Bezdomni Polacy na Ukrainie

Z Antonim Stefanowiczem, pełniącym obowiązki prezesem Związku Polaków
na Ukrainie (ZPU), rozmawia Eugeniusz Tuzow-Lubański

Jak to się stało, że Polacy z ZPU zostali wyrzuceni na bruk ze swojego
lokalu w Kijowie?

– Po tym jak prezes Stanisław Kostecki odszedł ze swojego stanowiska i zostałem
wybrany przez zarząd 11 grudnia 2011 roku na pełniącego obowiązki prezesa
Związku Polaków na Ukrainie, spadły na mnie różne problemy związane z
funkcjonowaniem ogólnoukraińskiej organizacji mniejszości polskiej. To przede
wszystkim sprawy lokalu dla ZPU oraz kwestie organizacyjne. Z byłym prezesem
Związku w 2007 r. została podpisana umowa na dzierżawę lokalu w Kijowie przy ul.
Gogolewskiej 23. Mieścił się w suterenie, miał powierzchnię 52 m2. Cenę
wynajęcia lokalu określono na 5 tys. 690 hrywien (1138 USD na tamte czasy).
Jednak po uwzględnieniu opłaty komunalnej i inflacji na koniec 2009 r. czynsz
wynosił już 8 tys. 200 hrywien. Związek od stycznia 2008 r. nie był już w stanie
płacić za lokal. Nie uzyskaliśmy także pomocy od Stowarzyszenia "Wspólnota
Polska" w Warszawie. Nasze długi za dzierżawę stale rosły. W celu wyjaśnienia
sytuacji 18 stycznia i 28 lutego br. zwróciłem się listownie do Serhija Zimina,
prezesa szewczenkowskiej dzielnicy miasta Kijowa. Otrzymałem oficjalną
odpowiedź, że z powodu zadłużenia, które na 18 sierpnia 2010 r. wynosiło 261
tys. 552 hrywny (32 tys. 700 USD) – 2 listopada 2010 r. lokal siedziby ZPU przy
ulicy Gogolewskiej w Kijowie został sprzedany pewnej firmie. W liście do władz
dzielnicowych zaznaczyłem, że organizacja mniejszości polskiej na Ukrainie w
sposób bezprawny została wyrzucona na bruk. Napisałem też, że władze polskie
dobrze traktują w Polsce mniejszość ukraińską i hojnie ją finansują. Jeszcze na
początku lat 90. XX wieku władze polskie sfinansowały z budżetu państwowego
kwotą 650 tys. USD kupno całego domu w Warszawie dla Związku Ukraińców w Polsce.
O czymś takim Polacy na Ukrainie nawet marzyć nie potrafią. Także przy opłacie
czynszu lokali organizacje mniejszości ukraińskiej nie płacą tyle, co firmy
biznesowe, jak to jest na Ukrainie. W Polsce są też stałe dotacje rządowe na
zachowanie tożsamości narodowej i kultury mniejszości. Na przykład w 2011 r.
organizacje mniejszości ukraińskiej w Polsce mogły liczyć na sfinansowanie
swojej działalności, w tym na utrzymanie lokali, wydawanie gazet itd. Związek
Ukraińców w Polsce uzyskał ponad 1 mln 590 tys. zł, Stowarzyszenie Łemków – 830
tys. zł, Związek Ukraińców "Podlasia" – 337 tys. złotych.

A jak rząd ukraiński pomagał Związkowi w 2011 roku?
– Praktycznie nic nie otrzymaliśmy od rządu ukraińskiego w 2011 roku. Tylko
jakieś nieznaczne kwoty na imprezy kulturalne, mizerne finansowanie gazety
"Dziennik Kijowski". W ogóle kwestii finansowania Ukraińców w Polsce i Polaków
na Ukrainie nie ma co porównywać. Są tylko obiecanki finansowania bez żadnego
pokrycia w rzeczywistości ukraińskiej. Gdyby nie finansowanie nas za
pośrednictwem Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", to Związek Polaków na Ukrainie
nie mógłby w ogóle funkcjonować. Ale, niestety, z powodu kryzysu finansowego w
Polsce ta pomoc jest co roku uszczuplana. Myślę, że sprawę finansowania polskiej
mniejszości na Ukrainie i ukraińskiej mniejszości w Polsce warto byłoby
rozpatrzyć na szczeblu państwowym obu krajów.

Proszę jednak powiedzieć konkretnie, jaką pomoc finansową otrzymał
Związek Polaków na Ukrainie w ubiegłym roku od władz ukraińskich.

– Ta kwota wynosi zero.

Z czego w takiej sytuacji Państwo się utrzymują?
– Jak wspomniałem, nieduże finansowanie otrzymujemy od Stowarzyszenia "Wspólnota
Polska". W 2011 roku dostaliśmy jednak na utrzymanie biura ZPU 10 tys. zł, a
także 8 tys. zł na imprezy kulturalne. To nie jest wielka kwota, ale i za to
jesteśmy wdzięczni Polsce. Bardzo dziękujemy za opiekę i pomoc kierownikowi
Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Kijowie Rafałowi Wolskiemu za to, że próbuje
stale nam pomagać. Także kijowskie biuro otrzymuje pomoc dobroczynną od swoich
organizacji obwodowych. Ale to w sumie nie rozwiązuje trudności finansowych ZPU
w warunkach dzikiego kapitalizmu na Ukrainie, gdzie ceny przekraczają granice
normalności.

To znaczy, że Polacy na Ukrainie nie są finansowani przez państwo
ukraińskie, nie mają także sponsorów i są zdani na łaskę losu…

– Aby wyjść z tej krytycznej sytuacji, ponieważ jesteśmy zadłużeni u władz
kijowskich z powodu zaległości w czynszu z poprzedniego lokalu w suterenie,
szukamy pomocy finansowej u firm polskich pracujących na rynku ukraińskim i
przedsięborców polskiego pochodzenia. Wreszcie udało mi się odnaleźć takich
sponsorów i wynająłem lokal na ich koszt o powierzchni 26 m2, przy ul. Iwana
Franki 40b (tel. 486 31 77, e-mail: [email protected]). Mamy ambitne plany, jednak
musimy uzyskać stałe finansowanie państwowe, tak jak to jest praktykowane w
Polsce.

Ilu członków liczy obecnie Związek Polaków na Ukrainie?
– Są różne szacunki. Według moich obliczeń, ZPU zrzesza obecnie 15 tys. członków
na całej Ukrainie. Aby sprecyzować aktualną liczbę członków, wydaliśmy specjalną
kartę rejestracyjną członka Związku. Myślę, że najnowsze dane będą o wiele
większe niż te sprzed kilku lat, ponieważ coraz więcej Polaków na Ukrainie
uświadamia sobie swoją tożsamość narodową.

Trudno pielęgnować i odradzać polskość bez finansów. Ma Pan pomysł, jak
wybrnąć z tarapatów?

– Teraz pracujemy wyłącznie na entuzjazmie, ale tak długo się nie da, bo ludzie
muszą z czegoś żyć. ZPU istnieje już od 1991 r. i jakoś w kolejnych trudnych
okresach dawał sobie radę. Ale teraz na Ukrainie liczy się tylko pieniądz i
nikogo w rzeczywistości nie interesują mniejszości narodowe. Do 2007 r., gdy
opłata za dzierżawę lokalu przy ulicy Gogolewskiej nie była zbyt wysoka,
Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" płaciło za czynsz. Ale gdy czynsz niebotycznie
poszybował, "Wspólnota Polska" odmówiła finansowania tej dzierżawy. Od tego
czasu, jak to się mówi, pozostajemy na lodzie. Jesteśmy faktycznie bezdomni, a
władz kijowskich i centralnych nie obchodzi nasz los.

To znaczy, że władze ukraińskie traktują Związek Polaków na Ukrainie tak
jak firmę biznesową?

– Tak. I żadne argumenty, że w Polsce mniejszość ukraińska jest traktowana w
sposób ulgowy, nie trafiają do umysłów władz kijowskich, tak jakby kwestia
wzajemnych relacji ukraińsko-polskich w ogóle się nie liczyła. Ponadto ZPU
zgodnie ze statutem nie ma prawa zajmować się działalnością biznesową, jest
organizacją, która nie odnotowuje żadnych zysków finansowych. Według danych
administracji dzielnicy szewczenkowskiej z tego względu, że nie uregulowaliśmy
długów, lokal został sprzedany w przetargu. Ale po tym fakcie musieliśmy dalej
płacić za sprzedany już lokal. A teraz, aby dalej prowadzić negocjacje z
władzami dzielnicy, musimy najpierw spłacić ten wysoki dług za dzierżawę dwóch
pokojów w suterenie. Jednak nie bacząc na trudności o charakterze finansowym,
ZPU pozostaje liczącą się organizacją mniejszości polskiej na Ukrainie. Chcemy w
krytycznym dla nas momencie skonsolidować razem wszystkie organizacje polskie na
Ukrainie, aby wspólnie walczyć o swoje prawa.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl