fot. PAP/Artur Reszko

Ekstraklasa. Wpadka lidera, ŁKS opuszcza ostatnie miejsce w tabeli

Największym zaskoczeniem niedzielnych meczów piłkarskiej Ekstraklasy jest porażka lidera tabeli, Jagielloni Białystok, na własnym stadionie z Cracovią. Ostatnie miejsce w tabeli, po wygranej z Radomiakiem, opuścił ŁKS. O europejskie puchary może natomiast jeszcze powalczyć Górnik Zabrze, który pokonał Śląsk Wrocław.


Niedzielną rywalizację w Ekstraklasie rozpoczęło starcie w Łodzi pomiędzy ŁKS-em a Radomiakiem Radom. W 15. minucie piłkę do siatki gości skierował Husein Balić, jednak w tej sytuacji sędzia odgwizdał spalonego. Cztery minuty później wszystko odbyło się już zgodnie z przepisami. Dani Ramirez zagrał prostopadle do Kaja Tejana, który minął bramkarza i wbił futbolówkę do siatki, dając prowadzenie łodzianom. Beniaminek w pierwszej połowie miał kolejne okazje do zdobycia goli, jednak w każdym przypadku dobrze bronił golkiper Radomiaka.

Goście dość niespodziewanie doprowadzili do remisu w 49. minucie. Na listę strzelców wpisał się Jardel, który przymierzył zza pola karnego. ŁKS odpowiedział jednak już w 55 minucie. Tejan otrzymał długie podanie od obrońcy, wbiegł w pole karne, zwiódł rywala i lewą nogą posłał piłkę do bramki. Od 57. minuty zespół z Radomia musiał grać w osłabieniu po czerwonej kartce dla Rafała Wolskiego. Gospodarze wykorzystali tę okoliczność w 71. minucie. Będący przed polem karnym Radomiaka Engjell Hoti uderzył bardzo precyzyjnie i technicznie, zdobywając bramkę przedniej urody. W 83. minucie łodzianie powinni strzelić na 4:1, ale Antoni Młynarczyk tylko w sobie znany sposób z kilku metrów nie trafił do pustej bramki. Niewykorzystana okazja zemściła się w doliczonym czasie gry. Rozmiary porażki gości zmniejszył Guilherme Zimovski, uderzając tuż przy lewym słupku z ok. 20 metra.

Wygrana nad Radomiakiem dała ŁKS-owi awans na 17 miejsce w tabeli, jednak strata do ostatniej bezpiecznej lokaty wynosi 8 punktów.

***

Najlepiej punktująca u siebie w tym sezonie drużyna Ekstraklasy – Jagiellonia Białystok – podejmowała na własnym stadionie Cracovię, która na zwycięstwo w lidze czekała od 10 lutego. Faworyt wydawał się więc być oczywisty.

Początkowy minuty meczu przebiegły zgodnie z oczekiwaniami kibiców w Białymstoku. W 9. minucie Bartłomiej Wdowik zacentrował z prawej strony boiska w pole karne gości, a Virgil Ghita interweniował tak niefortunnie, że posłał piłkę do własnej bramki. W 15. minucie fatalny błąd popełnił jednak stoper gospodarzy, Adrian Dieguez, który powalił wychodzącego na czystą pozycję Benjamina Kallmana, za co ujrzał czerwoną kartkę. To zachęciło Cracovię do śmielszych ataków. Już w 22. minucie zrobiło się 1:1. Szybką kombinacyjną akcję Pasów wykończył płaskim strzałem Michał Rakoczy. Chwilę później blisko przelobowania z dystansu bramkarza gospodarzy był Patryk Sokołowski, jednak trafił w poprzeczkę. W 25. minucie zespół z Krakowa objął prowadzenie. David Kristjan Olafsson będąc w polu karnym zacentrował lewą nogą do Arttu Hoskonenena, a ten z bliska głową pokonał Zlatana Alomerovicia. Początkowo wydawało się, że strzelec gola znajdował się na spalonym, jednak po analizie VAR okazało się, że gol został zdobyty prawidłowo. W kolejnych minutach kilka razy groźnie uderzali piłkarze Cracovii, jednak bez efektu bramkowego. W końcowych minutach pierwszej połowy po analizie wideo sędzia podyktował jedenastkę dla Jagiellonii. Gospodarze nie wykorzystali jednak tej szansy, gdyż Sebastian Madejski najpierw obronił strzał Afimico Pululu, a potem jeszcze dobitkę Jesusa Imaza.

Tuż po zmianie stron lider tabeli mógł wyrównać, gdy blisko gola samobójczego był jeden z zawodników gości, jednak po tej interwencji futbolówka odbiła się od poprzeczki. Cracovia odpowiedziała trzecim trafieniem w 49. minucie, gdy Jani Atanasov z bliska wpakował piłkę do siatki po podaniu Patryka Makucha. Pasy mogły wygrać wyżej, jednak Mikkel Maigaard przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Jagiellonia mimo porażki pozostała liderem Ekstraklasy.

***

Wicelider rozgrywek, Śląsk Wrocław, przyjechał na mecz do Zabrza, gdzie podejmował Górnika. Zespół Jana Urbana wiosną punktuje bardzo regularnie, dzięki czemu nadal mógł marzyć o wskoczeniu do czołowej szóstki w tabeli. W zespole Jacka Magiery zabrakło najlepszego strzelca, Erica Exposito.

W początkowych minutach pierwszej połowy dużo pracy miał Daniel Bielica, który musiał interweniować po strzale Nahuela Leivy z rzutu wolnego, a także uderzeniu Petera Pokornego. Górnik ruszył do ataków w kolejnych minutach. W 40 minucie. Piękną akcję przeprowadzili Damian Rasak i Kamil Lukoszek. Ten pierwszy zagrał piętą, a ten drugi przełożył rywala i strzałem lewą nogą z kilku metrów w długi róg wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Kilka minut po zmianie stron Śląsk mógł wyrównać, jednak po wielkim zamieszaniu w polu karnym gospodarzy i sytuacyjnym strzale Patryka Klimali piłka trafiła w słupek. Zabrzanie w drugiej połowie próbowali zaskoczyć golkipera rywali strzałami z dystansu, jednak bez powodzenia. Próby Górnika przyniosły jednak powodzenie w 85 minucie. Z lewej strony boiska pojedynek szybkościowy wygrał Lawrence Ennali, wbiegł w pole karne i dograł do Lukoszka, który strzałem z kilku metrów skompletował dublet, przypieczętowując zwycięstwo gospodarzy nad zespołem z Wrocławia.

https://twitter.com/_Ekstraklasa_/status/1779569203298623692

Dzięki tej wygranej zabrzanie tracą już tylko trzy punkty do zamykającego ligowe podium Lecha Poznań.

***

Wyniki niedzielnych meczów 28. kolejki Ekstraklasy:

ŁKS Łódź – Radomiak Radom 3:2 (1:0)
Kaj Tejan 19′, 55′, Engjell Hoti 71′ – Jardel 49′, Guilherme Zimovski 90+2′

Jagiellonia Białystok – Cracovia 1:3 (1:2)
Virgil Ghita (s.) 9′ – Michał Rakoczy 22′, Arttu Hoskonen 25′, Jani Atanasov 49′

Górnik Zabrze – Śląsk Wrocław 2:0 (1:0)
Kamil Lukoszek 40′, 85′

https://twitter.com/_Ekstraklasa_/status/1779578115062423571

Sport.RIRM

drukuj