Platforma zakładnikiem Palikota

Donald Tusk nie miał wcale zamiaru karać Janusza Palikota za
zaatakowanie w blogu Radosława Sikorskiego. Co prawda premiera zirytował ten
wpis, ale tylko dlatego, że mógł zburzyć plan przeprowadzenia „miłych
aksamitnych” prawyborów prezydenckich. Jednak to wszystko, co działo się po
opublikowaniu wpisu – jak twierdzą sami działacze PO – było wyreżyserowane. I
jeśli nawet Janusz Palikot za jakiś czas znowu zaatakuje ministra Sikorskiego,
to włos mu z głowy nie spadnie, bo wie, że jest Platformie potrzebny w walce z
Lechem Kaczyńskim i innymi kandydatami, którzy staną w szranki w wyborach
prezydenckich.

Janusz Palikot, nawet jeśli nie planował, to mógł rozruszać mdłą kampanię
prawyborczą w Platformie Obywatelskiej. – Bardzo dobrze, że taki wpis się
pojawił, bo wreszcie kampania nabierze rumieńców – komentował na gorąco kilka
dni temu jeden z senatorów PO słynną już wypowiedź Janusza Palikota o Radosławie
Sikorskim. Zarzucał w nim szefowi MSZ, że jest kandydatem PO – PiS lub nawet
samego PiS, a nie PO, bo był przecież członkiem rządu Prawa i Sprawiedliwości.
Ale gdy wybuchła afera i liderzy Platformy zaczęli ostro krytykować Palikota za
szczerość, senator nie był już tak rozmowny i w obawie przed partyjnymi karami
prosił, aby w tekście nie podawać jego nazwiska. – Ja akurat jestem zwolennikiem
Sikorskiego i wypowiedź Janusza to, według mnie, nic innego jak wysuwanie
bezpodstawnych zarzutów, ale myślałem, że ten wpis to wreszcie początek ciekawej
i merytorycznej kampanii prawyborczej. Jednak okazuje się, że nasi liderzy nie
chcą, abyśmy dyskutowali szczerze z kandydatami – tłumaczy senator. Jego
zdaniem, Donald Tusk, Grzegorz Schetyna i inni członkowie zarządu obawiają się
cały czas, że ostra kampania prawyborcza mogłaby sprawić, że Polacy zaczęliby
postrzegać PO jako partię skłóconą i skonfliktowaną. A podczas prawyborów ma być
tylko gładko i pięknie.

Aksamitny atak
Także inni nasi rozmówcy z PO przyznają,
że w pierwszej chwili wydawało się im, że Palikot otrzymał zgodę Tuska na taki
„aksamitny” atak na Sikorskiego. A skoro tak, to będzie też można „szczypać”
Bronisława Komorowskiego. – Premier właśnie tego się przestraszył. Na początku
na pewno wpis Palikota go nie zachwycił, ale gdy do naszych liderów zaczęły
szybko napływać sygnały o tym, że kampania „znacznie się w najbliższych dniach
ożywi” i pojawią się różne „haki”, postanowili szybko zareagować – tłumaczy nam
jeden z posłów PO. – Obaj kandydaci dali próbkę swoich możliwości podczas
pierwszych spotkań prawyborczych i można było się spodziewać, że z każdym dniem
kampanii będzie coraz więcej złośliwości, uszczypliwości czy wręcz personalnych
ataków – dodaje. Co więcej, takie ataki na pewno byłyby szybko podejmowane przez
media, które coraz częściej nie kryją komu – Komorowskiemu czy Sikorskiemu –
bardziej sprzyjają. A wtedy prasa, radio i telewizja mogłyby być terenem prania
„platformianych brudów”.
Tusk szarpnął cuglami Platformy, bo obawiał się
wybuchu dużego konfliktu wewnętrznego w partii. I Komorowski, i Sikorski są
przekonani, że grają tak naprawdę już o prezydenturę (PO nie dopuszcza do siebie
myśli, że jej kandydat mógłby nie wygrać jesiennych wyborów z Lechem Kaczyńskim
i innymi pretendentami do prezydenckiego fotela) i dlatego są tak zdeterminowani
w dążeniu do wygranej. Wiedzą, że drugi raz taka szansa może się już nie
powtórzyć. Dlatego zorganizowali wiele spotkań w terenie z członkami PO, aby
przekonywać ich do siebie. Już podczas pierwszych takich spotkań doszło do
delikatnego (na razie) kąsania się przez rywali. – A skoro było to tylko
preludium, to później z punktu widzenia premiera mogłoby być tylko gorzej. A
wtedy upadłby szybko mit prawyborów prowadzonych w przyjaznej atmosferze – mówi
jeden z warszawskich działaczy PO. Dlatego – jak twierdzi nasz rozmówca –
premier zażądał od kandydatów, aby nie tylko sami „powstrzymali emocje”, lecz
także tego samego wymagali od swoich ludzi. Szef rządu miał ostrzec, że nie da
się nabrać na żadne sztuczki w postaci wypuszczania „anonimowych plotek” do
mediów na temat kandydatów, bo wszystko będzie szło na konto Komorowskiego i
Sikorskiego. – Tusk miał zagrozić nawet, że jest gotów publicznie zrugać
marszałka i ministra, jeśli nie będą prowadzić kampanii tak, jak on sobie tego
życzy – mówi nasz rozmówca. Jego zdaniem, tylko dlatego Komorowski i Sikorski
szybko się porozumieli, a owocem tego był apel o to, aby zarząd nie karał
Janusza Palikota. – Na prośbę obu kandydatów odstąpiliśmy od wymierzenia
jakiejkolwiek kary ze względu na dobro Platformy i dobro prawyborów – mówił tuż
po posiedzeniu zarządu poseł Sławomir Nowak. Z nieoficjalnych informacji wiemy,
że przynajmniej symbolicznego ukarania Palikota domagał się Grzegorz Schetyna,
ale jego wniosek został przegłosowany. Większość w zarządzie nie chciała bowiem
„dać tej satysfakcji” szefowi Klubu Parlamentarnego PO. – Ukaranie Palikota
byłoby nieskuteczne – przyznawał po posiedzeniu zarządu poseł Tomasz
Tomczykiewicz, stwierdzając, że kierownictwo PO zadowoliło się tym, że sam
zainteresowany „obiecał poprawę”.
Jeden z posłów twierdzi nawet, że ten apel
to też dobry chwyt PR, tak samo jak wcześniejsza uchwała komisji prawyborczej,
która zalecała zarządowi Platformy wyciągnięcie konsekwencji wobec Palikota czy
też ukorzenie się sprawcy całego zamieszania. Tusk nie miał bowiem wcale zamiaru
go karać, choć musiał mieć jakiś pretekst, aby tego nie robić. I najlepszy był
apel obu kandydatów. Poseł z Lublina przecież nie powiedział niczego
skandalicznego, przedstawił „tylko” opinię, jaka krąży wśród wielu członków PO.
– I co, za to mielibyśmy go wyrzucić? Wolne żarty. Nie takie wypowiedzi
uchodziły Januszowi płazem, bo wiemy, jaka jest jego pozycja w partii – tłumaczy
poseł. – Lepiej go mieć po swojej stronie niż przeciwko sobie – dodaje.
Wyjaśnia, że od początku nie było warto nawet zakładać czysto hipotetycznie, że
zarząd mógłby surowo ukarać Palikota, zawieszając go lub wykluczając z partii.
Poseł ten wie tak wiele o Tusku i PO, że byłaby to prawdziwa bomba, którą mógłby
w dowolnym momencie zdetonować, np. wspierając kampanię Andrzeja
Olechowskiego.
Co więcej, wśród członków PO panuje przekonanie, że Palikot
raczej nie dotrzyma słowa i ponownie uderzy w Radosława Sikorskiego. Jednak
zrobi to prawdopodobnie pod sam koniec kampanii prawyborczej, aby zarząd nie
zdążył go ukarać, a Sikorski będzie miał mało czasu na ripostę. Po ogłoszeniu
wyników, gdyby zwycięzcą okazał się Bronisław Komorowski, Palikotowi tym
bardziej włos z głowy nie spadnie. – Nawet jeśli wygra minister Sikorski, to PO
też nie ukarze Palikota, bo będzie on potrzebny kandydatowi naszej partii w
ostrej walce wyborczej z Lechem Kaczyńskim – tłumaczy jeden z działaczy
mazowieckiej Platformy. Twierdzi, że uczestniczył w rozmowie, podczas której
taki właśnie scenariusz nakreślił sam Janusz Palikot.

Krzysztof Losz

 
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl