Skok na wschodnie portfele

Za odkupieniem przez Polskę banków z rąk zagranicznego kapitału agitują dziś ci sami ludzie, którzy wcześniej je sprzedawali. Jako pośrednicy zarabiają i na sprzedaży, i na zakupie

 

Senacka Komisja Spraw Unii Europejskiej negatywnie zaopiniowała nowy projekt dyrektywy Komisji Europejskiej i Rady wprowadzającej na terenie UE skonsolidowany nadzór nad bankami. To na nią czekają z niecierpliwością Hiszpania i Włochy, aby przerzucić astronomiczne długi swoich banków do portfeli podatników z Europy Środkowo-Wschodniej. Zapowiedź konsolidacji nadzoru nad europejskimi grupami bankowymi znalazła się we wnioskach ze szczytu UE w końcu czerwca. Konsolidacja stanowi wstęp do powołania europejskiej unii bankowej. Oficjalna nazwa dokumentu opiniowanego przez Senat jest długa: „Dyrektywa ustanawiająca ramy prowadzenia działań naprawczych oraz restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji instytucji kredytowych i inwestycyjnych”, ale niewiele mówi o jego treści. Ta zaś sprowadza się do przesunięcia nadzoru nad bankami na szczebel europejski przy jednoczesnym pozostawieniu odpowiedzialności finansowej po stronie rządu krajowego. Wniosek o negatywne zaopiniowanie projektu przez Senat zgłosił senator PiS Grzegorz Bierecki, finansista i szef Kasy Krajowej SKOK. Wniosek przeszedł dzięki poparciu senatorów Prawa i Sprawiedliwości i jednego z Platformy Obywatelskiej, przy milczącej aprobacie pozostałych senatorów PO, którzy wstrzymali się od głosu. Dyrektywa ustanawia fundusz restrukturyzacyjny instytucji finansowo-kredytowych, na który mają się składać same banki. Kłopot w tym, że fundusz ma być zbudowany w ciągu 10 lat, a restrukturyzacja długów europejskich banków konieczna jest natychmiast. Dyrektywa przewiduje zatem, że w razie potrzeby źródłem finansowania restrukturyzacji staną się krajowe fundusze gwarancyjne, co w przypadku Polski oznacza Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG). Najważniejszą nowością w dyrektywie jest to, że o restrukturyzacji i likwidacji banku decydować będą organy nadzorcze kraju macierzystego dla danej grupy bankowej, a nie jak dotychczas organy krajowe państwa goszczącego bank-córkę. Krótko mówiąc, zagraniczna grupa bankowa narobi długów np. we Włoszech, ale będzie mogła je zlikwidować kosztem swojego banku w Polsce i polskich depozytów. Jeśli zaś polski nadzór nie zgodzi się na likwidację banku należącego do zagranicznej grupy, wiążącą decyzję w tej sprawie podejmie Europejski Urząd Nadzoru Bankowego, którego kompetencje zostaną w tym celu rozszerzone. Schemat w obu przypadkach jest ten sam: długi i decyzja o likwidacji za granicą, odpowiedzialność finansowa w kraju. Ten negatywny scenariusz dotyczy wszystkich krajów UE, zwłaszcza nowych we Wspólnocie, które – jak Polska – sprzedały swoje banki na rzecz zagranicznego kapitału, gdy ten dokonywał zagranicznej ekspansji. Dyrektywa jest natomiast nader korzystna dla krajów takich jak Niemcy, Włochy, Francja czy Hiszpania, posiadających własne silne grupy bankowe. – W Polsce 70 proc. sektora bankowego stanowią instytucje w rękach zagranicznych. Praktycznie utracimy kontrolę nad działaniami grup bankowych, a wraz z tym wpływ na 70 proc. pieniędzy należących do polskich obywateli i przedsiębiorstw – ostrzega Bierecki. Obecnie, gdy banki krajowe podlegają Komisji Nadzoru Bankowego, ta może cofnąć licencję bankową, aby nie dopuścić do wyprowadzenia aktywów z kraju, oraz nakazać właścicielom zbycie akcji. Po przyjęciu dyrektywy te środki obrony automatycznie znikną. Zagraniczna grupa bankowa będzie mogła ratować się za granicą naszym kosztem, pozostawiając w Polsce bank-wydmuszkę. W razie czego stracone depozyty wypłaci BFG (jeśli wystarczy środków), a ich ostatecznym gwarantem będą państwo i podatnicy. – O ile dziś istnieje ryzyko zarażenia kryzysem, o tyle po wejściu dyrektywy ryzyko zarażenia zamieni się w stuprocentową pewność – twierdzi Bierecki. – Kłopoty banku-matki będą automatycznie kłopotami banku-córki. Zamiast matek i córek banki staną się jak zrośnięte syjamskie bliźnięta – tłumaczy obrazowo. Nieprzypadkowo największym entuzjastą dyrektywy są Włosi i Hiszpanie, dla których jest ona szansą na umiędzynarodowienie problemów własnych banków. Generalnie kraje UE, w których dominuje krajowy sektor bankowy, opowiadają się za dyrektywą, a pozostałe – przeciwko. – Jedź do Hiszpanii, twoje pieniądze już tam są – parafrazuje stary żart na temat kradzieży samochodów Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK. Komisja Europejska nie ukrywa, że dyrektywę forsuje po to, aby ratować banki ze starej UE. W komunikacie z 30 maja KE określiła ją jako „krok w stronę pełnej unii gospodarczej i walutowej”. Obecnie dyrektywa jest opiniowana przez parlamenty i rządy krajów członkowskich. Rząd PO – PSL w projekcie stanowiska negocjacyjnego co do zasady zgadza się na konsolidację nadzorów bankowych i opracowanie kontrolowanego mechanizmu upadłości banków. Jego zastrzeżenia budzi jednak przyjęty model nadzoru. – Zbyt mała jest w dyrektywie rola nadzoru kraju goszczącego. Nie możemy dopuścić, aby decyzje nadzoru europejskiego były dla nas wiążące – argumentował wiceminister finansów Jacek Dominik. Zwrócił także uwagę, że Polska jest jednym z nielicznych krajów, które zawczasu gromadzą środki w BFG na zagwarantowanie depozytów. Inne kraje UE organizują środki ex post, gdy jakiś bank upadnie. Zasoby BFG mogą w tej sytuacji być narażone na wytransferowanie przez bankowy system naczyń połączonych. – Nie możemy się zgodzić, aby w sytuacji, gdy nadzór w kraju ościennym spowoduje problemy w polskim sektorze bankowym, depozyty wypłacała Polska. Należy połączyć odpowiedzialność finansową z możliwością skutecznego nadzoru – zastrzegł Dominik. Posłowie PiS ostrzegli, że niezdecydowane stanowisko rządu „za, ale z zastrzeżeniami” skończy się przyjęciem niekorzystnych dla Polski rozwiązań. Zdaniem posła Szczerskiego, dyrektywa wkracza w sferę bezpieczeństwa finansowego państwa, a więc spraw zastrzeżonych do wyłącznych kompetencji państw członkowskich.

Sejm za rządem
Sejmowa Komisja ds. Unii Europejskiej, opiniując dyrektywę w imieniu Sejmu na posiedzeniu 26 lipca, podzieliła zastrzeżenia rządu, ale samej dyrektywy nie zakwestionowała, choć apelowali o to posłowie PiS: Anna Fotyga, Jarosław Sellin i Krzysztof Szczerski. Wśród ubocznych skutków przyjęcia dyrektywy eksperci wymieniają: ograniczenie akcji kredytowej zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej, spadek poziomu inwestycji, spadek wzrostu szacowany na 0,4 proc. PKB. Brzmi to łagodnie. W rzeczywistości ten model konsolidacji nadzorów grozi kompletnym wyssaniem kapitału z naszej części Europy do krajów macierzystych, radykalnym zmniejszeniem bezpieczeństwa depozytów i gigantycznymi stratami nieświadomych ciułaczy oraz masowym bezrobociem wschodniej części kontynentu. Na co więc liczy Komisja Europejska? Sprzeciw ze strony trzech krajów UE oznacza upadek projektu dyrektywy. Ale tylko w teorii, bo w praktyce unijny walec będzie toczył się dalej. – Kraje Europy Wschodniej mają szanse opóźnić prace w PE nad projektem, ale ich sprzeciw będzie pod byle pretekstem omijany. Kraje starej Unii przepchną dyrektywę, bo procedura przyjęcia w Radzie odbywa się zwykłą większością głosów na podstawie traktatu z Lizbony – przewiduje senator Grzegorz Bierecki. Ale jest na to sposób. – Wystarczy przenieść pieniądze do instytucji, które są w rękach polskich, a wtedy niekorzystna struktura krajowego sektora bankowego ulegnie zmianie, bo udział kapitału zagranicznego w bankach ocenia się po wielkości ich aktywów – proponuje Bierecki. Wraz z polonizacją sektora bankowego zniknie kanał do transferowania polskiego kapitału za granicę. – Skoro 43 proc. polskiej gospodarki pozostaje pod kontrolą państwa, to wystarczy, aby państwo przeniosło pieniądze sektora publicznego do polskich instytucji bankowych i aby to samo uczynili polscy obywatele. Do repolonizacji banków wystarczy przeniesienie wkładów – twierdzi finansista. – Za odkupieniem przez Polskę banków z rąk zagranicznego kapitału agitują ci sami ludzie, którzy je wcześniej sprzedawali – zwraca uwagę senator. – Każdy pośrednik, np. w handlu nieruchomościami, zarabia i na sprzedaży, i na zakupie – dodaje.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl