Trzy wersje: kradzież, kradzież i kradzież

Sejmowa komisja śledcza przesłuchiwała wczoraj prokuratora Dariusza
Bieńka, który w 2004 r. zdecydował o przekazaniu spraw: kradzieży
samochodu z ważnymi aktami w sprawie Krzysztofa Olewnika i zarzutów dla
policjantów nadzorujących akta, innemu prokuratorowi, który umorzył je
już po 3 miesiącach. Bieniek zeznawał ponownie, pierwszy raz w
listopadzie ubiegłego roku.

Jak przypomniano podczas
wczorajszego posiedzenia komisji, prokurator Bieniek sprawował nadzór
nad sprawą kradzieży akt i zarzutami wobec funkcjonariuszy, którzy
przewozili je samochodem. Do kradzieży samochodu z aktami doszło w
czerwcu 2004 roku. Dwóch funkcjonariuszy z mazowieckiej policji – Maciej
L. i Grzegorz J., w bagażniku służbowego pojazdu przewoziło z Płocka do
Warszawy 16 tomów akt sprawy o uprowadzenie Krzysztofa Olewnika.
Dostali wówczas zlecenie przesłuchania jednego ze świadków. Wykonując
rozkaz, pozostawili samochód bez opieki, a po powrocie auta już nie
zobaczyli. Zgodnie z prawem policjanci nie powinni zostawiać samochodu
bez nadzoru, stąd też śródmiejska prokuratura postawiła im zarzut
niedopełnienia obowiązków służbowych. Sprawa jest o tyle bulwersująca,
że w pobliżu miejsca, gdzie pozostawili samochód, znajdował się
komisariat policji i na jego terenie mogli bezpiecznie pozostawić auto.
Tymczasem 9 czerwca, dwa dni po zajściu, Włodzimierz Olewnik, ojciec
Krzysztofa, otrzymał od nieznanego mężczyzny anonim, z którego wynikało,
że akta miały zginąć, a gdyby policjanci byli przy samochodzie w chwili
kradzieży, to nie przeżyliby. Komisja posiada ten anonim. Samochód nie
został odnaleziony, a treść akt odtwarzano. Sprawę otrzymała wówczas
prokurator Dominika Suchan-Ziembińska, przesłuchiwana przez komisję w
marcu br. – Przyjęłam trzy wersje śledcze: kradzież przypadkową,
kradzież nieprzypadkową bez współudziału policjantów i kradzież
nieprzypadkową ze współudziałem funkcjonariuszy policji. Wątpiłam, by
tak doświadczeni policjanci popełnili aż taki błąd, stąd zarzuty –
wyjaśniała. Jednak jej przełożony, prokurator Dariusz Bieniek,
zdecydował o przekazaniu sprawy innemu prokuratorowi. – Pewnego dnia w
sekretariacie dowiedziałam się, że nie prowadzę już tego śledztwa –
mówiła Suchan-Ziembińska. Sprawę przejęła następnie prokurator Urszula
Mirończuk (także przesłuchiwana już przez komisję) i umorzyła ją po
trzech miesiącach.
Jak przypomniał wczoraj przewodniczący komisji
Marek Biernacki (PO), w czasie kiedy Bieniek nadzorował sprawę, zaczęła
dominować wersja, jakoby kradzież była przypadkowa, i wykluczono wersję o
potencjalnej współpracy policjantów ze światem zewnętrznym, a całe
śledztwo zostało umorzone po trzech miesiącach. – Zostało potraktowane
jak kradzież roweru w piwnicy – mówił Biernacki. – Z ubolewaniem
przyjmuję to, o czym dowiedziałem się od pana przewodniczącego, ale
podkreślam, że z końcem czerwca [2004 r.; wówczas przestał nadzorować
sprawy] nie miałem wpływu na to, co robią prokuratorzy nadzorujący te
śledztwa – odpowiedział prokurator Bieniek. – Przekazując akta pani
prokurator Mirończuk, działałem w przekonaniu, że będzie to
najodpowiedniejszy prokurator, który poprowadzi jedno i drugie śledztwo w
sposób staranny i należyty. Żałuję, że nie mogłem nadzorować dalej
śledztw w obu tych postępowaniach, bo sądzę, że nie doszłoby do takiej
sytuacji – mówił Bieniek.

Paweł Tunia

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl