Spróbuj pomyśleć


Pobierz

Pobierz

Szczęść Boże!

Pseudonaukowe absurdy – w rodzaju zmyślonego wpływu działalności człowieka na nieistniejącą zmianę klimatu czy też wmawianego przedszkolakom urojenia transseksualistów cierpiących na perwersję z numerem F64.0 w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD-10) – odbierają ludziom zaufanie do nauki tak drapieżnie i bez żadnych osłonek wykorzystywanej w celach zniewolenia gospodarczo-politycznego. Tymczasem na świecie rozwija się prawdziwa nauka, do tego tak bardzo użytkowa, że każdy dzień opóźnienia w jej popularyzacji może mieć wpływ na los całej ludzkości. Tą nauką jest nutrigenomika.

Nutrigenomika bada wpływ całości pożywienia i poszczególnych składników żywności na ekspresję genów, w tym na budzenie genów uśpionych chroniących przed chorobami i usypianie tych genów, których aktywność prowadzi do chorób. Nowa nauka pozwala na poziomie molekularnym zidentyfikować i rozpoznać wzajemne oddziaływania pomiędzy genomem konsumenta (czyli genami i niekodującymi sekwencjami DNA/RNA) a składnikami odżywczymi i innymi bioaktywnymi składnikami pożywienia. Bada wpływ zróżnicowania genetycznego na skutki żywienia, korelując ekspresję genów i polimorfizmów pojedynczych nukleotydów z przyswajalnością, metabolizmem, eliminacją lub efektami biologicznymi substancji odżywczej.

W ten sposób nutrigenomika dąży do stworzenia racjonalnych sposobów optymalizacji żywienia dostosowanego do genomu konsumenta. Indywidualnie zaplanowana dieta ma ratować życie i zdrowie przed skutkami występujących masowo chorób metabolicznych, głównie otyłością i cukrzycą II typu, a także lawinowo narastającą liczbą przypadków alergii pokarmowej.

Do wcześniejszych obserwacji epidemiologicznych dochodzą nowe, porażające swoją wymową. Przez lata byliśmy niejako przyzwyczajeni do łączenia przyrostu oczekiwanej długości życia z dobrobytem mierzonym przyrostem PKB per capita. A tu okazuje się, że białe, słabo wykształcone i ubogie kobiety w części stanów USA żyją o całe 5 lat krócej niż ich matki.

Potrzebne jest więc zbadanie roli stresu i sposobów radzenia sobie z nim poprzez odurzanie się alkoholem czy narkotykami dosłownie na śmierć (często wraz z równoległym potężnym narażeniem na patogeny chorób wenerycznych i skutkami tzw. antykoncepcji) czy też przejadanie się na śmierć także uzależniającym pożywieniem śmieciowym. Wchodzące w skład tzw. junk food substancje chemiczne, składniki zastępujące naturalną żywność, a zwłaszcza organizmy genetycznie modyfikowane i ich produkty, np. w formie olejów, lecytyny czy syropu glukozowo-fruktozowego, od dość dawna są obwiniane o powodowanie chorób, którym można byłoby zapobiec, gdyby nie chciwość koncernów agrochemicznych i sprzedajność władz odpowiedzialnych za zdrowie publiczne. Niestety, ludzkości odbiera się pamięć potwornie tragicznych skutków wcześniejszych totalitaryzmów. Jak każda inna nauka, np. chemia czy fizyka jądrowa, także nutrigenomika może być wykorzystana do selekcji ludzi na tych, którzy mają prawo żyć, i tych, którym żyć nie wolno.

Bez pytania kogokolwiek o zgodę w sprawach decydujących o losach wszystkich posiadających takie same proste potrzeby, z zatrudnieniem umożliwiającym utrzymanie rodziny na czele, uzurpatorzy władzy nad światem już robią, co chcą. Jeśli nie napotkają zdecydowanego odporu, bez wątpienia posuną się dalej.

Prawo do życia nadadzą tylko ludziom z genomem tak zaprojektowanym, aby mogli oni strawić pożywienie oparte na dopasowanych do tego genomu genetycznie modyfikowanych roślinach i zwierzętach. Aby sztucznie skonstruowani ludzie z odjętym bądź dodanym genem mogli spożyć skonstruowaną dla nich żywność – a właściwie paszę – z pożytkiem i bez szkody dla ich zdrowia, wobec jednoczesnej zagłady niezmodyfikowanej genetycznie reszty.

Sytuacja niewyobrażalna dla opinii publicznej obdarzonej minimum empatii. Ale od czego podstępna manipulacja? Czy i jak można podstępnie powołać do życia genetycznie zmodyfikowanych ludzi? I kto za to zapłaci? Żaden to problem dla mistrzów kłamstwa zwanego PR. Stosując metodę in vitro, wystarczy podłożyć gametę zawierającą odpowiednio wykoncypowany kod genetyczny w miejsce jajeczka miss piękności czy plemnika noblisty albo po prostu komórek rozrodczych pary, która ufa, że etyka lekarska gwarantuje ludziom ochronę przed krzywdą. Owszem, gwarantuje, o ile spełnia podstawowy wymóg walki o życie każdego człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci.

Każdy wyłom w ślubowaniu Hipokratesa sprowadza procedury medyczne do hodowlanych, w których zwykłym postępowaniem jest ubój sanitarny lub ubój z powodu nieopłacalności dalszej hodowli. Narzucana siłą – wcześniej popkultury, a obecnie władz państwowych – przedwczesna inicjacja i rozwiązłość seksualna mają za zadanie wywołać takie skutki zdrowotne i społeczne, aby uległ rozerwaniu naturalny związek ludzkiej seksualności z prokreacją. Prokreację ma zastąpić rekreacja zwykłych ludzi wyedukowanych na seksualnych maniaków, a reprodukcję zwyrodniała władza odda hodowcom zmodyfikowanych genetycznie ludzi i dostosowanych do nich specjalistycznych pasz. Ten apokaliptyczny scenariusz dla świata obrabowanego z wartości wykracza poza fantazję literacką George’a Orwella. Nic dziwnego. Jego „Rok 1984” jest właśnie w trakcie realizacji…

Moją wypowiedź dla “Naszego Dziennika” z końca roku 2013. pozwoliłem sobie przytoczyć jako kanwę piątkowych felietonów w nowym roku akademickim.

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj