9. Nauczyciel historii i tożsamości narodowej


Zamieszczone teksty nie mają charakteru publikacji naukowej,
więc nie są opatrzone aparatem krytycznym.


Jan Paweł II wielokrotnie – właściwie od początku swojego wyboru i pontyfikatu przywoływał swoje polskie korzenie i mówiąc o Polsce objaśniał, kim jest i skąd przyszedł.

Wystarczy przywołać tutaj jego pierwsze słowa po wyborze, gdy określił siebie jako wezwanego z dalekiego kraju, dalekiego a zarazem bliskiego przez tożsamość chrześcijańską i wspólnotę wiary, 22 października 1978 r., w czasie homilii na  Mszy św. inaugurującej pontyfikat – Ojciec święty przywołał finalną scenę z powieści wielkiego pisarza polskiego Henryka Sienkiewicza „Quo vadis?”

Później wielokrotnie, w różnych kontekstach i okolicznościach mówił o swojej tożsamości, nam Polakom wyjaśniał w sposób szczególny znaczenie jej chrześcijańskich korzeni, ale mówił także dokąd zmierzał w perspektywie dziejów, zwłaszcza zaś historii zbawienia.

Jan Paweł mówił do naszego narodu o najgłębszym nurcie dziejów ochrzczonego narodu (w początkach swego pontyfikatu),  mówił także o iskrze mającej wyjść z Polski, objawionej św. Faustynie przez Jezusa Miłosiernego (pod koniec swej posługi). W ten sposób odsłaniał dzieje narodu wpisane w początki chrzcielnej komunii z Bogiem i Kościołem aż po jego misyjne posłanie. Ukazywanie dziejów narodu w ten sposób – od communio po missio, miało w sobie coś z opisu samego Kościoła. Ale czyż mogło to dziwić, skoro – w przekonaniu św. Jana Pawła II, podobnie jak w przekonaniu innych wybitnych przedstawicieli tzw. teologii narodu (Norwid, Założyciele zmartwychwstańców, Hlond, Wyszyński) – dzieje tego narodu były organicznie związane z Kościołem?

Mówiąc o swoim narodzie, a zarazem o swojej wizji narodu, Jan Paweł II mówił coś bardzo ważnego o sobie samym, ale zarazem, w ten sam sposób, dla wielu ludzi na świecie opowieść o dziejach Polski pozwalała zrozumieć papieża. Dla wielu ludzi przecież postać Jana Pawła II były pierwszym obserwowanym z uwagą spotkaniem z Polską.

Z dalekiego kraju

Pierwsze papieskie słowa dotyczące jego pochodzenia mówiły o ”papieżu z dalekiego kraju”. Zawierały one w pewnym sensie istotne określenie naszego kraju i narodu. Polska została jako kraj tak usytuowana na mapie Europy, że znalazła się daleko poza linią starożytnych rzymskich limes (granic określających starożytną Europę). Próba odnowienia imperium z czasów Karola Wielkiego także nie objęła ziem Polski.

Paradoksem w tej sytuacji było i pozostawało przez wieki to, że kraj, który znajdował się poza kolebką chrześcijańskiej Europy równocześnie stanowił antemurale Christianitatis – przedmurze chrześciaństwa.

Papież nawiązywał do tej idei w przemówieniach z pola bitwy legnickiej czy pola bitwy warszawskiej 1920 r.

Na Legnickim Polu 2.06.1997 roku mówił:

„amiętamy, że Legnica to miejsce historyczne – miejsce, na którym książę piastowski Henryk Pobożny, syn św. Jadwigi, stawił czoło najeźdźcom ze Wschodu – Tatarom – wstrzymując ich groźny pochód ku Zachodowi. Z tego powodu, choć bitwa była przegrana, wielu historyków uznaje ją za jedną z ważniejszych w dziejach Europy. Ma ona również wyjątkowe znaczenie z punktu widzenia wiary. Trudno określić, jakie motywy przeważały w sercu Henryka – chęć obrony ojczystej ziemi i udręczonego ludu, czy też wola powstrzymania wojsk mahometańskich zagrażających chrześcijaństwu. Wydaje się, że te motywy były nierozłączne. Henryk, oddając życie za powierzony jego władzy lud, równocześnie oddawał je za wiarę Chrystusową. I to był znamienny rys jego pobożności, którą ówczesne pokolenia dostrzegały i zachowały jako przydomek”.

Mówiąc o „dalekim kraju” – „dalekim, ale zawsze tak bliskim przez wspólnotę wiary i tradycji chrześcijańskiej” Jan Paweł II już jakby zapowiedział to, co będzie czynił w przyszłości, a mianowicie, że będzie uosabiał paradoksalne z pozoru połączenie – słowiański kraj z łacińską kulturą, tradycję wielkiej monarchii z dynamiczną republikańską praktyką polityczną, państwo katolickie ze sporym zakresem tolerancji religijnej, szacunek dla „oświeceniowych” idei Konstytucji 3 Maja z błogosławieństwem papieża Piusa VI.

Śledząc pontyfikat św. Jana Pawła II, jego nauczanie, trudno oprzeć się wrażeniu, że wiele jego wypowiedzi adresowanych zarówno do nas Polaków, jak i do cudzoziemców stanowiło odsłanianie warstwy polskiej tradycji, z których wyrósł Ojciec Święty.

Na przykład pytany przez Vittorio Messoriego o kondycję współczesnej młodzieży, Jan Paweł II posłużył się pewnymi wspomnieniami dotyczącymi polskiej tradycji:

„Młodzi dzisiaj — jacy są, czego szukają?… Można by powiedzieć, że są tacy jak zawsze. Jest coś w człowieku, co nie podlega zmianom, jak to przypomniał Sobór w Gaudium et spes (n. 10). To może najbardziej objawia się w młodości. Równocześnie ci młodzi dzisiaj są inni. Są inni niż w przeszłości. W przeszłości młode pokolenia były kształtowane przez bolesne doświadczenia wojny, obozów koncentracyjnych, ciągłego zagrożenia. Doświadczenia te wyzwalały również w młodych ludziach — sądzę, że wszędzie na świecie, choć mam na myśli młodzież polską — znamiona wielkiego heroizmu. Wystarczy przypomnieć powstanie warszawskie w roku 1944, które było jakimś straceńczym zrywem pokolenia moich rówieśników, którzy nie oszczędzali siebie. Swoje młode życie rzucali na stos, który płonął. Chcieli potwierdzić, że dorastają do wielkiego i trudnego dziedzictwa, jakie otrzymali. Ja też należę do tego pokolenia i myślę, że heroizm moich rówieśników dopomógł mi w określeniu swojego własnego powołania. Ksiądz Konstanty Michalski, jeden z wielkich profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, po powrocie z obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen napisał książkę pod tytułem Między heroizmem a bestialstwem. Tytuł ten oddaje dobrze klimat epoki. Tenże ksiądz Michalski, pisząc o Bracie Albercie Chmielowskim, przypomniał ewangeliczne zdanie, że ,,trzeba duszę dać” (por. J 15, 13). Można by mniemać, że w tym okresie straszliwej pogardy dla człowieka życie ludzkie potaniało, a jednak stało się tym cenniejsze. Nabrało wartości bezinteresownego daru”.

Nietrudno dostrzec w tych słowach hołd złożony dla młodzieży polskiej – „pokolenia Kolumbów”, a zarazem rówieśniczego pokolenia Jana Pawła II.

Św. Jan Paweł II odsłaniał jednak przede wszystkim sam rdzeń polskiej tożsamości, owo „communio”, z którego może wyrastać missio – posłanie do aktywnej obecności w świecie współczesnym, jak i kierunki zaangażowania w przyszłości. W tym celu objaśniał dzieje Polski jako  historię narodu ochrzczonego, przejmując i objaśniając sformułowania Prymasa Tysiąclecia. Podkreślał, że chrześcijaństwo to rzeczywistość wpisana w każdego z nas, nie tylko w dusze wszystkich wierzących, ale także i niewierzących, co nie oznacza, że każdy Polak musi być chrześcijaninem. Jednak prawie wszyscy ludzie w Polsce pozostają – w jakiejś mierze, w jakimś stopniu  – w sferze wartości ogólnoludzkich czy narodowych z chrześcijaństwa wynikających. Dotyczy to nawet tych, którzy odchodzą od chrześcijaństwa czy występują przeciw niemu.

Stąd tak jednoznaczne były słowa św. Jana Pawła II wypowiedziane w 1979 r. na placu Zwycięstwa:

Trzeba iść po śladach tego, czym – a raczej kim – na przestrzeni pokoleń był Chrystus dla synów i córek tej ziemi. Ito nie tylko dla tych, którzy jawnie weń wierzyli, którzy Go wyznawali wiarą Kościoła. Ale także i dla tych, pozornie stojących opodal, poza Kościołem. Dla tych wątpiących, dla tych sprzeciwiających się”.

Dzieje Polski rozpoczynał się zatem od daty chrztu Mieszka I w 966 roku. Czas sprzed tego chrztu to dla Polaków byłą prehistoria – nie pozostawiła niczego poza milczeniem archeologicznych znalezisk z zakresu kultury materialnej i ułamkami tajemniczej kultury duchowej. Papieskie konstatacje sprzed kilkudziesięciu już lat znalazły mocne potwierdzenie w opiniach historyków w 2016 roku, w czasie celebracji 1050 rocznicy chrztu Polski. Padło wówczas słynne zdanie prof. Andrzeja Nowaka „Nie ma Polski przedchrześcijańskiej”.

Pytaniem było i pozostaje czy ta praktyczna nieobecność struktur przedchrześcijańskich – była efektem jakiejś „dziewiczości” naszego kraju czy też całkowitego zasymilowania w procesie chrystianizacji wcześniejszych wątków pogańskich?

Spojrzenie na historię Polski pokazuje wszakże jedno – w jej dziejach przez wieki to nie tyle chrześcijaństwo musiało się „inkulturować”, ale raczej to kolejne napływające nurty kulturowe musiały się „in-chrystianizować”. Tak działo się na przykład w przypadku. oświecenia, romantyzmu czy  pozytywizmu, ale także  nacjonalizmu, a nawet socjalizmu. Te idee mogły wyjść poza wąski krąg elit, zostać upowszechnione jedynie wtedy, gdy zwracały się w stronę choćby haseł chrześcijańskich, sięgały po pojęcia chrześcijańskie, odwoływały się do chrześcijaństwa.

W Gnieźnie w 1979 roku Jan Paweł II mówił:

„Kultura polska stale płynie szerokim nurtem natchnień mających swoje źródło w Ewangelii. To przyczynia się zarazem do gruntownie humanistycznego charakteru tej kultury – to czyni ją tak głęboko, tak autentycznie ludzką, (…) albowiem – jak pisze Mickiewicz w „Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego” – cywilizacja, prawdziwie godna człowieka, musi być chrześcijańska”.

Chronologiczna zbieżność początków dziejów Polski i czasu, gdy na polską ziemię „przybył Chrystus” sprawia, że jedyną realna tożsamością kultury polskiej jest jej chrześcijański charakter.

Kultura

Kultura w centrum rozważań historycznych Jana Pawła II. Była przy tym analizowana poprzz czytelny polski klucz – wyraźny ślad polskich doświadczeń – doświadczeń narodu, który przetrwał nie w oparciu o jakiekolwiek inne środki fizycznej potęgi, ale tylko w oparciu o własną kulturę.

W testamentalnej książce „Pamięć i tożsamość” Jan Paweł II dokonał niejako autorskiej syntezy własnej teorii kultury. Warto przywołać obszerny fragment tamtej książki:

„Każdy naród żyje dziełami swojej kultury My, Polacy, na przykład, żyjemy tym wszystkim, czego początek odnajdujemy w pieśni Bogurodzica – najstarszej zapisanej polskiej poezji, jak też starodawnej melodii z nią związanej. Kiedy byłem w Gnieźnie w 1979 roku, podczas pierwszej pielgrzymki do Polski, mówiłem o tym do młodzieży zgromadzonej na Wzgórzu Lecha, Właśnie Bogurodzica należy w jakiś szczególny sposób do tradycji gnieźnieńskiej w polskiej kulturze. Jest to tradycja Wojciechowa. Temu bowiem świętemu Patronowi przypisuje się autorstwo tej kompozycji. Tradycja ta przetrwała wiele wieków. Pieśń Bogurodzica stała się hymnem narodowym, który jeszcze pod Grunwaldem prowadził zastępy polskie i litewskie do walki z Krzyżakami. Równocześnie istniała już pochodząca z Krakowa druga tradycja, związana z kultem św. Stanisława. Wyrazem tej tradycji .jest łaciński hymn Gaude Mater Polonia, śpiewany do dzisiaj w języku łacińskim, tak jak Bogurodzica śpiewana jest w języku staropolskim. Te dwie tradycje przenikają się. Wiadomo, że łacina przez długi czas była obok polszczyzny mową kultury polskiej. Po łacinie były pisane poezje, jak na przykład Janicjusza, czy też traktaty polityczno-moralne, na przykład Andrzeja Frycza Modrzewskiego czy Stanisława Orzechowskiego, wreszcie dzieło Mikołaja Kopernika De revolutionibus orbium coelestium. Równolegle rozwija się polska literatura, poczynając od Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego, dzięki któremu osiąga ona najwyższy poziom europejski. Psałterz Dawidów Kochanowskiego śpiewany jest do dzisiaj. Treny zaś są szczytem liryki, natomiast Odprawa postów greckich – znakomitym dramatem nawiązującym do wzorów starożytnych.

To wszystko, co tutaj powiedziałem, znów każe mi wrócić do przemówienia w UNESCO, które poświęciłem roli kultury w życiu narodów. Siłą tamtego przemówienia było to, że nie było ono teorią kultury, ale świadectwem o kulturze – zwyczajnym świadectwem człowieka, który na podstawie własnego doświadczenia dawał wyraz temu, czym była kultura w dziejach jego narodu i czym ta kultura jest w dziejach wszystkich narodów”.

Kultura jako czynnik narodotwórczy była – jak to już zostało zaznaczone – prezentowana przez pryzmat doświadczenie polskiego narodu, a więc narodu, który był zmuszony przetrwać ponad dwieście lat – bez instytucji i struktur państwowych, a zatem musiał rozwinąć w sobie szereg instytucji „zastępczych”. Takimi instytucjami były – edukacja patriotyczna w domu i w grupach samokształceniowych;  działalność pod osłoną instytucji społecznych lub wręcz w konspiracji, nade wszystko zaś literatura piękna. Utwory Adama Mickiewicza czy Henryka Sienkiewicza – nie tylko pięknymi opowieściami, ale właśnie elementarzami patriotyzmu: czymś tak ważnym jak kiedyś dla Greków Iliada i Odyseja.

Kultura dla powstania i trwania narodu stanowiły rzeczywistość, która można określić jako „ducha” wspólnoty. Dowartościowanie tego ducha nie mogło jednak znaczyć lekceważenia dla jej politycznego „ciała”.

Jan Paweł II mocno akcentował znaczenie państwa dla Polaków. W 1999 r, w swoim historycznym przemówieniu w Parlamencie polskim mówił m.in.: „Zdaję sobie sprawę z tego, że po długich latach braku pełnej suwerenności państwowej i autentycznego życia publicznego, nie jest rzeczą łatwą tworzenie nowego, demokratycznego ładu i porządku instytucjonalnego. Dlatego na samym wstępie pragnę wyrazić radość ze spotkania właśnie tutaj, w miejscu, gdzie poprzez stanowienie prawa budowane są trwałe podwaliny demokratycznego państwa i suwerennego w nim społeczeństwa. Chciałbym też życzyć Sejmowi i Senatowi, aby w centrum ich wysiłków ustawodawczych zawsze znajdował się człowiek i jego rzeczywiste dobro, zgodnie z klasyczną formułą: Hominum causa omne ius contitutum est”.

Podkreślenie antropologicznego kryterium w budowaniu państwowości pozwala na dostrzeżenie kryterium człowieka jako punktu stycznego w działalności państwa i Kościoła.

Rola Kościoła

Polacy są i powinni być świadomi faktu odgrywania przez Kościół hierarchiczny roli swoistego zastępczego państwa w dziejach Polski. W sytuacji, gdy zabrakło własnych struktur państwowych – społeczeństwo, w ogromnej większości katolickie, znajdowało oparcie w ustroju hierarchicznym Kościoła.

Specyfiką  Polski jest to, że polski Kościół hierarchiczny najpierw był współtwórcą i uczestnikiem narodowego establishmentu, a po upadku państwa (XVIII/XIX w.) przejął  rolę niemal jedynego patrona polskich praw narodowych. Wraz z tym procesem Kościół – zyskał głęboką, ofiarną empatię z losem krzywdzonego narodu.

Ten związek był czytelny na przykładzie typowo polskiej, unikalnej instytucji interrexa: w okresie politycznej świetności i potęgi Polski funkcjonowało prawo, że po śmierci (abdykacji) króla, przed wyborem nowego, rządy polityczne! – należą do prymasa Polski.

Oczywiście prawo to miało pewien wymiar symboliczny, natomiast wymiar praktyczno-polityczny tego interregnum –nie był tak wielki.

Następnie, wraz z upływem czasu, gdy przyszły okresy politycznej niewoli sukcesywnie rosło znaczenie wymiaru symbolicznego tej funkcji. Z czasem, nabierała ona coraz wyraźniej charakteru realnego „rządu dusz”. Apogeum tak rozumianego interregnum – w latach działalności prymasa Stefana Wyszyńskiego.

Dzieje narodu a rozwój człowieczeństwa

Jan Paweł II w swoim myśleniu o historii – w  wielkim stopniu spadkobiercą polskiego romantyzmu. Od początku swojej posługi, naznaczony był twórczym słowem, i w jakimś stopniu mógł się uważać za spadkobiercę tradycji romantycznej – stąd jego odwołania do twórczości Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Zygmunta Krasińskiego, a szczególnie Cypriana Kamila Norwida.

Dziedzictwo polskiego romantyzmu widoczne było w nauczaniu papieskim w kilku aspektach.

Po pierwsze, był to sam sposób, w jaki Papież podejmował refleksję na temat narodu, wiążąc jego dzieje z dziejami powszechnymi, ale przede wszystkim włączając je w Boże plany zbawcze:

„Dzieje narodu zasługują na właściwą ocenę wedle tego, co wniósł on w rozwój człowieka i człowieczeństwa, w jego świadomość, serce, sumienie. Nie sposób nie widzieć w tej wypowiedzi analogii z myślą Zygmunta Krasińskiego, który uważał, że poprzez dzieje narodowe realizują się zamysły Opatrzności. Pisał Krasiński: To w łasce Twojej poczęte narody! – / Garść im powołań sypnąłeś z wysoka – / W każdym z nich żyje myśl jakaś głęboka, / Co z piersi Twoich zesłanym jest tchnieniem / I narodowi odtąd – przeznaczeniem!”

Najbliższym z romantyków był Cyprian Kamil Norwid. Można zauważyć, ze swoistym kluczem łączenia tego, co polskie i tego, co powszechne (katolickie) w ujęciu Jana Pawła II, była formuła opracowana przez Wieszcza: „nie będą nigdy dobrymi patriotami, jeśli wpierw nie będą pracowali na swoje człowieczeństwo”.

Jan Paweł II podejmował wiele wątków genialnej, Norwidowskiej myśli – nieobce mu były wątki teologii narodu, teologii piękna, a nade wszystko chyba Norwidowskiej filozofii i teologii pracy, z kluczową myślą: „Bo piękno na to jest, by zachwycało do pracy – praca, by się zmartwychwstało”.

Można dostrzec w papieskiej myśli także inspiracje myślą Stanisława Wyspiańskiego, zwłaszcza zaś jego głębokiej refleksji nad „polskim czynem”: Rozważajmy, czy jest podejmowany roztropnie. Czy jest systematyczny, wytrwały? Czy jest odważny i wielkoduszny? Czy jednoczy, czy też dzieli ludzi? Czy nie uderza w kogoś nienawiścią albo pogardą? A może tego czynu miłości, polskiego, chrześcijańskiego czynu jest zbyt mało? [por. St. Wyspiański, Wesele].

Na bazie myśli wybitnych polskich twórców, łatwiej było Janowi Pawłowi II podejmować współczesne, trudne problemy, stawiać nie zawsze wygodne i popularne tematy, jak choćby te, które dotyczyły problemów oceny realizacji wolności: „Myśmy kiedyś w przeszłości – my, Polacy, nasi praojcowie – zawinili, zawinili wobec wolności. Nazywaliśmy to złotą wolnością, a okazała się zmurszałą!”.

Dziedzictwo polskiego romantyzmu dochodziło do głosu także poprzez zainteresowanie sensem narodowego cierpienia.

Cierpienia przeżywane przez naród w jego historii mają i muszą mieć swój sens, stanowią przede wszystkim rodzaj ceny, którą płaci się za realizację dziejowej misji. Jan Paweł II w maju 1984 r. mówił o zdobyciu Monte Cassino:

Była w tym zwycięstwie może jakaś prorocza misja, że tak jak krwawo walczył żołnierz polski o zdobycie klasztoru, tak też z podobnym wysiłkiem będzie zmagał się naród, by zachować wierność chrześcijańskiej kulturze oraz chrześcijańskim ideałom”.

Podejmował tematy martyrologiczne ze szczególnym upodobaniem, ukazując jednak nie tyle ich pasyjny, cierpiętniczy charakter, co znaczenie i wkład w dzieje nie tylko Polski samej. Męczeństwo św. Maksymiliana Kolbego było zatem dla Jana Pawła II wkładem Polski w dzieje XX stulecia, a takie zjawiska jak „Solidarność”, jej powstanie w 1980 r. czy bezkrwawe zwycięstwo w roku 1989, było rozumiane przez Jana Pawła II jako owoc męczeństwa takich ludzi i im podobnych.

Mówiąc o podobieństwach myśli i historiozofii Jana Pawła II do tradycji romantycznej, nie można nie dostrzec istotnych różnic. Podkreślając walor cierpienia członków narodu i całego narodu polskiego, Papież, nie utożsamiał się jednak w tym obszarze z oczekiwaniem romantyków, że cierpienie narodowe może owocować radykalnym wyzwoleniem już tu, na ziemi. Nie traktował też polskiego cierpienia jako ekskluzywnego, nieporównywalnego z cierpieniem żadnego innego narodu. Przeciwnie, tę samą  wiarę w sens cierpienia widział w doświadczeniu innych narodów, w tym narodu żydowskiego. Mówił: „Tę straszliwą ofiarę wyniszczenia ponieśliście wy; można powiedzieć ponieśliście za innych, którzy także mieli być wyniszczeni”.

Dzieje narodu a rozwój człowieczeństwa

P:rzekazując wizje historii, polskiej kultury narodowej, polskiej tożsamości, kreśląc wizją historycznej communio i perspektywicznej missio, Jan Paweł II oczywiście, nie kierował się wyłącznie, ani nawet przede wszystkim romantycznym kontekstem. Jego posługą wobec narodu była powinność ojca, który ma obowiązek opowiedzieć swym dzieciom o przeszłości.

Można odczytać przywołaną już „Pamięć i tożsamość” jako swoistą gawędę o dziejach Polski, przerywana nauką moralną o sensie historii.

Tym, co może uderzać w tej papieskiej gawędzie to nie tylko jej walor sapiencjalnym mądrościowy, ale nade wszystko kerygmaytyczny. Wszystkie właściwie słowa Jana Pawła II zmierzają do przekazania słuchaczom, czytelnikom prawdy (kerygmy) o Bożym zbawieniu, o Bożej interwencji w dziejach świata. Mówi o tym On, który jest ojcem dla swojego narodu, dla narodów świata, ale jest także Ojcem Świętym, Pierwszym Kapłanem i pośrednikiem w dialogach człowieka z Bogiem. Niech zilustruje to choćby w pewnym stopniu fragment książki „Pamięć i tożsamość”:

„Do końca czasów będzie trwała walka pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy grzechem, który ludzkość odziedziczyła po pierwszych rodzicach, a zbawczą łaską, którą przynosi Chrystus, Syn Maryi. On jest wypełnieniem obietnicy danej Abrahamowi i odziedziczonej przez Izraela. Z Jego przyjściem rozpoczynają się czasy ostateczne, czasy eschatologicznego wypełnienia. Bóg, który dotrzymał obietnicy złożonej Abrahamowi, zawierając Przymierze z Izraelem przez Mojżesza, w Chrystusie, swoim Synu, otwarł przed całą ludzkością perspektywę życia wiecznego poza kresem jej ziemskiej historii. Jest to niesłychane przeznaczenie człowieka: wezwany do godności przybranego syna Bożego, podejmuje to powołanie w wierze i włącza się w budowanie Królestwa, w którym historia rodzaju ludzkiego na ziemi znajdzie ostateczny kres.

W związku z tym, co zostało powiedziane, przychodzą mi na myśl wersety, które napisałem lata temu, rozmawiając o człowieku z Człowiekiem, Bożym Słowem wcielonym, w którym jako jedynym historia nabiera pełnego sensu. Mówiłem:

Do Ciebie wołam. Człowieku, Ciebie szukam – w którym

historia ludzi może znaleźć swe Ciało.

Ku Tobie idę, i nie mowie „przybądź”,

ale po prostu „bądź”,

bądź tam, gdzie w rzeczach żaden nie widnieje zapis, a człowiek,

był, był duszą, sercem, pragnieniem, cierpieniem i wolą,

gdzie go trawiły uczucia i palił najświętszy wstyd –

bądź jak wieczysty Sejsmograf tego, co niewidzialne

a Rzeczywiste.(…)

Człowieku, w którym każdy człowieka odnaleźć może zamysł najgłębszy

i korzeń własnych uczynków: zwierciadło życia i śmierci wpatrzone w ludzki nurt,

do Ciebie – Człowieku – stale docieram przez płytką rzekę historii,

idąc w stronę serca każdego, idąc w stronę każdej myśli

(historia – myśli stłoczeniem i śmiercią serc).

Szukam dla całej historii Twojego Ciała,

szukam Twej głębi.

(Wigilia wielkanocna 1966)

Oto więc odpowiedź na zasadnicze pytanie: najgłębszy sens historii wykracza poza historię i znajduje pełne wyjaśnienie w Chrystusie, Bogu-Człowieku. Chrześcijańska nadzieja sięga poza granicę czasu. Królestwo Boże zaszczepia się i rozwija w dziejach ludzkich, ale jego celem jest życie przyszłe. Ludzkość jest powołana do wychodzenia poza granicę śmierci i poza granicę przemijających wieków, ku ostatecznej przystani w wieczności, przy chwalebnym Chrystusie w trynitarnej komunii. „Nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności” (Mdr 3, 4)”..

Jan Paweł II pozostając  wielkim patriotą, był zarazem na wskroś Europejczykiem. Jego myśl tak bardzo lokalna, zakorzeniona w polskiej tradycji, z której był autentycznie dumny, była  zarazem dogłębnie chrześcijańska i uniwersalistyczna.

Widząc wiekowe związki polskości i europejskości, Jan Paweł II okazywał wielkie zaangażowanie na rzecz obecności Polski w Europie, w tym – ze względu na aktualny kontekst polityczny – Unii Europejskiej. Mówił: „Wejście w struktury Unii Europejskiej na równych prawach z innymi państwami jest dla naszego narodu i bratnich narodów słowiańskich wyrazem swego rodzaju dziejowej sprawiedliwości, a z drugiej strony może stanowić wzbogacenie Europy. Polska potrzebuje Europy. Europa potrzebuje Polski.

Trzeba pamiętać, że zarzewie wolności przyniósł Europie św. Paweł, ten, który głosił wyzwolenie przez Chrystusa… Trzeba zaczynać od tej prawdy o Europie”.

Był zarazem świadom, że w tzw. czasach nowożytnych, Chrystus jako sprawca ducha europejskiego został wzięty w nawias. W „Przekroczyć próg nadziei” tak diagnozował aktualną sytuację: „Bóg obecny w świecie wydawał się niepotrzebny umysłowości wykształconej na przyrodniczym poznaniu świata. Podobnie Bóg działający w człowieku miał stać się niepotrzebny nowoczesnej świadomości, nowoczesnej nauce o człowieku, badającej mechanizmy świadome i podświadome jego postępowania. Racjonalizm oświeceniowy wyłączył prawdziwego Boga, a w szczególności Boga Odkupiciela, poza nawias.
Co to oznaczało? Oznaczało to, że człowiek powinien żyć, kierując się tylko własnym rozumem, tak jakby Bóg nie istniał. Nie tylko wypada poznawać świat obiektywnie, tak jakby Bóg nie istniał, gdyż założenie istnienia Stwórcy czy Opatrzności nie jest nauce na nic potrzebne, ale trzeba również postępować tak, jakby Bóg nie istniał, to znaczy tak, jakby Bóg się światem nie interesował. Racjonalizm oświeceniowy mógł się zgodzić na Boga pozaświatowego, zwłaszcza że jest to tylko pewna niesprawdzalna hipoteza. Konieczne jednak było, by takiego Boga wyeliminować ze świata”.

To właśnie dlatego, Jan Paweł II wołał na początku swojego pontyfikatu – „Otwórzcie drzwi Chrystusowi”. W tych słowach zawierało się wezwanie do przemodelowania sposobu przeżywania dziejów ludzkich – od stanu, w którym człowiek żyje tak. Jakby Bóg nie istniał, godząc się na istnienie Boga poza-światowego, Boga-symbolu, pamiątki i tradycji, do takiego świata, w którym Bóg ma przynależne mu miejsce centralne.

W tym procesie, w tej zmianie, która – zdaniem Jana Pawła II – powinna dotknąć przede wszystkim Europę widział znaczącą rolę dla Polski i Polaków. Widział bowiem elementy polskiej kultury i dziedzictwa, które mogły stanowić wkład w kształt współczesnej Europy ducha.

Takim ważnym elementem polskiego dziedzictwa był na przykład  szacunek dla praw ludzi i narodów. Wyrazem polskiej tradycji szacunku dla ludzkich sumień był choćby głos i debata podjęta przez Pawła Włodkowica, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego na soborze w Konstancji. Papież przypominał o tradycji polskiej tolerancji, której wyrazem była  zasada współżycia ludzi różnych wyznań wówczas, kiedy na Zachodzie szalały wojny religijne. W kontekście przypominanych deklaracji Zygmunta Augusta: „Nie jestem panem waszych sumień” mówił o tolerancji „Tegośmy się nie uczyli dopiero z deklaracji Narodów Zjednoczonych po II wojnie światowej. (…) To jest dziedzictwo wiekowe. Trudno być Polakiem, nie nosząc w sobie tego dziedzictwa”.

Patrząc na papieskie przekazywanie historii i kultury możemy powiedzieć, że:

  • Pozostawił nam dumę z bycia Polakami, naszej tożsamości kulturowej i historycznej.
  • Uczył nas autentycznej sztuki współżycia międzynarodowego, opartej na prawdziwej tolerancji i autentycznej wolności sumienia.
  • Przypominał to, co stanowiło „ducha narodowego” w czasach braku instytucji państwowych, ale zarazem przypominał potrzebę budowy suwerenności państwowej, nawet mimo trudności,
  • Ukazał nam, że można i warto być Polakiem we współczesnej Europie. Taka obecność ma jednak sens, gdy nie wstydzimy się swojej przeszłości i tożsamości. Bowiem tożsamość jest konsekwencją pamięci.

ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr, WSKSiM

drukuj