Red. M. Budzisz: Po stronie rosyjskiej mamy realne działanie, a po stronie Zachodu pogróżki, które już przestają działać
Powinniśmy uzyskać zgodę i wsparcie dla ewentualnych działań polegających na atakowaniu rosyjskich rakiet. Najlepiej uzyskać to w ten sposób, że nasi sojusznicy z NATO przysyłają swoje systemy. W związku z tym nie wyłącznie Rzeczpospolita realizuje tego rodzaju operacje, ale realizujemy operację wspólną – wskazał red. Marek Budzisz, dziennikarz i analityk, podczas „Aktualności dnia” w Radiu Maryja, komentując sytuację na Ukrainie.
Wołodymyr Zełenski oskarża Polskę, że szuka wymówek, by nie dostarczyć Ukrainie myśliwców MiG-29. Prezydent kraju ogarniętego wojną zaatakował także naszą ojczyznę za niezestrzeliwanie rosyjskich rakiet, które lecą w kierunku Polski. [czytaj więcej]
– Wołodymyr Zełenski budował narrację, że Ukraina nie otrzymuje nawet tej pomocy, którą państwa zachodnie deklarują, iż przekażą (…). Nasze relacje nie są tak kordialne jak w pierwszej fazie wojny; pojawiła się cała seria problemów – mówił red. Marek Budzisz.
Duży niepokój budzi zaangażowanie się Korei Północnej w wojnę na Ukrainie. W obwodzie kurskim – jak donosi Waszyngton – stacjonuje osiem tysięcy północnokoreańskich żołnierzy. W odpowiedzi Korea Południowa zapowiada wysłanie swoich żołnierzy na Ukrainę.
– Gotowość do działań eskalacyjnych podejmuje Federacja Rosyjska. To w wyniku porozumienia Moskwy z Pjongjangiem podpisanego w czerwcu br. żołnierze z Korei Północnej znaleźli się już w rejonach nadgranicznych i niewykluczone, że wejdą. Są pierwsze doniesienia o tym, że weszli do akcji. Jeśli chodzi o to, co zapowiada Korea Południowa, to tu nie mamy jeszcze decyzji. Mamy do czynienia z groźbą, a nie realnym działaniem. Tu jest dość zasadnicza różnica. Po stronie rosyjskiej mamy realne działanie, a po stronie Zachodu pogróżki. Niestety te pogróżki już przestają działać. Gdyby działały, Putin nie decydowałby się na eskalacyjne kroki. Wchodzimy dziś w fazę dyskusji, co zrobić, ażeby Rosjanie nie eskalowali wojny. Ta eskalacja może mieć charakter horyzontalny, czyli może rosnąć intensywność walki, mogą być używane nowe rodzaje broni, w ostatecznym scenariuszu możemy mówić o zagrożeniu jądrowym. Ale eskalacja może też przybrać inny charakter, gdy do wojny będą wchodzić kolejne państwa – tłumaczył publicysta.
Gość Radia Maryja zwrócił uwagę, że w państwach zachodnich narasta myślenie, iż z Rosją należy się porozumieć nawet kosztem przekształcenia Ukrainy w państwo buforowe.
– W moim odczuciu nie jest to jeszcze tendencja dominująca, ale oczywiście istnieje. Nie ulega wątpliwości, że wojnę trzeba zakończyć. Pojawia się tylko pytanie, na jakich warunkach. Tu znowu wracamy do kwestii kontroli eskalacyjnej (…). Trzeba rozmawiać o strategiach, które na pierwszy rzut oka wyglądają jako potencjalnie groźne czy agresywne, ale nie dlatego, żeby atakować Rosję (u nas często te dwa obszary się myli), tylko żeby Putin zaczął myśleć, iż jego działanie eskalacyjne spotka się z odpowiedzią. Wtedy mogą mieć miejsce scenariusze niekoniecznie korzystne dla Rosji. To zwiększenie ryzyka po stronie rosyjskiej. Z kolei my powinniśmy minimalizować ryzyko po naszej stronie (…). Powinniśmy uzyskać zgodę i wsparcie dla ewentualnych działań polegających na atakowaniu rosyjskich rakiet. Najlepiej uzyskać to w ten sposób, że nasi sojusznicy z NATO przysyłają swoje systemy. W związku z tym nie wyłącznie Rzeczpospolita realizuje tego rodzaju operacje, ale realizujemy operację wspólną, związaną z obecnością innych kontyngentów wojskowych z państw NATO. W ten sposób mamy do czynienia ze wspólną reakcją i sygnalizujemy, że w razie akcji odwetowej ze strony Rosji większa grupa państw będzie zaangażowana w przygotowanie kolejnej odpowiedzi – powiedział analityk.
Cała rozmowa z red. Markiem Budziszem dostępna jest [tutaj].
radiomaryja.pl