[TYLKO U NAS] Dr Z. Kuźmiuk: Odbudowa Ukrainy to biznes
Odbudowa tak wielkiego kraju to biznes, więc firmy liczą na to, że będą uzyskiwały kontrakty. Jesteśmy najbliżej ukraińskiego rynku, najlepiej ten rynek znamy. Co więcej, będziemy pewnie zapleczem chociażby materiałów budowlanych, które na Ukrainę trzeba będzie w dużej mierze przywieźć. Nie ulega wątpliwości, że będziemy jednym z kluczowych krajów, które będą w tej odbudowie uczestniczyć – mówił w czwartkowej audycji „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja dr Zbigniew Kuźmiuk, ekonomista i poseł do Parlamentu Europejskiego, odnosząc się do gospodarczego znaczenia odbudowy Ukrainy po wojnie.
Według szacunków Banku Światowego, odbudowa Ukrainy będzie kosztowała 411 mld dolarów. Podawane co jakiś czas koszty są – ze względu na postępującą dewastację kraju przez agresora – coraz wyższe.
– Rosjanie nie tylko konsekwentnie niszczą okupowane terytoria, ale także atakują w różny sposób terytorium całej Ukrainy, w szczególności infrastrukturę techniczną: elektrownie, ciepłownie, drogi, linie kolejowe, więc jeżeli ta wojna dłużej potrwa, to te zniszczenia będą jeszcze większe, ale ciągle mamy nadzieję, że jednak w jakimś momencie dojdzie do rozmów pokojowych. Miejmy nadzieję, że to będzie na warunkach ukraińskich, czyli – mówiąc inaczej – rosyjskie wojska opuszczą terytorium Ukrainy, nawet te tereny, które zostały zajęte w 2014 r., czyli zarówno Donbas, Ługańsk, jak i Krym. Wtedy będzie można zawrzeć pokój, a w konsekwencji przystąpić do odbudowy Ukrainy – mówił dr Zbigniew Kuźmiuk.
Sumy, na jakie wyceniana jest odbudowa Ukrainy, są olbrzymie. Infrastrukturę zapewne będzie musiało odbudować samo państwo ukraińskie, w innych obszarach pomoże Zachód. Oczywiście nie będzie to pomoc bezinteresowna, ale raczej inwestycja.
– Odbudowa tak wielkiego kraju to jednak biznes, więc firmy liczą na to, że będą uzyskiwały kontrakty – wskazał ekonomista.
Najlepiej wyjdą na tym kraje posiadające silne systemy bankowe. Polska do takich nie należy, ale ma inną istotną zaletę.
– Jesteśmy najbliżej ukraińskiego rynku, najlepiej – jak sądzę – także ten rynek znamy. Co więcej, będziemy pewnie zapleczem chociażby materiałów budowlanych, które na Ukrainę trzeba będzie w dużej mierze przywieźć. Nie ulega wątpliwości, że będziemy jednym z kluczowych krajów, które będą w tej odbudowie uczestniczyć – zaznaczył europoseł.
Choć wycena szkód wymagających odbudowy wzrasta, to raczej przedłużanie wojny nie jest celowym zabiegiem zwiększającym przyszłe profity biznesmenów, którzy mają podjąć się tego zadania. Jak podkreślił rozmówca Radia Maryja, „biznes lubi spokój, a nie wojnę”. Ma na to wskazywać szczególnie stanowisko Chin, zaprezentowane podczas wizyty Xi Jinpinga w Rosji.
– Zbyt gorąco Putina nie wsparł. Chinom także zależy na tym, aby jak najszybciej nastąpił pokój, bo są największym eksporterem na świecie, a jak mamy destabilizację dużej części świata, to eksport słabo idzie. Więc nie sądzę, żeby wielkim tego świata zależało na przedłużającym się konflikcie – uważa dr Zbigniew Kuźmiuk.
Podejście Chin do wojny na Ukrainie i związanej z nią sytuacji geopolitycznej wyjaśnił inny gość czwartkowych „Aktualności dnia”, Radosław Pyffel z Instytutu Sobieskiego. [słuchaj] [czytaj]
Finansowaniu odbudowy Ukrainy służyć mają w dużej mierze „zamrożone” rosyjskie pieniądze, które ulokowane były zachodnich bankach.
– Do tego potrzebne jest oczywiście przeprowadzanie określonych operacji prawnych, polegających na tym, że nie tylko te kwoty będą zamrożone, ale po prostu one przepadną, a to – jak sądzę – wymaga zmiany prawa w krajach, które te pieniądze zamroziły. Można więc powiedzieć, że spora część tej kwoty, przeznaczonej na odbudowę, jest – podkreślił eurodeputowany.
Jego zdaniem Rosja pogodziła się już zapewne z utratą tych środków. Nie najlepiej wygląda też kwestia rosyjskich przychodów z eksportu. Zmniejszyły się one zwłaszcza wskutek wejścia w lutym w Unii Europejskiej maksymalnych cen rosyjskich paliw. Istnieją co prawda państwa, które pomagają Rosji obchodzić sankcje, jednak nie zmienia to faktu, że rosyjski dochód jest znacznie niższy, niż chcieliby tego włodarze Kremla.
– Te sankcje bardzo mocno uderzyły w rosyjskie dochody budżetowe i możliwości prowadzenia wojny są z miesiąca na miesiąc mniejsze, ale trzeba też pamiętać, że Rosja do tej wojny przygotowywała się długo i trzeba pamiętać, że ma duży fundusz, którego połowa została zamrożona, ale druga połowa jest w dyspozycji rosyjskiej. To jest ok. 300 mld dolarów i to jest rezerwa, z której ta wojna może być finansowana – zwrócił uwagę gość „Aktualności dnia”.
Wprowadzone przez Zachód sankcje mają także skutki uboczne. Rykoszetem uderzyły one w państwa graniczące z Rosją i Białorusią, m.in. w Polskę.
– Mamy kłopoty, jeśli chodzi o przewozy transportem ciężarowym, mamy poważne problemy związane z ukraińskim zbożem na polskim rynku – podkreślił ekonomista.
Przypomniał, że zgodziliśmy się tranzyt zboża z Ukrainy korytarzami humanitarnymi biegnącymi przez Polskę, ponieważ krajom Afryki i Bliskiego Wschodu, będącym głównymi importerami ukraińskiego zboża, groziła klęska głodu, a to zrodziłoby kolejne konflikty i doprowadziło do dalszej destabilizacji sytuacji geopolitycznej.
– Zgodziliśmy się na te korytarze humanitarne, ale część tego zboża ukraińskiego, zamiast popłynąć do Afryki, została w Polsce i zdestabilizowała rynek zboża – wyjaśnił rozmówca Radia Maryja.
Zaznaczył, że pomoc zaatakowanemu sąsiadowi nie może się odbywać kosztem własnego społeczeństwa. Jeśli chodzi ochronę interesu polskich rolników, wkrótce zostaną podjęte odpowiednie decyzje w tej sprawie.
Całość rozmowy z dr. Zbigniewem Kuźmiukiem jest dostępna [tutaj].
radiomaryja.pl