fot. PAP/Wojciech Pacewicz

[TYLKO U NAS] Red. G. Górny: Patriarcha Moskwy ani słowem nie skrytykował rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Duchowny mówił o zewnętrznych siłach zła, które zagrażają nie tylko Rosji, ale całej Rusi

Ostatnia agresja Rosji na Ukrainę otworzyła nowy rozdział w tym konflikcie. Z jednej strony patriarcha Konstantynopola, Bartłomiej, potępił nieuzasadniony atak Rosji na niepodległe i suwerenne państwo ukraińskie, a także pogwałcenie praw człowieka i brutalną przemoc, zwłaszcza wobec ludności cywilnej. Z drugiej strony wystąpił patriarcha Moskwy, Cyryl, który ani słowem nie skrytykował rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Duchowny mówił natomiast o zewnętrznych siłach zła, które zagrażają nie tylko Rosji, ale całej Rusi i stwierdził, że naród rosyjski i ukraiński znajdują się w jednej przestrzeni Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego – zaakcentował Grzegorz Górny, publicysta, redaktor tygodnika „Sieci”, w felietonie z cyklu „Spróbuj pomyśleć” na antenie Radia Maryja.

Red. Grzegorz Górny zwrócił uwagę, że w konflikcie ukraińsko-rosyjskim pomijany jest aspekt sporu religijnego.

– Naród ukraiński toczy dziś nierówny bój z rosyjskim agresorem. To, co robi Władimir Putin, trudno nazwać inaczej niż zbrodnią na bezbronnej ludności cywilnej. Równolegle z konfliktem zbrojnym toczy się na Ukrainie ostry spór religijny w łonie tamtejszego prawosławia (…). W prawosławiu nie ma takiej instytucji jak papiestwo, które rozciągałoby swoją jurysdykcję na wszystkich wiernych na całym świecie. Istnieją tam autonomiczne kościoły lokalne, które zazwyczaj są związane z konkretnymi narodami, np. Serbowie mają swój własny Kościół prawosławny, Rumuni swój, Grecy, Gruzini, oczywiście Rosjanie, ale okazuje się, że Ukraińcy własnego i niezależnego, czyli tzw. autokefalicznego Kościoła prawosławnego nie mieli – wskazał redaktor tygodnika „Sieci”.

Felietonista przedstawił skróconą historię ukraińskiego prawosławia.

– Od XVII wieku metropolia w Kijowie była podporządkowana patriarchatowi w Moskwie. Kiedy po upadku komunizmu Ukraina odzyskała niepodległość, wielu prawosławnych chrześcijan postanowiło, że będzie mieć własny, narodowy kościół, który będzie niezależny od Rosji. Ukraińcy nie chcieli być dalej podporządkowani patriarchatowi moskiewskiemu, ponieważ wiedzieli, że jest on narzędziem w rękach Kremla. Pozostaje pytanie: jak uzyskać niezależny status i co zrobić, żeby w sposób kanoniczny zdobyć autokefalię? Otóż okazuje się, że aby jakiś kościół lokalny zyskał niezależność, potrzebna jest jednomyślna zgoda wszystkich prawosławnych kościołów na świecie. Takiej zgody w tym przypadku nigdy nie było, ponieważ zawsze blokowała ją Rosja. Patriarchat moskiewski nie chciał wypuścić Ukrainy ze swojej strefy wpływów. Mimo to powstał na Ukrainie patriarchat kijowski, ale nie miał on statusu kanonicznego, czyli nie był oficjalnie uznawany przez żaden Kościół prawosławny na świecie. Po prostu uważano go za nielegalny – mówił red. Grzegorz Górny.

Sytuacja ukraińskiego prawosławia zmieniła się dopiero 4 lata temu.

– Sytuacja zmieniła się dopiero w 2018 roku, gdy do akcji wkroczył patriarcha Konstantynopola, Bartłomiej. Uznał on oficjalnie Kościół prawosławny Ukrainy, omijając sprzeciw patriarchy moskiewskiego, Cyryla. Jak to zrobił? Otóż stwierdził, że przyłączenie metropolii kijowskiej do patriarchatu moskiewskiego w XVII wieku dokonało się bezprawnie, co zresztą jest prawdą, więc pozostaje ono nieważne. Kościół Prawosławny Ukrainy, jak ogłosił patriarcha Bartłomiej, jest niezależny od Rosji. Decyzja wywołała wściekłość w Moskwie i religijną zimną wojnę. Patriarchat moskiewski zerwał wszelkie możliwe relacje, a nawet jedność religijną, z Konstantynopolem, a także wszystkimi Kościołami prawosławnymi, które uznały niezależność Kijowa od Rosji – zaakcentował publicysta.

Nieuzasadniona agresja Rosji na Ukrainę rozpaliła na nowo religijny konflikt.

– Z jednej strony patriarcha Konstantynopola, Bartłomiej, potępił nieuzasadniony atak Rosji na niepodległe i suwerenne państwo ukraińskie, a także pogwałcenie praw człowieka i brutalną przemoc, zwłaszcza wobec ludności cywilnej. Z drugiej strony wystąpił patriarcha Moskwy, Cyryl, który ani słowem nie skrytykował rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Duchowny mówił natomiast o zewnętrznych siłach zła, które zagrażają nie tylko Rosji, ale całej Rusi i stwierdził, że naród rosyjski i ukraiński znajdują się w jednej przestrzeni Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (…). Patriarcha Cyryl uchodzi dzisiaj w oczach Ukraińców za wspólnika Władimira Putina. Sądzę, że większość prawosławnych na Ukrainie opuści po tym wszystkich patriarchat moskiewski i przejdzie pod jurysdykcję Kościoła Prawosławnego Ukrainy (…). Ciekawe, jak w przyszłości będzie wyglądał dialog ekumeniczny pomiędzy różnymi odłamami chrześcijaństwa a patriarchatem moskiewskim, który staje dzisiaj ramię w ramię z Władimirem Putinem – podsumował red. Grzegorz Górny.

Cały felieton red. Grzegorza Górnego z cyklu „Spróbuj pomyśleć” jest dostępny [tutaj].

 

radiomaryja.pl

drukuj