Euro 2016. Wielki sukces i zgrana drużyna – podsumowanie występu Polaków
Długo musieliśmy czekać na takie emocje dostarczane przez biało–czerwonych. Lata upokorzeń na arenie międzynarodowej w końcu zostały nam wynagrodzone. Polacy mogą być dumni ze swojej drużyny, która wykręciła znakomity wynik i rozbudziła apetyty kibiców na zdecydowanie więcej.
Historyczny sukces
30-letnia posucha na arenie międzynarodowej i zachwycanie się pojedynczymi sukcesami w eliminacjach czy meczach towarzyskich z mocnymi drużynami to już przeszłość. Na mistrzostwach Europy nie przegraliśmy żadnego spotkania – dwa zwycięstwa i trzy remisy mówią same za siebie, na tę chwilę jesteśmy jednym z najlepszych zespołów na Starym Kontynencie. Jesteśmy monolitem, przeciw któremu gra się nieprawdopodobnie trudno. W pięciu pojedynkach straciliśmy zaledwie dwie bramki. Pierwszą nie do obrony po przewrotce Xherdana Shaqiriego, a drugą z dużą dozą szczęścia po rykoszecie. Do strefy medalowej zabrakło niewiele, jednak to i tak najlepszy od dawna wynik, jaki wykręcili polscy piłkarze na wielkim turnieju. Nie jesteśmy już chłopcami do bicia, ale sami często rozdajemy karty. Mimo, że część kibiców – pewnie nawet spora – może czuć niedosyt po odpadnięciu po rzutach karnych, to sukces tej kadry jest niepodważalny.
Drużyna przez wielkie „D”
Francuski turniej pokazał, że w Polsce narodziła się prawdziwa drużyna. Kiedy o swoim blamażu na mistrzostwach świata w Korei Południowej i Japonii opowiadali ówcześni reprezentanci, wszyscy wskazywali, że przyczyną porażki były indywidualne ambicje zawodników, którzy chcieli być gwiazdami. Mimo, że aktualnie mamy w składzie jednego z najlepszych piłkarzy na świecie czy czołowego defensywnego pomocnika, na Euro widać było kolektyw. Wszyscy potrafili schować swoje ego do kieszeni i zagrać dla zespołu, dzięki czemu kibice nie musieli oglądać klasycznego „meczu otwarcia, meczu o wszystko i meczu o honor”, ale mogli podziwiać dobrą grę i cieszyć się dobrymi wynikami.
Pomysł i dyscyplina
To, czym obecna reprezentacja różni się od poprzednich – szczególnie tej Franciszka Smudy – to znakomita organizacja i dopracowywanie najmniejszych szczegółów. Wszystko chodzi jak w „szwajcarskim” zegarku, dzięki Adamowi Nawałce, który przykłada wielką wagę do detali. Tę staranność widać było w każdym spotkaniu na boisku, gdzie wszyscy nasi piłkarze wiedzieli, co mają robić – jak grać i gdzie się ustawiać. Każdy rywal był rozpracowany na czynniki pierwsze, a trener dobierał taktykę i sposób gry w zależności od przeciwnika. Za każdym razem trafiał, jeśli nie w dziesiątkę, to bardzo blisko.
Wąska ławka
Mimo że nasz zespół wyglądał dobrze fizycznie i potrafił rozegrać dwa dobre mecze z dogrywką, to właśnie w tych dodatkowych minutach – ze Szwajcarią, a zwłaszcza z Portugalią – widać było już niesamowite zmęczenie. Jedną z kluczowych przyczyn takiej sytuacji była nasza ławka rezerwowych, z której wchodzili Kamil Grosicki, Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jodłowiec, Bartosz Kapustka, Sławomir Peszko czy Filip Starzyński. Pomijając „Grosika” i „Kubę” – zawodników pierwszej jedenastki – oraz Starzyńskiego (symboliczny występ), Nawałka korzystał z zaledwie trzech zmienników. Szansę gry w spotkaniu z Ukrainą dostali też Thiago Cionek i Piotr Zieliński, ale obaj nie porwali swoją postawą, a „Zielu” więcej nawet stracił, niż zyskał. W kluczowych momentach selekcjoner nie rotował składem, bo zwyczajnie straciłby na jakości.
Okno wystawowe
Znakomita postawa naszych reprezentantów powinna zaowocować transferami do mocniejszych klubów. Porozumienie z Monaco osiągnął już Kamil Glik, a lada moment kontrakt z PSG podpisze Grzegorz Krychowiak. Znacząco wzrosła wartość Michała Pazdana, za którego już wpłynęła oferta z Besiktasu Stambuł. Legia nie była jednak zainteresowana kwotą 2,5 mln euro i nic dziwnego – Pazdan z każdym meczem pokazywał, że jego forma to nie kwestia jednego spotkania. Z pewnością za granicę wyjedzie Kapustka, a i „Jędza” może zmienić klub. Euro nie wyszło jedynie Zielińskiemu. Zawodnik Udinese zapracował sobie jednak na swoją markę dobrą formą przez cały sezon w Serie A i słabszy miesiąc nie powinien odciągnąć od niego uwagi dużych klubów.
Marciniak też dobry
Pochwały zewsząd zbiera także nasz najlepszy arbiter – Szymon Marciniak. Sędzia z Płocka był rozjemcą w trzech meczach i nie popełnił błędu, który zaważyłby na jego opinii. Wręcz przeciwnie – gwizdał bardzo dobrze, a wszyscy podkreślają też jego odważne decyzje i dobry kontakt z zawodnikami podczas spotkania. Marciniak pozostał jeszcze we Francji w roli sędziego technicznego.
Nowy impuls
Mistrzostwa w wykonaniu Polaków sprawiły, że o naszej piłce mówi się o wiele więcej. Wspomniał o tym choćby trener Piasta Gliwice Radoslav Latal, który zauważył to w swojej ojczyźnie. Dobry występ naszych gwiazd może też sprawić, że coraz częściej na nasze stadiony będą zaglądali skauci największych klubów Europy, w których biało-czerwoni będą mogli iść śladami „Lewego” i spółki. Ożywiona przez Nawałkę drużyna przyniesie nam jeszcze wiele radości. W głowach już kiełkują myśli o zwojowaniu mundialu w Rosji.
Wojciech Heron/Sport.RIRM