Autorstwa Novis-M - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=130227648

[Jestem w Kościele] Łacina – domownik, który stał się niemile widzianym gościem

Niekiedy można odnieść wrażenie, że łaciną można by straszyć małe dzieci. Oczywiście nie mam tu na myśli tzw. łaciny podwórkowej, ale (wciąż!) oficjalny język Kościoła. Zwrócenie uwagi na potrzebę szerszego użycia łaciny w liturgii często kończy się przypięciem łatki zacofańca i jątrzyciela. Skąd się bierze ten irracjonalny lęk, skoro łacinę wychwalali wszyscy ostatni Papieże, a Sobór Watykański II (używany przez niektórych za pałkę do bicia „nieprawomyślnych” katolików) nakazał, aby wierni potrafili odmawiać w tym języku części stałe Mszy świętej?

Wyjątkowym absurdem jest to, kiedy do naszego kraju na różnego rodzaju uroczystości przybywają obcojęzyczni celebransi i niezdarnie próbują posługiwać się całkowicie obcym dla nich językiem polskim zamiast po prostu użyć języka Kościoła. W tym miejscu może warto sprecyzować, że nie chodzi o to, aby po łacinie były czytania mszalne czy homilia. Nawet „najtwardsi” tradsi tego nie postulują, choć tego rodzaju populistycznymi chwytami posługują się nawet uczeni teolodzy. Wydaje się, że dla środowisk zachłyśniętych duchem (bo przecież nie treścią dokumentów) ostatniego soboru łacina jest uosobieniem całego rzekomego zła przedsoborowego Kościoła i przeszkodą do jego dalszej destrukcji.

Aby jednak ocenić prawdziwe owoce posoborowej praktyki wygumkowywania łaciny wszędzie, gdzie się tylko da, należy postawić pytanie – czy porzucenie łaciny na rzecz języków narodowych rzeczywiście doprowadziło do większego zrozumienia świętych misteriów? Wszakże tak to właśnie uzasadniano. Tymczasem prawda jest taka, że można rozumieć poszczególne słowa w warstwie leksykalnej, ale istota pozostaje niezgłębiona. Tak właśnie jest obecnie – teoretycznie rozumiemy słowa wypowiadane przez kapłana, ale niekoniecznie przekłada się to na głębsze wtajemniczenie w misterium liturgii. Przewaga łaciny polega na tym, że wzmacnia ona transcedentalny charakter Najświętszej Ofiary, zapobiega banalizacji, „przez swój dostojny charakter wywołuje głębokie poczucie Tajemnicy Eucharystycznej” (św Jan Paweł II) oraz „ma szczególną zdolność do wyrażania sacrum, której często brakuje językom narodowym” (Benedykt XVI). Ponadto język ten był (jest) czynnikiem jednoczącym cały Kościół i ukazującym ciągłość tradycji. Nie sposób pominąć też tego, iż oddanie precyzji łacińskiego oryginału bywa często bardzo problematyczne, o czym swiadczy choćby głośny spór wokół tłumaczenia słów „pro multis” w formule konsekracji. Tak więc wbrew pozorom język w liturgii nie jest sprawą błahą. Jak zauważył ks. kard. Joseph Ratzinger, rozłam między łacińskim Zachodem a greckim Wschodem był także skutkiem nieporozumień językowych.

Odpowiedzialność za znajomość języka łacińskiego wśród wiernych w myśl soborowej Konstytucji o Liturgii spoczywa zwłaszcza na kapłanach (niestety również wśród nich jest z tym cienko. Wystarczy wspomnieć, że gdy Benedykt XVI ogłaszał w obecności księży kardynałów decyzję o swojej abdykacji, wielu z nich nie wiedziało w ogóle, o co chodzi, bo Papież mówił właśnie po łacinie). To m.in. w parafiach powinno się stworzyć warunki, by wierni mogli się jej uczyć i używać. Tymczasem księża pytani o te kwestie mówią, niekiedy z ubolewaniem, że przecież wierni nie znają łaciny i dlatego jej zastosowanie w liturgii nie ma racji bytu. No ale tu należy postawić pytanie dlaczego? Ano dlatego, że zaniedbano starań, aby umieli. I czy coś się z tym robi? Zazwyczaj nie i tak oto koło się zamyka. Przyzwyczajenie, wygoda, ale też wspomniany już irracjonalny lęk i uprzedzenia – przede wszystkim tym to można tłumaczyć.

Oczywiście trudno wyobrazić sobie nagłe i całkowite przejście na łacinę (abstrahuję w tym momencie od kwestii rytu Mszy św.). Czy jednak naprawdę tak dużym problemem byłoby zrealizowanie woli ojców soborowych? W wielu kościołach są rzutniki, więc wykorzystajmy to, a w tych, gdzie ich nie ma, można przecież rozłożyć kartki z tekstem modlitw. Małymi krokami wierni z pewnością nauczyliby się odmawiać w tym języku Credo, Pater Noster czy Sanctus. Oprócz najwyższych rangą dokumentów soborowych postulat upowszechnienia łaciny znalazł się w wydanych w 2021 r. Sugestiach dla Biskupów diecezjalnych ws. „Traditionis Custodes” autorstwa ks. abp. Józefa Górzyńskiego. Możemy tam przeczytać: „(…) wszyscy wierni, a szczególnie przywiązani do starszej formy, mają prawo do odnowionej liturgii w języku łacińskim i z użyciem chorału gregoriańskiego, które należy pilnie przywracać do polskich kościołów, szczególnie tych bardziej znaczących, jak kościoły katedralne, sanktuaria i bazyliki. Nie jest to sugestia, ale powszechne prawo, przypomniane w Instrukcji KEP o muzyce w 2017, za innymi dokumentami”. Niestety niespecjalnie widać, aby ktokolwiek przejął się tymi zapisami.

Nie jest oczywiście tak, że przywrócenie łaciny, niczym dotknięcie czarodziejską różdżką, będzie receptą na wszystkie problemy. Niewątpliwie jednak jej stopniowe przywracanie byłoby jednym z wielu elementów, które łącznie przyczynią się do rzeczywistej odnowy liturgicznej zgodnej z wolą Vaticanum II.

Wojciech Grzywacz

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl