Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski



Pobierz Pobierz

Krowy a Unia Europejska

„Czarna krowa w kropki bordo gryzła trawę kręcąc mordą” – niebawem ten znany wierszyk może zostać zakwalifikowany do poezji surrealistycznej. A to dlatego, że zwierzęciem tym zainteresowała się Komisja Europejska. Zauważyła bowiem, że krowa, pasąc się na łące i przeżuwając trawę, w (procesie trawiennym) wydala metan – CH4. Wypuszcza go otworem pod ogonem. Słowem, puszcza gazy, które wędrują do atmosfery i powodują ocieplenie klimatu. Czujna Komisja Europejska dokonując tegoż odkrycia postanowiła z tym walczyć. I to zdecydowanie. Znalazła od razu bardzo proste rozwiązanie.  Aby zredukować emisję metanu do atmosfery, trzeba wybić stada krów, czyli używając unijnego języka, szybko ograniczyć hodowlę.

Tak naprawdę sprawa nie jest nowa. Dyskutuje się o niej od dobrych kilku lat. Specjaliści zajmujący się tematem dowodzą, że jedna krowa dziennie jest w stanie wytworzyć około 1000 litrów gazów, z czego blisko 300 litrów to metan. W zależności od części świata, różnie traktowany jest ten problem. I tak np. w Argentynie, gdzie jest ponad 50 milionów krów, eksperci skupili się na pozytywnym wykorzystaniu tegoż zjawiska i za pomocą odpowiednich przyrządów gromadzą w specjalnych pojemnikach metan wydalany przez krowy, który jest następnie oczyszczany i przetwarzany na gaz ziemny. Unia Europejska odmiennie podchodzi do zjawiska i zamiast wykorzystać metan, bądź też zmodyfikować paszę dla krów, chce po prostu zredukować pogłowie bydła. Argumentację tę wsparł incydent w jednej z niemieckich obór, kiedy to wybuchł metan, powodując nawet uszkodzenie dachu. Nie ma jednak całkowitej zgody co do interpretacji incydentu. Niektórzy twierdzili, że to nie wydalany przez krowy metan, ale nagromadzony nawóz spowodował ten wybuch.

Wybuchowe zdarzenie podgrzało atmosferę, także w unijnych instytucjach. Już za niecałe dwa tygodnie ma być procedowany w Parlamencie Europejskim stosowny dokument. Jeśli zostanie przyjęty, to jak alarmuje m.in. prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych, Polska w ciągu najbliższych piętnastu lat będzie zmuszona znacznie zredukować pogłowie krów. Na krowach może się nie skończyć. Wyliczenia te wywodzone są z raportu Wspólnego Centrum Badawczego Komisji Europejskiej pt. „Ocena ekonomiczna wariantów polityki ograniczenia emisji gazów cieplarnianych dla rolnictwa UE”, który liczy 122 strony. Na jego bazie zmienia się dyrektywę z 2003 roku, a stosowne sprawozdanie w tej sprawie głosowane będzie w naszym Parlamencie w Strasburgu pod koniec miesiąca. Jest to sprawozdanie „w sprawie wniosku dotyczącego dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady  w sprawie redukcji krajowych emisji niektórych rodzajów zanieczyszczenia atmosferycznego”, a przy okazji zmiany wspomnianej dyrektywy. Dokument ten konsultowany był w Komisji Rolnictwa, jednak jego właściwa sprawozdawczyni z Komisji Ochrony Środowiska na piśmie przedstawiła swoje wątpliwości, stwierdzając, że „niepokoją ją poważnie dwie kwestie”.

Po pierwsze, zakres dyrektywy jest „problematyczny dla sektora rolnictwa”, a po drugie, że zobowiązania są wygórowane. Dlatego też zgłoszona została poprawka wyłączająca dla „emisji metanu z jelit produkowanego w sposób naturalny w hodowli przeżuwaczy”. Jeśli te propozycje zostaną odrzucone, Unia na poważnie zajmie się krowami. Jak alarmują specjaliści z branży rolnictwa, pociągnie to za sobą wiele negatywnych skutków, zachwieje rynkiem mięsa, ale także mleka i postawi pod znakiem zapytania możliwość spłaty kar za tzw. kwoty mleczne. Niemożliwa będzie bowiem spłata kary bez możliwości hodowania zwierząt. Dowodzą także, co logicznie wynika z praw funkcjonowania rynku, że po zmniejszeniu hodowli w Polsce wzrośnie cena za kilogram wołowiny bądź cielęciny, o wędlinach nie wspominając. Aby temu zaradzić zaistnieje potrzeba sprowadzenia tych produktów z innych krajów. Stracą na tym nie tylko polscy rolnicy, ale przede wszystkim konsumenci. Zyskają określone grupy lobbingowe. Ale, jak głosi znane angielskie powiedzenie „jeden traci, drugi się bogaci”. Czy to jest sprawiedliwe i dla każdego dobre? Czy wszystko można zrelatywizować?

Bardzo prostej odpowiedzi w podobnym kontekście udzielił Kali Stasiowi Tarkowskiemu w znanej powieści Henryka Sienkiewicza „W pustyni i w puszczy”. W jednym z dialogów Staś pytał Kalego, co to jest zły uczynek. „Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy – odpowiedział po krótkim namyśle – to jest zły uczynek (…) – A dobry? (…) – Dobry, to jak Kali zabrać komuś krowy”.  Ot człowiek niewykształcony, a w temacie krów już wówczas wyczuwał ideologię współczesnej Unii Europejskiej.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj