fot. Monika Tomaszek

[TYLKO U NAS] Dr Z. Martyka: Paraliż służby zdrowia zdecydowanie przyczynił się do wzrostu zgonów pacjentów zakażonych SARS-CoV-2

Jeśli pacjent, przykładowo, zgłosiłby się z objawami silnej infekcji, to zostałby zbadany przez lekarza, poddany badaniom analityczno-obrazowym i na podstawie całości obrazu klinicznego (a nie zgadywania przez telefon) zostałaby podjęta merytoryczna decyzja, co do dalszego postępowania. Paraliż służby zdrowia zdecydowanie przyczynił się do wzrostu zgonów pacjentów zakażonych SARS-CoV-2, którzy byli „załatwiani” w formie teleporady. Zwlekano wiele dni, nie lecząc pacjentów, ale zgadując, jakie leki powinno się podać – powiedział dr Zbigniew Martyka, internista, specjalista chorób zakaźnych, podczas się sympozjum „Oblicza pandemii” w Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.

W Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, z okazji wspomnienia św. Franciszka Salezego – patrona dziennikarzy, odbyło się sympozjum „Oblicza pandemii”. Jednym z prelegentów był dr Zbigniew Martyka, internista, specjalista chorób zakaźnych. Jego wykład zatytułowany był: „Wyzwania przed służbą zdrowia w dobie pandemii” [czytaj więcej].

– Od dwóch lat żyjemy w nowej nienormalnej rzeczywistości. Nie zdawalibyśmy sobie z tego sprawy, gdyby nie przekazy medialne. Zanim w Polsce pojawiły się pierwsze przypadki zakażenia wirusem SARS-CoV-2, zalewani byliśmy informacjami o śmiertelnym zagrożeniu. Ogłoszono pandemię, kiedy jeszcze nie było podstaw, aby taką stwierdzić. Przygotowaniem do tego było decyzja Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która zmieniła kryterium rozpoznania pandemii. (…) Od początku w Polsce, podając w wiadomościach dane dotyczące ilości zakażeń, posługiwano się liczbami bezwzględnymi, by wyglądało to bardziej dramatycznie. Strach miały budzić wówczas zgony w ilości kilku czy kilkunastu na dobę, podczas gdy w Polsce z innych przyczyn umierało do 1,2 tys. osób dziennie. Jaka jest więc skala porównawcza? – wskazał dr Zbigniew Martyka.

Prelegent zwrócił uwagę, że w przekazach medialnych wykorzystywano obrazy, które były kłamstwem.

– Żeby udramatyzować sytuację, pokazywano wielokrotnie salę wypełnioną trumnami, mówiąc, że są to trumny z ciałami osób zmarłych na COVID-19. Kłamstwo ma krótkie nogi i wkrótce okazało się, że pokazywano zdjęcia trumien z ciałami imigrantów, którzy zginęli w katastrofie kurta u wybrzeży Lampedusy wiele lat wcześniej – ocenił internista.

Dr Zbigniew Martyka zwrócił uwagę, że decyzje podejmowane przez władzę potwierdzały, że nie chodzi w nich o dobro ludzi.

– Nikt nie neguje, że wirus jest i może powodować nawet ciężki przebieg choroby, łącznie ze zgonem. Jednak różne decyzje administracyjne, uzasadnione tym, że działa się w obronie zdrowia ludzi, nie wytrzymują krytyki w zestawieniu z faktami. Kolejne decyzje potwierdzały, że nie chodzi tu o dobro ludzi. Wielu naukowców i lekarzy twierdziło, że ukierunkowanie podstawowej działalności ochrony zdrowia na koronawirusa, przy jednoczesnym traktowaniu „po macoszemu” wszystkich innych chorób, da, niestety, więcej skutków negatywnych niż jakby nic nie robiono. Doszło do tego, jak to ktoś sarkastycznie ujął, że lekarz nie chce zbadać pacjenta, bo ten może być chory – akcentował prelegent.

Podczas wygłoszonej prelekcji specjalista chorób zakaźnych zwrócił uwagę na kwestie związane z testami.

– Konieczność podejmowania takich, a nie innych decyzji, paraliżujących normlane funkcjonowanie służby ochrony zdrowia, wskazuje fakt, że przeprowadza się masowo testy (jak dziś wiadomo, dających wiele nieprawdziwych wyników) i nie jest prawdą, że wykonuje się je u osób tylko z objawami chorobowymi. (…) W wielu miejscach w Polsce i na świecie potrzebne są paszporty covidowe, wydawane osobom zaszczepionym, mimo że zaszczepieni, jak widzimy, nie hamują transmisji wirusa, a nawet, jak wykazują badania, im więcej szczepień, tym więcej zachorowań. Powołuję się tutaj na badania dr. Marka Sobolewskiego – mówił ekspert.

– Co ciekawe, badania te nie wykazały żadnej korelacji między zamknięciem szkół a wzrostem lub spadkiem ilości zachorowań. Ten fakt potwierdza 75 badań i artykułów dotyczących zamykania szkół z powodu COVID-19. Nie przeszkadza to naszym rządzącym, wbrew nauce, po raz kolejny skazywać nasze dzieci na zdalne nauczanie – dodał.

Dr Zbigniew Martyka podkreślił, że: „Paraliż służby zdrowia zdecydowanie przyczynił się do wzrostu zgonów pacjentów zakażonych SARS-CoV-2”.

– Gdyby zaczęto traktować normalnie pacjentów, u których wykryto zakażenie koronawirusem (bez wymazów, bez kwarantanny), nie byłoby problemu z przyjmowaniem chorych. Jeśli pacjent, przykładowo, zgłosiłby się z objawami silnej infekcji, to zostałby zbadany przez lekarza, poddany badaniom analityczno-obrazowym i na podstawie całości obrazu klinicznego (a nie zgadywania przez telefon) zostałaby podjęta merytoryczna decyzja co do dalszego postępowania. Paraliż służby zdrowia zdecydowanie przyczynił się do wzrostu zgonów pacjentów zakażonych SARS-CoV-2, którzy byli „załatwiani” w formie teleporady. Zwlekano wiele dni, nie lecząc pacjentów, ale zgadując, jakie leki powinno się podać – wskazał internista.

– Paraliż służby zdrowia to nie tylko zaniechanie leczenia SARS-CoV-2, ale także innych chorób, wymagających szybkiej interwencji (choroby kardiologiczne, nowotworowe). W tej chwili na naszym oddziale jest więcej niż połowa wolnych łóżek, ale nie wolno nam przyjmować pacjentów z chorobami zakaźnymi – dodał.

Dr Zbigniew Martyka ocenił, że wprowadzane lockdowny przyczyniły się do narastającej ilości zaburzeń psychicznych.

– Na ilość zakażeń wpływa sezonowość, a nie żadne obostrzenia. Czy lockdown nie ma żadnego znaczenia? Tego nie można powiedzieć, bo okazuje się, że ma kolosalne znaczenie dla lawinowo narastającej ilości zaburzeń psychicznych. Głównie depresji, zwiększonej ilości samobójstw, co wiąże się z doprowadzaniem do upadłości wielu firm, bankrutujących i nękanych przez władze. Ma znaczenie dla niszczenia zdrowych relacji międzyludzkich, niszczenia więzów rodzinnych, ograniczenia praktyk religijnych (w Biedronce mogło być więcej osób niż w kościele). Ludzie hospitalizowani byli pozbawieni kontaktu ze swoją rodziną, pozbawieni posługi duszpasterskiej, cierpieli w samotności, umierali w samotności – akcentował prelegent podczas sympozjum naukowego.

Specjalista chorób zakaźnych zwrócił uwagę na narrację związaną z koniecznością zakrywania nosa i ust maseczkami.

– W sierpniu 2020 roku poinformowano, że przestają istnieć jakiekolwiek przeciwskazania do noszenia maseczek. Przez długi okres trzeba je było nosić nawet na otwartej przestrzeni. Do tej pory przeciwskazania istniały, ale jednym aktem prawnym się ich pozbyto. Utrudnienie dopływu tlenu i zwiększenie zawartości dwutlenku węgla we wdychanym przez maseczkę powietrzu może być nieodczuwalne przez osoby w pełni zdrowe, jeżeli nie podejmują intensywnego wysiłku fizycznego – mówił internista.

– Jest jeszcze jeden fakt, bardzo rzadko brany pod uwagę. Ludzki mózg jest bardzo wrażliwy na niedobór tlenu. Jest to szczególnie ważne w przypadku dzieci, które cały czas się rozwijają. Pierwszą reakcją na brak tlenu jest ból głowy, senność, problemy z koncentracją, czyli to wszystko, co obserwowali rodzice u swoich dzieci, które były zmuszane  w szkołach do noszenia maseczek – dodał.

Dr Zbigniew Martyka zauważył, że całkowicie pominięto aspekt naturalnej odporności organizmu i w jaki sposób tę odporność zwiększać.

– Kolejnym dowodem na ewidentny brak troski o znalezienie najlepszych dla zdrowia rozwiązań jest całkowite pomijanie aspektu naturalnej odporności. Gdyby istotne było zdrowie, to prowadzone byłyby akcje uświadamiające, że należy dbać o naturalną odporność organizmu i podawano sposoby, w jaki sposób można to osiągnąć – akcentował internista.

radiomaryja.pl

drukuj