Tajlandia: Powrót masowych protestów antyrządowych; tysiące ludzi na ulicach Bangkoku
Policja w Bangkoku użyła w środę gazu łzawiącego i zatrzymała około 10 uczestników wielotysięcznego protestu. Demonstranci domagali się zwolnienia z aresztu liderów prodemokratycznego ruchu oraz zniesienia prawa o obrazie majestatu.
Tysiące osób wyszły w środę na ulice stolicy Tajlandii, domagając się wypuszczenia z aresztu liderów antyrządowych protestów, oskarżonych o obrazę majestatu. Głównym motywem wiecu były wezwania do zniesienia kontrowersyjnego artykułu 112 kodeksu karnego, który w praktyce zakazuje wszelkiej krytyki króla. Jego uczestnicy wznosili także hasła wymierzone w rządzące elity, powtarzając swoje wcześniejsze żądania, w tym ustąpienia blisko związanego z armią rządu i reformy monarchii.
W tłumie protestujących pojawiła się również grupa osób z birmańskimi chorągiewkami i portretami Aung Saan Suu Kyi – przywódczyni Birmy, aresztowanej 1 lutego w czasie wojskowego zamachu stanu.
Po zakończeniu wiecu w handlowym dystrykcie Pathum Wan demonstranci przemaszerowali pod pobliski posterunek policji, gdzie starli się z mundurowymi. Jak podaje na portalu dziennik „Bangkok Post”, policjanci użyli przeciwko nim gazu łzawiącego i zatrzymali około 10 osób. Wcześniej szef stołecznej policji informował o rozlokowaniu w centrum miasta dodatkowych siedmiu policyjnych kompanii, liczących blisko 1100 funkcjonariuszy.
Bezpośrednią przyczyną najnowszych antyrządowych wystąpień była decyzja sądu, który we wtorek odrzucił wniosek o zwolnienie za kaucją czterech liderów prodemokratycznego ruchu, oskarżonych m.in. o obrazę majestatu. Studencki przywódca Parit „Pingwin” Chiwarak, prawnik Arnon Nampa oraz dwóch innych ważnych działaczy: Patiwat Saraiyam i Somyot Pruksakasemsuk mierzą się z zarzutami w związku z udziałem we wrześniowym proteście w pobliżu pałacu królewskiego. Ich zwolennicy zaczęli wychodzić na ulice już wieczorem po ogłoszeniu decyzji.
Pozostająca na wolności studencka przywódczyni Panusaya Sithijirawattanakul zapowiedziała organizację kolejnych masowych wieców, które wstrzymano w grudniu, w związku ze wzrostem liczby zakażeń koronawirusem.
„Odmowa przez sąd pozwolenia na kaucję dla naszych przyjaciół to znak, że nie ma kompromisu. Dlatego musimy teraz wyjść, pokazać naszą siłę i powiedzieć im, że nie zrezygnujemy z naszych żądań” – powiedziała o rządzie, który określiła mianem „feudalnej dyktatury”.
Według organizacji Tajscy Prawnicy na Rzecz Praw Człowieka, od listopada niemal 60 osób zostało oskarżonych na mocy prawa o obrazie majestatu, za którego złamanie grozi do 15 lat więzienia. Zaniepokojenie w związku ze stosowaniem artykułu 112 wyraziły międzynarodowe organizacje broniące praw człowieka, w tym Amnesty International i Human Rights Watch.
Zapoczątkowane przez organizacje studenckie wielotysięczne protesty rozpoczęły się w Tajlandii w połowie lipca. Ich uczestnicy żądają ustąpienia rządu oraz reform politycznych, w tym reformy monarchii. Podkreślają konieczność zmian w napisanej przez wojskowych konstytucji i przekonują, że choć w Tajlandii od 1932 roku formalnie panuje ustrój demokratyczny, to dziedziczni władcy zachowali tam zbyt duże wpływy.
PAP