Dom pamiętający Ateny Wołyńskie

Legendarna krzemieniecka "Siłaczka" zmarła na dwa tygodnie przed
katastrofą smoleńską, przeżywszy 98 tyleż barwnych, co heroicznych lat
poświęconych bezgranicznie Polsce. "Dopiero w ostatnich latach pani Irena
Sandecka mogła usłyszeć słowa podziękowania ze strony władz niepodległej
Rzeczypospolitej" – napisał w liście odczytanym na jej pogrzebie 27 marca 2010
r. Tomasz Merta, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, nawiązując do
odznaczenia przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Ireny Sandeckiej Krzyżem
Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Wcześniej, bo w 2002 r., otrzymała Złoty
Medal Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" przekazany na jej prośbę jako wotum
dziękczynne do budowanej w Warszawie Świątyni Opatrzności Bożej. To "Wspólnocie
Polskiej" pani Sandecka zapisała w testamencie swój zabytkowy dom w Krzemieńcu,
uznając, że daje to rękojmię, by nadal służył Polsce. Niestety, choć
stowarzyszenie dar przyjęło i od dwóch lat jest jego prawnym właścicielem,
niewiele dotąd zrobiło, aby zapobiec postępującej degradacji zabytkowego dworku.

Matka Krzemienieckich Polaków

"Pani Irena Sandecka, zwana "Matką Krzemienieckich Polaków", pozostanie w
ludzkiej pamięci jako osoba pełna energii, zaangażowana w życie społeczności
polonijnej" – podkreślił w liście wystosowanym do uczestników pogrzebu pani
Ireny śp. Maciej Płażyński, ówczesny prezes "Wspólnoty Polskiej". "Jej oddanie,
społecznikowska pasja i skromność sprawiały, że stała się ogromnym autorytetem
nie tylko dla swych uczniów, ale dla całej polskiej społeczności. Jej wkład w
przetrwanie środowiska polskiego w Krzemieńcu jest nie do przecenienia".

Hekatomba katastrofy smoleńskiej zepchnęła pamięć o tej niepowetowanej dla
kultury polskiej stracie na dalszy plan. A choćby losy wielkodusznego daru
wielkiej Polki z Krzemieńca zdają się wskazywać, jak głęboką wyrwę w polskiej
elicie wywołała niewyjaśniona jeszcze śmierć pasażerów zdążających pamiętnego 10
kwietnia na obchody rocznicowe zbrodni katyńskiej. Irena Leonia Sandecka
pochodziła z domu inteligenckiego o silnych patriotycznych tradycjach.
Wykształcony w Wiedniu ojciec Ryszard Sandecki u progu II Rzeczypospolitej wydał
polityczną rozprawę "La Fédération de l´Europe Centrale", w której wskazywał
konieczność swego rodzaju integracji dziewięciu państw Europy Centralnej w
obliczu dwóch potężnych i zaborczych sąsiadów – Niemiec i Rosji. Spokrewniona z
Elizą Orzeszkową matka pani Ireny, Maria z Czartkowskich, była nauczycielką
odznaczoną w 1933 r. Medalem Niepodległości za udział w tajnym nauczaniu w
zaborze rosyjskim. To właśnie jej pedagogiczna profesja zawiodła rodzinę do
Krzemieńca, gdzie uczyła w słynnym krzemienieckim liceum i kierowała internatem
żeńskim. Irena Sandecka odebrała staranne wychowanie i wykształcenie. Oprócz
znajomości kilku języków obcych i gry na fortepianie w 1936 r. ukończyła studia
pedagogiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim; idąc w ślady matki, przed wojną
pracowała jako nauczycielka w kilku miejscowościach, również w Krzemieńcu.

Wybuch II wojny światowej zastał ją w Belgii, skąd przez Francję, Szwajcarię,
Włochy, Węgry i Rumunię przedziera się do kraju. Tu, na Kresach, współpracuje z
Delegaturą Rządu na Kraj i Armią Krajową, angażuje się również w ratowanie
ogarniętych banderowskim ludobójstwem polskich wsi, organizuje transport
wołyńskich sierot do Krakowa. Trudno zliczyć wszystkie jej zawody wykonywane w
czasie dwóch okupacji sowieckich i jednej niemieckiej. Była m.in. kucharką,
pielęgniarką, sanitariuszką, bibliotekarką, sekretarką, stenotypistką,
ogrodniczką i wreszcie laborantką, w którym to zawodzie dotrwała do emerytury w
1969 roku. Wraz z matką podejmuje świadomy wybór pozostania po zakończeniu II
wojny światowej w odciętym od Macierzy Krzemieńcu. Kobiety nie przyłączają się
do masowej ekspatriacji kresowej ludności polskiej w poczuciu patriotycznego
obowiązku stania na straży polskości w mieście Juliusza Słowackiego. Dziś można
powiedzieć, że obie panie Sandeckie pozostały wierne temu zobowiązaniu do końca
życia. Dzięki nim w Krzemieńcu polskie dzieci i młodzież miały zapewnione tajne
nauczanie od 1944 r. do rozpadu Związku Sowieckiego. Pani Irena przejęła ten
obowiązek po śmierci swojej matki w 1955 roku. Uczyła języka polskiego, historii
i kultury, opracowując oryginalny, ręcznie pisany i ilustrowany "Elementarz
Krzemieniecki". Od 1953 r. do 1999 r. była katechetką. Dzięki muzycznemu
przygotowaniu prowadziła parafialny chór i przez 30 lat była organistką w
jedynym czynnym na Wołyniu kościele pw. św. Stanisława. Zawsze stojąc na straży
polskości, oponowała wobec prób wprowadzania języka ukraińskiego do Kościoła
rzymskokatolickiego.

Krzemieniec – Ateny Wołyńskie

Trudno wyliczyć wszystkie zasługi Ireny Sandeckiej w ratowaniu materialnych i
duchowych pamiątek polskości Krzemieńca. Opiekowała się polskimi grobami, m.in.
matki wieszcza Salomei z Januszewskich Słowackiej-Bécu czy profesorów Liceum
Krzemienieckiego, walczyła o odzyskanie i remont dworku Słowackich, domagała się
zwrotu polskiego kościoła licealnego, stale podkreślała wielkie znaczenie
Krzemieńca w historii i kulturze Polski.

Przez wieki Krzemieniec kojarzył się z niezdobytą przez Tatarów polską
twierdzą usytuowaną na szczycie stromego wzgórza zwanego Górą Bony od imienia
związanej przez lata z tym miastem żony Zygmunta Starego – królowej Bony Sforzy.
Ruiny zamku zdobytego w końcu w czasie powstania Chmielnickiego stanowią do dziś
charakterystyczny element krzemienieckiego pejzażu. Ale rozkwit miasta przypadł
na początek XIX wieku, gdy Tadeusz Czacki, historyk, pedagog i wizytator
oświatowy guberni wołyńskiej, podolskiej i kijowskiej, utworzył w budynkach
dawnego kolegium jezuickiego najpierw Gimnazjum Wołyńskie, a następnie Liceum
Krzemienieckie – uczelnię ustępującą znaczeniem w zaborze rosyjskim jedynie
Uniwersytetowi Wileńskiemu. Liceum dysponowało imponującą, opartą na zbiorach
Stanisława Augusta Poniatowskiego biblioteką z 30 tysiącami książek, nowoczesnym
zapleczem naukowo-dydaktycznym oraz znakomitą, ściągniętą z całej Europy kadrą
profesorską. To dlatego Krzemieniec zyskał w tym czasie miano Aten Wołyńskich.
Jednym z profesorów tej szkoły był polonista Euzebiusz Słowacki, ojciec wieszcza
Juliusza, który pobierał w niej nauki. Niestety, stan rozkwitu i świetności nie
trwał długo, gdyż już w 1832 r. w odwecie za Powstanie Listopadowe władze
carskie zlikwidowały liceum, a na jego bazie utworzono Uniwersytet Kijowski, w
którym na 20 profesorów aż 16 pochodziło z Krzemieńca. Ponowny rozkwit
krzemienieckiej uczelni nastąpił po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Znów
ożyło porównanie ze starożytnymi Atenami, gdy na mocy dekretu Józefa
Piłsudskiego z 1920 roku utworzono tu kompleks zakładów edukacyjnych, w którym
oprócz gimnazjum i liceum ogólnokształcącego funkcjonowało liceum rolnicze,
leśne i pedagogiczne ze szkołą ćwiczeń, przedszkola, internaty męskie i żeńskie,
muzeum, teatr, ognisko muzyczne, świetnie wyposażona biblioteka, dostępna też
dla mieszkańców. W pobliskich miejscowościach działały szkoły zawodowe:
ogrodnicze, stolarskie i mechaniczne, a także trzy uniwersytety ludowe.
Prowadzono kursy dla nauczycieli różnych przedmiotów, warsztaty artystyczne,
szkolenia szybowcowe, narciarskie i pływackie na rzece Ikwie i w basenie.

Zostawiła ten dom Polsce

To właśnie z tym międzywojennym Liceum Krzemienieckim związana była od
młodości Irena Sandecka. Mieszkała nieopodal uczelnianych murów, w bliskim
sąsiedztwie dworku Słowackich – w domu, w którym żył twórca i dyrektor Ogrodu
Botanicznego w Krzemieńcu, jednego z najważniejszych w Europie, profesor
Willibald Besser, polski botanik pochodzenia niemieckiego, jeden z założycieli i
profesorów Liceum Krzemienieckiego, który wprawdzie po likwidacji liceum
przeniósł się na Uniwersytet Kijowski, ale ostatnie lata życia spędził w
Krzemieńcu, gdzie znajduje się jego grób.
– Dom pani Ireny Sandeckiej obrósł niejako obecnością wybitnych osób zasłużonych
dla kultury polskiej – wskazuje dr Michał Olbromski, poeta, muzealnik, były
dyrektor Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, organizujący od lat
polsko-ukraińskie Dialogi Dwóch Kultur w Krzemieńcu. – Jest wielce
prawdopodobne, że odwiedzał go mały Juliusz Słowacki, a po II wojnie światowej
przez dziesiątki lat odbywało się w nim tajne nauczanie polskich dzieci i
młodzieży. Pani Irena zgromadziła w swoim domu piękną bibliotekę, miała
fortepian, na którym grywała, przyjmowała gości. To głównie poprzez postać pani
Ireny ten dom nabrał szczególnego blasku i znaczenia dla kultury polskiej –
podkreśla.

Położony w centrum Krzemieńca dom pani Sandeckiej posiada również istotne
walory architektoniczne. To liczący ponad 200 lat jeden z ostatnich miejskich
dworków drewnianych, jakie przetrwały do dziś w Krzemieńcu. Od dziesięcioleci
stanowił ważny punkt odniesienia dla miejscowej społeczności polskiej, a także
licznych Polaków odwiedzających Ateny Wołyńskie.

– W połowie ubiegłej dekady pani Irena, jako osoba samotna, zdecydowała, że
po jej śmierci należy ten budynek przekazać instytucji zajmującej się sprawami
Polaków i polskiego dziedzictwa kulturowego na Kresach. Jej wybór padł na
"Wspólnotę Polską" – mówi dr Jan Skłodowski, historyk sztuki, artysta fotografik
i badacz Kresów Wschodnich, który Irenie Sandeckiej zadedykował swój album pt.
"Krzemieniec – Ateny Wołyńskie". Zdaniem dr. Skłodowskiego pośredniczącego w
przekazaniu zapisu testamentowego do Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" w
Warszawie, wolą ofiarodawczyni było, aby jej dom tak jak dotąd służył zarówno
miejscowym Polakom, jak i polskim badaczom zabytków, artystom, literatom czy
dokumentalistom prowadzącym kwerendy na Kresach, a także promował ideę dialogu
między narodami, kulturami i ludźmi, który już od lat przy aprobacie miejscowych
władz ukraińskich z powodzeniem toczy się w Krzemieńcu. – Ten dom mógłby służyć
jako muzeum Willibalda Bessera i kresowej "Siłaczki", jaką była bez wątpienia
pani Irena Sandecka, a także jako miejsce spotkań współtworzonego przez nią
Towarzystwa Odrodzenia Kultury Polskiej im. Juliusza Słowackiego, które nie ma
swojej siedziby – precyzuje Michał Olbromski. Jednak aby te cele urzeczywistnić,
niezbędny jest remont znajdującego się w złym stanie technicznym budynku.
Obowiązek ten od dwóch lat spoczywa na "Wspólnocie Polskiej", która hojny dar
Ireny Sandeckiej przyjęła, lecz do funkcji właścicielskich jak na razie się nie
poczuwa. Niestety, odpowiedzialna we "Wspólnocie Polskiej" za sprawy ukraińskie
dyrektor Iwona Borowska-Popławska, zasłaniając się nawałem pracy, nie potrafiła
określić planów dotyczących dworku w Krzemieńcu. Niewątpliwie pamiętający
Konstytucję 3 maja obiekt wymaga kosztownej renowacji, na którą być może
"Wspólnota" nie posiada aktualnie funduszy. Lecz znawcy tematu wskazują, że
generalny remont można odłożyć w czasie, natomiast palącą koniecznością jest
przynajmniej wzmocnienie konstrukcji dachowej i położenie nowej papy, aby
zapobiec przedostawaniu się wody do środka. To koszt rzędu 20 tys. złotych. W
przeciwnym razie dom może nie przetrzymać kolejnej zimy. Trzeba zadbać o to
miejsce będące ważnym świadectwem naszego dziedzictwa kulturowego na Kresach.

Adam Kruczek

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl