Tusk zagadał komisję

Analiza Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie kontaktów polityków Platformy Obywatelskiej z biznesmenami branży hazardowej była niewiarygodna – stwierdził przed hazardową komisją śledczą premier Donald Tusk. Tłumaczył, że do kierującego CBA Mariusza Kamińskiego miał bardzo ograniczone zaufanie. Premierowi nie udało się w sposób przekonujący wytłumaczyć, dlaczego – by poznać stan prac nad leżącą w zainteresowaniu lobbystów ustawą hazardową – nie spotkał się najpierw z kierownictwem Ministerstwa Finansów, które nad projektem pracowało, lecz z Mirosławem Drzewieckim i Grzegorzem Schetyną, których nazwiska padają w kontekście afery. To po tym spotkaniu, jak wynika z zeznań Kamińskiego, miało dojść do przecieku o działaniach CBA w tej sprawie do przedsiębiorcy branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka.

Premier Donald Tusk, który wczoraj stawił się przed sejmową komisją śledczą, dużo mówił, ale powiedział niewiele. Jego obszerne odpowiedzi często odbiegały od szczegółów, których śledczych próbowali dociec, i niewiele wnosiły do wyjaśnienia sprawy. Tym samym premier, który zrezygnował z przysługującej świadkowi swobodnej wypowiedzi, przed przesłuchaniem z nawiązką wykorzystał ten czas, odpowiadając na pytania śledczych. Szef rządu mówił o wątpliwościach na temat działań byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Przekonywał, że jego zastrzeżenia budziły rekomendacje, które sformułował podczas spotkania 14 sierpnia ubiegłego roku, gdy powiadomił premiera o tym, co dzieje się wokół projektu ustawy hazardowej. W ocenie premiera, zachowanie, jakiego w tej sprawie Kamiński oczekiwał, było niestandardowe.


CBA nie miało dowodów?


Premier mówił, że choć informacja Kamińskiego zawierała bulwersujące fragmenty o nagannym zachowaniu Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego, to jednak – jak miał według premiera powiedzieć Kamiński – nie ma materiałów, które upoważniałyby do doniesienia do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. W tej sytuacji Kamiński miał powiedzieć, że informuje tylko o „złych zdarzeniach”. Donald Tusk stwierdził, że szef CBA oczekiwał od niego działania na własną rękę, a przede wszystkim zabezpieczenia przebiegu prac nad ustawą hazardową. Mariusz Kamiński zeznawał z kolei, że nie mówił jedynie o nieetycznych zachowaniach partyjnych kolegów Tuska, lecz również, że w tej sprawie „kodeks karny może mieć zastosowanie”. Premier stwierdził przed komisją, że gdyby w przekazanym mu materiale znajdowały się informacje wskazujące na popełnienie przestępstwa, to zawiadomienie do prokuratury powinien złożyć szef CBA. Sam uznał, że dane przekazane przez Kamińskiego są niewiarygodne. – Między innymi dlatego, że zwrócono moją uwagę. Pan minister Cichocki zwrócił uwagę, że jest dość oryginalnie skomponowana. To znaczy: jest opis interpretacyjny i wybrane fragmenty podsłuchów. Więc był to w tym sensie materiał osobliwy – stwierdził premier. Donald Tusk zdradził komisji, iż wielu komentatorów i polityków pytało go, dlaczego cały czas trzyma kogoś tak fanatycznego jak Mariusz Kamiński. Stwierdził, że wiedział, że Kamiński jest „człowiekiem specyficznym”. Z wypowiedzi premiera wynikało jednak, że nie znajdował podstawy do pozbycia się Kamińskiego.


Drzewiecki ważniejszy od Rostowskiego


W bardzo interesujący sposób premier Donald Tusk „zabrał się” za zabezpieczanie procesu legislacyjnego – co postulował Kamiński. Zamiast spotkać się z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i wiceministrem finansów Jackiem Kapicą, którzy odpowiadali za pracę nad projektem ustawy znajdującym się w obszarze zainteresowań lobbystów, na rozmowy 19 sierpnia 2009 r. wezwał najpierw jednego z bohaterów afery ministra sportu Mirosława Drzewieckiego oraz wicepremiera Grzegorza Schetynę. I to mimo że Kamiński prosił go o zachowanie daleko idącej ostrożności, aby informacja o działaniach CBA nie wydostała się na zewnątrz. Z zeznań byłego szefa CBA wynika, że to po tym spotkaniu mogło dojść do przecieku dotyczącego akcji w sprawie afery hazardowej do przedsiębiorcy Ryszarda Sobiesiaka, który lobbował u kolegów z Platformy za wykreśleniem z projektu ustawy niekorzystnych dla jego branży zapisów. W efekcie m.in. Sobiesiak zmienił telefon komórkowy, a jego córka została wycofana z konkursu na członka zarządu Totalizatora Sportowego. Załatwianiem tej posady na prośbę Sobiesiaka zajmował się asystent Drzewieckiego Marcin Rosół.

Premier wyjaśniał, że w jego ocenie spotkanie z Drzewieckim było tak samo ważne jak z innymi ministrami. A kolejność rozmów nie stanowiła dla niego istotnego punktu. W ocenie szefa rządu, każda jego rozmowa w sprawie ustawy hazardowej mogła wywołać wrażenie, że ponadstandardowo interesuje się tą kwestią. Wyjaśniał, że alternatywą takich rozmów było niepodjęcie wówczas żadnych działań.

Spotkanie z Drzewieckim i Schetyną rzeczywiście mogło wzbudzić niepokój u głównych bohaterów afery – Chlebowskiego i Drzewieckiego, którzy mogli się domyślić, że w związku z ich zainteresowaniem ustawą hazardową dzieje się coś niedobrego. Tym bardziej że, jak przyznał Donald Tusk, nigdy wcześniej nie wzywał Drzewieckiego, by porozmawiać o finansowaniu Euro 2012. W zamyśle Ministerstwa Finansów, to właśnie rozszerzenie katalogu gier objętych dopłatami miało zapewnić środki na finansowanie niektórych inwestycji związanych z organizacją Euro. W czasie swoich zeznań Drzewiecki przekonywał z kolei, że pieniądze z dopłat z organizacją Euro wiele wspólnego nie miały, gdyż sfinansowanie budowy Stadionu Narodowego miało być zagwarantowane w całości bezpośrednio przez budżet państwa. Dopiero kilka dni później premier skontaktował się z kierownictwem Ministerstwa Finansów. To po tym spotkaniu, pod koniec sierpnia 2009 roku, Chlebowski, który również dzień wcześniej rozmawiał z premierem, tłumaczył się wiceministrowi Kapicy m. in., że on wcale nie naciskał w kwestii takiego czy innego kształtu ustawy hazardowej. Po tej rozmowie Kapica sporządził notatkę służbową dla ministra Rostowskiego. Zeznając przed komisją, uznał, że zachowanie i wyjaśnienia Chlebowskiego nie były standardowe. Spotkanie premiera ze Zbigniewem Chlebowskim z udziałem Grzegorza Schetyny 26 sierpnia też nie było standardowe. Chlebowski miał się wtedy tłumaczyć ze swojego zainteresowania ustawą hazardową. Premier zeznał, że dotychczas nie wzywał ówczesnego szefa klubu PO, by go wypytywać o zainteresowanie jakąkolwiek ustawą.

Ich niepokój musiały budzić też pytania, które zadawał im premier. Na zapytanie Bartosza Arłukowicza (Lewica), czy wprost zadał Chlebowskiemu i Drzewieckiemu pytanie, czy ktoś zabiegał u nich o działania w sprawie ustawy, premier po krótkim zastanowieniu stwierdził, że: „nie sądzi, ale też nie pamięta katalogu pytań, jakie im zadawał”. Dodał, iż „nie sądzi”, aby wprost zapytał swoich kolegów, czy chcieli doprowadzić do nieposzerzania katalogu dopłat od gier – o co zabiegali lobbyści, choć, jak wyjaśniał, tak formułował pytania, by się tego dowiedzieć. Mimo iż pytania zadawane Chlebowskiemu i Drzewieckiemu przez premiera z wielkim prawdopodobieństwem wskazywać mogły politykom PO, że coś niepokojącego się wokół nich dzieje, premier stwierdził, że źródłem jakiegokolwiek przecieku nie był. I nie rozumie, na czym ten przeciek miałby polegać. Jednak na pewno w tej sprawie był jeden przeciek – stenogramów podsłuchanych rozmów polityków PO do „Rzeczpospolitej”. Według premiera, głównym problemem w tej sprawie jest to, że „nie ma nic na Tuska”.


Nie było nowej ustawy?


Premier zeznał również, że wcale nie wydał dyspozycji o pisaniu nowej ustawy hazardowej ani w trakcie trwania prac w rządzie nad poprzednią, ani zanim o wydarzeniach wokół tej ustawy poinformował go szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński. Stwierdził, że podczas spotkania w kancelarii premiera 30 lipca 2009 roku z udziałem przewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów Michała Boniego i wiceminister finansów Elżbiety Suchockiej-Roguskiej sprawa prac nad nowelizacją ustawy hazardowej była rozpatrywana pod kątem możliwości uzyskania nowych wpływów do budżetu państwa. Polecenie dotyczące prac nad nową ustawą – według premiera – nie padło.


Artur Kowalski
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl