„Spróbuj pomyśleć”


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Naszym dzieciom pragniemy przychylić nieba. Chętnie ulegamy prośbom zaczynającym się od słów: „a kupisz mi…?”, a później „a dasz mi na…?” i kończących się lawiną produktów, które naszemu dziecku są natychmiast potrzebne. Poddając się presji skrzywionej w podkówkę buzi, nawet nie próbujemy podjąć ryzyka odmowy spełnienia jakiejkolwiek zachcianki. Po krótkim czasie w wyniku efektu kuli śniegowej liczba i wartość już nie próśb a żądań wzrasta bez umiaru i dziecko zaczyna rządzić domowym budżetem. Reklama, kryptoreklama, partnerstwo publiczno-prywatne i outsourcing w ochronie zdrowia, zwłaszcza w pseudooświacie zdrowotnej, powodują, że dziecko zasypuje nas opłaconymi przez producentów tekstami zasłyszanymi w telewizji, w szkole i podczas rozmaitych zajęć pozaszkolnych, których głównym celem jest osaczyć dziecko niemal od kołyski i Homo sapiens, człowieka myślącego, przekształcić w bezrozumnego konsumenta. Wobec obecnej katastrofy finansowej wielu rodzin, ci, którzy zaciągnęli kredyty pod wpływem reklamy, pokazywanej również w telewizji publicznej, w której to dzieci namawiały rodziców do zaciągnięcia długu w banku, niech nie mają do swoich pociech pretensji o to, że sami zachowali się, jak dzieci nie zdające sobie sprawy z okrutnego faktu, że długi należy spłacać. Dziecko ma prawo żyć chwilą, dorosły musi umieć przewidzieć odległe skutki podejmowanych decyzji. Zdziecinnienie pod wpływem własnego dziecka nikogo nie usprawiedliwia, nie jest okolicznością łagodzącą przed żadnym sądem i przed komornikiem nie uchroni.

Kiedy pod wpływem benzoesanu sodu stosowanego jako konserwant żywności i napojów oraz farb syntetycznych spożywanych w dużych ilościach właśnie w napojach, nasze dziecko dostaje napadów złości, wszczyna awantury o byle co, na niczym nie może się skupić i chce więcej, coraz to więcej wody zafarbowanej na wściekły kolor i osłodzonej syropem glukozowo-fruktozowym, albo co gorsza – aspartamem, ulegając gwałtownie wyrażanym żądaniom, pogłębiamy tylko dziecka i swoje nieszczęście. Tutaj odstęp czasu pomiędzy zadziałaniem czynnika sprawczego a skutkiem zdrowotnym jest na tyle krótki, że wystarczy zacisnąć zęby i serdecznie, ale bardzo stanowczo nie poddawać się presji przez niewiele tygodni, i w wyniku odstawienia szkodliwych substancji uzyskać radykalną poprawę zdrowia.

Co innego w przypadku czynników szkodliwych oddziałujących na nasze dzieci od najmłodszych lat po urodzeniu, których tragiczne skutki ujawniają się dopiero po latach kilkudziesięciu, w postaci nowotworów złośliwych i ciężkich zaburzeń hormonalnych. Podając niemowlęciu ftalanową zabawkę lub pojąc z buteleczki uwalniającej bisfenol A, jesteśmy w najszczęśliwszym etapie życia, ale też nieświadomie pozbawiamy nasze dziecko takiej samej radości rodzicielstwa za 20 – 30 lat. Skazujemy je też na podwyższone ryzyko raka o różnorodnej lokalizacji.

Spośród przejawów zupełnego braku wiedzy o zagrożeniach zdrowia czynnikami rakotwórczymi, bądź też karygodnej nieodpowiedzialności rodzicielskiej, na pierwszy plan wysuwa się tragiczna w przyszłych skutkach moda na solarium. Powiem bez ogródek. Rodziców kompromituje zdobiąca ich dziecko opalenizna uzyskana w wyniku naświetlania lampami emitującymi promieniowanie inicjujące proces nowotworowy, który po kilkunastu – kilkudziesięciu latach kończy się czerniakiem złośliwym, niezwykle niebezpiecznym rakiem skóry, z uwagi przerzuty szybkie i podstępne. W oparciu o ewidencję epidemiologiczną w wielu krajach wprowadzono lub wprowadza się zakaz korzystania z łóżek opalających przez osoby, które nie ukończyły 20. roku życia. Solarium do 20. roku zwiększa ryzyko raka skóry.

W miarę dorastania naszego dziecka zbieramy owoce jego wychowania i dawanego mu przykładu. Szybko tracimy kontrolę nad tym co nasze dziecko kupuje. Ponieważ pierwsze kroki mały konsument kieruje do szkolnego sklepiku, nie mogąc liczyć na żadne władze rządowe i samorządowe, sami powinniśmy zadbać o nieszkodliwą dla zdrowia ofertę handlową pod szkolnym dachem, poprzez komitet rodzicielski albo bezpośrednie rozmowy z zarządem szkoły. Podobnie jak najbardziej pożądana jest zmowa rodziców w stosunku do osiedlowego kiosku czy wiejskiego sklepiku.

Na wydawanie przez nastoletnie latorośle kieszonkowego, a tym bardziej osobiście przez nie zarobionych pieniędzy (oby bez ryzyka), mamy gwałtownie malejący wpływ i możemy tylko liczyć na to, że nasza cierpliwość, otwartość i stała gotowość do pomocy pozwoli naszemu dorastającemu dziecku ominąć rafy braku wiedzy i doświadczenia. A nieraz musimy stanąć do walki w bardzo nierównej konkurencji z wielobarwnym środowiskiem rówieśniczym, w którym niezwykle trudno ujawnić handlarzy śmiercią i żywym towarem płci obojga. Telewizja, w tym publiczna, ta misyjna, reklamy i pokazy w przestrzeni publicznej, prasa, kino, koncerty, niosą jeden i ten sam przekaz odbierający młodość młodym ludziom, z obdarzonej podmiotowością osoby ludzkiej czyniących przedmiot bezwolnie poddający się każdej manipulacji i bezwzględnej eksploatacji. Na początek młodych ludzi, którzy mają jeszcze jakieś skrupuły, odurza się, zaczynając od piwa i marihuany. Kiedy znieczulenie alkoholem lub narkotykami nie jest wystarczające, oddaleniu wszelkich obaw służą szeroko reklamowane rozmaite zabezpieczenia, a przy ich braku, rozdawanie tabletek wczesnoporonnych już dwunastoletnim dzieciom, co miało miejsce w brytyjskiej sieci supermarketów Tesco, albo też szczepionka mająca chronić przed rakiem szyjki macicy, na co obecnie wydawane są bardzo duże pieniądze oddane przez polskich podatników do dyspozycji władzom samorządowym.

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj