7. Znaczenie I pielgrzymki Jana Pawła II do Polski


Zamieszczone teksty nie mają charakteru publikacji naukowej,
więc nie są opatrzone aparatem krytycznym.


“Ed ecco che gli Eminentissimi Cardinali hanno chiamato un nuovo vescovo di Roma. Lo hanno chiamato da un paese lontano… lontano, ma sempre così vicino per la comunione nella fede e nella tradizione cristiana” – w swoim pierwszym słowie po wyborze na papieża, Karol Wojtyła podkreślił, że został wybrany z dalekiego kraju, ale zarazem kraju zawsze bliskiego ze względu na wspólnotę w wierze i tradycję chrześcijańską. Odsłonięcie owej „dalekości” Polski nie miało chyba charakteru tylko geograficznego. O wiele bardziej ową odległość wyrażał wówczas obcy Zachodowi system polityczny, próba narzucenia cywilizacji i kultury bardzo dalekiej od kultywowanej przez tysiąc lat tradycji chrześcijańskiej.

Od tamtego wydarzenia 16 października 1978 mija już prawie 40 lat.

Potrzebne jest bodaj krótkie spojrzenia na realia polskie sprzed owych 40 lat. Był to czas instytucjonalnego, systemowego państwa pod nazwą PRL – Polska Rzeczpospolita Ludowa. Ale co bardziej interesujące, był to czas podejmowanych z wielką determinacją działań socjotechnicznych na rzecz wytworzenia specyficznego „produktu” antropologicznego i socjologicznego, jakim miał być „homo sovieticus”.

Pojęcie “homo sovieticus” pochodzi od rosyjskich myślicieli  Aleksandra Zinowiewa, który zapożyczył je od Michała Bułhakowa i Aleksandra Zamiatina. W Polsce spopularyzował je i ukonkretnił ks. prof. Józef Tischner. W swoich licznych publikacjach przedstawiał „homo sovieticus” jako zniewolonego klienta komunizmu, który żywił się towarami, jakie komunizm mu oferował. Trzy wartości w tej ofercie były szczególnie ważne:

  • praca,
  • udział we władzy,
  • poczucie własnej godności.

Przyjmując te oferty “homo sovieticus” stawał się potrójnie uzależniony.

Pierwsze było uzależnienie przez pracę; można stwierdzić co prawda, że każda praca uzależnia  pracownika od pracodawcy, ale w komunizmie to właśnie podstawowe uzależnienie –  paradoksalnie tylko symbolem. W rzeczywistości dokonywało się inne, bardziej zasadnicze uzależnienie.

Komunistyczny projekt zakładu „uspołecznionego” sprawiał, że praca włączała jednostkę do kolektywu. Powstające w ten sposób “uspołecznienie” w postaci upaństwowienia było faktycznie podważeniem prawa człowieka do posiadania. Zmiana dotyczyła nie tylko zewnętrznego systemu własności, ale próbowała narzucić zmianę natury człowieka.

Praca w tej perspektywie była iluzją.

Drugim uzależnieniem było to, które dokonywało się przez udział we władzy.

Akceptacja socjalizmu niosła w praktyce korzyści, nawet nie tyle materialne, co korzyści władzy. Socjalizm i komunizm w sytuacji realnego braku majątku, oferowały ludziom – władzę. Charakter tej władzy był w swym propagandowym przekazie absolutny, decydował bowiem o losie człowieka. Tak więc socjalizm miał moc rozgrzeszania z błędów i wypaczeń. Wyzbycie się socjalizmu oznaczałoby zatem zanik tożsamości, wedle której to, że być znaczyło zarazem – mieć władzę.

Potrójnego uzależnienia “homo sovieticus” dopełniało uzależnienie przez specyficzne, z ustanowienia socjalistycznego poczucie godności. Można przypomnieć sobie charakterystyczne dla minionej epoki wpisy w urzędowych rubrykach: pochodzenie społeczne. Ono oznaczało w swej istocie godność. Pochodzący z określonej grupy społecznej znaczył więcej niż inni, był nieomylny w kwestiach społecznych (bo „instynkt klasy robotniczej jest nieomylny”). Był także jako robotnik lub chłop cierpiący, a to oczyszczało z wszelkich win („nie ma już grzechu, są tylko głodni”).

To oczywiście bardzo pobieżne zasygnalizowanie owego uzależnienia, czyli wyalienowania człowieka socjalistycznego w dobie Polski, a raczej PRL schyłku lat siedemdziesiątych. Do takiej Polski w 1979 r. przyjechał Jan Paweł II i dokonał wyzwolenia z tych uzależnień.

Jan Paweł II w 1979 r. wkroczył w świat życia społecznego, by przywrócić człowieka samemu człowiekowi. Drogą do takiego przywrócenia jest jedynie miłość zakorzeniona w Chrystusie. Stąd papieskie wołanie z Placu Zwycięstwa stało się zarazem wołaniem o poczucie człowieka bycia „czyimś”, a przez to bycia „kimś”. To było proklamowanie godności autentycznej, niezbywalnej, godności, która jest podstawą życia ludzkiego, także życia poprzez pracę.

W kontekście uzależnienia przez udział we władzy Jan Paweł II zaapelował:

Proszę was:

– abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości, abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało,

  • abyście od Niego nigdy nie odstąpili,
  • abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On ‘wyzwala’ człowieka”.

Wreszcie, Jan Paweł II przypomniał, że źródłem autentycznej i jedynej godności osoby ludzkiej nie jest „pochodzenie społeczne”, ale geneza człowieka – jego stworzenie i odkupienie przez Boga.

Te elementy papieskiego przesłania stworzyły rozbudzenie społeczne w 1979 r.

Miało ono swój wydźwięk antropologiczny, ale także wydźwięk społeczny i wydźwięk polityczny.

Zaprzeczyło wizji homo sovieticus jako istocie jednowymiarowej. Uderzyło w jeszcze jedną cechę człowieka epoki totalitarnej, jaką było wykorzenienie (wyizolowanie). Dokonywało się ono poprzez odcięcie od kontaktów rodzinnych, przyjacielskich, pozbawienie poczucia wspólnoty z jakąkolwiek grupą społeczną.

Przez lata powojenne próbowano nam, Polakom zaszczepić przekonanie o bezsensie posiadania starych, tradycyjnych wartości. Dlaczego czyniono to z taką determinacją? „Wyprany” z tradycji człowiek wykazuje znaczną łatwość w podporządkowaniu się partii totalitarnej. Celem życia staje się stopienie z kolektywem. Wszystko to wpisuje się w prosty w swej strukturze zaprogramowany schemat:

[potrzeby  wola wodza  możliwości ich zaspokajania + wola wodza  działania  nagroda – lub – kara]

Potrzeby ludzkie trafiają przed oblicze wodza, który wedle swojej woli określa ich możliwości zaspokojenia. To decyduje o podjęciu działań, które w zależności od tej woli stają się nagrodą dla społeczeństwa lub dotkliwą  karą. Co pozostaje człowiekowi żyjącemu w takim społeczeństwie? Bardzo dobrze wyraził to  E. Bryll w swoim poemacie „Mazowsze” (Warszawa 1967):

“Tylko spokojnie oddychać pod śmieciem

zwalającym się na nas

Umieć grzbiet osłonić,

jamę wygrzebać,

powietrza nie trwonić

mieć ołów we krwi (..) spocony

kryć się w ułamkach bram (…)

milczeć jak robak (…)

Umieć udać podziw

gdy nas dźwiga w górę”

Sterowana przez wspomniany schemat presja systemu powodowała, że  tworzyły się w nim trzy charakterystyczne osobowości:

1’ ludzie nastawieni na bierność

2’ rutyniarze

3’ ludzie ciężkiej i bezmyślnie wykonywanej pracy.

Konsekwencją takiego podziału i wytworzenia takich, a nie innych postaw była niezdolność do twórczości. Dlatego też wszechobecną w  „kulturze socjalistycznej” była  niemoc intelektualna („uwięźnięcie świadomości”).

Wszystko to tworzyło znamienny dysonans: oficjalnie realizowana była i być musiała wola wodza, ale w człowieku wciąż pozostawały własne myśli i odczucia. To zaś powodowało istnienie dwóch światów w świadomości każdego człowieka.

W takiej właśnie sytuacji – człowieka wyobcowanego, pozbawionego tożsamości kulturowej, człowieka redukowanego do „dziedzictwa” PRL, wreszcie człowieka, któremu odebrano zdolność twórczości – Jan Paweł II dokonał publicznego i bardzo wyrazistego przywołania fundamentów tożsamości narodowej.

Owo przywołanie fundamentów tożsamości narodowej dokonało się poprzez odsłonięcie ich w wymiarze kultury. Kultura – to podstawowy sposób bytowania człowieka (jak przypomniał to jakiś czas później Jan Paweł II na forum UNESCO).

W czerwcu 1979 r. Jan Paweł II przypomniał Polakom, że ich rodzima, ojczysta kultura – to podstawowy sposób bytowania tego narodu. A rdzeniem tej kultury jest christianum – to, co chrześcijańskie.

Ta właśnie kultura jest z jednej strony wyrazem suwerenności narodu, z drugiej – jest czynnikiem otwarcia na świat i swoistą legitymacją uczestnictwa narodu polskiego w rzeczywistości europejskiej. Papież mówił:

„Czym jest kultura? Kultura jest wyrazem człowieka. Jest potwierdzeniem człowieczeństwa. […]

Kultura jest przede wszystkim dobrem wspólnym narodu. Kultura polska jest dobrem, na którym opiera się życie duchowe Polaków. Ona wyodrębnia nas jako naród. Ona stanowi o nas przez cały ciąg dziejów. Stanowi bardziej niż siła materialna. Bardziej nawet niż granice polityczne. Wiadomo, że naród polski przeszedł przez ciężką próbę utraty niepodległości, która trwała z górą sto lat – a mimo to pośród tej próby pozostał sobą. Pozostał duchowo niepodległy, ponieważ miał swoją kulturę.”

Efektem tej pielgrzymki w czerwcu 1979 r. były niezwykłe przeobrażenia w społeczeństwie. Jak pisał jeden z uczestników tamtych zdarzeń: „Ci sami ludzie, na co dzień sfrustrowani i agresywni w kolejce za sprawunkami przeobrażali się w zbiorowość pogodną i rozradowaną, stali się pełnymi godności obywatelami. (…) Ubezwłasnowolnione przez tyle lat społeczeństwo odzyskało nagle zdolność stanowienia o sobie”.

Dokonało się coś niezwykle ważnego – społeczeństwo socjalistyczne uświadomiło sobie, że jest narodem o tysiącletniej spuściźnie. Naród zyskał rozbudzoną dumę, a dzięki temu społeczeństwo zyskało nowe poczucie elementarnej jedności.

Kiedy Jan Paweł II – „Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!” wielu odczytało w papieskich słowach synonim słów ziemia i kraj. Jeden ze świadków tamtej chwili napisał: „Może będziemy musieli żyć i umierać pod władzą komunizmu. Ale teraz chciałem żyć tak, aby nie być kłamcą”.

To zdanie wyraża właściwie zbiorową, narodową wolę życia, postanowienie zawarte w słowach „Przestańmy kłamać”. Z tej woli rodziło się odkrycie autentycznych więzi społecznych.

Norman Davies pisał, że przed powstaniem „Solidarności” „istotą współczesnego polskiego doświadczenia jest upokorzenie”. Papieska wizyta w czerwcu 1979 r. w Polsce to upokorzenie zdjęła i nałożyła poczucie godności. Dokonało się przebudzenie sumień, a w konsekwencji – zaistnienie ruchu społecznego „Solidarność”.

Kiedy dzisiaj szukamy autentycznej genezy „Solidarności”, jako zrywu, powstania ludzi wołających o godność, o tożsamość narodową, o prawa człowieka pracy, o twórcze współdecydowanie o losach własnego narodu, nie może być wątpliwości, że narodziny tej postawy ducha dokonały się w czerwcu 1979 r., a ich sprawcą był Jan Paweł II.

ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr, WSKSiM

drukuj