Potęga kłamstwa w Rosji

Częstokroć zafałszowania historyków rosyjskich odnoszą się również do najbliższych nam czasów powojennych, zawsze w duchu wybielania polityki rosyjskiej wobec Polski i innych uzależnionych od Sowietów krajów Europy Środkowowschodniej.

Do najbardziej zakłamanych współczesnych dzieł historycznych w Rosji należy praca zbiorowa: „Moskwa i wostocznaja Jewropa. Stanowlienie politiczeskich reżimow sowietskowo tipa (1949-1953). Oczerki istorii” (Moskwa i Europa Wschodnia. Tworzenie reżimów politycznych sowieckiego typu 1949-1953), oprac. T.W. Wołotikina, C.P. Muraszko, A.F. Noskowa i in. Książka napisana z ogromną tendencyjnością lansuje z góry założone tezy, służące obronie polityki Kremla wobec średnich i mniejszych państw Europy Środkowowschodniej. Jeden z najskrajniejszych przykładów to stwierdzenie, że instytucja sowieckich doradców przyniosła krajom Europy Środkowowschodniej „wielki wkład cywilizacyjny” (por. bardzo krytyczne uwagi zafałszowań rosyjskich autorów w obszernym studium P. Gontarczyka: Sowiecko-rosyjska kontrrewolucja, „Dzieje Najnowsze”, nr 3 z 2006 r.). Innym przykładem notorycznych zafałszowań spraw polskich była wydana w 2004 roku w Moskwie książka S.W. Morozowa: „Polsko-czechosłowackije otnoszenija 1932-1939. Czto skrywajetsia za politikoj 'rawnoudaliennosti’ ministra J. Becka”. Książka starała się maksymalnie przyczernić obraz polityki polskiej lat 30. XX wieku poprzez sugerowanie, że ówczesna Polska rzekomo ściśle wiązała się z Niemcami hitlerowskimi. Na przykład, aby dowieść istnienia rzekomego tajnego układu wymierzonego w ZSRS, Morozow sięgał po takie źródła, jak prymitywne materiały propagandowe z sowieckiej „Prawdy” (por. krytyka tego typu „pisarstwa” w artykule jednego z najbardziej rzetelnych rosyjskich historyków Olega Kena: „Co historycy rosyjscy chcą wiedzieć…”, „Arcana”, nr 5 z 2008 r.). Ken ostro skrytykował również manipulacje innego historyka rosyjskiego Jurija Iwanowa na temat polskiej polityki zagranicznej w 1926 r. (chodziło o tekst

J. Iwanowa na temat reakcji w Moskwie na przewrót Piłsudskiego w Polsce, drukowany w czasopiśmie „Nowaja i nowiejszaja istorija”, 2006, nr 1, s. 33-41). Oleg Ken przytoczył Iwanowa jako przykład dość szczególnej praktyki, stosowanej przez niektórych historyków rosyjskich, polegającej na tym, że „(…) materiały archiwalne były często wykorzystywane, żeby 'pokazać’ polską politykę zagraniczną, w szczególności piłsudczykowską, jako kierowaną szowinistycznymi planami mocarstwowymi. W świetle sowieckiej autoprezentacji polityka ZSRS wyglądała na realistyczną i pragmatyczną – w kontraście z polską zbankrutowaną megalomanią (…)” (por. O. Ken, op. cit., s. 145). Ken akcentował, że Iwanow wypowiadał swe arcykrytyczne sądy o polskiej polityce wbrew „faktycznym ustaleniom dokumentalnym”. Czyli, po prostu, zafałszowywał wymowę dokumentów.

Polska jako „nieprzyjemny wrzód na ciele Europy”

Z dość szczególnymi „odkryciami” naukowymi pospieszył już w 1999 roku znany historyk rosyjski William Wasilewicz Pochlebkin w artykule na temat rozbiorów Polski, drukowanym na łamach bliskiej rosyjskiemu MSZ „Niezawisimoj Gaziety” (nr z 15 sierpnia). Stwierdził on, że faktycznie było rzekomo aż osiem rozbiorów Polski. Tego typu „ustalenie” miało dowieść, że Polska była państwem „niestabilnym” i rzekomo nie nadawała się do życia jako samodzielny organizm państwowy. Jak groteskowe były twierdzenia Pochlebkina, najlepiej świadczą wymyślone przez niego rozbiory Polski nr 4, 5 i 6. Otóż rzekomym czwartym rozbiorem Polski miał być podział z 1807 r., gdy w wyniku pokoju w Tylży zostało odbudowane państwo polskie przynajmniej w części w postaci Księstwa Warszawskiego. Dla piszącego tekst z góry ustaloną tezą powrót Polski na mapę w postaci Księstwa Warszawskiego był rozbiorem Polski (?!). Piątym rozbiorem miało być – według oczywiście Pochlebkina – poszerzenie granic Księstwa Warszawskiego w 1809 r. o część Małopolski należącą dotąd do Austrii (!). Szczególny to typ rozbioru Polski! Że też rosyjski historyk nie miał za grosz wstydu, plotąc takie brechty. I wreszcie szóstym rozbiorem Polski – według Pochlebkina – miało być utworzenie Królestwa Polskiego w 1815 roku. Najbardziej groteskowe były jednak konkluzje wynikające z dodania przez Pochlebkina pięciu dalszych rozbiorów do historii Polski. Historyk rosyjski napisał, iż „(…) Historia Polski jest wysoce pouczająca. Długotrwała wewnętrzna niezgoda, wewnętrzna wzajemna wrogość przekształciła Polskę w organizm niezdolny do życia i uczyniła nieprzyjemnym wrzodem na ciele Europy, którego likwidację sąsiedzi uznali za rzecz właściwą i dobrą, za dobry, wręcz szlachetny uczynek.

Historia ośmiu rozbiorów Polski – to doskonały, wielce pouczający przykład dla wielu współczesnych państw. Nie można być wielonarodowym państwem i zażarcie pielęgnować swój nacjonalizm” (cyt. za tekstem: „Ile było rozbiorów Polski?”, „Forum” z 5 września 1999 r.). Tekst W. Pochlebkina ze swej strony jest też „bardzo pouczający”. Pokazuje, do jakich skrajności można dojść, patrząc przez okulary zamglone szowinizmem sąsiadów naszego kraju.

Polacy w rosyjskich publikacjach są oskarżani dosłownie o wszystko. Nawet o to, że rzekomo wymyślili nieistniejącą nigdy „ukraińskość” tylko po to, by osłabić Rosję poprzez duchowe oderwanie od niej mieszkańców Ukrainy. Z takimi zarzutami wystąpiła przeciw Polakom I.W. Michutina w książce „Ukrainskij wopros w Rosii (koniec XIX – naczało XX wieka)”, Moskwa 2003. Ta sama autorka wydała w 1994 r. rojącą się od uproszczeń antypolskich książkę o polsko-sowieckiej wojnie lat 1919-1920. Najnowsze „Arcana” (nr 5 z 2008 r.) zamieściły ostry tekst polemiczny ukraińskiego historyka z Kijowa, Andrzeja Portnowa, „Wieści z dobrego Imperium”. Tekst rozprawia się m.in. z zafałszowaniami Michutiny głoszącymi, że naturalne są procesy integracyjne Ukraińców z Rosjanami, podczas gdy odchylenia od integracji z Rosją są „rezultatem działań Polaków, którzy ciągle nie zasypiając, działali na szkodę sprawy rosyjskiej”. Właśnie „polskiemu wpływowi”, według Michutiny, „małorosyjska opozycja” zawdzięczała „rozwój składnika narodowo-politycznego w swoim kompleksie ideowym” (por. A. Portnow, op. cit., s. 130). Ukraiński historyk wyszydza szowinistyczne wielkoruskie stanowisko Michutiny, która „w żaden sposób nie może zrozumieć, dlaczego Ukraińcy nie chcieli utonąć w rosyjskim morzu” (tamże, s. 130).


Kłamliwe podręczniki


Szczególnie niepokojący jest fakt, że zafałszowania obrazu stosunków polsko-rosyjskich znajdują coraz więcej miejsca w wydawanych w masowych nakładach podręcznikach szkolnych. Już w 2001 r. alarmowano na łamach tygodnika „Wprost”, że „tylko w dwóch spośród kilkunastu podręczników jednoznacznie potwierdzono udział Rosji w agresji na Polskę (…). O Katyniu można się dowiedzieć tylko z jednego podręcznika” (por. R. Rybiński: Polsko-rosyjska mitologia, „Wprost” z 26 października 2001 r.). W ostatnich latach doszło do wyraźnego zdominowania podręczników przez neostalinowską ideologię. Świadczy o tym wydany w milionach egzemplarzy podręcznik Aleksandra Filipowa i kilku innych autorów „Istorija Rosii 1945-1947”. Wydała go oficyna „Prosweszczenie” (Oświata), specjalizująca się w masowych wydaniach podręczników szkolnych. Warto tu przytoczyć kilka fragmentów tego neostalinowskiego podręcznika za krytyczną analizą jego treści, publikowaną na łamach „Wremii Nowostiej” przez Anatola Bernsteina (fragmenty omówienia cytuję za polskim przekładem tekstu Bernsteina, publikowanym w „Forum” z 1 września 2008 r. pt. „Racjonalne zarządzanie zabijaniem”). Jak pisał Bernstein: „Fundamentalną tezą [nowego podręcznika – J.R.N.] jest ukazanie stalinowskiego terroru jako czynnika, dzięki któremu Związek Radziecki rozwijał się w znakomitym tempie pod wodzą 'efektywnego specjalisty od zarządzania’ Józefa Stalina”.

Autorzy podręcznika spieszą z odpowiednimi merytorycznymi wskazówkami: „Należy pokazać, że Stalin działał w konkretnej sytuacji historycznej, postępował w pełni racjonalnie jako osoba stojąca na straży systemu, jako konsekwentny zwolennik przeobrażenia kraju w społeczeństwo industrialne, kierowane przez jeden ośrodek, jako lider kraju, któremu w najbliższym czasie grozi wielka wojna”. W podręczniku znajdujemy wyraźne uzasadnienie konieczności stosowania stalinowskiego terroru w następujących słowach: „Terror został zaprzęgnięty do służby na rzecz wykonania zadań industrialnego rozwoju: NKWD dokonywała planowych aresztowań wśród inżynierów i specjalistów, niezbędnych dla wykonania najpilniejszych zadań obronnych i innych na Dalekim Wschodzie i na Syberii. Terror stał się pragmatycznym narzędziem, pomocnym w realizacji zadań gospodarki narodowej”. Bernstein dość szczegółowo omawia zastosowane w podręczniku uzasadnienia poszczególnych zaborczych działań stalinowskiego kierownictwa, pisząc, że według autorów podręcznika: „Pakt Ribbentrop – Mołotow był odpowiedzią na układ monachijski. Wkroczenie wojsk radzieckich na terytorium Polski w 1939 roku było wyzwoleniem terytorium Ukrainy i Białorusi. Jeśli chodzi o kraje bałtyckie i Besarabię, zaanektowane przez ZSRR w 1940 roku, to przecież ziemie te wchodziły w skład Imperium Rosyjskiego i o żadnej aneksji nie może być mowy. Wojnę fińską ZSRR wygrał, dzięki czemu 'otrzymał to, do czego dążył’ (…)”.

Polskim czytelnikom warto uświadomić, do jakiego stopnia autorzy podręcznika posuwają się w uzasadnianiu masowych represji wobec Polaków, na czele ze sprawą zbrodni katyńskiej. Jak pisze A. Bernstein: usprawiedliwianie masowych represji okresu rządów Stalina „miejscami przyjmuje wręcz sensacyjny charakter. Przyznając, że sprawcami zbrodni na polskich oficerach byli funkcjonariusze NKWD, autorzy piszą, że 'to nie była po prostu sprawa politycznej racjonalności, ale odwet za zagładę wielu (dziesiątków) tysięcy czerwonoarmistów w polskiej niewoli po wojnie 1920 roku, której inicjatorem była nie Rosja Radziecka, a Polska’. A zatem autorzy wprowadzają w ten sposób pojęcie 'sprawiedliwej’ historycznej zemsty (…)” (por. A. Bernstein, op. cit.).

Na koniec swego tekstu akcentuje: „Podkreślamy: ten podręcznik ma być wydrukowany w milionach egzemplarzy i ma służyć młodym pokoleniom jako podstawa wiedzy o historii. Podstawowym przesłaniem koncepcji jest zaprzeczenie istnienia totalitaryzmu w ZSRR”. Bernstein przypomina, że taka wymowa podręcznika znajduje się w jaskrawej sprzeczności z ustawą o rehabilitacji ofiar represji politycznych z 1991 r., w której czarno na białym napisano: „W czasach władzy radzieckiej miliony ludzi stały się ofiarami totalitarnego państwa”.

Szokujące treści, zawarte w nowym, masowym wydaniu sowieckiego podręcznika do historii, znalazły omówienie również w tekście szefa moskiewskiego biura brytyjskiego tygodnika „Economist” Arkadego Ostrowskiego, publikowanym w miesięczniku „Prospect” z września 2008 roku. Ostrowski wybrał co smaczniejsze kąski z lektury nowego podręcznika, cytując m.in. stwierdzenie: „Imperium Stalina – strefa wpływów ZSRR – było większe, niż tereny podbite przez dawne potęgi euroazjatyckie razem wzięte, większe nawet niż imperium Dżyngis-Chana” (cyt. za przekładem artykułu A. Ostrowskiego pt. „Flirtując ze Stalinem”, zamieszczonym w „Forum” z 29 września 2008 r.). Inny, ciekawszy fragment podręcznika głosi: „Związek Radziecki nie był demokracją, ale przykładem najlepszego i najsprawiedliwszego społeczeństwa dla milionów ludzi na całym świecie” (por. tamże).

Tendencja do wybielania komunizmu, łącznie z najgorszymi czasami represji stalinowskich, wyrażana jest w Rosji już od szeregu lat. Piotr Semka i Piotr Cywiński pisali na łamach „Wprost” w 2006 r.: „Z rosyjskich podręczników nie można się dowiedzieć o pakcie Ribbentrop – Mołotow, a II wojna światowa zaczyna się z chwilą agresji Niemiec na ZSRR w czerwcu 1941 r. Jeszcze bardziej oględne jest 'Wprowadzenie do historii dla uczniów szkół podstawowych’ (autorzy J.W. Saplina, A.U. Saplin), gdzie ani słowem nie napomyka się o dramacie wojny domowej w Rosji w latach 1917-1921 ani o jakichkolwiek represjach czy szerzej, władzy sowieckiej. (…) Lektura 'putinowskiej’ wizji historii nie uświadamia młodemu pokoleniu, czym był komunizm i na czym polegała jego potworność. Nasuwa się niepokojące pytanie – jakie mogą być w przyszłości skutki tej zaprogramowanej amnezji młodych Rosjan?” (por. P. Semka, P. Cywiński: Biała plama na Polsce, „Wprost” z 24 września 2006 r.).


Polacy jako „kolaboranci Hitlera”


Wśród najnikczemniejszych ataków na Polskę i Polaków w Rosji wiodące miejsce zajmuje 54-stronicowy paszkwil Stanisława Kuniajewa „Szlachta i my”, drukowany w miesięczniku „Nasz Sowriemiennik” w maju 2002 r. (Kuniajew jest redaktorem naczelnym tego czasopisma). Autor paszkwilu posunął się do najskrajniejszych wybryków oszczerczej fantazji, aby jak najmocniej oczernić Polskę i Polaków, całą naszą historię. Polska, przez stulecia wyjątkowa w całej Europie kolebka tolerancji, pod piórem Kunajewa została przedstawiona jako kraj największych (obok Hiszpanii) katolickich okrucieństw, kraj stosów. Według Kuniajewa, „Historia Europy i jej nieodrodnej córki Polski, to historia wiecznie odnawiającego się Holokaustu”. Profesor Andrzej Nowak, komentując oszczerstwa Kuniajewa na łamach książki „Od imperium do imperium” (Kraków 2004, s. 274), pisał, że u Kuniajewa „Polska jest od wieków nędznym sługusem Zachodu w jego ekspansji na wschód Europy, na ziemie wschodnich Słowian, na Rosję. Jest w tym kierunku awangardą zachodniego kolonializmu. Kuniajew używa wprost określenia, przemawiającego do wyobraźni swoich czytelników: Polska jest „specnazem” Europy – Europy krwawej kolonizacji i inkwizycji” (s. 123).

Dla Kuniajewa udział Rosji w rozbiorach Polski był „aktem sprawiedliwości dziejowej” (por. szerzej uwagi A. Budzyńskiego: Rosja ofiarą Polaków. „Nasz Sowriemiennik” manipuluje historią, „Trybuna” z 26 lipca 2002 r.). Profesor Andrzej Nowak w szkicu „Odwet w dziejach po rosyjsku”, publikowanym na łamach „Rzeczpospolitej” z 20 lipca 2002 r. pisał, iż według Kuniajewa „Udział Rosji w rozbiorach Polski w końcu XVIII wieku jest liberalnym mitem. Rosja odzyskała wyłącznie swoją historyczną (ciężko doświadczoną przez szlachecką okupację) własność i niczego Polsce układami z lat 1772, 1793 i 1795 nie zabierała. Duch antyrosyjskiej szlachty odżył jednak w powstaniach, które odgórnie próbowała ona narzucić całemu społeczeństwu polskiemu. Ostatnim ich echem było Powstanie Warszawskie, kiedy skisłe popłuczyny (skiszije sliwki) szlachty, zdezerterowawszy najpierw z Polski jesienią 1939 r. do dalekiej Anglii, zechciały w 1944 r. powrócić do władzy po trupach sowieckich sołdatów. Stalin na szczęście rozszyfrował i pokrzyżował ich zamiary”. Dodajmy, że sowiecki „cios w plecy” Kuniajew tłumaczył tak, jak zrobiła to później Jakowlewa tym, że Armia Czerwona „odbierała wtedy po prostu to, co swoje, rosyjskie, wschodniosłowiańskie, a co Polska wcześniej w 1920 r. zagarnęła na Wschodzie”.

Profesor A. Nowak wśród różnych oszczerstw wymienił jedno, szczególnie groteskowe. Otóż Kuniajew twierdził, że „Polska faktycznie pozostała sojusznikiem Hitlera przeciwko Rosji nawet po wrześniu 1939 r.”. Co więcej, Kuniajew w oparciu o jakieś sobie tylko znane źródła wyliczył, jakoby po 1941 r. w sowieckiej niewoli znalazło się już ponad 60 tys. Polaków-faszystów (w tym 5 generałów), co mu pozwoliło oszacować, jakoby po stronie Wehrmachtu walczyło przeciwko Związkowi Sowieckiemu przeszło 100 tys. Polaków. Stąd – według Kuniajewa – najazd Hitlera na Rosję można również określić jako czwarty, po 1612, 1812 i 1920 r. pochód Polaków na Moskwę”. Antypolskie oszczerstwa Kuniajewa są tym bezczelniejsze w sytuacji, gdy nie było najmniejszej nawet jednostki polskiej, walczącej po stronie wojsk hitlerowskich na froncie wschodnim czy gdziekolwiek indziej. Były za to niemałe, bo aż kilkusettysięczne oddziały ROA i RONA, złożone z jeńców rosyjskich, walczących po stronie Niemców przeciw ZSRS.


Polacy „najgorszymi antysemitami świata”


Do szczególnie obrzydliwych kłamstw Kuniajewa należą jego deliberacje na temat rzekomego, skrajnego, odwiecznego antysemityzmu Polaków. Wykorzystując zdeformowaną historię Jedwabnego, Kuniajew stara się w maksymalnym stopniu mnożyć oskarżenie przeciw Polakom o krwiożerczą nienawiść do Żydów. Robi to zarówno w omawianym już wyżej paszkwilu na łamach „Naszego Sowriemiennika”, jak i w odrębnej 350-stronicowej antypolskiej książce „Russkij polonez” (Moskwa 2006), swoistym zbiorze łgarstw i oszczerstw. Jak komentowała fałsze Kuniajewa Ewa Zarzycka, antysemityzm, według Kuniajewa, to „szlachecka tradycja, co głęboko tkwi w duszy. W Polsce palono Żydów od średniowiecza, po epokę Jedwabnego i Oświęcimia” (por. E. Zarzycka: Puszczalska Polska, „Gazeta Polska” z 11 lutego 2004 r.). Przypomnijmy tu, że na tle Polski, przez stulecia jedynego schronienia dla Żydów, Rosja ma wyjątkowo czarne karty jako ich prześladowca, kraina okrutnych pogromów. Przypomnijmy również, że dawniejsza Rosja, nawet po wprowadzeniu „europeizujących” reform cara Piotra I, konsekwentnie przestrzegała całkowitego zamknięcia swoich granic dla Żydów. Fiaskiem zakończyło się wystąpienie burmistrza amsterdamskiego M. Witsena jako orędownika Żydów, z prośbą o otwarcie dla nich granic państwa carów. Piotr I odrzucił jego prośbę, cynicznie motywując to tym, iż jego poddani są tak biegli w handlu i szalbierstwie, że biedni Żydzi ponieśliby tylko ciężkie straty, przenosząc się do Rosji. Kiedy po pierwszym rozbiorze Polski duże ilości Żydów znalazły się w obrębie państwa carów, Katarzyna II specjalnym ukazem (z 1791 r.) stworzyła dla nich specjalny pas osiedlenia, ograniczając możliwości przemieszczania się Żydów w głąb imperium carów.

Profesor A. Nowak we wspomnianym szkicu w „Rzeczpospolitej” z 20 lipca 2002 r. pisał, iż według Kuniajewa, „Armia Czerwona, wkraczająca wówczas na ziemie wschodnie II Rzeczypospolitej zasłużyła sobie na wdzięczność nie tylko uczciwego rosyjskiego patrioty, ale na wdzięczność ludzkości po prostu. Uratowała ona bowiem polskich Żydów na tym obszarze przed pogromem, jaki zgotowaliby im niechybnie polscy sąsiedzi”. Tu Kuniajew z największą satysfakcją odwołuje się do rewelacji z Jedwabnego. Oto jest prawdziwa Polska! Nareszcie zrzuciła maskę szlachetności, pokazała światu swe krwawe oblicze. Polacy byli gotowi do holokaustu ze szczerego serca. Dane im było go dokonać w Jedwabnem i okolicy, ale mogło być o wiele gorzej. Kuniajew uświadamia tę możliwość swym czytelnikom, cytując z aprobatą uwagę Krzysztofa Teodora Toeplitza („Przegląd” z 27 listopada 2001 r.), iż Polacy chętnie przypominają swoich policjantów, zamordowanych w Miednoje i Katyniu, nie chcą natomiast pamiętać o tym, że ci policjanci, którzy tam nie trafili, pomagali następnie hitlerowcom w ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej! Autor artykułu „Szlachta i my” doprowadza tylko myśl Toeplitza do logicznego końca. NKWD walczyło w istocie z „odwiecznym polskim antysemityzmem, nie zwalczyło go w pełni, gdyż nie wszyscy polscy antysemici znaleźli się po prostu w zasięgu jego możliwości”.

W książce „Od imperium do imperium” (s. 275) prof. A. Nowak pisze, iż „(…) przyznanie się Polaków, polskich władz państwowych do zbrodni na ludności żydowskiej w Jedwabnem, powoduje zarazem, że cały mit Polski-ofiary musi lec w gruzach. W Jedwabnem znajduje Kuniajew doskonały punkt wyjścia do rozbicia całego katalogu polskich pretensji historycznych wobec… Rosji i do sformułowania własnego aktu oskarżenia pod adresem Polaków. Ten akt oskarżenia chce Kuniajew pokazać nie tyle samym Polakom, ile rosyjskim polonofilom. Wychodząc ze stwierdzenia, że wszyscy żyjący jeszcze rosyjscy polonofile to Żydzi, Kuniajew krzyczy do nich: Widzicie, oto wasi idole, Polacy! Naród, który dokonuje 'hołokost po wielieniju sierdca’. Teraz Rosja może spojrzeć w twarz Polsce z ulgą: to Polska jest jedynym siedliskiem antysemityzmu we wschodniej Europie, Polska jest historyczną zbrodniarką, Rosja nie ma wobec niej żadnej winy. Przeciwnie, teraz będzie można wreszcie przedstawić katalog polskich zbrodni i przewin wobec Rosji, które wszelkim posunięciom politycznym państwa rosyjskiego (czy sowieckiego) wobec Polski i Polaków pozwalają nadać charakter co najwyżej odpłaty albo też roztropnej prewencji. Kuniajew taki katalog sporządza i taką interpretację nadaje całej polityce rosyjskiej i sowieckiej wobec Polski – od Katarzyny II do Stalina”.

W książce „Russkij polonez” Kuniajew wiele stron (od s. 69 do s. 86) poświęca atakom na Polaków za sprawę Jedwabnego, rzucając oskarżenia na cały polski Naród. Przy okazji gromko strofuje (op. cit., s. 72-73) ks. kard. Józefa Glempa i ks. bp. Stanisława Stefanka za nieokazanie należytej pokory wobec Żydów z powodu jedwabieńskiej zbrodni.


Jedwabne a Katyń


Sprawa Jedwabnego staje się dla Kuniajewa szczególnie dogodnym środkiem do przejścia do odpowiednio zakłamanych komentarzy na temat Katynia. Akcentuje: „Polacy, którzy spalili w Jedwabnem i w wielu innych miasteczkach dwa tysiące, a być może 6 razy więcej [Żydów], do tej pory trwa spór o liczbę, powinni siedzieć cicho i skończyć z tym zawodzeniem i histeryzowaniem o Katyniu. Zwłaszcza że wina Polaków jest bezsporna, a sowieckich enkawudzistów – nie. W końcu polskich oficerów rozstrzelano z niemieckiej broni, używając niemieckiej amunicji” (cyt. za przekładem E. Zarzyckiej, op. cit.).

W podawanych przez siebie nawzajem sprzecznych interpretacjach Katynia (jedną z nich jest to, że zbrodni dokonali Niemcy) Kuniajew pisze, że „za zbrodnię odpowiadają żydowscy funcjonariusze NKWD (pułkownik Rajchman – co zbrodnię tę usprawiedliwia poniekąd jako swego rodzaju odpłatę za krwawy polski antysemityzm, a nawet swoisty środek zapobiegawczy, który ograniczył możliwe konsekwencje owego antysemityzmu (gdyby policjanci polscy nie zostali zastrzeleni w Miednoje, być może mordowaliby później Żydów w polskich gettach…” (wg A. Nowaka: „Od imperium do imperium”, s. 274). Kuniajew twierdzi wprost: „Głównym organizatorem Katynia był Ławrientij Beria, jego prawa ręka pułkownik Rajchman, polski Żyd, przybył do Polski z Armią Czerwoną pod koniec wojny. W 1951 roku, kiedy był już generałem lejtnantem, został aresztowany za próbę wyjazdu do Izraela z kosztownościami na sumę kilku milionów dolarów. (…) Może Polacy w Jedwabnem po prostu mścili się za Katyń? – Trzeba starannie zbadać, kto ich [w Katyniu – red.] rozstrzeliwał. Być może, nie całkiem Rosjanie. Albo zupełnie nie Rosjanie, wbrew przeprosinom Jelcyna i Kwaśniewskiego, który się z nim zgodził. (…) I my, Rosjanie, nie mamy czego w tej żydowsko-polskiej plątaninie szukać! (…)” (powyższy tekst Kuniajewa jest cytowany za przekładem I. Lewandowskiej w artykule: Ta przeklęta szlachta, „Gazeta Wyborcza” z 14 listopada 2002 r.).

Przypominając rolę żydowskich komunistów w rządach bolszewickich, Kuniajew wyjaśnia z wyraźną ulgą: „Jakie to szczęście, że Rosjanie, którzy przeżyli czasy Ulickiego, Swierdłowa, Jagody, Arganowa, Frenkla, Bermana, Firina, Rappaporta i innych generałów Gułagu, ani w czasach wojny i okupacji, ani w czasie stalinowskiej powojennej dyktatury nie urządzili swojego Jedwabnego! A przecież mieli na to mściwych starozakonnych praw nie mniej, a może nawet więcej niż szlachta. Jakaż ulga, że u nas tą dziedziną życia rządziło państwo! (…) No bo co ono zrobiło takiego? Rozpędziło Komitet Antyfaszystowski, rozstrzelało 13 ludzi (nie dlatego, że to Żydzi, tylko za to, że chcieli sobie przywłaszczyć Krym), pohałasowało na temat kosmopolitów, kogoś zwolniło z pracy, kogoś za pochodzenie nie dopuściło na studia albo nie awansowało. (…) Czy można to porównać z tysiącami [w Jedwabnem – red.], spalonymi żywcem?” (cyt. za: I. Lewandowska, op. cit.).

Wśród antypolskich oszczerstw Kuniajewa znalazło się, cytowane za jakimś żydowskim „historykiem”, stwierdzenie: „Oni [Polacy] pokornie wydali Niemcom 2 mln 800 tys. Żydów z 3 mln 300 tys. żyjących w kraju” (cyt. za: E. Zarzycka, op. cit.).

Przechodząc do spraw aktualnych, Kuniajew oskarża Polskę o antyrosyjską służalczość w służbie USA. Nazywa Polskę „największą puszczalską największego pana na świecie – Stanów Zjednoczonych”. Pod koniec swego antypolskiego paszkwilu w „Naszym Sowriemienniku”, Kuniajew wychodzi ze złowieszczym ostrzeżeniem pod adresem Polaków: „Im głośniej Polacy będą krzyczeć o swoich moralnych i terytorialnych stratach na Wschodzie, o konieczności 'reparacji i odszkodowań’ ze strony wschodniego sąsiada, tym szybciej przybliżają moment, kiedy Niemcy zdecydowanie i ostatecznie odbiorą im Śląsk i ziemie pruskie, podarowane Polsce przez Stalina w 1945 r. i też zażądają reparacji i odszkodowań”.

Komentujący paszkwil Kuniajewa redaktor naczelny „Nowoj Polszy” profesor Jerzy Pomianowski, tłumacz Sołżenicyna i Babla, tak ocenił ideologię wyrażaną przez ludzi typu Kuniajewa: „Rosjan nie wabią już hasła kolektywizmu, a nieudolnie wprowadzany liberalizm poniósł klęskę. Na placu pozostała szowinistyczna ideologia imperialna, z Polską w roli dyżurnego wroga. Niestety, innych ideologów nie słychać” (cyt. za: E. Zarzycka, op. cit.).


Prof. Jerzy Robert Nowak
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl