Zysk jest efektem działań pracowników

O zakładaniu związków zawodowych i problemach z tym związanych z Robertem Odyjasem z działu rozwoju związku śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” rozmawia Marcin Austyn

Trudno jest w dzisiejszych czasach założyć związek zawodowy?

– Samo założenie związku zawodowego nie jest skomplikowane. Zgodnie z prawem, by powstała organizacja związkowa, potrzeba 10 osób. W praktyce trzeba jednak przezwyciężyć strach pracowników przed zwolnieniem. Tu dużą rolę odgrywają niekorzystne umowy o pracę na czas określony, zawierające klauzulę dwutygodniowego wypowiedzenia. Kiedy pracodawca usłyszy, że organizowany jest związek zawodowy, szybko rozwiązuje taką umowę, podając często błahe przyczyny takiej decyzji.

Generalnie chodzi o to, by pracownicy zrozumieli, że jak się zorganizują w związek zawodowy, staną się stroną do rozmów. Tylko nie każdy pracodawca rozumie, że ta strona do rozmów, to strona, która pomoże mu lepiej zarządzać firmą. Związkowcy w większości przypadków traktowani są jako wróg, jako twór, który będzie coś chciał. Owszem, związek zawsze miał charakter roszczeniowy, ale w tych roszczeniach chodzi również o dobro zakładu, również w sensie dobra pracowników, którzy tworzą zysk. Pracodawca często zapomina, że tak naprawdę zysk jest efektem działań pracowników. W praktyce bardzo trudno jest przekonać ludzi do założenia związku.

Skąd bierze się taki strach przed związkami zawodowymi?

– Wielu pracodawców boi się, bo nie są świadomi, że to im może pomóc. Jest także obawa przed tym, że związek zawodowy będzie patrzył na to, co się dzieje w zakładzie pracy i skorzysta z należnych mu narzędzi prawnych, występując czy to w sprawach bezpieczeństwa pracy, czy to podwyżek. Pracodawcy często zapominają o pracownikach, zapominają, że jest inflacja, że należałoby podnieść pensje. No chyba że mówimy o kosmetycznych zabiegach. Są przypadki, że podwyżki pensji wynosiły 20 groszy. Pracodawcy generalnie boją się i nie chcą rozmawiać na temat podwyżek, nie chcą widzieć strony do rozmów na ten temat.

Może zwyczajnie jest im tak wygodniej i oszczędniej?

– Być może tak, ale ma to swoje złe strony. Przecież gdyby pracownik był zadowolony ze swojej pracy, dobrze zarabiał, miał zapewnione bezpieczne warunki pracy i ciągłość zatrudnienia, byłby bardziej wydajny. Przychodziłby do pracy i myślał o niej, a nie o tym, że znowu zabraknie do pierwszego, że trzeba coś wykombinować, pójść na zwolnienie lekarskie. Później pracodawca narzeka na dużą absencję, na brak motywacji. Nie chcę powiedzieć, że człowieka motywują tylko pieniądze, ale też jego dowartościowanie. Tymczasem pracodawcy mówią: „Tam już czekają inni”. Tak naprawdę to nie czekają, bo już wyjechali za granicę w poszukiwaniu zatrudnienia. Zostali tylko ci, którzy chcą tu być albo nie udało im się z różnych przyczyn wyjechać.

Zdarzają się firmy, w których pracodawca dba o pracowników, zapewnia im różne pakiety socjalne… Czy w Pana pracy takie przypadki się potwierdzają?

– Z mojego doświadczenia wynika, że tam, gdzie nie ma związków zawodowych, to pracodawcy dbają co najwyżej o kadrę zarządzającą. O zwykłym pracowniku fizycznym nikt już nie pamięta. Tam, gdzie funkcjonują związki zawodowe, ta troska o pracownika jest większa. To m.in. podnoszenie kwalifikacji, awansowanie doświadczonych pracowników zamiast zatrudniania niedoświadczonych ludzi z zewnątrz. Niestety, w naszym kraju takie awanse odbywają się poprzez znajomości, a to wprowadza duże zamieszanie np. w prowadzonym cyklu produkcyjnym. W Polsce najczęściej pracodawca stoi na stanowisku, że pracownik pracuje, to ma być zadowolony. To nie szkodzi, że umowy są na 2, 3 lata, że wynagrodzenie jest na poziomie minimalnego. Nikt nie dba o to, co będzie po tym okresie.

Czy w związku z coraz mniejszą liczbą fachowych rąk do pracy zauważana jest zmiana w podejściu do pracownika?

– Mówi się, że są zmiany. Ja tego potwierdzić nie mogę. Chyba jeszcze do pracodawców nie dotarło to, że coraz więcej ludzi wyjeżdża. Często są to osoby, które już kilka lat przepracowały, nabrały doświadczenia. Słychać tłumaczenia, że na ich miejsce przyjdą pracownicy ze Wschodu. To jest nieporozumienie – tu w grę wchodzą bariery językowe, kulturowe. Ponadto pracownika nie da się zastąpić z dnia na dzień. Moim zdaniem, pracodawca powinien zadbać o to, by pracownicy nie chcieli odchodzić, by zakład funkcjonował jak najlepiej. Życie jest jednak zupełnie inne, rządzi ekonomia – zysk jak najmniejszym kosztem. Tymczasem pracownicy w swoich zakładach pracy często przeżywają gehennę. Zażywają leki uspokajające, denerwują się – bo przychodzą rozliczenia, trzeba w pośpiechu sprawdzać faktury, są zarzucani pracą i poganiani. Zwyczajnie brakuje racjonalnego podejścia. Ktoś „na górze” coś wymyślił i tak ma być. Źle się dzieje np. w urzędach skarbowych. Wykorzystuje się ludzi, chce się ich najmować na dodatkowe umowy, by nie dać im „normalnej” umowy o pracę. Najpierw pół etatu, a drugie „pół etatu” to praca na zlecenie… a przecież ci ludzie wykonują te same czynności, to już jest absurd. A co dzieje się w służbie zdrowia, w szkolnictwie? Nie ma w Polsce branży, w której by się nie działo źle. Nie wiem, do czego dążymy. Brakuje dialogu społecznego i świadomości ludzi. To nie jest tak, że przychodzi się do zakładu i pracodawca będzie dbał o pracownika. To my, stając się pracownikami, powinniśmy się stawać związkowcami. Tak powinno być. Wielu ludzi świadomie korzysta z np. ubezpieczenia, płaci składkę, a nie chce skorzystać ze znacznie niższego „ubezpieczenia” (mam na myśli koszty składki członkowskiej), które będzie mu dawało pewność w pracy czy lepsze warunki BHP. Brakuje tej świadomości, że związek jest potrzebny. Do tego pracodawcy pytają: „A po co ci to?”. Takie pytania powinny dać do myślenia. Niestety, chyba nie ma w naszym kraju takiej branży, w której ludzie nie przeżywaliby problemów. Powtórzę to jeszcze raz – zarządzający mają jeszcze w miarę dobrze, zwykli pracownicy już nie.

Jak to jest w praktyce. Jakich sposobów imają się pracodawcy, by zniechęcić pracowników do założenia związku?

– Najszybszym rozwiązaniem jest wezwanie pracownika i zastraszenie go utratą pracy. Przy umowach na czas określony z krótkim czasem wypowiedzenia nie jest to trudne. Tak się działo m.in. w sieci Selgros, gdzie pracownicy byli zwalniani za zamiar założenia związku. Często pracodawca stosuje różne chwyty psychologiczne. Tłumaczy, aby nie zakładać związku, obiecuje, że bez tego będą podwyżki, że będzie lepiej. Niestety, w wielu przypadkach sprawa kończy się na obietnicach.

Jak pracodawcy „radzą” sobie z osobami posiadającymi innego rodzaju umowy o pracę?

– Trzeba powiedzieć, że dla pracodawcy osoby z umową na czas określony właściwie są „niepracownikami”. Przy zwolnieniach nie muszą konsultować zwolnień ze związkami. Inaczej jest, kiedy zatrudnienia są na czas nieokreślony – tu szczególnie warto organizować się w związek. Wracając do pytania… pracodawcy tutaj mogą chcieć kupić pracownika. Będzie to może podwyżka, może awans, ale i tu zastraszenia mają miejsce.

Na jaką pomoc mogą liczyć osoby, które chcą założyć związek?

– W „Solidarności” funkcjonuje biuro prawne, ekonomiczne. W każdym przypadku można liczyć na związek. Jeśli pracodawca zwalnia bezpodstawnie, interweniujemy w sądzie pracy. Pracodawcy czasem wolą złamać prawo, by pokazać, że nie chcą związków. Bywa tak, że później pracownik, decyzją sądu, zostaje przywrócony na stanowisko, ale wtedy zazwyczaj nie chce już w takiej firmie pracować.

Kiedy już uda się założyć związek, pracodawca podejmuje dialog?

– Niestety nie. Na początku prawie nigdy nie ma współpracy lub idzie ona bardzo opornie. Na dziesięć takich przypadków tylko jeden kończy się pozytywnie. Nie ma rozmów, jest unikanie odpowiedzialności, nieuznawanie związku, praw związkowych, brak odpowiedzi na pisma, żądania, ciągłe unikanie.

Związkowcy są szykanowani?

– Często pracodawcy zwołują kadrę zarządzającą i szukają związkowcom spóźnień, patrzą im na ręce, czekając na błąd, a nawet im te błędy podsuwają. Bywało tak, że pracownicy przekonani przez kierownictwo rezygnowali ze związku, po czym po kolei byli zwalniani z błahych powodów.

Kto najczęściej decyduje się na założenie związku?

– Związki zawodowe powstają obecnie na bazie wielkich problemów, kiedy czara goryczy się przelała. To jest przykre, że dopiero problemy otwierają oczy na związek. Tymczasem wiadomo, że zakładanie związku z problemem w tle zawsze będzie powodowało dodatkowe kłótnie. Niestety, nadal funkcjonuje zasada działania na przekór – kiedy nie można zakładać związku – my to zrobimy, kiedy nikt nie robi przeszkód, nikt nie chce zakładać związku. Moim zdaniem, powodem tego jest też brak świadomości, co to są związki zawodowe. Na Śląsku mamy do czynienia z licznymi strefami ekonomicznymi. Owszem przychodzą tam inwestorzy, dają miejsca pracy, ale za „najniższą krajową”. Takie postępowanie rodzi patologie i problemy. Czy ktoś zastanawiał się, jak za te grosze przeżyć cały miesiąc? Same miejsca pracy to nie wszystko, niskie płace powodują niezadowolenie. Wiele brakuje także w mentalności ludzi. Kiedy napotykamy na jakieś zapisy, nie przyjmujemy ich do wiadomości, szukamy, jak można je obejść. W krajach Skandynawii jest inaczej. Zakaz to zakaz, jest przepis, coś określa i tak ma być.

Ale w Polsce inwestują także firmy, które działają na tamtych rynkach, powinny zatem przenieść do nas swoją kulturę pracy.

– Te firmy szybko adaptują się do naszych warunków, choć może dałoby się z nimi rozmawiać. Najgorzej jest, kiedy do czynienia mamy z polskim kierownictwem. To przykre, że Polak Polaka potrafi tak traktować. Inwestorzy przestrzegają prawa polskiego, a to nie zabrania zawierania umów na czas określony… Powstała taka moda korzystania z tego, co najniższe – najniższy zarobek, najniższym kosztem BHP. Firmy chętnie spełniają wymogi minimalne, ale nic powyżej. Wydaje mi się, że brakuje tu takiej wewnętrznej polskiej solidarności. Ci, którzy otrzymali wyższą pozycję, zapominają, że zarządzanie nie polega tylko na wypracowaniu zysków i stwarzaniu tylko sobie coraz lepszych warunków, to także troska o pracownika.

Są takie zakłady, gdzie dyrekcja żyje dobrze ze związkami?

– Oczywiście, że tak. Strony rozmawiają o wszystkich problemach. Tak zazwyczaj jest w zakładach, w których związki działają dłuższy czas, gdzie dochodzi wsparcie związków europejskich.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl