fot. PAP/Marcin Gadomski

[KOMENTARZ] O taki dzień polskich drużyn w europejskich pucharach nic nie robiliśmy

Przedziwnie kibic polskiej piłki klubowej musiał czuć się w czwartkowy wieczór, odpalając co godzinę kolejną transmisję i nie musząc oglądać porażki za porażką. Tego dnia dostał coś, na co czekał tak długo, że powoli mógł już tracić nadzieję i jak zazwyczaj wołać o to, by ktoś zaorał tę ligę.


Jeśli jednak ligowe drużyny – no, przynajmniej te grające w pucharach – dociągnęły stylem do tego, co dzisiaj pokazała w Gdańsku Lechia, to zdecydowanie częściej moglibyśmy chodzić uśmiechnięci, a i frekwencja na stadionach byłaby lepsza. Bo w Gdańsku to, że przyszło się „na rywala” było widoczne gołym okiem. Pewnie liczono na to, że skoro nad polskie morze przyjechała konkretna drużyna, to i pokaże konkretną grę. Grę pokazała, ale Lechia, co pewnie ucieszyło jeszcze bardziej.

U gdańszczan funkcjonowało wszystko poza skutecznością. Goście mogli już po pierwszej połowie schodzić przecież z trójką na barkach. Najważniejsze jest jednak to, że Lechia chciała. Nie oglądaliśmy jej za okopami po straconym golu, ale niezmiennie jadącą na pełnym gazie po kolejną bramkę i jak najlepszy wynik przed rewanżem. Tak odważnie ostatnio w pucharach grała… Arka Gdynia. Ale Lechiści mają większy potencjał. Oni Duńczyków powinni przejść.

Nieco mniej splendoru po wygranych spłynie na Legię i Piasta, ale zwycięstwa jak najbardziej trzeba szanować. Legioniści ponownie mogą zadać sobie jednak pytanie, czy chce im się grać w piłkę, bo zbyt wielu chęci nie było widać, szczególnie – jak w meczu z Europa FC – po pierwszym trafieniu. Wicemistrz Polski wygląda tak, jakby zaczął slalom w dół i za chwilę miał się na którejś z przeszkód spektakularnie wyrżnąć i dalej lecieć w dół.

Piłkarze Waldemara Fornalika mogą dziękować Jakubowi Czerwińskiemu i Jorge Felixowi, że nie odcięło im prądu. We dwójkę zrobili bowiem wynik, który zdecydowanie popsuli im koledzy z zespołu. Piast, nawet przy tak słabej grze, powinien awansować dalej, ale jeśli zawodnicy będą skoncentrowani tak jak Uros Korun czy Frantisek Plach, to wesoła piłka szybko się skończy.

Sport.RIRM

drukuj