Ks. bp I. Dec: Jeśli dziękuję, to kocham i żyję w prawdzie
Publikujemy homilię ks. bp Ignacego Deca, biskupa seniora diecezji świdnickiej, wygłoszoną w katedrze świdnickiej podczas zakończenia XII Ogólnopolskiego Kongresu Małżeństw.
Wstęp
Umiłowani w Panu, z racji kończącego się dziś w Świdnicy XII Ogólnopolskiego Kongresu Małżeństw, połączymy w obecnej homilii wątek ewangeliczny, związany z uzdrowieniem dziesięciu trędowatych, z wątkiem ewangelicznego życia w małżeństwie i rodzinie.
1.Wątek ewangeliczny – uzdrowienie dziesięciu trędowatych
Jezus zmierzając do Jerozolimy, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodził do pewnej wioski, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Ci trędowaci byli odseparowani od społeczeństwa. Unikali ich ludzie z obawy przed zarażeniem. Odrzuceni przez zdrowych ludzi, zdesperowani, z oddali zaczęli głośno wołać: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami (Łk 17,13). Jezus nie zlekceważył ich. Wydał im polecenie: Idźcie, pokażcie się kapłanom (Łk 17,14). Posłuchali. Gdy szli, zostali oczyszczeni. Jeden z dziesięciu uzdrowionych, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu (Łk 17,15-16). Pozostali odzyskali zdrowie i poszli dalej. Nic więcej – poza uzdrowieniem – w nich się nie stało. Tylko ten, który wrócił, żeby podziękować, naprawdę się przemienił – i fizycznie i duchowo. Odpowiedział gestem wiary, odpowiedział wdzięcznością. Wstań, idź – powiedział mu Jezus – twoja wiara cię uzdrowiła! (Łk 17,19). Ewangelistom wydarzenie to zapadło w pamięć prawdopodobnie z powodu tego dziesiątego trędowatego. Cała bowiem uwaga w dzisiejszej Ewangelii koncentruje się na nim. Stąd też można powiedzieć, że przesłanie dzisiejszej Ewangelii mówi o pięknie i wadze wdzięczności; mówi o tym, że głoszenie wielkości Boga i dziękowanie Mu stanowią istotę Kościoła i chrześcijaństwa.
Drodzy bracia i siostry, odnieśmy to wydarzenie do naszego życia. Trąd jest symbolem grzechu. Trąd atakuje różne części ciała. W miejscach chorych zanika najpierw czucie, potem następuje obumieranie tkanki. Grzech, zwłaszcza często powtarzany, prowadzi do znieczulenia sumienia. Zło w jakiejś dziedzinie przestaje nas boleć, nie czujemy już, że robimy coś złego. Tam, gdzie zagnieżdża się grzech, panuje znieczulica. W tym „miejscu” człowiek zaczyna „gnić”. Sami nie jesteśmy w stanie się uzdrowić. Trzeba przyjść do Jezusa i już nie szeptać, ale krzyczeć: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami”. Jezus wtedy mówi nam coś bardzo prostego: „Idź do księdza, nie oczekuj nadzwyczajności, wyspowiadaj się”. Jeśli wyruszysz w stronę Kościoła, to już w drodze zostaniesz uzdrowiony. A gdy się to dokona, to umiej być wdzięcznym. Niech cię będzie stać na proste słowo „ dziękuję” wobec Pana Boga. Pamiętaj, niewdzięczność jest postawą diabła, Lucyfera. Był on najwspanialszym ze stworzeń, ale wiedział, że musi za to dziękować Bogu. Co więc zrobił? Wolał być najnieszczęśliwszym ze stworzeń, ale być nim na własny rachunek, niż najszczęśliwszym ze stworzeń, ale zawdzięczać to Bogu. Zamiast dziękuję, czyli „tak”, powiedział Bogu „nie”, „nie będę służył” (por. Jr 2,20). Ludzie, którzy odziedziczyli po Lucyferze postawę pychy, mają duże kłopoty z dziękowaniem. Mają także bardzo krótką i wybiórczą pamięć. Znamy takich, którym pomagali inni wywindować się w górę. A ci, gdy tylko weszli na piedestał, zapomnieli szybko o swoich dobroczyńcach. Ambicja i pycha zabiła w nich natychmiast poczucie wdzięczności. Po prostu nie chcą nosić w sobie przekonania, że komuś coś zawdzięczają. Dziękowanie jest więc owocem pokory i wielkoduszności. W dziękowaniu uznajemy nasze potrzeby i hojność innych.
W refleksji nas przesłaniem dzisiejszej Ewangelii, stawiamy sobie pytanie, jak to jest z moim, z naszym dziękowaniem, z moją wdzięcznością wobec Pana Boga i wobec ludzi, zwłaszcza wobec tych najbliższych w środowisku mojego życia? Jeśli nie dziękuję, to paraliżuje mnie mój egoizm, moje „ja”. Jeśli nie dziękuję, to nie kocham, to nie służę, to nie żyję w prawdzie.
2. Św. Joanna Beretta i Piotr Molla – wzór rodziny na dzisiejsze czasy
Drodzy bracia i siostry, na zakończenie XII Ogólnopolskiego Kongresu Małżeństw, w drugiej części naszej homilii, spójrzmy na małżeństwo i rodzinę, którą pokazał naszemu pokoleniu św. Jan Paweł II. Jest to małżeństwo Joanny Beretty i Piotra Molli, zawarte 24 września 1955 roku w bazylice św. Marcina w Magenta w Ponte Nuovo, niedaleko Mediolanu.
4 października, minęła setna rocznica urodzin św. Joanny Beretty Molli, zaś 28 kwietnia br. minęła sześćdziesiąta rocznica jej śmierci. W małżeństwie lekarki Joanny i inżynieria Piotra urodziło się czworo dzieci: syn Pierluigi (19 XI 1956), córka Mariolina (11 XII 1957), córka Laura (06 IX 1959) oraz córka Joanna Emmanuela (21 IV 1962), Siedem dni po urodzeniu córki Joanny Emmanueli świątobliwa matka Joanna w wielkim cierpieniu odeszła do wieczności mając niecałe 40 lat życia. Świątobliwa matka 24 kwietnia 1994 r. została beatyfikowana przez naszego Ojca św. – św. Jana Pawła II, a 10 lat później, 16 maja 2004 r., została wyniesiona przez niego do godności świętej w uroczystej kanonizacji.
Niedawno w krakowskim wydawnictwie „RAFAEL ukazała się w języku polskim książka Valentina Di Marco pt. „Przykładna para. Św. Joanna Beretta i Piotr Molla. Ich wspólna droga, przesłanie na dziś”. Z publikacji dowiadujemy się, że Joanna i Piotr nigdy nie zapominali, że źródłem ich miłości jest Bóg, za co Mu nieustannie dziękowali. Stałym fundamentem ich życia narzeczeńskiego, małżeńskiego, rodzinnego i zawodowego była modlitwa. Oto co napisał o tym Piotr Molla: „Codziennie odmawialiśmy Różaniec. Ponadto Joanna codziennie uczestniczyła we Mszy św., a kiedy nie mogła z racji różnych przeszkód, szła do kościółka Matki Bożej Dobrej Rady na chwilę modlitwy i medytacji…. modliliśmy się wspólnie wieczorem przed pójściem na spoczynek.
Natomiast w jednym z listów Joanna napisała: „Dziś byłam na Mszy św. i u Komunii w naszym kościółku i modliłam się do pięknej Pani za Ciebie, Piotrze, aby Ci pomagała i Cię chroniła. Różaniec, modlitwa za naszą rodzinę i z moim drogim skarbem w sercu i w pamięci zasnęłam…. Po to właśnie, by dziękować Mu za te wszystkie łaski, którymi nieustannie nas obdarza, chodzę codziennie rano do Kościoła i proszę też, by pomagał mi być zawsze dobrą matką i zawsze, w każdej chwili Cię uszczęśliwiać…”
Z kolei Piotr napisał z podróży takie słowa do żony, która nosiła w sobie nowe życie: „Za chwilę będę odmawiał różaniec, potem naszą rodzinną modlitwę, a potem – tak jak minionego wieczoru i każdego wieczoru tej mojej podróży, zanim się położę – powiem Jezusowi, niebieskiej Matce i naszym Aniołom Stróżom: błogosławcie Joannie i sprawcie, abym umiał ją zawsze uszczęśliwiać. Błogosławcie Istotkę, na którą czekamy z taką radością i drżeniem. Błogosławcie i strzeżcie Pierluigiego i Mariolinę. Chrońcie ich od wszelkiego nieszczęścia i choroby. Niech rosną zdrowi i grzeczni”.
Drodzy małżonkowie i rodzice, gdy spoglądamy na kainowy dwudziesty wiek, w którym wymordowano prawie 200 milionów ludzi, aż trudno uwierzyć, że żyli wśród rozbójników tego czasu tacy ludzie, tacy małżonkowie i rodzice, o których tu mówimy. Gdy dzisiaj jesteśmy świadkami światowego holocaustu aborcji, trzeba nagłaśniać słowa św. Joanny Beretty Molli, które przed porodem czwartego dziecka powiedziała do męża, a które on zapisał w swoim dzienniku: „Kilka dni przed porodem zdecydowanym tonem, ale z pogodą ducha, z głębokim spojrzeniem, którego nigdy nie zapomnę, powiedziała do mnie: Jeśli będziecie musieli zdecydować między mną a dzieckiem, nie wahajcie się – nalegam – wybierzcie dziecko. Ratujcie dziecko”.
Niech te słowa nam wystarczą, abyśmy w świecie lansującym cywilizację śmierci”, byli apostołami „cywilizacji życia”, „cywilizacji miłości”.
Zakończenie
Moi drodzy, jesteśmy wezwani do troski o nasze małżeństwa i rodziny, o ich kondycję duchową i materialną. Pamiętajmy, że sami nie jesteśmy w stanie utrzymać w zdrowej kondycji duchowej naszych małżeństw i rodzin. Potrzebujemy lekarza, który ongiś, będąc wśród ludzi, uzdrawiał na duchu i na ciele, tych, którzy do Niego przychodzili z wiarą i różnymi prośbami. Dziś ten sam Lekarz żyje i działa w Kościele. Ma tę samą moc uzdrawiania. Ma tę sama miłość do nas. Prośmy Jego Matkę, którą uczynił także naszą matką, prośmy, aby nas do Niego prowadziła i modliła się za nami grzesznymi teraz i w godzinę naszej śmierci. Prośmy o to przesuwając codziennie paciorki Różańca Świętego. Niech Jezus przy swojej i naszej Matce usłyszy przedłużone w naszych ustach wołanie trędowatych z palestyńskiej wioski: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami (Łk 17,13). Amen.
Ks. bp prof. dr. hab. Ignacy Dec, Biskup Senior Diecezji Świdnickiej