fot. pixabay.com

„Nasz Dziennik”: Węgrzy mówią: dość. V. Orbán zapowiedział, że zrobi wszystko, by powstrzymać falę nielegalnych imigrantów i konsekwentnie to realizuje

Viktor Orbán zapowiedział, że zrobi wszystko, by powstrzymać falę nielegalnych imigrantów i konsekwentnie to realizuje – pisze Adam Kruczek na łamach „Naszego Dziennika”.

Przybysze nielegalnie przekraczający węgierską granicę są zdeterminowani, roszczeniowi, aroganccy, a nawet agresywni. Nie akceptują miejscowych zwyczajów i prawa, niemal tratują kraj, dążąc do wymarzonego celu podróży – Niemiec, swojej europejskiej Mekki. W obliczu zachęcającej muzułmanów do migracji postawy najbogatszych państw Unii Europejskiej i bliskiego już uszczelnienia węgierskiej granicy wkrótce ich strumień może zostać skierowany do Polski.

Bałkańska trasa

– To niesamowity widok – dzieli się swoimi wrażeniami dr Konrad Sutarski, znany poeta i działacz polonijny żyjący od 50 lat na Węgrzech.

– Idą i idą, gromadami, po parędziesiąt, po kilkaset osób: mężczyźni i kobiety w różnym wieku, brak tylko osób starszych. Co ci uciekinierzy z nimi zrobili? Pozostawili na pastwę losu w podobno zbombardowanych, zmienionych w gruzy domach? – zastanawia się nasz rozmówca. Są natomiast wśród imigrantów dzieci: duże i małe. Tych jest mnóstwo.

Geopolityczny pech Madziarów polega na tym, że znaleźli się na kluczowym odcinku tzw. trasy bałkańskiej – jednej z głównych dróg wiodących masy mieszkańców Bliskiego Wschodu, Afryki i Azji do najzamożniejszych państw Europy: Niemiec, krajów Beneluksu, Wielkiej Brytanii i państw skandynawskich.

Bałkański szlak zaczyna się w Grecji, dokąd migranci trafiają drogą morską lub pieszo z Turcji. Pierwsza na tej trasie Bułgaria, widząc, co się zapowiada, jeszcze w ubiegłym roku zbudowała na najbardziej zagrożonym odcinku swojej granicy z Turcją 30-kilometrowe ogrodzenie z drutu kolczastego wyposażone w elektroniczny system sygnalizacyjny z czujnikami pod powierzchnią ziemi, a obecnie kończy montowanie kolejnych 130 km tego płotu. Zabezpieczenia te skierowały główny nurt imigrantów z Grecji do Macedonii, a następnie przez Serbię na Węgry. Zarówno Macedonia, jak i Serbia nie tylko w minimalnym stopniu zabezpieczają swoje granice przed niekontrolowanym przekraczaniem ich przez imigrantów, ale wręcz ułatwiają im jak najszybsze opuszczenie swojego terytorium w drodze na północ, a więc na Węgry.

Węgrzy zorientowali się zbyt późno, co ich czeka, i swoje ogrodzenie na wzór bułgarskiego zaczęli budować dopiero w lipcu, narażając się przy tym na ogromną krytykę Komisji Europejskiej. Ogrodzenie liczące 175 km jest na ukończeniu, a z powodu opóźnień w jego budowie i nieopanowania kryzysu migracyjnego do dymisji podał się węgierski minister obrony Csaba Hende.

Tymczasem cały czas przenikają na teren Węgier kolejne tysiące imigrantów, którzy przeważnie usiłują uniknąć identyfikacji i rejestracji. O skali tego zjawiska świadczą podawane co kilka dni przez dziennik „Magyar Hírlap” (Węgierskie Wieści) stale rosnące statystyki napływających nielegalnie i często bez dokumentów przybyszy. Według tego źródła, do 29 sierpnia zarejestrowano ich 150,4 tys., do 2 września – 161 tys., do 7 września – już 171,8 tys.

– W przeliczeniu na dziesięciomilionową populację Węgier to już prawie 2 proc. mieszkańców! – alarmuje dr Konrad Sutarski.

To jest inwazja

Większość z imigrantów przekracza granicę serbsko-węgierską w pobliżu przejścia Horgosz – Roeszke. To tam granica nie została jeszcze przez Węgrów wzmocniona czterometrowym ogrodzeniem, a zasieki z drutu kolczastego nielegalni imigranci są w stanie, zwłaszcza nad ranem, sforsować bez większych problemów.

Z obozu dla uchodźców w Roeszke systematycznie dochodzi do ucieczek kilkusetosobowych grup uchodźców, którzy następnie, zatrzymując samochody na pobliskiej autostradzie, próbują dotrzeć do Budapesztu lub dalej.

– Kierowcy jednego autobusu grozili, że zabiją go, jeżeli nie zawiezie ich do Wiednia – relacjonuje dr Endre László Varga, historyk mieszkający w węgierskim Zalaegerszeg.

– W busie było dużo dzieci, lecz mężczyźni palili papierosy. Po tej podróży bus wyglądał jak obora. To zasługa naszych policjantów, że nie polała się jeszcze krew. Nasza ludność jest na razie spokojna, choć były uliczne manifestacje przeciwko wpuszczeniu imigrantów do kraju – dodaje.

Szczególnie silnie odczuwają przejście wielkiej masy często agresywnych ludzi mieszkańcy przygranicznych wsi i miasteczek na południu Węgier. Niektórzy porównują przybyszy wręcz do szarańczy ogołacającej ich pola.

– Idąc wzdłuż torów do pierwszej przygranicznej miejscowości Szeged, co wieczór zbierają kukurydzę na polu, zapalają ogień i ją pieką – opowiada Endre László Varga, zaznaczając, że jednocześnie arabscy imigranci odmawiają oferowanej im przez funkcjonariuszy żywności i wody.

– Jednemu z rolników zniszczyli 35-hektarową plantację brzoskwiń – podaje.

Krytyczną sytuację na południowym pograniczu Węgier potwierdza dr Konrad Sutarski, znający nastroje w jednej ze wsi niedaleko miasta Szeged, gdyż mieszkają tam krewni jego żony.

– Opowiadali nam, że w ostatnim czasie tamtejsi mieszkańcy żyją w ustawicznym strachu, bo imigranci, idąc tamtędy dzień po dniu, nieraz i nocami, gromadnie wchodzą do gospodarstw i coraz natrętniej żądają, by ich nakarmiono, bądź sami biorą to, co im akurat potrzebne – wskazuje.

Grozę sytuacji oddają dramatycznie słowa ks. bp. László Kiss-Rigó, ordynariusza diecezji Szeged-Csanád, który doskonale zna sytuację na węgierskim pograniczu, zamieszczone w ubiegły poniedziałek w dzienniku „The Washington Post”: „Ci ludzie nie są uchodźcami, lecz imigrantami. To jest inwazja. Oni przychodzą tu z okrzykiem »Allah Akbar«. Oni chcą nas podbić”. Ilustracją do tego cytatu może być migawka z węgierskiej telewizji pokazująca, jak jeden z Arabów prowokacyjnie wykonuje do kamery charakterystyczny gest podrzynania gardła.

Obecność imigrantów odczuli też na własnej skórze mieszkańcy stolicy Węgier. Mieszkający w Budapeszcie dr Sutarski wskazuje, że tłumy imigrantów dosłownie opanowały dworzec kolejowy Keleti, przejścia podziemne, pobliskie trawniki, a także znajdujący się nieopodal plac Jana Pawła II. Wszędzie tam leżą śmieci: papiery, puszki po konserwach, resztki ubrań. Kiedy na dworcu podstawiano pociąg do Wiednia, rozgrywały się dantejskie sceny. Imigranci pierwsi tłumnie rzucili się, by zająć w wagonach miejsca siedzące i stojące.

– Sam widziałem, jak węgierska kobieta z dzieckiem podeszła na peronie z biletem w ręku do konduktora, a on bezradnie rozłożył ręce. Dlatego została wstrzymana regularna komunikacja kolejowa na linii Budapeszt-Wiedeń – mówi zbulwersowany pan Konrad.

Zalewanie Europy żywiołem muzułmańskim to częsty temat węgierskich dysput. Nie ominął on także odbywającego się w ubiegłą sobotę X Krajowego Kongresu Związku Inteligencji Chrześcijańskiej, na którym wicemarszałek węgierskiego parlamentu János Latorcai alarmował o grożącej Europie islamizacji.

– Coraz głośniej jest mowa o tym, że owa wędrówka ludów z dwóch sąsiednich kontynentów do Europy, pomimo wojen, nie jest spontaniczna – podkreśla uczestniczący w kongresie dr Konrad Sutarski.

Jak mówi, jest ona planowana z „niewidzialnej góry” i organizowana na wielką międzynarodową skalę przy pomocy międzynarodowych funduszy oraz przemytników kierujących ludzkimi masami ruszającymi w podróż w nieznane.
Jak zapowiedział 3 września br. deputowany rządzącej partii Fidesz Gergely Gulyas, do połowy września, dzięki zakończeniu grodzenia granicy z Serbią i zaostrzeniu kontroli granicznej, liczba nielegalnych przekroczeń węgierskiej granicy „zostanie zredukowana do zera”. Może to skierować strumień muzułmańskich imigrantów, za wszelką cenę usiłujących dostać się do Niemiec, w stronę polskiej granicy.

Adam Kruczek/Nasz Dziennik/radiomaryja.pl

drukuj
Tagi: , , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl