„Spróbuj pomyśleć”


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Współczesnym nam światem rządzi złoty cielec, czyli pieniądz, a ponieważ najbardziej lukratywnym zajęciem jest produkcja i sprzedaż środków leczniczych, to właśnie przemysł farmaceutyczny rządzi światem.
Według informacji opublikowanych w kwietniu 2011r. przez IMS Institute for Healthcare Informatics wydatki na lekarstwa w roku 2015 mają osiągnąć sumę jednego tryliona stu miliardów dolarów. W stosunku do okresu poprzedniego oznacza to spowolnienie wzrostu o 3 do 6% rocznie z uwzględnieniem różnic kursów walut. Pomimo dynamicznego przyrostu ludności i gwałtownie zwiększającej się siły nabywczej takich kolosów jak Chiny, Indie i Brazylia, to tylko z powodu wygaśnięcia wielu patentów straty wytwórców produktów markowych do roku 2015 sięgną 125 miliardów dolarów.

W obowiązującej doktrynie tempo wzrostu jest podstawowym wskaźnikiem powodzenia każdej przedsiębiorczości. Ponieważ mniej tortu będzie do podziału, jak łatwo się domyśleć, dojdzie do zaostrzenia walki konkurencyjnej pomiędzy głównymi potęgami globalnego przemysłu agrochemicznego, które należą do wiodących producentów i sprzedawców środków leczniczych w skali globalnej.

Z tuzina największych koncernów zaliczanych do Big Pharma, aż 7 ma swoje centrale w USA. Są to: Johnson & Johnson, Pfizer, Abbott Laboratories, Merck & Co., Wyeth, Eli Lilly, Bristol-Myers Squibb. Na tej liście są też dwa koncerny szwajcarskie: Roche i Novartis, dwa brytyjskie: AstraZeneca i GlaxoSmithKline oraz francuski Sanofi i niemiecki Bayer. Wprawdzie mówi się, że kapitał nie ma ojczyzny, to jest oczywiste, że koncerny z nazwy ponadnarodowe chętnie i skutecznie posługują się aparatem administracji państwowej krajów macierzystych dla osiągnięcia przyjętych celów handlowych w ramach podziału stref wpływów albo wprost wojny konkurencyjnej. O ile inne produkty przemysłu agrochemicznego, takie jak organizmy genetycznie modyfikowane, antybiotyki i inne środki chemiczne wykorzystywane w rolnictwie są przedmiotem ożywionych debat publicznych, aktów obywatelskiego sprzeciwu konsumentów i mieszkańców wobec niesionych przez nie zagrożeń dla zdrowia ludzi, zwierząt i środowiska, o tyle lekarstwa cieszą się zaufaniem pacjentów i ich rodzin jako cudowne środki ratujące zdrowie i życie, bez których nikt nie może się obejść.

Ogromny kredyt zaufania w stosunku do środków leczniczych może być wszak łatwo utracony, kiedy częstość lub intensywność działań niepożądanych jakiejś grupy leków lub konkretnego leku są tak nasilone, że nawet najbardziej kosztowne działania z zakresu zarządzania kryzysowego, włącznie z wynajęciem najbardziej utytułowanych naukowców, najbardziej odpowiedzialnych urzędników państwowych i najbardziej popularnych autorytetów publicznych, kończą się fiaskiem i koncern ponosi niebotyczne straty na wizerunku własnym i inkryminowanego produktu. Wobec strat wartości marki konkretnego lekarstwa, koszty odszkodowań wypłaconych poszkodowanym pacjentom są zazwyczaj drugorzędne i zwykle zależne od tego, kto prowadzi konkretną sprawę i jaka jest rzetelność i uczciwość tubylczego wymiaru sprawiedliwości. Rozkaz na telefon i łapówka zamknęły niejedną drogę do odszkodowania za utracone zdrowie, życie, czy też odcięły od szans przeżycia po utraceniu zdrowia w wyniku działania leku. Dlatego warto wiedzieć, że sądy amerykańskie orzekają w sprawach o działania firm amerykańskich zagranicą. Interesujące byłyby skutki prawne wypowiedzi polskiego ministra zdrowia podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Zdrowia w dniu 30. grudnia 2011r., gdyby poszkodowani w wyniku stosowania leków, którym minister przypisuje działania szkodliwe dla zdrowia, złożyli pozew zbiorowy do sądu amerykańskiego.

Wojna lekowa w naszym kraju nie jest wojną o pietruszkę. A na wojnie , jak to na wojnie, najbardziej ucierpią cywile, czyli pacjenci. Według najbardziej aktualnych i miarodajnych analiz opublikowanych przez w kwietniu br., w roku 2010 na świecie na leki wydano 856 miliardów dolarów, z czego 87% przypadło na 20 państw. W tej dwudziestce na pierwszym miejscu są Stany Zjednoczone, w których wydatki na leki sięgnęły w 2010 roku ponad 307 miliardów dolarów. Przyjmując tę kwotę za 100% autorzy zestawienia na kolejnych pozycjach wymieniają 19 krajów różniących się diametralnie liczbą ludności i zamożnością, a jednak będących w tej samej dwudziestce państw, najwięcej spośród wszystkich na świecie wydających na leki. Wśród nich Polska, z wydatkami na leki na poziomie 2% wydatków USA, wraz z Holandią, Belgią i Grecją zajmuje ex aequo miejsce 17 – 20. Proste przeliczenie surowych danych pozwala przedstawić światowy ranking wydatków na leki na głowę mieszkańca każdego z państw należących do pierwszej dwudziestki krajów najbardziej obciążonych tymi wydatkami. Na pierwszym miejscu USA – 968 dolarów, dalej: Japonia – 799, Australia – 719, Francja – 638, Kanada – 635, Belgia – 575, Grecja – 549, Niemcy – 487, Hiszpania – 475, Włochy – 460, Holandia – 368, Wielka Brytania – 348, Republika Korei – 254, Turcja -162, Polska – 162, Brazylia – 126, Meksyk -111, Federacja Rosyjska – 88, Chiny – 30, Indie – 10 dolarów na mieszkańca.

Łatwo udowodnić, że pieniądze wydatkowane leki przez narody wyżej wymienionych krajów nie mają nic wspólnego z rzeczywistymi potrzebami zdrowotnymi mieszkańców a są wypadkową podatności: 1) lekarzy na lobbing, 2) pacjentów na reklamę, 3) władz na korupcję.

Wspomnienie biblijnych Trzech Mędrców podczas Święta Trzech Króli ma wymiar wieloraki, w tym i zachętę do pójścia po rozum do jego źródeł.

 

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj