K. Stoch: Sam nie sądziłem, że te skoki będą tak dobre
Po tym, co zrobili moi koledzy, głupio byłoby skoczyć 100 m i jechać ze spuszczoną głową. To oni wyzwolili we mnie energię – podkreślił Kamil Stoch po drużynowym konkursie Pucharu Świata w Wiśle.
Kamil Stoch potwierdził rolę lidera i dziś poprowadził Polaków do wygranej w konkursie drużynowym. Taki scenariusz nie był jednak wcale pewny. W serii próbnej trzykrotny mistrz olimpijski ledwo przekroczył granicę 100 m. Wróciły obawy z wczoraj, kiedy miał spore problemy, by przebrnąć kwalifikacje.
– Wczoraj przeanalizowaliśmy z trenerem, co się stało. Moje skoki nie były super, ale one były i tak na dobrym poziomie. Skok kwalifikacyjny też był w miarę w porządku, jak się okazało. Przy tych warunkach, jakie dostał tutaj Dawid w serii drugiej czy ja w serii próbnej, nie ma szans tutaj skoczyć. To nawet nie jest wiatr w plecy, ale takie duszenie, przy którym zawodnik nie jest w stanie nic zrobić – mówił Stoch po sobotnim konkursie drużynowym.
Cała drużyna wykonała dzisiaj ogromną pracę – podkreślił dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli. Jak dodał, biało-czerwonych do końcowego sukcesu poniósł doping kibiców.
– Atmosfera była naprawdę wspaniała, z tego można czerpać nie tylko energię, ale i inspirację do tego, co robimy. Mi to dzisiaj bardzo pomogło – dodał.
Na postawie Stocha zaważyło też zaufanie trenera. Stefan Horngacher – widząc, co się dzieje – mógł wycofać trzykrotnego mistrz olimpijskiego z konkursu drużynowego. Tak się jednak nie stało, co sam zawodnik wykorzystał w stu procentach.
– Sam nie sądziłem, że te skoki będą aż tak dobre dzisiaj – tłumaczył Stoch.
Zawodnik uniknął problemów z wczorajszych kwalifikacji i treningów. Udało się wyeliminować błędy na rozbiegu, a to automatycznie przyniosło lepsze czucie.
– Dzisiaj jeździło mi się już znacznie lepiej. Trener dał mi pewne wskazówki, nad którymi dzisiaj pracowałem. Dzięki temu lepiej mi się jeździło. Nie są to jakieś prędkości ponaddźwiękowe, ale takie, z których można już coś zrobić – podkreślił.
Trzykrotny mistrz olimpijski przyznał, że dziś łatwego zadania nie mieli sędziowie. Na zeskoku było bardzo nierówno, stąd trudno było ocenić, kto w jakim stylu lądował. To odbiło się m.in. na notach Piotra Żyły.
Sport.RIRM