8. Jan Paweł II a Solidarność


Zamieszczone teksty nie mają charakteru publikacji naukowej,
więc nie są opatrzone aparatem krytycznym.


Powszechnie uznaną datą narodzin ruchu „Solidarności” w Polsce jest rok 1980. Sformułowane wówczas na strajkach stoczniowców gdańskich postulaty to było coś znacznie głębszego niż tylko o sformułowanie listy społecznych, ekonomicznych i politycznych postulatów.

Można dopatrzeć się w nich – mniej lub bardziej uświadamianego przez strajkujących, ale wysiłku konkretnej odpowiedzi na duchowe orędzie Ojca Świętego 1979 roku. Raz jeszcze warto wrócić do momentu pielgrzymki roku 1979. To był czas, w którym naród był kategorią zniszczoną przez władzę komunistyczną na rzecz kategorii społeczeństwa socjalistycznego. To społeczeństwo nie miało nic wspólnego ze społeczeństwem obywatelskim. Dlatego, gdy władza komunistyczna wyraziła zgodę na przyjazd Papieża do Polski, ustąpiła z faktycznej organizacji pielgrzymki powierzając to stronie kościelnej. Utworzona wówczas straż kościelna była zawiązkiem pierwszej dużej struktury społecznej w PRL. Zarówno Kościół, jak i społeczeństwo zdało doskonale egzamin ze strony organizacyjnej pielgrzymki, a jednocześnie odkryło wspólnie kilka fundamentalnie ważnych prawd o sobie.

Bez najmniejszej przesady można powiedzieć, że bez Jana Pawła II w ogóle nie byłoby „Solidarności”  albo przyjęłaby ona zupełnie inny kształt. Strajki na Wybrzeżu i Porozumienia Sierpniowe stanowiły wyraźny sygnał, że nadszedł czas działania. Zarazem był to wyraźny znak, że działanie to ma charakter na wskroś etyczny.

Trzeba zauważyć, że także „Solidarność” coś podarowała Papieżowi. Mianowicie, można powiedzieć, że  podarowała mu samą siebie, jako konkretną ideę, jako konkret, modelowo potwierdzający pewne wątki  obecne w chrześcijańskim przesłaniu. Z kolei Jan Paweł II, przyjmując ten konkret społeczny i historyczny, dokonał jego interpretacji – wydobywając ewangeliczne bogactwo treści ze słowa, które w powstającym ruchu „Solidarności” stało się ciałem.

Dzięki temu wzajemnemu przenikaniu się Papieża i Ruchu pojęcia takie jak solidarność  i także  miłosierdzie nabrały szczególnego wydźwięku i wzbogaciły sobą tożsamość Kościoła.

Oczywiście, zasada międzyludzkiej solidarności nie była czymś zupełnie nowym. O tym, że funkcjonowała już od dawna w nauce społecznej Kościoła świadczą bezpośrednie wypowiedzi Piusa XII. Inni papieże woleli posługiwać się innymi określeniami o zbliżonej treści. I tak Leon XIII pisał o  „przyjaźni”, Pius XI preferował ważne pojęcie „miłość społeczna”, a Paweł VI stworzył pojęcie „cywilizacja miłości”.

Sam Jan Paweł II w swojej programowej encyklice „Redemptor hominis” z 1979 r. nie nadał pojęciu „solidarności” pierwszoplanowej roli. W tym programowym dokumencie pojawia się ona jako przeciwieństwo egoizmu a synonim braterstwa i współodpowiedzialności za słabszych, zwłaszcza w kontekście relacji międzynarodowych.

Także w czasie historycznej i – jak się okazało – przełomowej pielgrzymki do Polskie w 1979 r. słowo „solidarność” padło  jedynie dwa razy i to w nietypowym (stosunkowo) kontekście. Raz, gdy Papież mówił o zadaniu stojącym przed polskimi księżmi – wzywał do zachowania „solidarności z całym narodem w jego najtrudniejszych okresach”. Drugi raz, gdy Jan Paweł II mówił do studentów KUL-u, mówił o własnej solidarności z nimi.

Jednak decydujące było nie tyle to,  jakich słów Ojciec Święty używał, ale co i przede wszystkim jak mówił.

W jaki sposób Jan Paweł II mówił do Polaków?

Stając wobec społeczeństwa pozabawianego podmiotowości i tożsamości narodowej, żyjącego w państwie „ograniczonej suwerenności”, Jan Paweł  II przemawiał z mocą, która wydobywała ludzi z otchłani beznadziejności. Mówił do rodaków zupełnie nowym, nieznanym, albo zapomnianym już językiem, językiem polskim, a nie nowomową. Sam ten styl odrodzenia mowy polskiej przypominał, że istnieje cała, ciągła i wielka tradycja kulturowa Polski, a komunistyczna rzeczywistość to tylko epizod, niewielki incydent w dziejach narodu. Ten incydent niewątpliwie miał charakter wyniszczający i osłabiający substancję narodową, ale  dlatego Jan Paweł II dokonał w Polsce tego czasu znamiennego „bierzmowania dziejów”. Mówił:

„Pragnę wam dziś przekazać tego Ducha, ogarniając sercem z najgłębszą pokorą to wielkie „bierzmowanie dziejów”, które przeżywacie. Więc mówię za Chrystusem samym: „Weźmijcie Ducha Świętego!”

W ten sposób odsłonił wymiar życia, w który wprowadza Duch Święty, a jest to wymiar wyjątkowej godności człowieka.Za sprawą papieskich słów dokonało się obudzenie w Polakach świadomości przyrodzonej każdemu człowiekowi godności. To pojęcie „godność” zapomniane, okaleczone do „godności człowieka socjalistycznego” a bardziej jeszcze do pojęcia „pochodzenia społecznego” jako synonimu godności, od chwili pielgrzymki to

pojęcie „godność” weszło na trwałe do języka publicznego.

Godność to  szczególna niepowtarzalna wartość każdego człowieka. Okazała się zarazem ideą zdolną odmienić oblicze tej ziemi, i to nie tylko polskiej, czy wschodnioeuropejskiej.

Ważne jest to, że samo pojęcie godności samo w sobie nie ma charakteru ściśle religijnego, dlatego mogło być powszechnie zrozumiałe i zaakceptowane, Z drugiej strony to pojęcie o charakterze uniwersalnym zyskiwało w perspektywie nauczania kościelnego mocne znaczenie. Głębokie uzasadnienie teologiczne nadał pojęciu godności Sobór Watykański II dokonując charakterystycznego zwrotu antropocentrycznego (ku człowiekowi) w katolicyzmie. Skierowanie się ku człowiekowi nie oznacza przy tym w żadnej mierze odwrócenia się od Boga, lecz  stanowi pogłębione rozumienie tego, kim jest Bóg. Bóg bowiem ostatecznie objawił nam się w Chrystusie – prawdziwym Bogu i prawdziwym Dlatego też jedynie w Chrystusie człowiek może odnaleźć prawdę o sobie i swoim ostatecznym powołaniu. Papież mówił w Polsce:

„Jakąż wartość musi mieć w oczach Stwórcy człowiek, skoro zasłużył na takiego i tak potężnego Odkupiciela (…), skoro Bóg «Syna swego Jednorodzonego dał», ażeby on, człowiek «nie zginął, ale miał życie wieczne»”

Każdy człowiek zostaje w Chrystusie zaproszony do  intymnego związku z Bogiem. Jest wezwany, by być synem Bożym! Oznacza to zarazem wezwanie do uczestnictwa w królewskiej godności Chrystusa. A ta królewska godność w realizacji Chrystusa jest królewskim posługiwaniem. „Zasada królewskiej służby” niesie w sobie wymaganie „solidarnej odpowiedzialności”.

Pielgrzymka 1979 roku odbyła się w święto Pięćdziesiątnicy. Władza komunistyczna zaproponowała ten termin uznając go za mniej wymowny niż proponowana przez stronę kościelną data święta Stanisława Biskupa i Męczennika, skonfliktowanego  z władzą polityczną. Jednak dzięki kontekstowi Świat Zesłania Ducha Świętego wypowiadane przez Papieża słowa  nabrały w sercach słuchaczy życia profetycznej mocy. Dla wielu tamto wydarzenie z czerwca 1979 r. stało się powtórzeniem wydarzeń znanych z Dziejów Apostolskich. Tak więc w Zielone Święta 1979 r. w Polsce narodziła się wspólnota synów i córek Bożych, naznaczonych odwagą i wyjściem z zamknięcia.

3.06.1979 w  homilii  do młodzieży akademickiej przy kościele św. Anny Jan Paweł II mówił:

„Pytanie o to, kim jestem, stawiacie sobie zapewne od dawna. (…) Jaką miarą mierzyć człowieka? (…) Człowieka (…) trzeba mierzyć miarą sumienia, miarą ducha, który jest otwarty ku Bogu. Trzeba więc człowieka mierzyć miarą Ducha Świętego. (…) Tylko Duch Święty może go „napełnić” – to znaczy doprowadzić do spełnienia poprzez miłość i mądrość. (…) Odważcie się spojrzeć na swoje życie w jego bliższej i dalszej perspektywie […] A więc oczekuje nie tylko na to, że uniwersytety i różnego typu wyższe uczelnie, a przedtem średnie, a przedtem podstawowe szkoły przygotują inżynierów, lekarzy, prawników, filologów, historyków, humanistów, matematyków i techników, ale oczekuje na objawienie się synów Bożych! Oczekuje od was tego objawienia – od was, którzy w przyszłości będziecie lekarzami, technikami, prawnikami, profesorami…”

W Częstochowie podczas Apelu Jasnogórskiego wyjaśniał sens jego centralnego pojęcia – kategorii „czuwam”::

„Czuwać – to znaczy strzec wielkiego dobra. (…) trzeba tak czuwać, tak troszczyć się o każde dobro człowiecze, bo ono jest dla każdego z nas wielkim zadaniem. Nie można pozwolić na to, by marnowało się to, co ludzkie, to, co polskie, to, co chrześcijańskie, na tej ziemi. (…) Nie ulegajcie słabościom! Nie dajcie się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężajcie! (por. Rz 12,21) Jeśli widzisz, że brat twój upada, podźwignij go, a nie pozostaw w zagrożeniu”

Wreszcie na krakowskich Błoniach mówił:

„Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara! (…) Dziś tej mocy bardziej wam potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów. Musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia i nie dozwala zasmucać Ducha Świętego! Musicie być mocni mocą miłości, która potężniejsza jest niż śmierć. (…) I dlatego – zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię „Polska”, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym, – abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, – abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy (…) – abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On „wyzwala” człowieka.”

Uczestnicy tamtego „bierzmowania dziejów” żyli odtąd już w  nowej przestrzeni,  wypełnionej zarówno nadzieją, jak i gotowością czynu. Było więc tylko kwestią czasu, kiedy słowo zacznie przyoblekać się w czyn.

Jana Pawła II towarzyszenie „Solidarności”

Św. Jan Paweł II był nie tylko konstruktorem zasadniczej idei, tym, który nadał ludziom wiarę w możliwość zmiany życia wedle kryterium godności osoby ludzkiej, ale stał si się także wiernym patronem i promotorem ruchu „Solidarność”.

Należy przypomnieć, zwłaszcza dziś w dobie manipulowania (delikatnie ujmując) pamięcią przez ludzi będących tajnymi współpracownikami służb specjalnych PRL, że to Jan Paweł II wspierał „Solidarność” materialnie, intelektualnie i duchowo.

To, co może jest najważniejsze, to fakt, że ofiarował za nią również swoją krew i swoje cierpienie. W miarę upływu czasu i deformacji pierwotnego etosu solidarnościowego, starał się w następnych latach oczyścić ideę solidarności.

Jednocześnie, przenosił skonkretyzowaną w Polsce lat osiemdziesiątych ideę na teren całego Kościoła powszechnego. Solidarność jako uniwersalna idea stawała się właściwym pomostem między samoświadomością Kościoła a jego misją w świecie.

Po przełomie w Polsce Jan Paweł II  opublikował 30 listopada 1980 r  swoją drugą encyklikę „Dives in Misericordia”. Jej główny trzon powstał niewątpliwie sporo przed wydarzeniami polskiego Sierpnia, ale fragmenty poświęcone solidarności zdawały się być już nimi naznaczone. Komentując słowa Modlitwy Pańskiej „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, Papież pisał: „Trudno wręcz wypowiedzieć, jak głębokie jest znaczenie postawy, którą te słowa wyznaczają sobą i kształtują. Ileż one mówią każdemu człowiekowi o drugim człowieku, a zarazem i o nim samym! Świadomość, że jesteśmy zwykle wzajemnie wobec siebie dłużnikami, idzie w parze z wezwaniem do braterskiej solidarności, której św. Paweł dał wyraz w zwięzłym wezwaniu: „Jeden drugiego brzemiona noście”. (Ga 6,2) Jakaż w tym zawiera się lekcja pokory wobec człowieka – równocześnie bliźniego i siebie samego – jakaż szkoła dobrej woli współżycia na każdy dzień i w różnych warunkach naszego bytowania.”

Zestawiał także dwa zdanie, które nabrały w polskich realiach wyjątkowego znaczenia życiowego i społecznego. Obok słów „Nie dajcie się zwyciężyć złu, lecz zło dobrem zwyciężajcie”, było to zdanie drugie: „Jeden drugiego brzemiona noście”.

W pierwszej encyklice społecznej o pracy ludzkiej „Laborem exercens” Papież zwrócił się z wielkim apelem o uszanowanie podmiotowości człowieka w procesie pracy, o to, tak by nikt nigdy nie traktował go jako narzędzia produkcji.

Jawne dowartościowanie idei solidarności dokonało się w rozdziale 8, tego dokumentu zatytułowanym „Solidarność ludzi pracy”. Zostało tam też zawartych wiele praktycznych kwestii – wskazówek dla polskiej „Solidarności”. Jedną z nich było zwrócenie uwagi na potrzebę wymagania sprawiedliwej zapłaty, świadczeń  społecznych. Bardzo dobitnie podkreślone zostało prawo do tworzenia stowarzyszeń i związków zawodowych.

Podkreślanie tego prawa było niezwykle ważne w dobie panującego w Polsce Ludowej pozytywizmu prawnego, wedle którego człowiekowi przysługiwały wyłącznie te prawa, które nie wynikały z natury ludzkiej, ale z pozytywnej woli, decyzji prawodawcy, jakim była partia komunistyczna. Postawienie zasady prawa wynikającego nie z pozytywnej woli decydenta, ale z natury człowieka, jego godności stanowiło fundament  walki o słuszne uprawnienia pracowników. „Jednakże «walka» ta winna być traktowana jako normalne staranie o właściwe dobro (…) nie jest to natomiast walka „przeciwko” innym. Jeśli w sprawach spornych przybiera również i taki charakter, to dzieje się to z uwagi na dobro społecznej sprawiedliwości, a nie «dla walki» albo też dla wyeliminowania przeciwnika. Praca ma to do siebie, że przede wszystkim łączy ludzi – i na tym polega jej siła społeczna: siła budowania wspólnoty.”.

Takie ujęcie poniekąd musiało prowadzić w stronę tego, co komunistyczna władza nieustannie zarzucała NSZZ „Solidarność”, a mianowicie tego,  że ta miesza się do polityki. Papież jednoznacznie stwierdził: „działalność związków zawodowych wkracza niewątpliwie w dziedzinę „polityki” rozumianej jako roztropna troska o dobro wspólne”. […] „Równocześnie jednak zadaniem związków nie jest uprawianie «polityki» w znaczeniu, jakie się powszechnie nadaje temu słowu dzisiaj. Związki nie mają charakteru «partii politycznych» walczących o władzę i nie powinny podlegać decyzjom partii politycznych, ani też mieć zbyt ścisłych związków z nimi”.

Ważnym elementem papieskich wskazań było przypomnienie, potwierdzenie i wyjaśnienie tego, że związkom zawodowym przysługuje prawo do strajku. Jan Paweł II zwracał przy tym uwagę, że należy używać go roztropnie:

„Nie można zwłaszcza nadużywać go dla rozgrywek «politycznych». Ponadto nie należy nigdy zapominać o tym, że nieodzowne usługi dla życia społecznego winny być zawsze zabezpieczone, w razie konieczności nawet za pomocą odpowiednich środków prawnych.”

żądania zgłaszane przez związki zawodowe nie mogą zamieniać się „w pewien rodzaj „egoizmu” grupowego czy klasowego”.

Szczególnym czasem patronatu i promotorstwa „Solidarności” przez Jana Pawła II był czas po wprowadzeniu stanu wojennego. Stan emocji, poczucia krzywdy społecznej, a z drugiej strony determinacja władzy stanowiły sytuację w której mogło łatwo dochodzić do przelewu krwi. Papież nieustannie przed tym przestrzegał, a zrazem nawoływał  sprawujących władzę do podjęcia dialogu w imię prawdy i szacunku dla podstawowych praw człowieka.

W okresie zawieszonego stanu wojennego przypadła pielgrzymka, która była pracą nad ocaleniem nadziei – II pielgrzymka do Polski w czerwcu 1983 r.. Przybywając do Polski Jan Paweł II powiedział do władz PRL-u z Wojciechem Jaruzelskim na czele:

„nie tracę nadziei, że ten trudny moment może stać się drogą do społecznej odnowy, której początek stanowią umowy społeczne zawarte przez przedstawicieli władzy państwowej z przedstawicielami świata pracy. (…) nie przestaję ufać, że owa zapowiadana wielokrotnie odnowa społeczna – według zasad wypracowanych w takim trudzie w przełomowych dniach sierpnia 1980 roku i zawarta w porozumieniach – dojdzie stopniowo do skutku. (…) W przypadkach, gdy dialog pomiędzy rządem a narodem przestaje niestety istnieć, pokój społeczny jest zagrożony lub nawet całkiem zanika; powstaje jakby stan wojny. Jednak historia i współczesne doświadczenia pokazują, że wiele krajów osiągnęło i osiąga trwałe porozumienie; że zdołały one rozwiązać powstające w ich łonie konflikty lub nawet im zapobiec, sięgając po prawdziwie skuteczne narzędzie dialogu.”

Papież miał świadomość trudności tego dialogu i chciał do niego przygotować naród. Dlatego zaapelował tym razem o nie podejmowanie spontanicznych rozmów w czasie spotkań liturgicznych, jak to było w 1979 r., ale już pierwszego dnia w warszawskiej Katedrze Papież prosił, aby nie przerywać jego homilii brawami. WW ten sposób wskazywał, że bez należytego skupienia nie da się „szukać dróg do tej przyszłości, która czasem tak bardzo zdaje się nam zaciemniona”.

Szczególnym akcentem była treść jednej z największych norm etosu solidarności, przypomniana przy okazji homilii o św. Maksymilianie Kolbe w Niepokalanowie. Mówił wówczas o tym, że słowa „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!” stanowią aktualny program na dziś: „Ewangeliczny program. Trudny program – ale możliwy. Program nieodzowny.”

19 czerwca w Częstochowie do młodzieży:

„Co to znaczy: „czuwam”? To znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawić, przezwyciężając je w sobie. (…) Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali. Doświadczenia historyczne mówią nam o tym, ile kosztowała cały naród okresowa demoralizacja. Dzisiaj, kiedy zmagamy się o przyszły kształt naszego życia społecznego, pamiętajcie, że ten kształt zależy od tego, jaki będzie człowiek. A więc: czuwajcie! Chrystus powiedział podczas modlitwy w Ogrójcu apostołom: «Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie». Czuwam – to znaczy dalej: dostrzegam drugiego. Nie zamykam się w sobie, w ciasnym podwórku własnych interesów czy też nawet własnych osądów. Czuwam – to znaczy: miłość bliźniego – to znaczy podstawowa międzyludzka solidarność.”

na Jasnej Górze – orędzie ludzkiej wolności:

„A co nam mówi Chrystus? […] Mówi przede wszystkim przez to, kim jest. Jest Synem Bożym – przychodzi nam dawać przybrane synostwo. Otrzymując w mocy Ducha Świętego godność synów Bożych w mocy tegoż Ducha mówimy do Boga: „Ojcze”. Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami. Nasze synostwo Boże niesie w sobie dziedzictwo wolności. Chrystus obecny wraz ze swą Matką w polskiej Kanie stawia przed nami z pokolenia na pokolenie wielką sprawą wolności. Wolność jest dana człowiekowi jako miara jego godności. Jednakże jest mu ona równocześnie zadana. (…) Zawiera się w jasnogórskiej ewangelizacji wezwanie do dziedzictwa synów Bożych. Wezwanie do życia w wolności. Do czynienia dobrego użytku z wolności. Do budowania, a nie do niszczenia.”

W przemówieniu do Konferencji Episkopatu Polski- bezpośrednio odniósł się do kwestii solidarności, przypominając, że nauka społeczna Kościoła nie rozmija się, ale właśnie spotyka z prawdziwymi dążeniami ludzi pracy, Uwydatnił przy tym nie tylko potrzebę „solidarność ludzi pracy”, ale również potrzebę rzetelnej „solidarności z ludźmi pracy”. Uczynił to cytując fragment swojego wystąpienia w Międzynarodowej Organizacji Pracy w Genewie:

„Solidarność sprzeciwia się pojmowaniu społeczeństwa w kategoriach walki «przeciw», zaś stosunków społecznych w kategoriach bezkompromisowego przeciwstawiania klas. Solidarność, która swój początek i swoja siłę bierze z natury pracy ludzkiej, a więc z prymatu osoby ludzkiej nad rzeczami, będzie umiała tworzyć narzędzie dialogu i współpracy, pozwalające rozwiązywać sprzeczności bez dążenia do zniszczenia przeciwnika. Nie, twierdzenie, że można świat pracy uczynić światem sprawiedliwości nie jest utopią.”

W Katowicach mówił:

„Cały świat śledził – i nadal śledzi – z przejęciem wydarzenia, jakie miały miejsce w Polsce od sierpnia 1980 r. Co w szczególności dawało do myślenia szerokiej opinii publicznej – to fakt, że w wydarzeniach tych chodziło przede wszystkim o sam ład moralny związany z pracą ludzką, a nie tylko o podwyższenie zapłaty za nią. Uderzała również ta okoliczność, że wydarzenia te były wolne od gwałtu, że nikt nie poniósł śmierci ani ran. Wreszcie i to, że wydarzenia polskiego świata pracy z lat osiemdziesiątych nosiły na sobie wyraźne znamię religijne.” W czasie tej samej homilii, św. Jan Paweł II przywołał słowa Prymasa Wyszyńskiego z 6 lutego 1981 r.: „Gdy idzie o prawo zrzeszania się ludzi, to nie jest to prawo nadane przez kogoś, bo to jest własne prawo wrodzone. Dlatego państwo nam tego nie nadaje, ono ma tylko obowiązek je ochraniać i czuwać nad tym, aby nie było ono naruszane. Nadane jest to prawo przez Stwórcę, który uczynił człowieka istotą społeczną. Od Stwórcy pochodzi społeczny charakter dążeń ludzkich, potrzeba zespalania się i jednoczenia jednych z drugimi”. Cała katowicka homilia została bardzo negatywnie odebrana przez komunistyczną władzę, wręcz wzbudziła w niej wściekłość.

Kolejna, III pielgrzymka do Ojczyzny w czerwcu 1987 r., dokonywała się  czasie, gdy reżim Jaruzelskiego – świadom był nadciągającej klęski. Opozycja solidarnościowa działała, gospodarka podupadała a sam generał zabiegał usilnie o audiencje u Papieża w Watykanie. Św. Jan Paweł II wiedział,  że w samej stolicy komunistycznego imperium  zapoczątkowane zostały procesy zmian. Stąd też przyjeżdżał do swojej Ojczyzny jako herold nadchodzącej wiosny narodów. Mówił na Zamku Królewskim:

„Każdy z tych ludzi ma swoją osobową godność, ma prawa tej godności odpowiadające. W imię tej godności słusznie każdy i wszyscy dążą do tego, aby być nie tylko przedmiotem nadrzędnego działania władzy, instytucji życia państwowego – ale być podmiotem. A być podmiotem to znaczy uczestniczyć w stanowieniu o „pospolitej rzeczy” wszystkich Polaków.”

Zaznaczył też konieczność wprowadzenia zasadniczych zmian politycznych:

„Na pochwałę zasługuje postępowanie tych narodów, w których jak największa część obywateli uczestniczy w sprawach publicznych w warunkach prawdziwej wolności (…) przyszły los ludzkości leży w ręku tych, którzy potrafią podać następnym pokoleniom motywy życia i nadziei”

Owe „motywy życia i nadziei” odnajdywał zwłaszcza w słowie „solidarność”. To w czasie tej pielgrzymki dał wykład tego, czym jest solidarność i jaki jest jej związek z sakramentem Eucharystii. Wobec  młodzieży zgromadzonej w Krakowie na ul. Franciszkańskiej mówił:

„Nie ma takiego pokolenia chrześcijan, takiego pokolenia ludzkości, z którym Chrystus nie dzieliłby się sobą. Ostatecznie chodzi o to, żeby człowiek nie zagubił ludzkiego wymiaru swojego życia. Właśnie Chrystus daje mu ten ludzki wymiar swojego życia, jako Syn Boży. To jest niesłychana solidarność z człowiekiem. Wy się zastanawiajcie nad tym sakramentem. Od tego jest ten Kongres. Nie tylko, żeby papież przyjechał, przejechał, żebyście pokrzyczeli i pośpiewali (…) ale także, byście się dobrze nad tym wszystkim zastanowili, co to wszystko znaczy, co znaczy ta solidarność Boga z człowiekiem jako początek wszelkiej solidarności ludzkiej. Solidarność Boga z człowiekiem sięgająca do tego, że daje siebie. To jest szczyt tego, co można dać człowiekowi, szczyt obdarowania.”

Temat solidarności, jej rozumienie, etos i sens uczynił przedmiotem refleksji  w czasie pobytu w kolebce „Solidarności” – na Wybrzeżu. Warto przypomnieć kluczowe i znane fragmenty tamtych wystąpień papieskich.

11 czerwca w Gdyni mówił:

„Morze mówi człowiekowi o potrzebie szukania się nawzajem. O potrzebie spotkania i współpracy. O potrzebie solidarności. Międzyludzkiej i międzynarodowej. Jakże doniosły jest fakt, że to właśnie słowo „solidarność” zostało wypowiedziane tutaj, nad polskim morzem. (…) Tu, nad brzegiem Bałtyku, wypowiadam i ja to słowo, tę nazwę «solidarność», ponieważ należy ono do przesłania społecznej nauki Kościoła. W tym duchu przemawiali Ojcowie i teologowie. Stąd się zrodziły encykliki społeczne ostatniego stulecia. (…)

Solidarność musi iść przed walką. Wówczas ludzkość może przetrwać. I może przetrwać i rozwijać się każdy naród w wielkiej ludzkiej rodzinie. Bo co to znaczy solidarność? Solidarność to znaczy sposób bytowania wielości ludzkiej, na przykład narodu, w jedności, w uszanowaniu wszystkich różnic, wszystkich odmienności, jakie pomiędzy ludźmi zachodzą, a więc jedność w wielości, a więc pluralizm, to wszystko mieści się w pojęciu solidarności. (…) Powiedziałem: solidarność musi iść przed walką. Dopowiem: solidarność również wyzwala walkę. Ale nigdy nie jest to walka przeciw drugiemu. Walka, która traktuje człowieka jako wroga i nieprzyjaciela – i dąży do jego zniszczenia. Jest to walka o człowieka, o jego prawa, o jego prawdziwy postęp; walka o dojrzalszy kształt życia ludzkiego. Wtedy bowiem to życie ludzkie na ziemi staje się «bardziej ludzkie», kiedy rządzi się prawdą, wolnością, sprawiedliwością i miłością.”

W Gdańsku w homilii skierowanej do ludzi pracy:

„W tym mieście bowiem a równocześnie na całym Wybrzeżu Bałtyckim, i w innych środowiskach pracy w Polsce, podjęto ogromny wysiłek, zmierzający do tego, by ludzkiej pracy przywrócić jej pełny wymiar osobowy i społeczny. Wysiłek ten stanowi w dziejach «pracy nad pracą», jak się wyraził współczesny polski myśliciel, doniosły etap. (…) Za pracę ludzką trzeba zapłacić i równocześnie za pracę ludzką nie sposób odpowiedzieć samą zapłatą. Przecież – jako osoba – jest on nie tylko «wykonawcą», lecz jest współtwórcą dzieła, które powstaje na warsztacie pracy. Ma prawo do pracowniczej samorządności – czego wyrazem są między innym związki zawodowe: «niezależne i samorządne», jak podkreślono właśnie tu, w Gdańsku. (…) «Umowy gdańskie» pozostaną w dziejach Polski wyrazem tej właśnie narastającej świadomości ludzi pracy odnośnie całego ładu społeczno-moralnego na polskiej ziemi. Sięgają one swą genezą do tragicznego grudnia 1970 roku. I pozostają wciąż zadaniem do spełnienia. (…) «Jeden drugiego brzemiona noście» – to zwięzłe zdanie Apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności.

Solidarność – to znaczy jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy «brzemię» dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności. Nie może być program walki ponad programem solidarności. Inaczej – rosną zbyt wielkie brzemiona. I rozkład tych brzemion narasta w sposób nieproporcjonalny. Gorzej jeszcze, gdy mówi się: naprzód «walka» – choćby w znaczeniu walki klas – to bardzo łatwo drugi, czy drudzy pozostają na «polu społecznym» przede wszystkim jako wrogowie. Jako ci, których trzeba zwalczać, których trzeba zniszczyć. Nie jako ci, z którymi trzeba szukać porozumienia – z którymi wspólnie należy obmyślać, jak «dźwigać brzemiona».”

Kolejnym etapem papieskiego nauczania było znów nauczanie powszechne – 30 grudnia 1987 r., ukazała się kolejna encyklika społeczna „Sollicitudo rei socialis”. Jej głównym tematem była kwestia rozwoju cywilizacyjnego. Aby rozwój ów mógł być pełny, „winien urzeczywistniać się w ramach solidarności i wolności, bez poświęcania pod jakimkolwiek pozorem jednej czy drugiej.”

W tym papieskim dokumencie znalazła się wyraźnie i dobitnie sformułowana „cnota” solidarności: „Nie jest więc ona tylko nieokreślonym współczuciem czy powierzchownym rozrzewnieniem wobec zła dotykającego wielu osób, bliskich czy dalekich. Przeciwnie, jest to mocna i trwała wola angażowania się na rzecz dobra wspólnego, czyli dobra wszystkich i każdego, wszyscy bowiem jesteśmy naprawdę odpowiedzialni za wszystkich. (…) Solidarność pomaga nam dostrzec «drugiego» – osobę, lud czy naród – nie jako narzędzie (…) ale jako «podobnego nam», jako «pomoc». (…) W taki sposób proponowana przez nas solidarność jest drogą do pokoju, a zarazem do rozwoju. (…) Dewizą Piusa XII było Opus iustitiae pax, pokój owocem sprawiedliwości. Dzisiaj można by powiedzieć Opus solidaritatis pax, pokój owocem solidarności.”

Z tematem solidarności związane jest  istotne przesłanie zawartym w nauce społecznej Kościoła  – „opcja preferencyjna na rzecz ubogich”, „czyli specjalna forma pierwszeństwa w praktykowaniu miłości chrześcijańskiej”. Papież pisał: „Wolność, ku której wyswobodził nas Chrystus (por. Gal 5,1), pobudza do stania się sługami wszystkich. W ten sposób proces rozwoju i wyzwolenia konkretyzuje się w praktyce solidarności, czyli miłości i służby bliźniemu, zwłaszcza najuboższym”.

Wskazane elementy związku Jana Pawła II z ruchem „Solidarność”, jak i elementy papieskiego nauczania na temat solidarności jako cnoty społecznej pozwalają:

  • Spojrzeć w pełnym świetle na genezę „Solidarności”, której nie byłoby bez nauczania Jana Pawła II, zwłaszcza jego przesłania na temat godności człowieka;
  • Dostrzec zaangażowanie Papieża w trudnych momentach najnowszej historii Polski, które miało wpływ na proces zmian dokonujących się bez eskalacji przemocy,
  • Przypomnieć podstawowe zręby nauczania papieskiego na temat godności pracy ludzkiej, praw pracownika, sprawiedliwej zapłaty, potrzeby solidarności świata pracy;
  • Określić cnotę solidarności jako „mocną i trwałą wolę angażowania się na rzecz dobra wspólnego, czyli dobra wszystkich i każdego, wszyscy bowiem jesteśmy naprawdę odpowiedzialni za wszystkich”.
  • Zauważyć autentyczne rozumienie opcji preferencyjnej na rzecz ubogich, którą lepiej rozpatrywać w bliższym nam kontekście kulturowym, niż latynoamerykańskim, który dzisiaj przenika do nauczania Kościoła.

ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr, WSKSiM

drukuj