fot. PAP/Albert Zawada

Sąd Najwyższy zakończył przyjmowanie protestów wyborczych

Sąd Najwyższy zakończył przyjmowanie protestów wyborczych. Swoje zastrzeżenia wobec sposobu wyboru Karola Nawrockiego złożyli politycy Platformy Obywatelskiej oraz komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego.

 

Państwowa Komisja Wyborcza przyjęła sprawozdanie z wyborów prezydenckich. Dokument został uzupełniony o kontrowersyjny zapis, przeforsowany przez członków komisji wybranych przez koalicję rządzącą.

„PKW stwierdza, że w trakcie głosowania, szczególnie w dniu ponownego głosowania, miały miejsce incydenty mogące mieć wpływ na wynik głosowania. PKW pozostawia Sądowi Najwyższemu ocenę ich wpływu na wynik wyboru Prezydenta RP” – wskazuje poprawka do sprawozdania PKW.

W poprawce zarzucono członkom komisji wyborczych w dniu wyborów, że korzystali z aplikacji do weryfikacji, czy zaświadczenie do głosowania nie było użyte wcześniej. Wskazano też na rzekome liczne błędy w protokołach, które przypisywały głosy niewłaściwemu kandydatowi. Poprawkę skrytykował szef PKW, Sylwester Marciniak, który głosował przeciw jej przyjęciu.

„Tego typu sformułowania, że można mieć wątpliwości, kiedy nie mamy żadnego orzeczenia sądowego, są za daleko idące” – stwierdził Sylwester Marciniak, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej.

Na podstawie sprawozdania PKW, Sąd Najwyższy rozstrzygnie o ważności wyboru prezydenta. Najpierw jednak musi rozpatrzyć wszystkie protesty wyborcze.

Te można było składać do poniedziałku – osobiście w sądzie lub za pośrednictwem Poczty Polskiej. Do popołudnia zarejestrowano ponad 3 tys. protestów – poinformował rzecznik Sądu Najwyższego, Aleksander Stępkowski.

– Trudno mi powiedzieć, kiedy ostatnie protesty wpłyną. Te składane pocztą na pewno będą jeszcze przez jakiś czas spływać – zaznaczył sędzia Aleksander Stępkowski.

Większość protestów dotyczy błędów członków komisji, którzy w pierwszej turze odbierali od wyborców niewłaściwe zaświadczenie do głosowania. To uniemożliwiało oddanie głosu w drugiej turze. Większość składanych protestów to po prostu kserokopie.

– Najwięcej jest protestów, które są powielane z racji tego, że ktoś znalazł w internecie jakiś druk protestu i myśli, że jak sam go podpisze, to te zarzuty, które są w nim formułowane, będą znaczyły więcej. To nie doda mocy tym zarzutom – zaznaczył sędzia Aleksander Stępkowski.

Do składania protestów zachęcali politycy i działacze PO na czele z Romanem Giertychem.

„Od wielu dni analizujemy wyniki wyborów – komisja po komisji. Przeanalizowaliśmy 31 627 obwodowych komisji wyborczych w całej Polsce. Na podstawie tych danych składam osobisty protest wyborczy i Was zachęcam do tego samego” – napisał wiceszefa MON, Cezary Tomczyk.

Swój protest złożył też komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego. Sam wiceszef PO nie zjawił się na miejscu. Próba podważenia wyborów przez akcję wysyłania protestów ma wytłumaczyć wyborcom porażkę Rafała Trzaskowskiego – przekonuje europoseł PiS, Michał Dworczyk.

– Kolejna porażka Rafała Trzaskowskiego jest nie tylko politycznym problemem dla samego prezydenta Warszawy, ale jest politycznym, bardzo poważnym problemem dla PO. Dzisiaj jest wiele głosów, które chcą wyciągnąć konsekwencje wobec osób, które są odpowiedzialne za kampanię – wskazał europoseł Michał Dworczyk.

Platforma – wskazując na rzekome nieprawidłowości, których mieli dopuszczać się zwolennicy Karola Nawrockiego – chce doprowadzić do ponownego przeliczenia głosów. Tymczasem Sąd Najwyższy na podstawie zasadnych zgłoszeń zarządził ponowne przeliczenie głosów w trzynastu komisach.

Józef Orzeł z Ruchu Kontroli Wyborów przypomniał, że wciąż w większości komisji większość mają stronnicy obozu liberalno-lewicowego. W jednej z komisji w Krakowie, gdzie tak było, błąd był na korzyść Rafała Trzaskowskiego.

– W momencie liczenia nie było nikogo z PiS, bo w składzie komisji była tylko jedna pani z PiS, która w tym czasie wyszła. Trudno pomyśleć, że większość platformiano-lewicowa chciała zwycięstwa Nawrockiego – zwrócił uwagę Józef Orzeł.

Rozgrzewanie emocji wokół rzekomych fałszerstw wyborczych podważa zaufanie obywateli do samych siebie i do państwa – zaznaczył politolog, dr Aleksander Kozicki.

– To wprowadza atmosferę przede wszystkim nieufności i podgrzewa kryzys zaufania, który i tak już jest bardzo duży. I ma to do siebie, że w Polsce jest wielopłaszczyznowy. To znaczy, że my wzajemnie sobie – jako Polacy – nie ufamy – wyjaśnił dr Aleksander Kozicki.

Sąd Najwyższy musi orzec o ważności lub nieważności wyborów prezydenckich do 2 lipca.

TV Trwam News

drukuj