Wyrównanie dopłat…

Nierówność dopłat rolniczych to dyskryminacja Polski w UE, na co w żadnym razie nie może być zgody

Napoleon Bonaparte powiedział, że dla wygrywania wojen potrzebne są trzy rzeczy: pierwsza rzecz to pieniądze, druga, jeszcze ważniejsza, to pieniądze, i trzecia, najważniejsza, rzecz – to pieniądze. Te same trzy rzeczy potrzebne są, żeby wygrać wojnę o przyszłość polskiej wsi. Pieniądze, pieniądze, i jeszcze raz pieniądze. I to nie jakiekolwiek pieniądze, tylko równe tym, jakie dziś otrzymują w ramach pomocy rolnicy krajów Europy Zachodniej. Uściślając zatem wypowiedź, stwierdzam, że polska wieś potrzebuje trzech rzeczy – wyrównania dopłat, wyrównania dopłat, i nade wszystko wyrównania europejskich dopłat.

Nierówności są wielkie
Nierówność dopłat jest dziś wielka. Są kraje, w których rolnicy dostają ponad 500 euro na hektar (Grecja), i są takie (Łotwa), gdzie jest to zaledwie 80 euro na hektar. Polscy rolnicy otrzymują w tej chwili około 190 euro do hektara, podczas gdy sąsiednie Niemcy ponad 340 euro. W poprzednich latach ta różnica była jeszcze większa – dopłaty rosły u nas stopniowo. Gdyby od początku członkostwa w Polsce były na obecnym poziomie, na wieś trafiłoby o około 120 miliardów więcej ponad to, co rolnicy otrzymali w rzeczywistości. Jakże inaczej mogłaby dzięki temu dziś wyglądać polska wieś…

Bój w PE
O wyrównanie dopłat przez lata prowadziliśmy bój w Parlamencie Europejskim. Na posiedzeniach Parlamentu, komisji, na różnych konferencjach międzynarodowych o konieczności wyrównania dopłat mówiłem pewnie ze trzysta razy. W odpowiedzi najpierw słyszeliśmy argument – wasz problem, trzeba się było nie zgadzać na nierówności w traktacie akcesyjnym! To prawda, tylko jak wytłumaczyć Niemcom, Holendrom czy Francuzom, że rząd Buzka, a potem Millera negocjował członkostwo w UE na kolanach? Ale trudno – przez 10 pierwszych lat członkostwa musi być nierówno, ale co dalej? Im bliżej 2013 roku, czyli końca tych pierwszych 10 nierównych lat – coraz częściej słyszeliśmy, że po 2013 roku nadal musi być nierówno. Dlaczego? Najpierw Komisja Europejska, a w ślad za nią koledzy ze starej Unii mówili: wy z nowych krajów mniej produkujecie! Ten argument szybko się jednak zużył, bo polskie rolnictwo niewiele odstaje już w plonach od Zachodu, przede wszystkim jednak Unia przestała płacić za produkcję, chętniej teraz płaci za brak produkcji rolnej, więc argument produkcyjny stracił znaczenie. U nas, na Zachodzie, są wyższe koszty produkcji niż u was, na Wschodzie – usłyszeliśmy nowe usprawiedliwienie. Ale i ono szybko upadło, łatwo bowiem udowodnić, że koszty rolnicze w Polsce i w Niemczech są niemal równe, paliwo kosztuje prawie tyle samo, a traktory czy maszyny rolnicze to Polacy kupują w u zachodnich sąsiadów. Bo w Niemczech taniej… Pojawił się wtedy nowy argument – na Zachodzie są wyższe koszty utrzymania! I to bzdura, niektóre koszty są wyższe, inne niższe, na przykład bilety lotnicze tańsze są w Niemczech niż w Polsce (tyle że chłopi samolotami akurat nie latają).

To jest dyskryminacja, która zabije polską wieś!
Krótko mówiąc – stara Unia nie ma w sprawie wyrównania dopłat żadnych rzeczowych argumentów, a my mamy przeciw nim jeden zasadniczy – dyskryminacja! Nierówność dopłat, uzależnianie wysokości dopłat od tego, z jakiego kraju jest dany rolnik, rażąco narusza traktatowe przepisy UE, a w szczególności zawarty w art. 18 traktatu zakaz dyskryminacji ze względu na przynależność członkowską oraz zawarty w art. 40 zakaz dyskryminacji producentów rolnych w UE. Jeśli Polak dostaje o 150 euro mniej niż Niemiec, to nie z uwagi na różne warunki, tylko z uwagi na przynależność państwową do Polski, a nie do Niemiec. Jeśli Litwin (w tym także mieszkający na Wileńszczyźnie Polak) dostaje o 250 euro mniej niż Duńczyk, to nie z uwagi na różny teren czy klimat, ale dlatego, że mieszka na Litwie, a nie w Danii. Czyli jawna, oczywista, brutalna dyskryminacja, sprzeczna z europejskim prawem! Według aktualnych propozycji Komisji Europejskiej i starych państw członkowskich nierówności pozostaną, tylko nieco mniejsze. Polska ma nadal otrzymywać około 120 euro mniej na hektar niż Niemcy. 120 euro razy 15 milionów hektarów razy 7 lat – różnica prawie 17 mld euro, czyli prawie 70 miliardów złotych. Tego nie da się odrobić w normalnej konkurencji, ta nierówność musi zabić polską wieś.

Miliard wywalczony w europarlamencie
W Parlamencie Europejskim zrobiliśmy, co się dało. Parlament przyznał, że nierówności są niesprawiedliwe, i dał zielone światło do zmniejszenia nierówności. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby osiągnąć dla Polski o około miliarda euro więcej, niż na początku chciała dać Komisja Europejska. Ale to nadal ochłapy, a nam jest potrzebne pełne wyrównanie dopłat. Dlatego z mojej inicjatywy grupa polityczna EKR, w której jest Prawo i Sprawiedliwość i kilka innych partii konserwatywnych, między innymi Partia Konserwatywna Wielkiej Brytanii – złożyła poprawkę zmierzającą do pełnego wyrównania dopłat. Pieniądze między kraje członkowskie powinny być w myśl tej poprawki dzielone tak, by każdy kraj dostał kwotę odpowiadającą liczbie hektarów pomnożonej przez średnią unijną z 2013 roku. W przypadku Polski oznaczałoby to podwyższenie dopłat z obecnej średniej około 190 euro na hektar do 260 euro. Zaproponowaliśmy też, by stare kraje, które na tym stracą, mogły przejściowo dodatkowo wspomóc swoich rolników ze swoich narodowych budżetów.

Premier Tusk unika wsi
Polski problem polega niestety na tym, że polscy rolnicy, owszem, mają ministra rolnictwa, od paru dni zresztą nowego, ale nie mają prezydenta ani premiera. Rola Bronisława Komorowskiego ogranicza się do przyjazdu na Dożynki Jasnogórskie oraz prezydenckie do Spały i odebranie wieńców. Donald Tusk z kolei unika wsi jak diabeł święconej wody. Premier najbardziej rolniczego kraju Europy, jakim jest Polska, o rolnictwie w Brukseli nawet się nie zająknął. Proszę prześledzić komunikaty z jego oficjalnych wizyt w Brukseli, z jego rozmów na szczycie, z jego poklepywań się z Angelą Merkel – o wszystkim rozmawia, tylko o rolnictwie nie było tam mowy ani razu. A rolnictwo w Unii to prawie 40 procent budżetu i sprawa najwyższej wagi. To wielka polityka, o tym prezydenci i premierzy rozmawiają, tylko nasze dwie niemowy w tej sprawie się nie odzywają. Nie mam złudzeń, że premier Tusk sprawę polskich rolników sprzedał i o żadne wyrównanie dopłat walczył nie będzie. Może już mu w głowie szefowanie Komisji Europejskiej, które Niemcy mu obiecali? W każdym razie słono za to zapłacimy, bo upadek rolnictwa odbije się fatalnie na codziennym życiu nas wszystkich. Odbije się przede wszystkim drożyzną żywności z importu, bo swojej będzie nam brakować.

Czekamy na rząd polskiej racji stanu
Szkoda, że nowy minister rolnictwa Stanisław Kalemba, którego znam od dobrej strony i w którego dobrą wolę nie wątpię – nie postawił sprawy twardo: panie premierze, walczy pan o wyrównanie dopłat, ja pana wspieram, a jeśli nie, to nie biorę urzędu. Może to by zmobilizowało szefa rządu. Kalemba tak sprawy nie postawił i niestety swoją misję przegrał już na starcie. A wraz z nim przegra polska wieś i cała Polska. Pozostaje mieć nadzieję, że walkę o wyrównanie dopłat podejmie następny rząd kierujący się polską racją stanu.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl