TVP Info: Bojkotować mundial w Rosji czy nie bojkotować?

Niestety, polityka nie chce zostawiać sportu w spokoju. Wolelibyśmy zachwycać się zmaganiami zawodników, ale zbyt często pozostają one w cieniu konfliktów. Podobnie jak w czasach zimnej wojny, na osi zła znalazła się Rosja. Wobec bandyckich działań Kremla pojawiają się kolejne głosy o zbojkotowanie tegorocznych piłkarskich mistrzostw świata, które odbędą się w Rosji. Nie byłoby to nic wyjątkowego. W przeszłości już nieraz dochodziło do podobnych aktów.

Skrytobójczy atak przy użyciu broni chemicznej na podwójnego szpiega Siergieja Skripala na terenie Wielkiej Brytanii pokazał, że Moskwa nie przejmuje się niczym. Jest gotowa szantażować i najeżdżać sąsiadów -jak Ukrainę – oraz przeprowadzać zamachy na terenie państw trzecich.

Po ataku na Siergieja Skripala i jego córkę Julię brytyjskie władze zdecydowały, że nie delegują na mistrzostwa świata w Rosji przedstawicieli rządu. Podobną decyzję podjęła rodzina królewska. O bojkocie mówi się też w innych krajach, również w Polsce.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch przyznał w rozmowie z portalem wPolityce.pl, że działania Polski wobec Rosji po zamachu na Siergieja Skripala powinny być konsultowane z Wielką Brytanią. Pytany o pomysł bojkotu mundialu odpowiedział: „taką możliwość można rozpatrzyć”.

Na szczęście minister sportu Witold Bańka jest przeciwny takiemu rozwiązaniu.

„Wydaje się, że bojkot sportowy piłkarskich mistrzostw świata w Rosji nie wchodzi w grę. To nie jest dobre rozwiązanie, zawsze na tym najwięcej tracą sami zawodnicy” – powiedział w wywiadzie dla telewizji internetowej wPolsce.pl.

Co ciekawe, pomysł, aby zbojkotować piłkarski turniej w Rosji pojawił się już cztery lata temu, po zestrzeleniu – jak uznała międzynarodowa komisja – przez prorosyjskich separatystów malezyjskiego Boeinga 777 z niemal 300 osobami na pokładzie. Wówczas pomysł, żeby nie wysyłać na mundial niemieckich piłkarzy, podrzucili politycy chadeccy.

Pomysł spotkał się chłodnym przyjęciem w niemieckich mediach.

„Zwolennicy bojkotu niczego się nie nauczyli, choćby z Igrzysk Olimpijskich w Moskwie czy Los Angeles. Takie środki odwetu trafiają w niewłaściwych – w sportowców i sympatyków sportu. (…) Bojkot imprez sportowych należy do arsenału zimnej wojny, która najwyraźniej znowu wraca” – argumentował nie bez racji dziennik „Sächsische Zeitung”.

Do tej argumentacji jeszcze wrócimy, ale w komentarzu padły znaczące słowa o igrzyskach w Moskwie i Los Angeles, które zostały zbojkotowane. Warto prześledzić tamte sytuacje oraz inne podobne przypadki, które pojawiały się na przestrzeni lat. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że ta lista jest przede wszystkich symbolem małostkowości człowieka, ale daje też fascynujący wgląd w rozwój XX-wiecznej polityki.

Bojkotowanie i straszenie bojkotem zawsze miało ścisły związek z wydarzeniami politycznymi, co już w 1945 roku dostrzegł George Orwell, który był raczej przeciwnikiem sportowej rywalizacji. Ocenił bowiem, że jest ona „nierozerwalnie związana z nienawiścią, zazdrością, chełpliwością, z pogardą dla wszelkich zasad i sadystyczną przyjemnością z oglądania przemocy”. Wybitny pisarz ocenił, że jest to „wojna minus strzelanie”.

Sport miał pewien wymiar polityczny już od zarania nowożytnych igrzysk olimpijskich w Atenach w 1896 roku. Przez kolejnych 40 lat nie stanowiło to poważnego problemu, dopóki przed igrzyskami w Berlinie reżim nazistowski nie zaczął pokazywać swojego zbrodniczego oblicza.

Warto przy tym zaznaczyć na marginesie, że wcześniej Adolf Hitler określił igrzyska mianem „wymysłu Żydów i masonów”, ale potem bez skrępowania wykorzystał je w celach propagandowych.

Ideologia totalitarna, którą wyznawał Hitler, wywoływała oburzenie m.in. w USA. Pojawiły się głosy, żeby nie wysyłać Amerykanów do III Rzeszy. Z drugiej strony dzienniki „The Philadelphia Tribune” czy „The Chicago Defender”, w których zaczytywali się czarnoskórzy obywatele, sugerowały, by to jednak zrobić, gdyż zwycięstwa Afroamerykanów podważą rasistowskie tezy nazistów. Wspaniałe zwycięstwa Jessego Owensa, który później tak irytowały Hitlera, pokazały, że było to zgodne z prawdą.

Przeciwko bojkotowi opowiedział się ówczesny prezydent Franklin Delano Roosevelt.

„Nie mieszajmy sportu i polityki” – zaapelował.

Ostatecznie tylko pojedynczy amerykańscy sportowcy pochodzenia żydowskiego, jak Milton Green czy Norman Cahners, na znak protestu zrezygnowali z wyjazdu do Niemiec.

Były jednak całe kraje, które zbojkotowały igrzyska w Berlinie. Zrobiły to ZSRR i Hiszpania, w której władze przejęła właśnie koalicja ugrupowań lewicowych z Frontem Ludowym na czele. Wsparło je 20 innych państw. Hiszpański rząd postanowił zorganizować alternatywne zawody w Barcelonie, które nazwano Olimpiadą Ludową. Co ciekawe, zgłosiło się na nie więcej sportowców niż do Berlina, bo około 6 tys., wobec nieco ponad 4 tys. w Niemczech.

Olimpiady Ludowej nie udało się przeprowadzić, gdyż dwa dni przed jej rozpoczęciem doszło do buntu komendanta wojskowego Wysp Kanaryjskich gen. Francisco Franco i wybuchła wojna domowa. Wielu sportowców, którzy przyjechali do Barcelony, zasiliło w tej sytuacji ochotnicze Brygady Międzynarodowe walczące z wojskami Franco.

Pierwsze po zakończeniu II wojny światowej igrzyska olimpijskie w Londynie w 1948 roku również nie miały pełnej obsady, ale z tej przyczyny, że do rywalizacji nie zaproszono Niemiec i Japonii, jako krajów odpowiedzialnych za wybuch straszliwego konfliktu.

Po czterech latach w Helsinkach pojawiły się natomiast zimnowojenne akcenty. Napięta atmosfera panująca pomiędzy działaczami z krajów bloku wschodniego i Zachodu sprawiła, że sportowców z demoludów zakwaterowano w miejscowości Otaniemi, poza obszarem wioski olimpijskiej.

Doszło też do klasycznego bojkotu. Po tym jak MKOl zgodził się na występ zawodników powstałej 3 lata wcześniej Chińskiej Republiki Ludowej, republikański rząd Czang Kaj-szeka na Tajwanie w ramach protestu zrezygnował z przysłania do Finlandii swoich sportowców.

Cztery lata później na igrzyskach w Melbourne zabrakło m.in. Hiszpanii, Szwajcarii i Holandii, które zaprotestowały przeciwko inwazji ZSRR na Węgry. Bojkot ogłosiły również Egipt, Irak i Liban, które sprzeciwiały się w ten sposób działaniom państw zachodnich podczas kryzysu sueskiego. Doszło też do odwrócenia ról sprzed czterech lat. Sportowcy z Chińskiej Republiki Ludowej nie zostali przysłani przez komunistyczny reżim do Australii, ponieważ organizatorzy dopuścili do startu reprezentację Tajwanu.

Potężny bojkot miał miejsce w 1976 roku podczas igrzysk olimpijskich w Montrealu. Naturalnie z przyjazdu do Kanady musieli zrezygnować sportowcy z Tajwanu, ale najbardziej widoczny był brak aż 28 reprezentacji z Afryki – wyłamały się jedynie Senegal oraz Wybrzeże Kości Słoniowej.

Decyzja władz tylu afrykańskich krajów była efektem protestu przeciwko nieusunięciu przez MKOl z igrzysk Nowej Zelandii, której reprezentacja rugbystów odbyła tournée po Republice Południowej Afryki. Było to złamanie międzynarodowej izolacji RPA, w której funkcjonował rasistowski reżim apartheidu.

Kolejne igrzyska rozegrane w 1980 roku w Moskwie pokazały, jak mocno polityka może wpłynąć na zawody sportowe. Odbyły się one kilka miesięcy po interwencji radzieckiej w Afganistanie, która wywołała oburzenie na Zachodzie.

W proteście z rywalizacji wycofały się aż 63 reprezentacje z USA, Republiką Federalną Niemiec i Japonią na czele, zaś wiele państw zachodnich, m.in. Wielka Brytania, Francja czy Włochy, startowało pod flagą olimpijską. Rosyjska telewizja tak zręcznie ocenzurowała ceremonię otwarcia, że tego faktu nie odnotował nikt, kto nie był na stadionie na Łużnikach.

Równolegle Amerykanie zorganizowali własne zawody Olympic Boycott Games 1980. Wystartowali w nich sportowcy z 29 krajów, które zrezygnowały z wysłania reprezentacji do Moskwy. Konkurencje rozgrywane na terenie University of Pennsylvania w Filadelfii ograniczały się jedynie do lekkoatletyki i przeszły bez większego echa. Największy w historii kryzys olimpizmu był faktem.

Cztery lata później sytuacja się odwróciła. Po tym, jak prawo do organizacji igrzysk otrzymało Los Angeles, bojkot zapowiedział ZSRR i zmusił do tego swoje państwa satelickie, m.in. Polskę. Z komunistycznych krajów do USA pojechała jednak choćby Rumunia Nicolae’a Ceausescu – który w wielu aspektach pozostawał niezależny od Rosji – czy Chiny.

Jako pretekst bojkotu podano obawę przed smogiem oraz brak bezpieczeństwa i odpowiedniego zaplecza sportowego, ale wiadomo, że Kreml specjalizuje się w absurdalnych wymówkach. Faktycznym powodem były retorsje za bojkot poprzednich igrzysk w Moskwie przez Stany Zjednoczone i część państw zachodnich.

Podobnie jak cztery lata wcześniej Amerykanie, Kreml zorganizował własne zawody quasiolimpijskie, nazwane Przyjaźń ’84. Ich mottem było: „Sport, przyjaźń, pokój”. Naturalnie obłudne w przypadku Rosjan szafowanie hasłem „pokój” nie przeszkodziło im w dalszym mordowaniu Afgańczyków.

Zawody Przyjaźń ’84 odbywały się w kilku krajach zależnych od ZSRR. W Polsce przeprowadzono zawody jeździeckie, w judo, tenisa, hokeju na trawie kobiet oraz pięcioboju nowoczesnego. Trzeba przyznać, że pod względem sportowym igrzyska te okazały się być sukcesem. W 28 spośród 41 konkurencji lekkoatletycznych uzyskano lepsze wyniki niż w Los Angeles.

Oczywiście zawody nie miały tej samej rangi co oficjalne igrzyska olimpijskie i polscy medaliści socjalistycznego współzawodnictwa przez lata nie mogli liczyć na olimpijskie emerytury. Dopiero w 2007 roku ówczesny prezydent Lech Kaczyński podpisał ustawę zrównującą uprawnienia medalistów zawodów Przyjaźń ’84 i igrzysk olimpijskich.

Po raz ostatni do większego bojkotu igrzysk olimpijskich doszło w 1988 roku. Były to pierwsze od 1976 roku zawody tej rangi, w której rywalizowali sportowcy z bloku wschodniego i Zachodu. Mimo to, z przyjazdu do południowokoreańskiego Seulu zrezygnowali sąsiedzi z komunistycznej północy oraz ich sojusznicy z Etiopii, Kuby i Nikaragui.

Reżim Kim Ir Sena obraził się, ponieważ Korea Południowa nie chciała ustąpić i przekazać Północy prawa do organizacji jakiejś konkurencji na północ od 38 równoleżnika – wszystkie odbyły się w Seulu i okolicach. Komuniści chcieli w ten sposób uczcić przypadającą wówczas 40. rocznicę założenia ich republiki.

Wysiłki ówczesnego przewodniczącego MKOl Juana Antonio Samarancha w celu odpolitycznienia olimpizmu sprawiły, że podczas kolejnych igrzysk nie dochodziło już do tak spektakularnych bojkotów. Miały one jednak miejsce podczas wielu innych imprez sportowych. Kilka razy przytrafiało się to finałom piłkarskich mistrzostw świata.

Już pierwszy mundial rozegrany w 1930 roku w Urugwaju zbojkotowały Włochy, Holandia, Hiszpania i Szwecja. Zrobiły to w proteście przeciwko przyznaniu południowoamerykańskiemu państwu prawa do zorganizowania tej imprezy. Bardziej subtelnie sprawę postawiły Austria, Niemcy, Czechosłowacja i Szwajcaria, które wskazały, że nie wyślą swoich piłkarzy do Urugwaju ze względu na męczący trzytygodniowy rejs po Atlantyku.

Cztery lata później mundial rozegrano we Włoszech. Tym razem zabrakło obrońców tytułu mistrzowskiego Urugwaju, obrażonego bojkotem przez Włochów i inne reprezentacje w 1930 roku. Urugwaj zbojkotował też (wraz z Argentyną) kolejne mistrzostwa we Francji w 1938 roku za to, że impreza po raz drugi z rzędu odbyła się w Europie.

Po wojnie poważniejszy zgrzyt pojawił się w 1974 roku, gdy ZSRR odmówił wysłania swoich piłkarzy na barażowy mecz z Chile w eliminacjach do mistrzostw świata w Niemczech. Jako powód podano, że spotkanie miało być rozegrane na stadionie, na którym reżim Augusto Pinocheta „przetrzymywał i mordował więźniów politycznych”.

Z grą w ZSRR problem miała wcześniej reprezentacja Hiszpanii rządzonej przez antykomunistę gen. Franco, który zabronił drużynie wyjazdu na mecz do Moskwy w ćwierćfinale mistrzostw Europy w 1960 roku.

Do ciekawej sytuacji doszło w 1992 roku, gdy UEFA wykluczyła Jugosławię z mistrzostw Europy w ramach embarga wojennego nałożonego na ten kraj przez ONZ. W trybie awaryjnym ściągnięto z urlopów reprezentację Danii, która sensacyjnie wygrała turniej finałowy w Szwecji. Oczywiście nie był to klasyczny bojkot, ale też doskonały przykład wpływu polityki na sport.

Ale zostawmy odległą historię. Perspektywa gigantycznego bojkotu pojawiła się przed letnimi igrzyskami olimpijskimi w Pekinie oraz zimowymi w Soczi. Wiele państw i organizacji pozarządowych wzywało do niego w związku z łamaniem praw człowieka i innymi paskudnymi działaniami podejmowanymi przez Chiny i Rosję. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. Powód jest prosty i nie jest nim troska o ewentualne złamanie kariery jakiegoś sportowca czy sportowców czy samopoczucie kibiców – po prostu to się zwyczajnie nie opłaca.

Wielkie imprezy sportowe z igrzyskami olimpijskimi czy finałami piłkarskich mistrzostw świata i Europy generują ogromne pieniądze. Pompowane miliardowymi kontraktami ze sprzedaży praw telewizyjnych MKOl, UEFA i FIFA stały się potężnymi, niezwykle wpływowymi ponadnarodowymi korporacjami, które umieją przekonać, że bojkot nikomu nie przynosi profitów.

Do finałów mistrzostw świata w Rosji, do organizacji, których ten kraj prawo zdobył najpewniej dając gigantyczne łapówki, pozostało jeszcze kilka miesięcy. Nie da się wykluczyć, że w tym czasie Kreml jeszcze nie raz pogwałci przepisy prawa międzynarodowego i pojawią się kolejne głosy o zbojkotowanie turnieju. Na szczęście z przyjazdu do Rosji żadna reprezentacja i tak nie zrezygnuje.

Działaniami temperującymi Moskwę powinni zająć się politycy oraz organizacje międzynarodowe i muszą zrobić to zgodnie z zasadami panującymi w dyplomacji. Jeżeli chodzi o stronę sportową, powtórzmy za Rooseveltem: „Nie mieszajmy sportu i polityki”. Na czas mistrzostw zostawmy piłkarzy w spokoju, a do zapasów z reżimem Władimira Putina wróćmy już po meczu finałowym, najlepiej zwycięskim w wykonaniu polskiej drużyny.

TVP INFO/RIRM

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl