Antyklerykałowie wszystkich krajów łączą się!


Jan Maria Jackowski



W mediach pojawiła się informacja, że dwaj prominentni politycy SLD – Grzegorz Napieralski i Sławomir Jeneralski – pojechali do Hiszpanii, by poznać strategię walki z Kościołem w tym kraju. Guru europejskich antyklerykałów, socjalistyczny premier José Luis Zapatero, miał ich instruować, jak zwalczać Kościół i ograniczać jego rolę w życiu publicznym. Współpraca z Hiszpanami – według „Newsweeka” – to dla polskich polityków „element przygotowań do ostrego starcia z Kościołem katolickim”. Koalicja Lewica i Demokraci, w skład której wchodzi SLD, rozpoczyna bowiem kampanię na rzecz rzeczywistego, a nie „papierowego” rozdziału Kościoła od państwa.

Hiszpania – podobnie jak Polska – jest krajem tradycyjnie katolickim. I dlatego jest szczególnie poddana agresywnemu i wyjątkowo brutalnemu antykatolicyzmowi. Zorganizowana walka z Kościołem trwa w Hiszpanii od kilku wieków i ma swoją krwawą historię. Nasiliła się wyraźnie w XIX wieku wraz ze wzrostem znaczenia ruchów sekciarskich, masońskich, socjalistycznych, anarchistycznych i liberalnych.

Apogeum niszczenia Kościoła nastąpiło jednak w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Było to spowodowane faktem, że w liberalnych środowiskach politycznych, które stanowiły trzon lewicowego rządu utworzonego w 1931 roku, kluczową rolę odgrywały osoby powiązane z masonerią ideologicznie przeciwną religii katolickiej. Znamienna jest ocena Hugha Thomasa, historyka hiszpańskiej wojny domowej, który zwrócił uwagę na to, że wolnomularstwo w Hiszpanii było powszechnie utożsamiane z liberalizmem i podkreślił, iż „hiszpańscy masoni byli nie tylko antyklerykalni, ale również aktywnie antyreligijni”.


Hiszpańska krucjata antykatolicka


W pierwszej połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku został przygotowany grunt pod działania mające na celu eksterminację hiszpańskiego duchowieństwa i ludzi wierzących. Skala okrucieństwa i nienawiści, jakiej dopuścili się republikanie, była porażająca. We wprowadzonej przez rząd republikański konstytucji nastąpiło drastyczne ograniczenie swobód religijnych i wolności sumienia. Państwo dokonało kasaty wielu zakonów i skonfiskowało ich mienie. Religia została usunięta ze szkół. Zakazywano „propagandy religijnej”, czyli katolickich procesji, pogrzebów i ślubów. Antykatolickie działania rządu wywołały reakcję biskupów hiszpańskich. Już 6 maja 1931 r. doszło do bardzo ostrego wystąpienia kardynała Pedro Segury y Sáenz, arcybiskupa Toledo i prymasa Hiszpanii. W specjalnym liście pasterskim napiętnował on antykościelną i antyreligijną politykę władz Republiki i wezwał do oporu, z jasnym realizmem napominając: „(…) Jeśli pozostaniemy 'cisi i bezczynni’, jeśli pozwolimy poddać się 'apatii i strachowi’ (…) to nie będziemy mieli prawa lamentować, gdy gorzka rzeczywistość pokaże nam, że zwycięstwo należało do nas, lecz nie wiedzieliśmy, co to znaczy walczyć jak dzielni rycerze gotowi iść na śmierć w chwale”.

Punktem kulminacyjnym prześladowań Kościoła był jednak okres wojny domowej. W latach 1936-1939 nasiliła się akcja niszczenia krzyży, burzenia i palenia świątyń. Zamordowano jedną czwartą duchowieństwa całego kraju. Z rąk rewolucyjnych oprawców, jak obliczyli historycy, zginęło 12 biskupów, 4172 księży, 2365 zakonników oraz 283 siostry zakonne. W niektórych diecezjach wymordowano ponad 90 procent kapłanów! Uśmiercono również ponad 300 tys. świeckich katolików. Rozmiary i różnorodność działań władz republikańskich przeciwko Kościołowi i religii wywoływały rosnące wzburzenie. „Oceniając w sposób ogólny ekscesy rewolucji komunistycznej w Hiszpanii, można stwierdzić, że nie ma w historii narodów zachodnich drugiego takiego zbiorowego barbarzyństwa, takiego nagromadzenia zamachów na podstawowe prawa Boga, społeczeństwa i osoby ludzkiej” – napisali biskupi hiszpańscy w 1937 roku w orędziu do biskupów całego świata.

Od tamtych krwawych wydarzeń upłynęło 70 lat, a socjalistyczny rząd Zapatery, który sprawuje władzę w Hiszpanii od wyborów w 2004 roku, najwyraźniej nawiązuje do niektórych elementów tradycji wojującego antyklerykalizmu. W grudniu 2007 r. przyjęto w Kortezach ustawę o pamięci historycznej rehabilitującej republikanów, a więc inspiratorów krucjaty przeciw Kościołowi z lat trzydziestych. Została wyrugowana religia ze szkół publicznych, a z programów nauczania wszelkie odniesienia do chrześcijaństwa i moralności chrześcijańskiej. Nastąpiła „liberalizacja” procedury rozwodowej, zalegalizowano „małżeństwa” homoseksualistów i możliwość adopcji dzieci przez takie związki. Władze popierają de facto – wbrew obowiązującemu prawu – aborcję na żądanie.

Hiszpański rząd konsekwentnie prowadzi aktywną politykę „liberalizacji praw obyczajowych” i „laicyzacji sfery publicznej”. Przedstawiciele władz zapowiadają kampanię na rzecz likwidacji „niezaprzeczalnych przywilejów Kościoła katolickiego” i rewizji układu państwo – Kościół katolicki z 1979 roku. Chcą znieść m.in. dotacje na utrzymanie świątyń oraz ulgi podatkowe dla zakonów, sprzeciwiają się obecności krzyży w budynkach publicznych. Konsekwentnie realizują testament republikańskiego prezydenta Azany z października 1931 roku. Ten fanatyczny antyklerykał – będąc pełen zachwytu dla sukcesów antykatolickiej krucjaty w tym kraju – publicznie wyraził radość z tego, że Hiszpania jakoby „przestała być katolicka”.

Działania socjalistycznego rządu Zapatery są ewidentnym znakiem kampanii antyreligijnej i antykulturowej. Inspirowane są ideologią „neutralności światopoglądowej” i polegają na administracyjnym uprzywilejowaniu przez państwo przekonań antychrześcijańskich i ateizujących, a dyskryminacji przekonań religijnych. Mają charakter działań dechrystianizacyjnych, które cechuje szczególna niechęć do znaku krzyża. Wielu laicyzatorów, nie tylko w Hiszpanii, było zapewne zadowolonych, gdy w światowych środkach przekazu oznajmiono, że w świetle badań krzyż przestał być najbardziej znanym znakiem w kręgu białego człowieka, a bardziej znane od niego są: logo pewnej firmy naftowej oraz znak firmowy jednej z największych sieci restauracji.


Lewicowy raj na ziemi


Pokolenie, które pamięta czasy komunizmu w Polsce, zna doskonale fragment „Manifestu Komunistycznego” Karola Marksa i Fryderyka Engelsa: „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”. Hasło to widniało na trybunach, było drukowane na transparentach pierwszomajowych, legitymacjach partyjnych, legitymacjach związkowych, było umieszczane nad winietami gazet partyjnych, wisiało na budynkach, w których miały siedzibę instancje PZPR. Wezwanie to było również hasłem ZSRS i wszystkich republik. Dziś, gdy „światowa ojczyzna proletariatu” przeszła do historii, wcale to nie oznacza, że lewica nie łączy się pod zmodyfikowanym hasłem – antyklerykałowie wszystkich krajów łączcie się, a Hiszpania rządzona przez socjalistów staje się europejską ojczyzną antyklerykałów. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Przecież bezwzględne zwalczanie Kościoła było wpisane w praktykę komunizmu, a obecnie najwyraźniej jest znakiem firmowym europejskiej lewicy.

Największy podziw polityków SLD, którzy pojechali do Madrytu, by poznać antykatolicyzm w praktyce, wzbudza to, że walcząc z Kościołem, w przeciwieństwie do polskiej lewicy, rząd Zapatery utrzymuje wysokie poparcie społeczne. Dlatego nasi rodzimi laicyzatorzy czerpią wzory i inspiracje z Madrytu. Lecz do Hiszpanii pojechali z pewnym wcale pokaźnym dorobkiem. Już przecież atakują budowę Świątyni Opatrzności Bożej, wliczanie stopni z religii do średniej na świadectwie czy religię na maturze. Zainicjowali kampanię na rzecz refundowania z budżetu państwa zapłodnienia in vitro. Twierdzą, że w Polsce nie ma rozdziału Kościoła od państwa i jest naruszana Konstytucja. Świeckość, laickość państwa, neutralność światopoglądowa – to słowa powtarzane jak mantra. Antyklerykałowie domagają się: rewizji Konkordatu, likwidacji Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu; likwidacji kaplic, pomników i symboli religijnych w urzędach państwowych, szkołach i szpitalach; usunięcia religii ze szkół i przedszkoli publicznych; legalizacji prostytucji; refundacji z budżetu państwa środków antykoncepcyjnych; obowiązkowej edukacji seksualnej w szkole. Przedstawiciele SLD już zapowiedzieli skargę do Trybunału Konstytucyjnego dotyczącą tworzenia kaplic w komendach policji i w jednostkach Służby Celnej oraz zatrudnianie tam kapelanów. Uprawiają propagandę proaborcyjną, domagając się „liberalizacji” aborcji. Chcą narzucić legalizację „małżeństw” homoseksualnych i eutanazji.

Najwyraźniej hiszpański antyklerykalizm w połączeniu z resentymentem do czasów PRL, w których bardzo aktywnie walczono z Kościołem, ma być fundamentem założycielskim „nowej” lewicy w Polsce. Czy formacja, która obecnie oscyluje na granicy 5-procentowego progu wyborczego, przechodząc do antykościelnej ofensywy, walczy w ten sposób o przetrwanie? Czy środowiska, które ideologicznie postrzegają Kościół jako instytucję wrogą i głoszą klerofobię, zaprzestały działalności po 1989 roku?

Pytania są retoryczne, bo mamy do czynienia z pewnego rodzaju recydywą, ale też z pewną zmianą. Dotychczasowe kampanie lewicy miały charakter antyklerykalny, ale obecna coraz bardziej zmierza w stronę ideologicznego antykatolicyzmu. Winą za wszelkie „zło” nie są już obarczani wyłącznie księża i biskupi, ale doktryna katolicka ze względu na naturę głoszonych wartości. Nauczanie Kościoła ze swej istoty jest wielkim oskarżonym za „dyskryminację” kobiet, „przemoc” w rodzinie, ciąże nieletnich, nędzę w świecie, „zamach” na demokrację, „wtrącanie się” w politykę, brak „tolerancji” i „szacunku” dla człowieka, „wywoływanie poczucia winy” w ludziach. Orędzie ewangeliczne rzekomo ogranicza postęp i „świetlaną” przyszłość. Trzeba zatem człowieka uwolnić od Boga, a wtedy powstanie raj na ziemi.


Walka z krzyżem


W Polsce zwalczano krzyż prawie nieustannie przez ostatnie dziesięciolecia. Dwa totalitaryzmy: hitleryzm, a następnie powojenny komunizm, bezwzględnie walczyły z krzyżem. Systematycznie dążyły, w imię swoich ateistycznych ideologii, do wyeliminowania z życia społecznego tego świętego dla chrześcijan znaku zbawienia i miłości.

W czasach PRL celem władzy było nie tylko usuwanie krzyża i katolicyzmu z przestrzeni społecznej, lecz także wdrukowanie społeczeństwu przekonania, że również w „życiu prywatnym” religia jest przejawem obskurantyzmu i ogranicza człowieka. Starano się wypierać krzyż z tego powodu, że jest on znakiem chrześcijańskiej tożsamości Polski trwale wpisanym w dzieje Narodu. Wyrażał aspiracje niepodległościowo-wolnościowe Polaków i jednoczył ludzi różnych wyznań i religii. W znanym dwuwierszu, szczególnie często cytowanym w okresie stanu wojennego, czytamy: „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. Mimo potężnego nacisku laicyzującej machiny państwa, ludzie wierzący odważnie przeciwstawiali się tym działaniom. Na przykład w 1984 roku odbyły się pamiętne strajki młodzieży szkolnej w obronie krzyża we Włoszczowie i Miętnem.

Po 1989 roku rozpoczęto ze wznowioną energią dyskusję na temat obecności krzyża w miejscach publicznych. W niektórych wypowiedziach twierdzono, że krzyż jest „przejawem ekspansji Kościoła”, „szkodzi demokracji”, staje się „przyczyną dyskryminacji” i ma rzekomo „zagrażać wolności”, co podkreślali zwłaszcza ci, którzy jeszcze niedawno traktowali Kościół jako obrońcę wolności. W niejednym artykule, nawet w prasie katolickiej, obecna była także argumentacja, że gdyby krzyż w miejscu publicznym przeszkadzał choćby jednej osobie, to należy go z tego miejsca usunąć…

W lipcu 1996 roku opinia publiczna mogła się dowiedzieć, z bolesnej dla katolików wypowiedzi Elie Wiesela, że „obecność krzyży na świętej ziemi pokrywającej niezliczone żydowskie ofiary w Birkenau była i pozostaje obelgą”. Ta wypowiedź zbulwersowała szerokie kręgi społeczne. Z całym szacunkiem dla Elie Wiesela i Żydów: czy odmawianie innym prawa do publicznego wyznawania religii jest działaniem na rzecz pokoju religijnego? Dlaczego laureat Pokojowej Nagrody Nobla ranił chrześcijan i wzniecał nastroje antychrześcijańskie? Dlaczego wygłaszał szowinistyczną tezę i podburzał do waśni religijnych i narodowych? Czemu obrażał rodziny pomordowanych w Oświęcimiu chrześcijan? Czy miejsce kaźni setek tysięcy Żydów i chrześcijan nie jest miejscem, „gdzie Gwiazda Dawida i krzyż znaczą to samo – pokój, miłość, pojednanie i pamięć?” (cyt. za: J. Jaśniak, „Nie tylko gwiazda Dawida”, „Słowo. Dziennik Katolicki”, nr 136, 16 lipca 1996 r.). Czy nie są to słowa, które wygłoszone na ziemi polskiej, ciężko doświadczonej przez pogański hitleryzm i bezbożny komunizm, a więc dwa systemy bezwzględnie zwalczające krzyż, stawiają ich promotora zarówno po stronie tych, którzy byli przeciwko Żydom, jak i przeciw chrześcijanom? (por. Oświadczenie Komitetu do Dialogu z Judaizmem po wypowiedzi Elie Wiesela, Gniezno, 8 lipca 1996 r.).

W lutym 2004 r. w Krakowie miało miejsce wstrząsające zdarzenie. Podczas nagrywania koncertu norweskiej grupy metalowej Gorgoroth – w studiu Telewizji Polskiej na Krzemionkach – rozegrała się prawdziwa czarna msza. Na scenie ukazały się wiszące na krzyżach nagie modelki obficie pomazane krwią. Scenografię uzupełniało kilkadziesiąt baranich głów nabitych na kołki, wnętrzności baranie i 80 litrów baraniej krwi. W trakcie nagrania jedna z modelek straciła przytomność i musiało interweniować pogotowie ratunkowe. Pracownicy ośrodka opowiadali PAP, że byli wręcz przerażeni widokiem pokrwawionych nagich ludzi na krzyżach.

Krakowska „liturgia ciemności” była symptomatyczna. Za czasów rządów SLD – szczególnie po referendum europejskim w 2003 r. – nasilił się antyklerykalizm w życiu publicznym. Coraz bardziej wyraźnie odczuwalny był klimat konfrontacji światopoglądowej i nawiązanie – choć w zmienionych warunkach – do sytuacji z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych, z okresu pierwszej kampanii antyklerykalnej, kiedy straszono opinię publiczną rzekomym zagrożeniem państwa wyznaniowego. Środowiska postkomunistyczne i liberalne, które w celu pozyskania głosów ludzi wierzących przed referendum nie chciały drażnić Kościoła katolickiego i wyciszyły swoje antyklerykalne działania, przeszły do zdecydowanej ofensywy. W tamtym okresie byliśmy świadkami prowokacji z pływającą kliniką aborcyjną, oskarżeń o rzekomy „klerofaszyzm” w kontekście wyroku sądu gdańskiego w sprawie obrażania uczuć religijnych przez antychrześcijańską instalację Doroty Nieznalskiej czy antykatolickiej kampanii związanej z promocją przez SLD projektu ustawy legalizującej związki homoseksualne.

Ujawniły się te same środowiska i metody działania. Stowarzyszenia obrony praw zwierząt, ligi mniejszości seksualnych, radykalne ruchy ekologiczne, stowarzyszenia feministyczne i tym podobne organizacje stanowią krzykliwe przybudówki środowisk lewicowo-antychrześcijańskich. „Obóz postępu” w coraz większym stopniu stał się siecią powiązanych ze sobą organizacji społecznych oraz środowisk aktywnych w obszarze kultury. Ta wszechobecność w niemal wszystkich wymiarach życia publicznego nadała nurtowi antyklerykalnemu wielką dynamikę polityczną. Ponadto świat mediów i pop-kultury jest zdominowany przez laicko-liberalno-postkomunistyczną wizję rzeczywistości, promowaną przez lewicujących „inżynierów dusz” z bardzo opiniotwórczego pokolenia 1968 roku. Nie dziwi zatem, że marksistowska dogmatyka wyzwolenia społecznego była – zgodnie z modnymi trendami – zastępowana postmodernistyczną afirmacją swobody obyczajowej. W miejsce wyzyskiwanych proletariuszy pojawili się nowi uciemiężeni przez „opresywne” społeczeństwo: homoseksualiści, lesbijki, rzekomo prześladowane kobiety. Promowany był postulat tworzenia „nowego społeczeństwa” i państwa „neutralnego światopoglądowo”, które opiera się na relatywizmie moralnym i „wolności” od wszelkich tradycji i tożsamości religijnych, kulturowych czy narodowych.

Planowana obecnie przez lewicę kampania na rzecz „rzeczywistego”, a nie „papierowego” rozdziału Kościoła od państwa trafia zatem na podatny grunt. Poza tym w ostatnich latach znamienną cechą naszego życia publicznego było instrumentalne wykorzystanie przez niektóre środowiska polityczne autorytetu Kościoła katolickiego do celów politycznych. Takie działanie otwiera perspektywę antyklerykalizmu, która już dziś ma solidne podglebie. Zdaniem 80 proc. respondentów CBOS – najwięcej w elektoratach SLD i PO – Kościół nie powinien zajmować się polityką. I na to zapewne liczą konstruktorzy „nowej” lewicy.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl