Jak kształcić pilotów

Tu chodzi o suwerenność kraju – tymi słowami gen. Roman Polko, były
dowódca jednostki specjalnej GROM, określa potrzebę powołania w Dęblinie
Akademii Lotniczej. Tłumaczy, że każdy kraj powinien sam kształcić własnych
pilotów wojskowych; podstawą kształcenia nie mogą być studia zagraniczne.
Tymczasem Sejm dzięki poparciu posłów PO i SLD podtrzymał weto prezydenta
Bronisława Komorowskiego do ustawy powołującej w Dęblinie Akademię Lotniczą.

Do odrzucenia weta prezydenta potrzebnych było 239 głosów – opowiedziało się za
tym 184 posłów, przeciw było 211, a 2 wstrzymało się od głosu. Za podtrzymaniem
prezydenckiego weta opowiedziały się kluby PO i SLD. Natomiast PiS, PSL oraz
koła PJN i SdPl były za powołaniem uczelni.
Argumenty prezydenta przeciw powołaniu w Dęblinie Akademii Lotniczej
przedstawiał szef BBN Stanisław Koziej. Za przyjęciem weta apelował sprawozdawca
komisji edukacji i obrony Andrzej Smirnow (PO). Nawoływał do tego także
Stanisław Wziątek (SLD). – Akademia Lotnicza została przehandlowana za
stanowisko w przyszłym rządzie dla polityka SLD – powiedział Jarosław Żaczek
(PiS). Jego zdaniem, powołanie Akademii Lotniczej oznaczałoby rozwój dęblińskiej
szkoły. Natomiast odrzucenie tej koncepcji może doprowadzić do likwidacji
placówki.
Ustawę o powołaniu Akademii Sejm uchwalił niemal jednomyślnie pod koniec
stycznia. Za jej utworzeniem głosowało wówczas 421 posłów, jeden
parlamentarzysta wstrzymał się od głosu, nikt nie był przeciw.
Zgodnie z ustawą Akademia Lotnicza miała powstać z połączenia Wyższej Szkoły
Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie oraz Wojskowego Instytutu Medycyny
Lotniczej w Warszawie. Prezydent Komorowski, który zawetował ustawę w marcu br.,
argumentuje, że w przypadku wejścia jej w życie dojdzie do zwiększenia w Siłach
Zbrojnych liczby uczelni wojskowych. Akademia miała kształcić studentów oraz
prowadzić badania naukowe w zakresie nauk technicznych, medycznych i wojskowych.
Twórcy ustawy podkreślali, że jej projekt zgodny był z prawem Unii Europejskiej
i nie powodowałby powstania dodatkowych obciążeń dla budżetu państwa. Co więcej,
prestiżowa uczelnia, która miałaby kontynuować chlubne tradycje Szkoły Orląt,
powstałaby na terenie ściany wschodniej – najbiedniejszego i najsłabiej
rozwiniętego obszaru Polski.

Co komu szkodzi
Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych w Dęblinie jest uczelnią wojskową –
publiczną uczelnią zawodową. Jej podstawowym kierunkiem działania jest
kształcenie i prowadzenie badań naukowych w dziedzinie nauk technicznych i
wojskowych, działalność na rzecz obrony narodowej oraz szkolenie personelu
lotniczego. Z kolei Wojskowy Instytut Medycyny Lotniczej w Warszawie jest
jednostką badawczo-rozwojową nadzorowaną przez ministra obrony narodowej. Jej
podstawowym kierunkiem działania jest prowadzenie badań naukowych i prac
rozwojowych w dziedzinie nauk medycznych oraz kształcenie podyplomowe w zawodach
medycznych i uczestniczenie w systemie ochrony zdrowia przez prowadzenie
publicznego zakładu opieki zdrowotnej. Połączenie tych dwóch uczelni – jak
zapewniali twórcy ustawy – pozwoliłoby "na przygotowanie systemowych rozwiązań
istotnych dla funkcjonowania lotnictwa państwowego, którego działalność jest
obecnie regulowana Prawem lotniczym w zakresie jedynie szczątkowym,
niewystarczającym dla efektywnego działania tego lotnictwa oraz jego
współdziałania z lotnictwem cywilnym". Utworzenie Akademii Lotniczej pozwoliłoby
również na rozszerzenie oferty dydaktycznej na technicznych i medycznych
kierunkach studiów, których absolwenci są najbardziej poszukiwanymi
specjalistami w gospodarce narodowej. W opinii prezydenta, powołanie Akademii
mogłoby zaszkodzić profesjonalnemu szkoleniu żołnierzy, bo podstawową troską
uczelni byłoby pozyskiwanie jak największej liczby studentów cywilnych na
różnych kierunkach studiów, niekoniecznie związanych ze szkoleniem zawodowym.
Oficerowie z Sił Powietrznych mają jednak inne zdanie. Według nich, armii nie są
potrzebne zamknięte uczelnie wojskowe, a wojsko powinno otwierać się na cywilów.

Pomysł Gągora
Generał Franciszek Gągor, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, który zginął
w katastrofie smoleńskiej, marzył o tym, by w Polsce powstała Akademia Lotnicza
z prawdziwego zdarzenia, która kształciłaby nie tylko studentów polskich, lecz
również zagranicznych. – Rozmawiałem z gen. Gągorem na ten temat. Miał koncepcję
utrzymania szkoły w Dęblinie, jako uczelni wysokiej rangi. Żeby zrealizować taką
wizję Akademii, trzeba po pierwsze w ten ośrodek zainwestować, po drugie –
należy prowadzić odpowiednią politykę, żeby budować prestiż uczelni i pozyskiwać
dla niej studentów z zagranicy. To jest kwestia suwerenności, że kraj kształci
pilotów na własne potrzeby – mówi gen. Roman Polko. Jego zdaniem, państwa takie
jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Francja nigdy nie pozwoliłyby sobie
na to, by obce ośrodki kształciły ich pilotów. Państwa te szkolą natomiast
oprócz własnych studentów również m.in. kandydatów z Polski czy Litwy. Podobnie
mogło być w Polsce, ponieważ jako największy kraj w tej części Europy powinniśmy
mieć własną Akademię Lotniczą, która mogłaby świadczyć dodatkowo usługi m.in.
dla Czechów, Słowaków czy Litwinów, których na taką uczelnię nie stać. – Taka
akademia, gdzie szkolono by pilotów na nowoczesnych statkach powietrznych, to
bardzo dobry pomysł. Jeżeli jednak likwidujemy w tej chwili 36. SPLT i lotnictwo
naprawdę nie ma na czym latać, to rzeczywiście taka akademia też staje się
niepotrzebna – puentuje Polko. Akademia Lotnicza – zwracają uwagę eksperci – z
pewnością byłaby uczelnią konkurencyjną dla takiej chociażby placówki jak
Akademia Obrony Narodowej. W AON zatrudniony jest gen. Stanisław Koziej, szef
Biura Bezpieczeństwa Narodowego, który od początku był przeciwny powstaniu
akademii w Dęblinie. Projekt poparły na początku roku zarówno władze obu
uczelni, z których miała powstać, jak i przedstawiciele wszystkich klubów
parlamentarnych. Za przyjęciem ustawy głosowało wówczas 421 posłów, nikt nie był
przeciw. W uzasadnieniu swego weta Komorowski zaznaczył, że ustawa jest
egzemplifikacją szerszego problemu, jakim jest program reformy szkolnictwa
wojskowego, gdyż w wymiarze organizacyjnym szkolnictwo wojskowe jest
"najbardziej opóźnioną w procesie transformacji częścią Sił Zbrojnych". Posłowie
PiS podkreślają jednak, że przez ostatnie cztery lata rząd nie zrobił nic, żeby
to zmienić. Jak podkreślają, nie było przez ten czas i nie ma nadal żadnej
alternatywy dla Akademii Lotniczej. – Nie ma alternatywy, tę alternatywę
powinien stworzyć rząd, lecz przez cztery lata tego nie zrobił. Można odnieść
wrażenie, że mamy do czynienia z próbą uderzania w Wojsko Polskie na fali tej,
którą wytworzył jednostronny raport ministra Millera odnośnie do przyczyn
katastrofy smoleńskiej – mówi Mariusz Błaszczak, przewodniczący Klubu
Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Jak zaznacza, raport przemilczał całą
sferę odpowiedzialności leżącej po stronie resortów spraw zagranicznych i
wewnętrznych. Weto – w opinii Błaszczaka – to gra pozorów, sprawiająca wrażenie,
że "coś się dzieje" w reformie szkolnictwa wojskowego. Klub Parlamentarny Prawo
i Sprawiedliwość odrzucił więc weto prezydenta. – Rozważyliśmy argumenty
przedstawione podczas spotkania prezydenta ze mną, jako przewodniczącym klubu.
Na tym spotkaniu prezydent Komorowski w rzeczywistości przyznał, że cztery lata
zostały zmarnowane przez rząd Donalda Tuska i ministra Bogdana Klicha, bo system
szkolnictwa wojskowego wymaga zmian, a tych nie przeprowadzono – podkreśla
Błaszczak. W jego ocenie, choć ustawa o Akademii Lotniczej nie jest idealnym
projektem, to jednak realnie wzmocniłaby uczelnię w Dęblinie, dając jej szansę
na progres. Podtrzymanie weta stawia pod znakiem zapytania zarówno przyszłość
uczelni dęblińskiej, jak również całego szkolnictwa wojskowego związanego z
lotnictwem.

 

Piotr Czartoryski-Sziler

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl