FIFA World Cup 2018. Japonia zdobyła szacunek, Belgia – uznanie

To miało być jednostronne widowisko. Tymczasem do 69. minuty byliśmy prawdopodobnie świadkami największej sensacji na tegorocznym mundialu. Ostatecznie Belgowie sprostali jednak roli faworyta i w dramatycznych okolicznościach pokonali Japonię 3:2.


Wydawać by się mogło, że Japonia dla Belgii będzie tylko przystankiem na drodze do ćwierćfinału i bezpośredniej konfrontacji z wielką Brazylią. Ekipa z Kraju Kwitnącej Wiśni miała być przecież jedynie dostarczycielem punktów w grupie H, a tymczasem – na przekór wszystkim – awansowała do fazy pucharowej rosyjskiego mundialu. I to w dość niecodziennych okolicznościach, dzięki lepszej pozycji… w klasyfikacji fair play, wyrzucając za burtę reprezentację Senegalu.

Kiedy kilka minut po przerwie Genki Haraguchi plasowanym strzałem w kierunku dalszego słupka pokonał Thibaut Courtoisa, sensacja zaczęła nabierać realnych kształtów. Oto Belgia, która w cuglach wygrała rywalizację w grupie G, a w Rostowie do 49. minuty nadawała ton boiskowym wydarzeniom, mimo bezbramkowego remisu, musiała odrabiać straty. Chwilę później Japończycy – ku zaskoczeniu wszystkich obserwatorów – zadali kolejny cios, tym razem za sprawą Takashiego Inuiego.

Drużyna z Beneluksu nie zamierzała jednak składać broni. W 69. minucie sygnał do ataku dał Jan Vertonghen, popisując się dość szczęśliwym uderzeniem głową. Ostatni kwadrans spotkania był popisem dwójki rezerwowych – Marouane’a Fellainiego oraz Nacera Chadliego. Pomocnik Manchesteru United zrobił to, co potrafi najlepiej – strzałem głową doprowadził do remisu, zaś zawodnik West Bromwich Albion w doliczonym czasie gry zachował zimną krew i z bliskiej odległości wpakował futbolówkę do niemal pustej już bramki [więcej tutaj].

Tym samym ekipa hiszpańskiego szkoleniowca Roberto Martineza wydostała się z nad przepaści, zostając pierwszym zespołem od 1970 roku, który potrafił awansować w fazie pucharowej mistrzostw świata, mając stratę dwóch goli do rywala. Po ostatnim gwizdku sędziego selekcjoner Belgów mówił o wielkim teście charakteru, jaki zdali jego podopieczni.

Mecz pokazał, jak mocni jesteśmy psychicznie. Nie poddaliśmy się ani na moment, chociaż wynik był przez długi czas bardzo zły. […] Japonia zagrała wręcz perfekcyjnie. Muszę pogratulować jej solidności. Grali wolno, co nas frustrowało. Nastawili się jednak na kontrataki i w drugiej połowie dwa razy nas zaskoczyli – pochwalił przeciwników Roberto Martinez.

Zawodnicy Akiry Nashino odpadli z mundialu z podniesiona głową. Zrobili więcej niż ktokolwiek się spodziewał, a przez moment byli nawet o krok od sprawienia ogromnej sensacji i wyeliminowania jednego z faworytów turnieju w Rosji. Do pełni szczęścia zabrakło niewiele.

Takie są właśnie mistrzostwa świata. Mieliśmy swoje szanse, by zdobyć trzecią bramkę. Nie spodziewałem się takiego zakończenia spotkania. Czekają mnie rozmowy z piłkarzami, bo dla wszystkich było to bardzo bolesne. Niemniej kontratak rywali był doskonały. Momentami kontrolowaliśmy grę, ale później Belgowie pokazali swoje najlepsze oblicze – powiedział na konferencji prasowej trener Samurajów.

Japonia była z pewnością jedną z największych pozytywnych niespodzianek imprezy. Zaskarbiła sobie szacunek całego piłkarskiego świata i udowodniła, że niemałe zawirowania wokół reprezentacji (zmiana na stanowisku selekcjonera) na kilka miesięcy przed mistrzostwami świata wcale nie muszą negatywnie odbijać się na postawie całego zespołu na mundialu.

Belgom natomiast przyjdzie się teraz zmierzyć z „małą” klątwą ćwierćfinałów i w końcu sprostać oczekiwaniom własnych kibiców. Zadanie wydaje się być jednak piekielnie trudne. Naprzeciw Kevina De Bruyne’a, Edena Hazarda, Romelu Lukaku i spółki stanie wielki faworyt do końcowego triumfu na rosyjskich boiskach – Brazylia, z charyzmatycznym liderem w osobie Neymara.

Sport.RIRM

drukuj