Przełomowy falstart

Przełom! Będziemy wnioskować do Rosji o te dokumenty – mówi „Gazecie Wyborczej” Andrzej Kunert, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Chodzi o tzw. białoruską listę katyńską, której odnalezienie przedwcześnie odtrąbiły media Agory.

 

Wnioskować oczywiście zawsze można i należy. Jak najbardziej trzeba przypominać Moskwie, że sprawa zbrodni z 1940 roku nie jest dla Polski zamknięta i nie wystarczą polityczne deklaracje o zerwaniu ze stalinizmem i budowaniu relacji dwustronnych na nadziejach związanych ze świetlaną przyszłością, a nie tragiczną historią. Ale wygląda na to, że „Gazeta Wyborcza” nadużyła roli listonosza. Profesor Natalia Lebiediewa przekazała dokument za jego pośrednictwem do Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, które też zajmuje się poszukiwaniem listy białoruskiej. Przed miesiącem instytucja ta przekazała Rosjanom odtworzoną przez polskich historyków (z Karty, IPN i ROPWiM) część listy, z nadzieją, że pomoże to w poszukiwaniu oryginału. „Wyborcza” rzuciła się na rosyjski dokument i uczyniła z niego sensację.

 
Byłoby wspaniale, gdyby jakiś historyk w Rosji albo na Białorusi po prostu natrafił na poszukiwany dokument. Obawiam się, że tak się nie stanie. Władze tych państw zapewne dobrze wiedzą, gdzie ich szukać, i odpowiednie teczki w archiwach są w miejscach, do których klucz jest w ręku polityków, a nie naukowców. Oczywiście Lebiediewa może przeszukiwać dokumenty pozostałe po wojskach konwojowych NKWD, ale jedyne, co dobrego przyniesie ta praca, to przypomnienie o problemie braku pełnej wiedzy o ludobójstwie sprzed 72 lat wśród innych rosyjskich historyków.
Dlaczego „Gazeta Wyborcza” zrobiła z tego takiego newsa? Przecież o odkryciach Lebiediewy polscy historycy zajmujący się Katyniem już wiedzą. Nie jest to też żadna sensacja, bo dokument jest znany od 15 lat, kiedy to znalazł go Aleksandr Gurjanow z Memoriału. Gazecie, która stoi w pierwszym szeregu walki o pojednanie polsko-rosyjskie, takie podnoszenie sprawy katyńskiej i wzywanie do roszczeń wobec Moskwy służy uwiarygodnieniu innych działań na „froncie wschodnim”. Przede wszystkim batalii o oddzielenie dwóch tragedii – katyńskiej i smoleńskiej – w świadomości Polaków, o tworzenie atmosfery rzekomego nowego otwarcia („resetu”) w naszych relacjach. Pojednanie według lewicowych internacjonalistów odbywa się najlepiej przez zapomnienie i wymazanie trudnej prawdy z książek i z pomników. Żeby nikogo nie drażniła i nie prowokowała. Wiadomo, że to droga zła, zgubna dla przyszłości naszych narodów. Służy ona jedynie odbudowie rosyjskiego mocarstwowego autorytaryzmu i biznesom Gazpromu. Dlatego szkoda, że wsparł ich właśnie Andrzej Kunert. A przecież ten wybitny historyk mógłby być bardziej dociekliwy albo po prostu lepiej poinformowany. I – wzorem swojego poprzednika, śp. Andrzeja Przewoźnika – więcej myśleć o interesach polskiej polityki historycznej niż o wyzwoleniu Polski przez armię sowiecką w 1945 r. i listach mieszkańców Pragi w obronie pomnika żołnierzy sowieckich, jakimi to rewelacjami dzielił się swego czasu w telewizyjnej debacie o pozostałościach PRL w przestrzeni publicznej.


drukuj

Tagi: , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl