(PO)straszą za niską frekwencję

Bardzo niska frekwencja członków Platformy Obywatelskiej w
prawyborach mających wyłonić kandydata tego ugrupowania na prezydenta budzi
poważne wątpliwości co do kondycji formacji Donalda Tuska. Najgorzej było w
województwach świętokrzyskim i podkarpackim. Dlatego PO rozważa wyciągnięcie
konsekwencji wobec leniwych działaczy, którzy psują reputację partii. Opozycja
klęskę PO upatruje w dewaluacji idei i postaw liderów partyjnych.

Frekwencja w wyborach parlamentarnych, prezydenckich czy samorządowych na
Podkarpaciu należała zawsze do najwyższych w kraju. Teraz było jednak inaczej,
za sprawą PO. W prawyborach zorganizowanych po raz pierwszy w Polsce – czym PO
powszechnie się przechwalała – na Podkarpaciu wzięły udział zaledwie 864 osoby
na 2420 członków tego ugrupowania. Daje to zaledwie 36 proc., a więc drugą od
końca frekwencję w kraju. Gorzej było tylko w woj. świętokrzyskim, gdzie swój
głos oddało 35 proc. przedstawicieli PO. Dla porównania, w woj. pomorskim, gdzie
liczba uprawnionych do głosowania jest podobna, frekwencja wyniosła 64 procent.
Tak niski wynik na Podkarpaciu daje do myślenia kierownictwu partii Donalda
Tuska, a zarząd regionu podkarpackiego PO nie wyklucza wyciągnięcia konsekwencji
wobec tych przedstawicieli, którzy nie wzięli udziału w prawyborach. Jak
powiedziała nam Elżbieta Łukacijewska, europosłanka PO z Podkarpacia, frekwencja
jest daleka od oczekiwanej, ale nie ma co rozrywać szat.
– Takie są prawa
demokracji, również wewnątrz PO. Głosuje ten, kto chce, i nikogo nie można
zmusić, by usiadł przy komputerze i głosował – uważa Łukacijewska. Przyczynę
niskiej frekwencji upatruje też m.in. w jawności prawyborów. – Struktura PO na
Podkarpaciu jest nieco inna niż w pozostałych regionach Polski. Na przykład w
Gdańsku opiera się ona głównie na mieszkańcach miast, na Podkarpaciu mamy jednak
dużo członków mieszkających na wsi, trochę starszych i pewnie oni inaczej
podchodzą chociażby do obsługi komputerów. Spotkałam się także z sytuacjami, że
ludzie nie umieli odczytać zdrapek, które były dla nich mało czytelne. Były też
sytuacje, że jeżeli nie startuje Donald Tusk, to ktoś inny nie wchodzi w grę.
Miałam ponadto sygnały, że ludzie nie głosowali, aby nie było wiadomo, kto jak
głosuje – argumentuje. Słaby wynik daje do myślenia politykom PO. – Spora część
członków PO jest oporna, nieaktywna i jest to podstawa do przyjrzenia się naszym
strukturom i przeanalizowania, dlaczego niektórzy nie głosowali, a jeżeli trzeba
będzie, zostaną wyciągnięte konsekwencje – uważa Elżbieta Łukacijewska. Nie
wyklucza też, że gros tych, którzy nie głosowali, to nowi członkowie PO przyjęci
po wejściu Platformy do rządu. Jeżeli tak jest, to być może jeszcze nie do końca
zasymilowali się z partią. – Gorzej byłoby, gdyby w prawyborach nie wzięli
udziału starzy członkowie – dodaje europosłanka. Decyzja o ewentualnych
konsekwencjach zapadnie na forum zarządu regionu. Partyjne rozliczenia w związku
z niską frekwencją zapowiedział także sekretarz generalny partii Grzegorz
Schetyna.

Reszta to analfabeci?
Tłumaczenie jednej z liderek PO nie
przekonuje jednak posła opozycji Stanisława Ożoga z PiS. – Mam nadzieję, że pani
Łukacijewska, tłumacząc niską frekwencję m.in. brakiem znajomości obsługi
komputera, nie chciała powiedzieć, że pozostałe 64 proc. członków PO, którzy nie
głosowali, to analfabeci…? Pisać przecież potrafią, a głosowanie nie trwało
jeden dzień i można było oddać swój głos niekoniecznie za pomocą internetu, ale
wysłać go listownie – komentuje Ożóg. Dlatego, w jego ocenie, nie jest to żadne
tłumaczenie, a przyczyn niskiego wyniku w ogóle, zwłaszcza na Podkarpaciu,
trzeba zaś szukać gdzie indziej.
– Sami członkowie PO zobaczyli, że jest to
farsa, i pokazali liderom tego ugrupowania, co o nich faktycznie myślą. Poprzez
bojkot tzw. prawyborów wyrazili swój pogląd na ten temat, a także opinię o
działaniach PO. Niskiej frekwencji nie da się wytłumaczyć tym, że zbyt krótko
były czynne lokale, bo na oddanie głosu było kilka tygodni i każdy, kto chciał,
mógł zagłosować. Można mieć podejrzenie, że faktycznie liczba członków partii
Donalda Tuska jest o połowę mniejsza, niż podaje kierownictwo tego ugrupowania –
zauważa Stanisław Ożóg. Jego zdaniem, można mieć także wątpliwości co do
autentyczności samej kampanii i debaty telewizyjnej, której nie pozwolono
poprowadzić profesjonalnym dziennikarzom, lecz partyjnym kolegom. – To nic
innego jak oszukiwanie mieszkańców Polski, a chyba najbardziej mogą się czuć
oszukani członkowie PO, którzy płacą składki. Debata była ustawiona i
przygotowana od A do Z. Nie było tam za grosz autentyzmu, a sami tzw. kandydaci
na kandydata w żywe oczy czytali z kartki wcześniej przygotowane odpowiedzi. To
kompromitacja – uważa Ożóg. Według niego, PO robi teraz wszystko, aby swoją
faktyczną klęskę, zwłaszcza na Podkarpaciu, przekuć w sukces, a jeśli nie
sukces, to przynajmniej znaleźć okoliczności łagodzące dla faktycznej porażki, i
to wewnątrz własnej formacji. Zdaniem Ożoga, można powiedzieć, że 64 proc.
członków PO, którzy nie wzięli udziału w prawyborach na Podkarpaciu, nie czuje
się członkami Platformy. Przypomnijmy, że PO, która miała zmiażdżyć partię
Jarosława Kaczyńskiego na Podkarpaciu okrzykniętym bastionem PiS, nie pomógł
nawet młot, który podczas kampanii prawyborczej od podkarpackiej młodzieżówki PO
otrzymał Bronisław Komorowski.

Mariusz Kamieniecki

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl