Rekordowa wartość eksportu polskiej żywności

W ubiegłym roku wartość eksportu polskiej żywności wyniosła niemalże 50  miliardów złotych. Pomimo dobrych wyników eksportowych w całym kraju nasilają się protesty rolników.

W relacji do 2021 roku wartość eksportu polskiej żywności zwiększyła się o niemalże 27 procent. Jej ogólna wartość wyniosła 47 miliardów 600 milionów euro. Pomimo roku naznaczonego wojną na Ukrainie, te wyniki mogą cieszyć – zapewnia wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi, Henryk Kowalczyk.

– Polscy rolnicy i polscy przedsiębiorcy produkujący żywność osiągnęli wielki sukces. Wzrost eksportu o blisko 30 proc. jest ogromnym sukcesem – podkreśla wicepremier Henryk Kowalczyk.

Nadwyżka polskiego eksportu nad importem rośnie od kilku lat. Lwia część polskiej żywności eksportowana jest do krajów Unii Europejskiej. Europa kupuje od nas m.in. mięso drobiowe, wołowe, wyroby tytoniowe oraz produkty mleczne.

– 74 proc. eksportu to są kraje Unii Europejskiej. Korzystamy ze strefy bezgranicznej wewnątrz krajów UE – mówi minister rolnictwa i rozwoju wsi.

Z kolei 26 proc. eksportu idzie poza kraje Wspólnoty. Najwięcej polskich produktów sprzedawanych jest do Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Stanów Zjednoczonych i Arabii Saudyjskiej.

– Dominujące są produkty mleczarskie, mięso drobiowe, zboża i widoczny jest wzrost eksportu pszenicy – wyjaśnia wicepremier Henryk Kowalczyk.

Pomimo wzrostu eksportu pszenicy wciąż nierozwiązanym problemem zostaje nadmierny import ukraińskiego zboża. W związku z czym w wielu regionach kraju na drogi wyjechały ciągniki. Rolnicy w ten sposób protestują przeciwko nadmiernemu importowi zbóż z Ukrainy, który spowodował znaczny spadek cen skupu w Polsce. Polskie ziarno zalega w magazynach, a my nie mamy siły przebicia wśród rządzących – alarmuje Maria Sapiło, członek stowarzyszenia „Oszukana Wieś”.

– Trudno powiedzieć, żeby nie widzieli problemu. Oni pewnie widzą, tylko nie chcą rozładować tych problemów i pomóc rolnictwu polskiemu – mówi Maria Sapiło.

Do protestu dołączyli także Rolnicy Indywidualni z „Solidarności”. Jesteśmy niezadowoleni z braku działań, do jakich zobowiązali się premier Mateusz Morawiecki i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk – przekonuje Janusz Gargała członek dolnośląskiej rolniczej „Solidarności”.

– Zboże z Ukrainy ma zdecydowanie wpływ na nasze ceny. Trzeba jeszcze mieć dodatkowo świadomość, że jakość tego zboża jest zdecydowanie gorsza – zaznacza Janusz Gargała.

Rząd zapewnia, że nie ma już importu tzw. zboża technicznego do Polski. Co więcej, każde zboże wwożone do Polski z Ukrainy podlega na granicy kontroli prowadzonej przez odpowiednie służby. Tydzień temu wprowadziliśmy dopłaty do sprzedanego zboża – przypomina wicepremier Henryk Kowalczyk.

– Pomiędzy ceną, która jest w danym obszarze Polski np. w woj. podkarpackim czy lubelskim ze względu na bliskość Ukrainy – wyjaśnia minister rolnictwa i rozwoju wsi.

Zdaniem Wiesława Gryma,  wiceprezesa Zamoyskiego Towarzystwa Rolniczego, dopłaty do zbóż nie są realnym rozwiązaniem problemu.

– To jest jałmużna, którą dostanie niewielu rolników. (…) To nic nie zmienia. To zboże będzie dalej zalegało w Polsce i niszczyło rynek – zaznacza Wiesław Grym.

Protestujący rolnicy chcą systemowego rozwiązania problemu. W innym przypadku polskie zboże będzie zalegać.

– Niedaleko jest do żniw. Większość magazynów jest zaopatrzone w zboże. Trzeba je uwolnić z tych magazynów – zauważa członek dolnośląskiej rolniczej „Solidarności”.

Rolnicy deklarują, że to dopiero początek protestów.

TV Trwam News