Trwa pierwsze czytanie projektu budżetu na 2014 r.
W Sejmie trwa pierwsze czytanie projektu budżetu na rok 2014. Wicepremier, minister finansów Jacek Rostowski wyjaśnił, że przebudowa finansów publicznych będzie składała się z dwóch elementów.
Mają być nimi reformy OFE i przebudowy mechanizmów ostrożnościowych, które chronią te finanse. Jak stwierdził, zapewni to bezpieczeństwo finansów i gospodarki polskiej nie tylko w następnych dwóch latach, kiedy Europa i świat będą wychodzić z kryzysu, ale na dziesięciolecia.
Dodał, że obniżenie progów (z 55 i 60 proc. PKB do 43 i 48 proc.) jest dowodem na to, że twierdzenia, iż celem reformy OFE jest „jakiś skok na kasę” są nieprawdziwe. PiS złożyło wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
Poseł Beata Szydło, wiceprezes PiS stwierdziła, że ten projekt budżetu jest fikcją. „O ile projekt budżetu na rok 2013 był nierealny i skończyło się na nowelizacji, to ten projekt na 2014 jest fikcją i aż strach pomyśleć, czym to się skończy” – podkreślała poseł. Główne zastrzeżenia dot. kwestii prawnych.
– Jest przede wszystkim wątpliwość dotycząca podstawowej ustawy, która ma być zmieniona, czyli dot. OFE. Przecież tego projektu nie ma. Nie ma zgody w państwa klubie, w klubie Platformy. Słyszymy te walki w rodzinie, kłótnie. Nie wiadomo, czy ten projekt i w jakim kształcie będzie przedstawiony w Wysokiej Izbie. Czy można więc założyć w projekcie budżetu na rok 2014, wynikające z jakiegoś założonego pomysłu, twarde dane dotyczące ograniczenia deficytu, strony wydatkowej, czy zmian w systemie emerytalnym? – pyta wiceprezes PiS.
Solidarna Polska domaga się odrzucenia w pierwszym czytaniu. Składając odpowiedni wniosek, poseł SP Jacek Bogucki argumentował, że projekt nie zakłada ani spadku zadłużenia, ani spadku deficytu.
– Jedyne propozycje dla Polaków na 2014 r. w projekcie to wyjazd do Londynu, pędzenie bimbru, przemyt papierosów lub produkcja skrętów” – powiedział Bogucki. Jak mówił, budżet jest oderwany od rzeczywistości. „Ale co w tym dziwnego, jeśli przygotował go minister, który ciągle się myli – dodał Jacek Bogucki.
Bogucki przypominał, że pod koniec 2011 r. minister Jacek Rostowski przewidywał na 2013 r. wzrost PKB w wysokości 3,4 proc., a rok później prognozował 2,2 proc. Jego zdaniem „będzie dobrze”, gdy wzrost wyniesie 1,5 proc.Poseł SP dodał, że pomyłka w ustaleniu tegorocznego deficytu wyniosła 50 proc., podobnie nietrafione okazały się prognozy bezrobocia.
– Każdy szef wywaliłby na zbity pysk księgowego, który by się tak mylił” – oświadczył Bogucki. „Albo nie umiecie liczyć, albo perfidnie oszukujecie Polaków – stwierdził Jacek Bogucki.
Zwrócił też uwagę, że tegoroczny deficyt będzie najwyższy w historii Polski, a planowany na przyszły rok będzie drugi co do wielkości. „Dalej chcecie drenować kieszenie” – mówił, jako przykłady podając planowany wzrost akcyzy na alkohol i papierosy czy też utrzymanie 23 proc. stawki VAT.
Prognozę dochodów na 2014 r. rząd oparł na przewidywanej wyższej niż w 2013 r. dynamice wzrostu PKB, czyli 2,5 proc., wobec spodziewanych 1,5 proc. w roku bieżącym. Założono, że średnioroczny wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych wyniesie 2,4 proc.; wynagrodzenia w gospodarce narodowej wzrosną nominalnie o 3,5 proc., zatrudnienie w gospodarce narodowej spadnie o 0,1 proc., a spożycie prywatne wzrośnie o 4,6 proc.
Ekonomista Zbigniew Kuźmiuk z PiS zwrócił uwagę, ze było to najkrótsze wystąpienie ministra finansów w historii.
– Sprawy na 2014 rok będą chyba kształtować się bardzo źle, skoro minister wręcz nie chce o tym mówić. Z reguły debata budżetowa, to jest co najmniej godzinne wystąpienie ministra, który mówi o szczegółach przedłużenia budżetowego na następny rok. Przedstawiciel klubu koalicyjnego i to tego głównego ma tak mnóstwo wątpliwości, to już zaczynam rozumieć, dlaczego to przemówienie ministra było takie krótkie – jak rozumiem, nie chce mówić o szczegółach, bo im ich więcej, tym więcej kłopotliwych pytań – powiedział Zbigniew Kuźmiuk.
Prof. Jerzy Żyżyński, ekonomista, nie ukrywa założenia budżetowe ministra są zbyt optymistyczne.
– Nominalny wzrost wynagrodzeń w gospodarce narodowej to 3,5% według założeń. To by oznaczało realny wzrost o 1,07%. To jest praktycznie stagnacja na poziomie wynagrodzeń. Nadal przewiduje się spadek wzrostu gospodarki o 0,1%. Zbyt optymistyczne według jednej z opinii profesorów założenie wzrostu popytu inwestycyjnego – 6,4%. Zapowiadany wzrost spożycia prywatnego w ujęciu nominalnym – 4,6% nie ma żadnego uzasadnienia – skoro wzrost wynagrodzeń wynosi 3,5 %. Kto da taki wzrost spożycia? Czy wzrost dochodów emerytów? Chyba nie – powiedział prof. Jerzy Żyżyński.
Drugie czytanie projektu przyszłorocznego budżetu zaplanowano na 11 grudnia, a na 13 grudnia – głosowanie.
RIRM/PAP