Spróbuj pomyśleć


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Każdy katolik to … papista. W końcu komu jeśli nie następcy św. Piotra należy się zaufanie największej i najbardziej jednolitej wspólnoty liczącej na całym świecie ponad jeden i ćwierć miliarda wiernych według danych Annuario Pontificio na koniec roku 2013. Co szóstemu człowiekowi wiara i rozum nakazują słuchać nauczania papieża. Dogmat o nieomylności papieża z roku 1870 głosi, co następuje: „Biskup Rzymski, gdy mówi ex cathedra – tzn. gdy sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności”. Już dwa lata po ogłoszeniu dogmatu niejaki Bismarck, zaciekły wróg Kościoła i polakożerca rangi ustępującej tylko Hitlerowi, pozwolił sobie na sugestię, że ogłoszenie dogmatu o nieomylności papieża miało kontekst wyłącznie polityczny.

Posynodalna Adhortacja Apostolska 'Amoris Laetitia’ Ojca Świętego Franciszka bywa uznawana przez niektórych znawców szeroko pojętej teologii za prezentację osobistych poglądów papieża, a więc nie należy do dokumentów, które „określają zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności”. My, prości ludzie świeccy, lepiej pozostawmy spory doktrynalne autorytetom kościelnym, a nie na przykład bi smarkom naszych czasów, czy wilkom w owczej skórze, spod której wystaje pikielhauba, o ile nie chcemy podziałów, rozłamów i odstępstw powodujących takie mnożenie bytów, jakie od wieków innym wyznaniom odbierało siłę aż do zupełnego uwiądu.

Nie każdy może być papieżem, ale każdy może i powinien być misjonarzem.

Z tym przekonaniem zabierając się za Amoris Laetitia, zwróćmy naprzód uwagę na tytuł jaki nosi ta adhortacja, po łacinie 'exhortatio’, czyli po polsku 'zachęta’. Czy dokument papieski można zatytułować bardziej dla wszystkich zachęcająco niż „Radość Miłości”? „Kiedy byłem klerykiem olśniła mnie pewna laska, którą poznałem na weselu wujka. Byłem zaskoczony jej pięknem, blaskiem jej intelektu…, cóż, kawał czasu chodziłem oszołomiony i kręciło i mi się w głowie” wspominał nasz Ojciec Święty Franciszek w książce pt. „O niebie i ziemi” z 2010 r.. („Cuando era seminarista me deslumbró una piba que conocí en el casamiento de un tío. Me sorprendió su belleza, su luz intelectual… y, bueno, anduve boleado un buen tiempo y me daba vueltas la cabeza”, ’Sobre el cielo y la tierra’, 2010.) Także przyszły papież pozostawał pod wrażeniem, jaki na każego przedstawiciela płci brzydkiej po osiągnięciu pewnego wieku wywiera dziewiczy powab – niepohamowany i zniewalający wdzięk dziewictwa. Sex appeal dziewicy płci pięknej jest Bożym darem mającym zasadnicze znaczenie dla zwabienia sensownego kandydata na najlepszego męża. Akurat seminarzysta Bergoglio takim się nie okazał, bo poszedł za swoim powołaniem, ale wie co mówi, wypowiadając się o powołaniu do życia w rodzinie. Tytuł osiemnastowiecznej pieśni 'Plaisir d’amour’, czyli 'Przyjemność miłości’ z tekstem z noweli 'Celestyna’ (z 1784 r.), której autorem był Jean-Pierre Claris de Florian opowiadającym wbrew tytułowi, nie o przyjemności miłości a o trwającym całe życie bólu z odrzuconej miłości, tłumaczony bywa na angielski 'Joy of Love’, czyli tak jak brzmi angielski tytuł adhortacji Amoris Laetitia. Warto posłuchać 'Plaisir d’amour’ w wykonaniu Mary Hopkin z koncertu w Paryżu w 1969 r. na youtube, czy Brigitte Bardot wraz Lino Ventura w filmie 'Bulwar Rumu’ z 1971 r. na youtube, aby zrozumieć, że sam tytuł dokumentu papieża Franciszka elektryzuje fascynatów kultury europejskiej. A potem w pierwszym punkcie czytamy: „Radość miłości przeżywana w rodzinach jest także radością Kościoła. Jak wskazali Ojcowie synodalni, pomimo licznych oznak kryzysu małżeństwa, „pragnienie rodziny jest stale żywe, zwłaszcza wśród ludzi młodych i motywuje Kościół”. Odpowiadające na to pragnienie „chrześcijańskie przepowiadanie dotyczące rodziny to doprawdy dobra nowina”.” A więc nie szyderstwo z miłości odrzuconej a zachęta do miłości na całe życie i to z propagacją na następne pokolenia.

Przyznam, że nieposłusznie pominąłem radę papieża Franciszka: „nie polecam pośpiesznej lektury całości” i wykorzystując czas podróży, przeczytałem adhortację po kilka razy, dla pewności w paru wersjach językowych. Piorunujące wrażenie zaiskrzyło w postaci następującego rozumowania: radość miłości najłatwiej dostrzec w kontraście z cierpieniem nienawiści. Uczucia radości i cierpienia stoją na przeciwstawnych biegunach i wynikają z odwrotnych emocji. Miłość i nienawiść bywa dość krótkotrwała, u młodych, nawet już dorosłych, łatwo przechodzi jedna w drugą. Swoją siłą czy to twórczą, czy to niszczycielską wpływają na losy nie tylko dwojga osób powodowanych radością miłości do założenia rodziny, ale i swoich dzieci, rodziców i dalszych członków rodzinnej wspólnoty, spośród których wszyscy cierpią, kiedy miłość zamienia się w nienawiść. Ludzie, którzy nienawidzą i są w stanie zadać cierpienie tym, których nienawidzą, niszczą nie tylko swoje ofiary, ale i samych siebie. Cierpienie nienawiści zżera katów nawet po śmierci ich ofiar. Nie sposób zrozumieć dzisiejszego postępowania licznych Rosjan, Ukraińców, Niemców, czy potomków wielu koalicjantów Hitlera z niemal wszystkich państw Europy, nie uwzględniając psychologicznych mechanizmów obronnych, którymi musieli sobie poprawić reputację w oczach własnych i sobie podobnych.

Z licznych powodów za miejsce, w którym ludzkość doświadczyła najgłębszego cierpienia nienawiści, świat uznał niemiecki obóz zagłady Auschwitz-Birkenau. Skoro największym doczesnym szczęściem jest radość miłości w rodzinie, to jej najbardziej kontrastowym tłem jest cierpienie nienawiści, które było udziałem ofiar niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, a którego skutki, jak wspomniałem, do dzisiaj niszczą katów. Zachęcam Państwa do odwiedzenia moich stron internetowych pt. The joy of love, the misery of hatred * Radość miłości, cierpienie nienawiści. Niesamowitym tłem zachęty papieża Franciszka do radości miłości w rodzinie owocującej potomstwem jest zamieszczona na youtube wypowiedź, której na tle drutów niemieckiego obozu zagłady Auschwitz II-Birkenau udzielił mi wielebny ks. Józef Święcicki, od ponad dwóch dekad proboszcz rzymskokatolickiej parafii Matki Bożej Królowej Polski w Brzezince – w osiedlu miasta Oświęcim: „To zło, które tutaj szalało nie ma ostatniego słowa w historii, do kogoś innego należy słowo ostatnie, ktoś inny trzyma ster dziejów. Ostatecznie zwycięstwo nie będzie należało do zła”.

Słuchaczy Radia Maryja i Państwa bliskich pozdrawia dr Zbigniew Hałat, lekarz medycyny specjalista epidemiolog.

Z Panem Bogiem

(Poza nagraniem: rozszerzenia przekraczające pojemność czasową radiowego felietonu znajdą Państwo na stronie zawierającej teksty felietonów od roku 2005 portalu halat.pl ; tamże przypisy, odnośniki i ilustracje.)

drukuj