Charles Maurras – niewierzący obrońca wiary

Historycy myśli politycznej są zgodni co do tego, że urodzony w 1868, a
zmarły w 1952 r. francuski pisarz i publicysta Charles Maurras był
najwybitniejszym i najbardziej wpływowym (w całym – nie tylko zachodnim –
świecie intelektualnym) przywódcą prawicy w pierwszej połowie XX wieku. Prawicy
– uściślijmy to koniecznie – kontrrewolucyjnej, to znaczy nie takiej, która
całkowicie pogodzona z demoliberalnym (nie)porządkiem spiera się z lewicą co
najwyżej o redystrybucję kilku procent PKB lub (co gorsza) jedynie o to, jak
daleko należy wychodzić naprzeciw żądaniom "hominternu" i jemu podobnych "sił
postępu", ale takiej, która walczy o to, żeby pokonać śmiercionośne następstwa
wszystkich rewolucji religijnych, politycznych, społecznych i kulturalnych,
które sprzysięgły się, aby zniszczyć wzniesiony na fundamencie prawdy
katolickiej gmach christianitas.

Charles Maurras obdarzony genialnym umysłem i najświetniejszym w swojej epoce
piórem wypracował doktrynę polityczną kontrrewolucji nazwaną nacjonalizmem
integralnym (nationalisme intégral). Nacjonalizm oznacza w tym wypadku
kierowanie się jako nadrzędną racją dobrem narodu (a nie jednostki czy klasy),
ale niekoniecznie jego "wolą", która może być zaciemniona namiętnościami tłumu
albo zmącona przez demagogów. Nadto, nacjonalizm ów jest świadom, że naród
stanowi owoc "supranarodowej" cywilizacji, wychowanej przez Kościół katolicki i
rozkwitającej w średniowieczu. Chociaż jedność polityczna tej cywilizacji –
nazywanej przez Maurrasa "łacińskością" (latinité) – legła w gruzach pod ciosami
protestantyzmu, makiawelizmu i nowożytnego absolutyzmu, nacjonalizm ów jest
właśnie jedynym dziedzicem tamtej jedności spajanej przez papiestwo. Przymiotnik
"integralny" zaś oznacza, że jest on dopełniony przez rojalizm, czyli instytucję
narodowej monarchii, jako jedynego zwornika zdolnego pogodzić partykularne
interesy i podporządkować je dobru wspólnemu narodu.
Doktryna Maurrasa stała się ideowym credo założonej w 1908 roku ligi politycznej
pod nazwą Akcja Francuska (Action Fran÷aise). Przyczyniła się ona również w
wielkim stopniu do zjawiska nazwanego "odrodzeniem katolickim" (renouveau
catholique). Przez kilka dekad zatem Maurras był niekwestionowanym wodzem opinii
katolickiej, tak we Francji, jak i poza nią. Lecz zarazem był w tym niemały
paradoks, albowiem ów polityczny lider katolików przez prawie całe swoje
dojrzałe życie nie był osobą wierzącą. Jak to było możliwe?

Dramat utraty wiary
Wychowany przez matkę, gorliwą katoliczkę, Charles Maurras był dzieckiem bardzo
pobożnym, znał dobrze katolicką liturgię, a w kolegium jezuickim, do którego
uczęszczał, oraz w Instytucie Katolickim w Aix-en-Provence, który ukończył,
dobrze poznał tomizm. Jego pracą dyplomową i zarazem pierwszą publikacją było
studium "Święty Tomasz z Akwinu jako student i wykładowca Uniwersytetu
Paryskiego".
Niestety, począwszy od 14. roku życia, wskutek pewnych powikłań
laryngologicznych, Maurras zaczął stopniowo tracić słuch. Popadanie w kalectwo
(którego bezpośrednim skutkiem była konieczność porzucenia marzeń o karierze
oficera marynarki) zachwiało jego dziecięcą ufnością do Boga. Nie oznaczało to
od razu zaniechania praktyk religijnych. Kryzys pogłębił się po wyjeździe do
Paryża, ale młody Prowansalczyk wciąż jeszcze praktykował, kierowany zdalnie
wskazówkami ks. J.B. Penona (późniejszego biskupa Moulins), jak ta oto: "Trzeba
rozważać Jezusa Chrystusa nie tylko jako wspaniałego Władcę, ale również jako
kogoś żyjącego, i zwracać się do Niego jako do Przyjaciela. Jest na to środek
bardzo prosty. Czytaj Ewangelię, sam tekst, bez komentarzy; zwłaszcza św.
Łukasza i św. Jana. Jest niemożliwe, abyś czytając choćby jeden rozdział
dziennie, nie poczuł głębokiej słodyczy boskości, która płynie zawsze od Naszego
Pana; ponawianie tej czynności może cię zastawać zimnym i roztargnionym, ale w
końcu to cię porwie". Ksiądz Penon powierzył też duszę Maurrasa trosce słynnego
rekolekcjonisty (m.in. opiekuna duchowego bł. Karola de Foucaulda) o. H.
Huvelina i jeszcze w 1889 r. Maurras odbywał w kościele św. Augustyna
rekolekcje. Kryzys jednak nieubłaganie zmierzał ku ostatecznemu zwątpieniu: w
liście do Penona na Boże Narodzenie 1890 roku 22-letni Maurras wyznaje, że jego
dusza znajduje się w ""dziwacznym [bizarre] stanie" i czuje, że wielka
przestrzeń oddziela go od wiary"; tydzień później ów stan ducha kwalifikuje jako
"ducha agnostycyzmu".
Pierwsze lata po utracie wiary są całkowitą duchową otchłanią. Maurras, który
rozpoczyna błyskotliwą karierę literacką (o polityce nie myśli prawie w ogóle),
publikuje książki ostentacyjnie wręcz "pogańskie" (a niektóre niepublikowane
teksty są jeszcze gorsze). Jest w nich kimś w rodzaju współczesnego Celsusa czy
Juliana Apostaty (albo Nietzschego), wielbiącego arystokratyczny geniusz
klasycznej Grecji i Rzymu, a gardzącego chrześcijaństwem jako wytworem
koczowniczych Semitów i prymitywną religią niewolników, żywiących się
resentymentem wobec "panów życia". Taki stan rzeczy trwa do schyłku XIX wieku.
Wstrząs i przełom – nie nawrócenie jednak! – przychodzi w kulminacyjnym punkcie
"sprawy Dreyfusa", która rozogniła i podzieliła Francję. Maurras, angażując się
odtąd w politykę, pojmuje tę oczywistość, że Kościół katolicki jest jedyną siłą
moralną, która może ocalić przed rozkładem społeczeństwa atakowane przez wrogów
tradycji. Każdy zatem, kto miłuje i chce ocalić swój (w tym wypadku francuski)
naród, musi stanąć po stronie Kościoła.

Obrona religijna
Wbrew temu, co mu wielokrotnie zarzucano – fałszywie i wbrew intencjom autora
interpretując jego hasło "najpierw polityka" (politique d´abord) – Maurras nigdy
nie traktował religii i Kościoła instrumentalnie, czyli jako narzędzie w ręku
politycznych celów. Zawołanie "najpierw polityka" nie oznacza postawienia
obowiązków narodowych nad obowiązkami wobec Boga ani interesów narodowych nad
przykazaniami Bożymi i nakazami moralności, lecz jedynie uświadomienie sobie i
innym, że istniejąca forma rządu jest nie tylko antynarodowa, ale również z
gruntu wroga religii katolickiej i Kościołowi, a zatem zła z samej swojej
natury, a nie z "przypadłości". Katolicy "przyłączeni" do Republiki łudzą samych
siebie i naród, że swoją lojalnością "udobruchają" jej masońskich władców i
skłonią do zelżenia antykatolickiego kursu. Ale Republika ich nie potrzebuje:
"Republika potrzebuje gorliwych republikanów, Żydów, protestantów, masonów,
meteków [tj. kosmopolitycznych cudzoziemców – J.B.]". Polityka jest więc
środkiem do przywrócenia panowania religii, lecz polityka ma także swoją
godność, i jest nią godność środka. W porządku godności religia jest na
pierwszym miejscu, co wyraża sekwencja pojęć w sławnej trójformule: obrona
religijna (défense religieuse) – obrona społeczna (défense sociale) – obrona
narodowa (défense nationale). Dlatego "jeśli nacjonalizm [tj. polityka "obrony
narodowej" – J.B.] jest kompletny, jeśli jest logiczny, to prowadzi praktycznie
do obrony religii i społeczeństwa", natomiast "praktycznie obrona religijna i
obrona społeczna nie doprowadzają wprost do obrony narodowej lub doprowadzają w
sposób drugorzędny, odległy i niezadowalający". ""Polityka religijna" musi być
katolicka i zgodnie z tym uprzywilejowywać katolicyzm tak w społeczeństwie, jak
w państwie", ponieważ "katolicyzm i patriotyzm, katolicyzm i ład francuski,
katolicyzm i myśl ludzka, katolicyzm i cywilizacja powszechna, przyciągają się
wzajemnie". Dlatego na pytanie marszałka Henri Philippe´a Pétaina, czego
najbardziej potrzeba Francji do podniesienia się po klęsce, Maurras udzielił
odpowiedzi uniwersalnej, aktualnej także w Polsce A.D. 2011: "dobrych oficerów i
dobrych kapłanów" (un bon corps d´officiers et un bon clergé).

Prokatolicki siłą rzeczy
Swoją pozycję względem Kościoła dojrzały Maurras określił najpełniej w drugim
rozdziale książki "Akcja Francuska i religia katolicka" zatytułowanym:
"Niewierzący a dobrodziejstwo katolicyzmu" (L´incroyant et le bienfait du
Catholicisme). Człowiek niewierzący, a zarazem podziwiający Kościół i broniący
go, przyjmuje postawę "prokatolickości" powodowanej tyleż niezachwianym
przekonaniem o dobroczynności katolicyzmu, co obcością w stosunku do
wszystkiego, co katolicyzmowi jest obce i co mu się przeciwstawia: "Tak oto, bez
długich deliberacji z mojej strony, co do obecnej mojej pozycji doktrynalnej,
samą siłą rzeczy i logiki moich poglądów antyprotestanckich, antyżydowskich i
antymasońskich, jednakże nigdy antykatolickich, stałem się prokatolicki [j´étais
procatholique] prawie bezwiednie (…). A zatem bronię Kościoła. Bez
upoważnienia i być może bezprawnie, z pewnością także zbyt słabo, ale z całej
duszy i tak, jak potrafię. Nie mogę bronić go inaczej, jak będąc tym, kim
jestem, zajmując pozycję, na której się znajduję, która dla wierzącego nie jest
ani wystarczająco mocna, ani zaszczytna. Tymczasem jestem na niej i nie mogę być
gdzie indziej, trzeba to widzieć, aby wiedzieć, co czynię i jak to czynię".
Dlaczego niewierzący chce bronić Kościoła? Przede wszystkim dlatego, że
katolicyzm jest gwarantem, źródłem i uzasadnieniem wszystkiego, co w oczach
francuskiego patrioty, wychowanego w tradycji katolickiej, jest dobre, prawdziwe
i piękne: "Wszystkie nasze ulubione idee, "ład", "tradycja", "dyscyplina",
"hierarchia", "autorytet", "ciągłość", "jedność", "praca", "rodzina",
"korporacja", "decentralizacja", "autonomia", "organizacja robotnicza", są
zachowywane i doskonalone przez katolicyzm. Tak jak katolicyzm średniowieczny
znalazł wykończenie w filozofii Arystotelesa, tak nasz naturalizm społeczny
odnajduje w katolicyzmie swoje najtrwalsze i najdroższe mu zasady". Kościół
katolicki był i jest opoką ładu, skałą, o którą rozbijają się fale barbarzyństwa
i anarchii, wszystkiego, co jest nie-ładem: rewolucji, egalitaryzmu, demokracji,
liberalizmu, socjalizmu…

Kościół Porządku
Nie mogąc zatem być w pełnej łączności z Kościołem jako wierzący chrześcijanin,
Maurras identyfikował się z nim jako człowiek cywilizacji łacińskiej, jako
"Francuz-Rzymianin". Tym, co elementarnie łączy rzymskość, katolicyzm i
człowieczeństwo, jest afirmacja bytu, tego, co jest, rzeczywistości, mówienie
"tak". To szatan mówi "nie", a jego rebelii metafizycznej odpowiada na ziemi
bunt religijny protestantów przeciwko Kościołowi rzymskiemu i bunt społeczny
rewolucjonistów przeciwko monarchii. "Tak" i "nie", posłuszeństwo i bunt – oto
podstawowe przeciwieństwo. "Rzym mówi "tak", Człowiek mówi "tak". (…) To, co
"pozytywne", jest katolickie, to, co "negatywne", nie jest takim". Już zatem sam
"prosty smak" (simple gou^t) do autorytetu może sprawiać, że "pewne natury
niereligijne, lub bez wiary religijnej, mogą żywić dla katolicyzmu wielki
respekt, zmieszany ze skrytą czułością i głębokim afektem".
Maurras doskonale wie, że konstatacja: "Kościół katolicki jest rządem", to tylko
"reguła zewnętrzna" (la rřgle extérieure) i że jest w katolicyzmie "coś", co ją
nieskończenie przekracza; niemniej zasada ta jest, i jest ważna: jeśli się jej
zaprzeczy, zerwaniu ulegnie także harmonia z tym, co ją przekracza, a jeśli jest
się jej posłusznym, to, co jest ponad nią, ulega także wzmocnieniu. A zatem
"katolicyzm jest wszędzie porządkiem (ordre). To w tym najogólniejszym
określeniu sama istota religijności znajduje oddźwięk u jej zewnętrznych
admiratorów". Mogą ją rozpoznać i zaakceptować zarówno ci, dla których Kościół
jest Prawdą – czyli wierzący, jak i ci, dla których – jak dla samego Maurrasa –
jest On ("tylko") Porządkiem (l´Eglise de l´Ordre).

Potępienie i ułaskawienie
Heroiczna – okupywana więzieniem i procesami – walka Akcji Francuskiej i jej
niewierzącego przywódcy w obronie Kościoła prześladowanego ze zdwojoną siłą
przez Republikę po ustanowieniu w 1905 roku tzw. rozdziału (séparation) Kościoła
od państwa nie zdała się na nic, gdy po I wojnie światowej w stosunkach
dyplomatycznych Francji z Watykanem nastąpiło przejściowe "odprężenie". 29
grudnia 1926 r. w "L´Osservatore Romano" opublikowane zostało oficjalne
potępienie organizacji i dziennika "L´Action Fran÷aise" (którego lektura została
katolikom zakazana), a jednocześnie wpisano na Indeks Ksiąg Zakazanych siedem
książek samego Maurrasa. Sankcje przewidziane dla opornych, tj. tych, którzy nie
wystąpiliby z Ligi AF lub nie zaprzestali abonowania dziennika, były najsurowsze
z możliwych, łącznie z zakazem udzielania sakramentów (z wyjątkiem ślubu, który
wszelako mógł być udzielany tylko w zakrystii – in nigris) oraz pochówku na
poświęconej ziemi.
Przyczyny, jawne i ukryte, potępienia z 1926 r. są nieustająco przedmiotem
gorących sporów, a obrońcy Akcji Francuskiej kładą nacisk zwłaszcza na aspekty
polityczne, takie jak szantażowanie Stolicy Apostolskiej wznowieniem
prześladowań Kościoła przez premiera A. Brianda, któremu – jako autorowi
pojednawczej wobec Niemiec "polityki Locarno" – przeszkadzało fundamentalnie
antyniemieckie nastawienie Maurrasa. Długo by o tym można rozprawiać, dwie
rzeczy wszelako są bezsporne. Pierwsza, że potępieniu nie towarzyszyło żadne
uzasadnienie doktrynalne, co jest ewenementem w całej historii Kościoła. Druga,
że przynajmniej cztery z potępionych książek Maurrasa zostały przezeń napisane
we wspomnianym wyżej okresie "pogańskim" jego życia intelektualnego i (jako
dzieła stricte literackie) nie miały żadnego związku z programem i działalnością
Akcji Francuskiej.
Faktem jest również, że ów dramat potępienia i wykluczenia z Kościoła trwał aż
13 lat. Dopiero w styczniu 1937 r. przeoryszy karmelitanek z Lisieux (siostrze
św. Tereski) udało się nakłonić Maurrasa do napisania kornego listu do Papieża.
Kiedy z kolei wkrótce Maurras odsiadywał trzymiesięczny wyrok w więzieniu,
otrzymał od Piusa XI odręcznie napisany, trzystronicowy list. W kolejnym liście,
który Maurras wysłał do Papieża 10 maja 1937 r., prosił o ułaskawienie Akcji
Francuskiej, gdyż Francja pogrążona jest w "czerwonej anarchii". Młyny Boże
jednak, jak wiadomo, mielą powoli i rozwiązanie tej kwestii przypadło dopiero
następcy Piusa XI, Piusowi XII. Po otrzymaniu poufnej informacji od Mons.
Alfreda Ottavianiego o możliwości rychłego zdjęcia ekskomuniki, 19 czerwca 1939
r. komitet kierowniczy Akcji Francuskiej wystosował list do Papieża, w którym
przepraszał za wszystkie "polemiki i dyskusje" z autorytetem pontyfikalnym,
jakie miały miejsce na łamach dziennika po potępieniu z 1926 r. oraz deklarował
"jednomyślną wolę rozwijania aktywności dziennikarskiej wyłącznie w domenie
społecznej i politycznej, w sposób który nigdy nie będzie przeszkadzał tym z
nich, którzy są katolikami, w posłuszeństwie, wszystkich zaś będzie zobowiązywał
do respektowania nakazów autorytetu kościelnego w zakresie problemów, które choć
należą do sfery społecznej i politycznej, stanowią jednak przedmiot
zainteresowania Kościoła ze względu na ich odniesienie do celu
nadprzyrodzonego". Ostatecznie, 5 lipca 1939 r. ogłoszony został dekret Świętego
Oficjum anulujący wszystkie sankcje w stosunku do dziennika "L´Action Fran÷aise"
i jego czytelników.

Maurras i św. Pius X
Przeciwnicy Maurrasa, odrzucający hipotezę o politycznych motywach potępienia,
akcentujący zaś powody doktrynalne, przypominają, że Kongregacja Indeksu już w
1910 r. (a zatem jeszcze za pontyfikatu św. Piusa X), a powtórnie 16 stycznia
1914 r., wciągnęła na Index cztery książki Maurrasa – uznane za "bardzo złe" (pessima):
"Droga do Raju", "Antinea", "Kochankowie z Wenecji" i "Trzy idee polityczne", a
większość członków Kongregacji skłaniała się również do potępienia trzech
dalszych dzieł: "Przyszłość inteligencji", "Polityka religijna" i "Czy zamach
stanu jest możliwy?".
Jednak jest również prawdą, że Pius X, przyjmując do wiadomości ustalenia
Kongregacji, zalecił niepublikowanie jej dekretu i prowadzenie dalszych badań, a
także stwierdził, że "te dzieła są zakazane i za takie należy je uznawać, co w
swoim czasie będzie opublikowane". Powiedział jednak również: "Damnabilis non
damnandus" ("Zasługujący na potępienie, lecz jeszcze niekonieczny do
potępienia"). Życzliwość (nie pobłażliwość!) tego świętego Papieża – znanego
przecież jako nieugięty obrońca ortodoksji, który dopiero co potępił modernizm
(encyklika "Pascendi Dominici gregis") – dla Maurrasa szła jednak znacznie dalej
niż tylko wstrzymanie orzeczenia. W szczytowym momencie kontrowersji opublikował
swoje znamienne świadectwo belgijski muzykolog Camille Bellaigue, którego Pius X
przyjął onegdaj na audiencji, podczas której sam Papież poruszył temat Maurrasa.
Pius X skarżył się na tych, którzy warcząc "jak psy" (comme des chiens),
domagają się od niego: "Skaż go, drogi Ojcze Święty, skaż go! A ja im
odpowiadam: "Idźcie sobie, idźcie czytać wasze brewiarze, idźcie modlić się za
niego"".
Kluczowy w tej rozmowie jest wszelako inny fragment. Według relacji Bellaigue´a,
Papież nazwał wówczas Maurrasa "dobrym obrońcą wiary i Kościoła". Ten fragment
relacji wydał się nieprawdopodobny nie tylko przeciwnikom Maurrasa, ale i jemu
samemu, kiedy w 1926 r. Bellaigue ujawnił przebieg tej rozmowy. Maurras sądził,
że zaszła tu drobna, lecz istotna pomyłka fonetyczna i Pius X powiedział
faktycznie: "obrońca Stolicy [Świętej]", a nie wiary. Po włosku bowiem słowa
"wiara" (fede) i "stolica" (sede) brzmią prawie identycznie. Lecz Bellaigue
stanowczo podtrzymał swoją wersję: "Nie. "Wiary". Takie były jego słowa, dobrze
je słyszałem".
Ta wersja zgadza się z innymi świadectwami, jak np. ks. kard. Alexisa Charosta,
któremu Pius X tuż przed śmiercią powiedział: "Tak długo, dopóki ja żyję,
"Action Fran÷aise" nie będzie potępiona. Ona zrobiła zbyt wiele dobrego. Ona
broni zasad i autorytetu. Ona broni porządku". Lecz jeszcze bardziej wymowne
jest to, co jesienią 1911 r. Pius X powiedział na audiencji prywatnej matce
Maurrasa, pielgrzymującej do Rzymu. Po udzieleniu jej błogosławieństwa zwrócił
się do niej tymi słowami: "Nie przekaże Pani synowi tego, co teraz powiem?".
"Nie powiem mu tego nigdy". "Błogosławię jego dzieło". I po chwili milczenia
dodał: "Ono wzrasta".

Długa droga do Damaszku
Od kiedy na życzenie samego Piusa XI, jeszcze w latach 30., mediacji pomiędzy
Rzymem a Maurrasem podjęły się karmelitanki z Lisieux, w Karmelu odprawiana była
regularnie Msza św. za zbawienie duszy Karola (pro Caroli salutate). Jednak
sceptyczny rozum stawiał opór prawie do końca, barykadując się w strategii
wynajdywania przeszkód, tak typowej dla intelektualisty. W listach wspomina o
nieopuszczającej go nadziei na pokój ducha, ale jest oczywiste, że go jeszcze
nie odnalazł; wie, że pragnie osiągnąć ten punkt ostateczny, ale obawia się,
żeby "nie był to arbitralny wybór mojej fantazji lub mojej woli". Przewodnikiem
duchowym Maurrasa w ostatnim roku jego życia został ks. kanonik Aristide Cormier,
któremu zawdzięczamy bezcenne wspomnienia. Do ich pierwszego spotkania doszło w
klinice św. Symforiusza w Tours, 1 kwietnia 1952 roku. Ksiądz kanonik postawił
zasadnicze pytanie: "Gdzie jest Pańska dusza względem Boga?", i tak opisał
reakcję Maurrasa: "Jego twarz ściągnęła się. Usiadł na krześle, jakby się chciał
zasłonić. Głowa wzniesiona, wzrok twardy, wreszcie wyrąbał odpowiedź, której nie
zapomnę nigdy w życiu: "Wiedz, księże, że w tej kwestii jestem bardzo uparty"".
Podczas następnego spotkania krnąbrny niedowiarek był już bardziej ufny: "Mam
wielkie pragnienie, aby wierzyć. Dałbym wszystko za to" – powiedział. Wyznał
też, że modli się, najczęściej i najchętniej do Świętej Dziewicy. Ale są rzeczy
wciąż dla niego "niejasne" (incompréhensibles) i "niepojęte" (inconcevables).
13 listopada 1952 r. Maurras sam wezwał księdza kanonika: "Nadszedł czas, żeby
ksiądz pomógł mi dokończyć to, co trzeba, aby było zrobione" – rzekł. Następnie
wyspowiadał się, odmówił Confiteor, otrzymał absolucję i wiatyk. 15 listopada
utracił przytomność. Około 23.30 odzyskał ją na chwilę i wyszeptał: "Mój
różaniec". Zmarł o piątej nad ranem. Ostatnie słowa, jakie wyszeptał niesłyszący
od 60 lat starzec, brzmiały: "Pierwszy raz słyszę, że ktoś nadchodzi".

 

Prof. Jacek Bartyzel
 


Autor jest kierownikiem Katedry Hermeneutyki Polityki na Wydziale
Politologii i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w
Toruniu, autorem wielu książek z zakresu historii myśli politycznej, działaczem
niepodległościowym w PRL, kawalerem Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia
Polski.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl