Działania „samoje aktywnoje”

Z Ignacym Golińskim, pilotem, ekspertem prawa lotniczego, długoletnim
członkiem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, rozmawia Marcin Austyn
.
Formalnie wypadek rosyjskiego samolotu Suchoj Superjet 100 w Indonezji
bada komisja tego kraju, ale Rosjanie narzucili swoje reguły. Na miejscu są
rosyjskie specsłużby, eksperci, helikoptery. To normalne postępowanie? W
przypadku katastrofy Tu-154M mieliśmy zgoła odmienny obraz współpracy dwóch
państw.

– To, co obecnie robią Rosjanie, my powinniśmy zrealizować po katastrofie
samolotu Tu-154M w Smoleńsku. Przede wszystkim premier Donald Tusk, bez zbędnej
zwłoki, powinien uzgodnić, według jakich zasad będziemy badać okoliczności
wypadku, i wystąpić w tej sprawie do władz Federacji Rosyjskiej. Tego zabrakło.
Jak sądzę, wszystkie rosyjskie działania podejmowane w Indonezji zostały
uzgodnione z władzami tego państwa. Zgodzono się, by przyjechała cała ekipa
badawcza z Rosji, a także służby specjalne, które pilnują miejsca katastrofy.
Zatem widać, że to wszystko można było doprecyzować także w naszej umowie z
Rosją z 1993 roku, i tak należało badać katastrofę w Smoleńsku.

Pewne ustalenia na linii Rosja – Indonezja były czynione ad hoc. Zatem i
takie rozwiązania są możliwe…

– Otóż to. Na tym przykładzie widać różnicę w sposobie prowadzenia badań tych
katastrof. My dopuściliśmy do tego, by naszym samolotem zajęli się Rosjanie. A
widać, że można było, nawet wykorzystując załącznik 13 do konwencji
chicagowskiej, przejąć badanie od Rosjan. Zapewne tak uczyniono w Indonezji.
Rosjanie zajęli się badaniem, a Indonezyjczycy w nich uczestniczą w charakterze
obserwatorów i zapewniają niezbędną pomoc i wsparcie. Tak jak Rosjanie teraz w
Indonezji, tak też powinna zachować się strona polska po 10 kwietnia 2010 roku
wobec Rosji.

Przykład suchoja pokazuje, że kwalifikacja lotu nie jest problemem przy
wyborze sposobu badania katastrofy. Indonezyjski lot miał status
doświadczalno-eksperymentalnego. I od razu znaleziono w Rosji właściwy dla badań
organ.

– W mojej ocenie, także w przypadku lotu Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku nie
powinno być w tym zakresie żadnych wątpliwości, bo według planu lotu samolot był
wojskowy. Ponadto maszyna należała do 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa
Transportowego, załoga była wojskowa… i to już wystarczało, by przyjąć, że lot
był wojskowy. Przecież i obecnie samoloty wojskowe przewożą cywilnych pasażerów,
ale nikt nie kwalifikuje ich jako loty cywilne. Widać zatem, że wszystko zależy
od dobrej woli i chęci.

Może Rosja wykorzystała w Indonezji swoją mocną pozycję w świecie i stąd
te wszystkie przywileje?

– Trudno jednoznacznie oceniać mi tę sytuację. Wątpię jednak, by Indonezja bała
się jakiegoś rosyjskiego najazdu. Zapewne Indonezyjczycy uznali, że Rosjanie
dysponują lepszym potencjałem badawczym i ustalono zasady współpracy.
Pamiętajmy, że chodzi tu o nowy rosyjski samolot, niemal prototyp. Dla
Indonezyjczyków przejęcie ciężaru badań przez Rosjan to też wygodne rozwiązanie,
bo teraz cokolwiek Rosjanie ustalą, to spadnie tylko na ich barki.

Do Smoleńska można było wysłać np. GROM?
– To wszystko zależało od umowy i w Smoleńsku Rosjanie mogli w pierwszych
chwilach po katastrofie tylko zabezpieczyć dostęp do miejsca tragedii do czasu
pojawienia się polskich służb. Przecież nawet posługując się załącznikiem 13, na
miejsce katastrofy w pierwszej kolejności dopuszcza się tylko służby ratownicze.

W Indonezji to Rosjanie znaleźli silnik, dokumenty pilota, a Władimir
Putin nakazał "aktywne badanie". Można powiedzieć: dla chcącego nic trudnego?

– I w takim tonie formułowałem dotychczasowe moje oceny w tym zakresie dotyczące
badania katastrofy Tu-154M. Przykład z Indonezji pokazał nam, że można było i
należało postąpić inaczej i strona polska mogła przejąć od Rosjan ciężar badania
tej katastrofy.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl