Nasłuchujmy kroków Pana

Wczoraj szliśmy razem w kierunku tego samego krzyża, na którym zawisło Zbawienie świata. Widziałem jak ze czcią, z miłością moi bracia i siostry klękali przed krzyżem i całowali krzyż.

Papież Franciszek w rzymskim Koloseum mówił wczoraj: „Jezusowy krzyż jest Słowem, którym Bóg odpowiedział na zło świata. Czasami wydaje się nam, że Bóg nie odpowiada na zło, że pozostaje milczący. W rzeczywistości Bóg przemówił, odpowiedział, a jego odpowiedzią jest krzyż Chrystusa: słowo, które jest miłością, miłosierdziem, przebaczeniem. Jest także osądem: Bóg nas osądza miłując nas. Jeśli przyjmuję Jego miłość jestem zbawiony, jeśli ją odrzucam, jestem potępiony, nie przez Niego, ale przez samego siebie, bo Bóg nie potępia, On jedynie miłuje i zbawia.”
A później razem odprowadzaliśmy Jezusa do grobowca przy śpiewie „Odszedł Pasterz od nas”. Szedłem i patrzyłem na twarze ludzi, ogromnie skupione, na twarze owiec – Jezus widział te wszystkie twarze. I widział nas wszystkich. Widział z wszystkim. Widział nasze prawdziwe oczy.
Dzisiaj chciałbym zatrzymać się na momencie pogrzebu naszego Pana. Jezus Chrystus został pogrzebany.
„Z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci” (Hbr 2, 9). W swoim zbawczym zamyśle Bóg postanowił, aby Jego Syn nie tylko „umarł… za nasze grzechy” (1 Kor 15, 3), lecz także by „zaznał śmierci”, czyli poznał stan śmierci, stan rozdzielenia Jego duszy i Jego ciała między chwilą, w której oddał ducha na krzyżu, i chwilą, w której zmartwychwstał. Ten stan Chrystusa zmarłego jest misterium grobu i zstąpienia do otchłani. Jest to misterium Wielkiej Soboty.
Jan Damasceński przypomina, że z faktu, że przy śmierci Chrystusa dusza została oddzielona od ciała, nie wynika, żeby jedyna Osoba została podzielona na dwie, ponieważ ciało i dusza Chrystusa istniały z tego samego tytułu od początku w Osobie Słowa. Chociaż zostały rozdzielone przez śmierć, to i ciało, i dusza pozostały złączone z tą samą i jedyną Osobą Słowa 461 .
Odpoczynek Boga, wielka cisza. Ale cisza, która nie jest głucha, to cisza oczekująca, że coś się stanie, że to jeszcze nie ostatnie słowo. Wszystko wycisza się w nadziei, że wokół skały śmierci zakwitnie ogród.
Wyobraźmy sobie pogrzeb Jezusa, jakbyśmy tam byli. Pomaga nam w tym Willibalad Boessen, który wskazuje na ówczesne realia pogrzebowe.
Według prawa rzymskiego ciało skazańca pozostaje tak długo na krzyżu, aż zgnije lub zostanie pożarte przez drapieżniki. U Artemidora czytamy, że „ukrzyżowany karmi wiele ptaków”, natomiast Swetoniusz pisze o cesarzu Oktawianie Auguście, że „jednemu, gdy pokornie prosił o pogrzebanie ciała po straceniu, miał odrzec, że to sprawa sępów”. Tyberiusz kazał zwłoki kobiet i dzieci wrzucać do Tybru. Według prawa rzymskiego ukrzyżowanym odmawia się pochówku. Dopiero, gdy ciała ulegną rozkładowi zakopuje się je we wspólnym grobie. Odmowa pogrzebu jest więc dodatkową karą. Wcześniejsze wydanie ciała jest tylko aktem łaski władzy. Jednak w Palestynie sprawa pochówku jest niezwykle ważna. Zwłoki naruszają bowiem tzw. czystość kultową i przynoszą szkodę krajowi. Stąd trzeba je szybko pogrzebać. Księga Powtórzonego Prawa mówi w rozdz. 21: Jeśli ktoś popełni zbrodnię podlegającą karze śmierci, zostanie stracony i powiesisz go na drzewie – trup nie będzie wisiał na drzewie przez noc, lecz tegoż dnia musisz go pogrzebać. Bo wiszący jest przeklęty przez Boga. Nie zanieczyścisz swej ziemi, danej ci przez Pana, Boga twego, w posiadanie.

Rzymianie choć nie mają takich skrupułów zmuszeni są respektować prawo żydowskie. Jezus umiera na krzyżu jak przestępca – między przestępcami. Tłum przecież żądał wydania zbrodniarza Barabasza. Jezus był więc mniejszy niż zbrodniarz…
Co dzieje się z Jego ciałem? Czytamy o tym w starej formule wiary zawartej w 15 rozdziale Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian (15,3-5), to z lat czterdziestych naszego wieku: „Przekazałem wam na początku to co przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem, i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu”.
We wszystkich Ewangeliach czytamy o Józefie z Arymatei, który był członkiem Sanhedrynu i ukrytym uczniem Jezusa. Teraz jednak wyszedł z ukrycia. Jeden Józef strzegł Jezusa, gdy był dzieckiem, drugi Józef z nabożeństwem zdejmuje Najświętsze Ciało z krzyża. Idzie też do Piłata z prośbą o wydanie Ciała. Na pewno wiązało się to z pewnym ryzykiem. Mimo to Józef podejmuje ryzyko. Gdyby nie Józef, gdyby o ciało Jezusa starali się zwykli Żydzi, prawdopodobnie ciało Pana Jezusa zostałoby wrzucone do oficjalnego zbiorowego grobu dla przestępców. Wczujmy się w sytuację Józefa – ma bardzo niewiele czasu. Pan Jezus umiera w piątek około godz. 15, na Wschodzie wieczór zapada już około 18 – więc Józef ma około dwóch godzin na wszystko.
„Żydowski sposób grzebania” (J 19,40) zakłada, że ciało zmarłego najpierw się myje, a później namaszcza olejkiem, do którego dodaje się aromaty, takie jak mirra i aloes, by stłumić trupi zapach. Dla Żyda hańbą jest pochowanie nagiego ciała. Zmarłego przyobleka się następnie skromną lnianą szatą.
Z Jezusem wszystko musi odbywać się w pośpiechu, nie w domu, a na skalnej ławie u stóp Golgoty. Jest jeszcze jedna rzecz na którą zwróćmy uwagę – grób. Pochowanie skazańca w grobowcu rodzinnym nie wchodzi w grę, bo jego zwłoki zbezcześciłyby ciała przodków. Dopiero po roku, gdy ciało ulegnie rozkładowi, krewni mogą zebrać kości zmarłych do urny i złożyć w grobowcu rodzinnym. Przy czym groby ubogich były w ziemi, natomiast bogatych wykute w skale. Józef decyduje się na ważny gest: oddaje swój grób i to skazańcowi. Grób jest w skale. Jezus ma zatem królewski pogrzeb.
Co się stało później? Jak czytamy starożytnej homilii na Świętą i Wielką Sobotę: „Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął, ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków… Idzie, by odnaleźć pierwszego człowieka, jak zgubioną owieczkę. Pragnie nawiedzić tych, którzy siedzą zupełnie pogrążeni w cieniu śmierci; by wyzwolić z bólów niewolnika Adama, a wraz z nim niewolnicę Ewę, idzie On, który jest ich Bogiem i Synem Ewy… Zbudź się, który śpisz! Nie po to bowiem cię stworzyłem, byś pozostawał spętany w Otchłani. Powstań z martwych, albowiem jestem życiem umarłych” .
Tak więc przed zmartwychwstaniem Jezus przebywał w krainie zmarłych. Jezus doświadczył śmierci jak wszyscy ludzie i Jego dusza dołączyła do nich w krainie umarłych. Jezus zstąpił tam jednak jako Zbawiciel, ogłaszając dobrą nowinę uwięzionym. Pismo święte nazywa tę krainę piekłem, Szeolem lub Hadesem. Tam znajdowali się wszyscy pozbawieni oglądania Boga. To był los zmarłych przed Chrystusem – zarówno złych, jak i sprawiedliwych. Nie oznacza to jednak, że ten los był identyczny. Widzimy to w przypowieści o bogaczu i Łazarzu. Jezus wyzwolił dusze sprawiedliwych, którzy Go poprzedzili, ale nie potępionych. Zstąpienie do otchłani w Wielką Sobotę pokazuje jak powszechne jest dzieło odkupienia – dotyczy wszystkich ludzi, wszystkich miejsc i czasów.
Dzisiaj Jezus zstępuje także do naszych otchłani, by pokazać nam czym jest grób, czym jest bezsens, nicość. W mojej nicości, w mojej niemocy, w mojej śmierci, w mojej sytuacji – jakby złożenia do grobu – wypatruję Pana, bo wiem, że Pan przyjdzie. Bóg jest Bogiem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.
Dlatego gdy trwamy przy grobie, nie jesteśmy zdezorientowani. Jezus wskrzesił Łazarza, ale później Łazarz znów musiał umrzeć. Przy grobie, przy naszej niemocy nie chodzi o to, by odwrócić to, co się stało. By cofnąć czas. Ale czekamy na coś nowego, na coś większego, na coś co nas przerasta, co czas przekroczy. My nie mamy władzy nad zmartwychwstaniem, my tylko możemy dotknąć krzyża i nasłuchiwać kroków Pana. To, co „stare minęło”. Bóg czyni nowe. Jest wielka niespodzianka. Wkrótce usłyszymy swoje imię.
Podczas wczorajszej Liturgii Wielkiego Piątku kaznodzieja papieski o. Cantalamessa przypomniał nam: „Chrystus wszedł w śmierć tak, jak się wchodzi do ciemnego więzienia, ale wyszedł z niej innym wyjściem. Nie powrócił tam skąd przyszedł, jak Łazarz, który wraca do życia, aby znowu umrzeć. Otworzył wyłom ku życiu, którego nikt nie może już zamknąć, i przez który wszyscy mogą iść za Nim. Śmierć nie jest już murem, o który rozbija się wszelka ludzka nadzieja; śmierć stała się mostem wiodącym ku wieczności. Być może jest to „most westchnień”, ponieważ nikomu śmierć nie sprawia przyjemności, ale jest to most, a nie przepaść, która wszystko pochłania. „Miłość potężna jest jak śmierć” – mówi Pieśń nad Pieśniami (Pnp 8,6). W Chrystusie stała się potężniejsza od śmierci!”
Jedno jest pewne: ten, kto chce widzieć Jezusa w grobie, rozczaruje się. Już tej nocy. Bo Miłość nie poddaje się. Wie, że jest mocniejsza niż śmierć.

o. Dariusz Drążek

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl