Przygotowano program finansowania „in vitro”
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, zaprezentował dzisiaj szczegóły programu finansowania „in vitro”. Ma on być realizowany od 1 lipca 2013 r. do 30 czerwca 2016 r.
Finansowane będą maksymalnie trzy próby zapłodnienia „in vitro” dla jednej pary. Do programu kwalifikowane będą kobiety do 40 roku życia. Z programu będą mogły skorzystać pary, u których stwierdzono bezwzględną przyczynę niepłodności lub udokumentowano nieskuteczne leczenie niepłodności w ciągu ostatniego roku przed zgłoszeniem się do programu.
Wykluczone będą natomiast z programu kobiety, które miały problemy z donoszeniem wcześniejszych ciąż. Nie przewidziano także dawstwa komórek jajowych lub plemników od innych osób.
„W obliczu obecnych działań Służby Zdrowia, finansowanie „in vitro” jest oburzające” – przekonuje poseł Tomasz Latos z PiS.
– W sytuacji, kiedy niemal co tydzień prasa donosi o różnych tragicznych wydarzeniach, o śmierci pacjentów, którzy nie dostali pomocy m.in. dlatego że system jest niewydolny, a finansowanie zbyt małe; mówienie o finansowaniu „in vitro” – pomijając kwestie światopoglądowe – jest tak naprawdę oburzające – akcentuje poseł.Jeden cykl zapłodnienia został wyceniony na 7,5 tys. złotych. Łączny koszt programu przewidziany jest na 250 mln złotych. „Tę kwotę powinno przeznaczyć się na ratowanie życia ludzkiego” – postuluje poseł Tomasz Latos.
– Kwotę 250 mln zł. można by z powodzeniem przeznaczyć na poprawę dostępności w wielu specjalnościach medycznych. Niech pan minister zdrowia poświęci uwagę temu problemowi czyli ratowaniu życia i zdrowia ludzkiego – podkreślił poseł Latos.Według przewidywań resortu zdrowia w pierwszym roku leczenie rozpocznie 2 tys. par, w drugim – ok. 5,5 tys., a w trzecim – 7,5 tys. par. By wziąć udział w programie nie trzeba być małżeństwem, nie określono bowiem statusu prawnego „pary”, która może wziąć w nim udział.
Tymczasem cały czas pomija się leczenie bezpłodności naprotechnologią, która w swoich metodach jest tańsza oraz skuteczniejsza w leczeniu niepłodności – akcentuje inżynier Antoni Zięba, działacz pro-life.
– Naprotechnologia jest metodą etyczną, w ogromnej części ekologiczną. Ta metoda absolutnie nie jest szkodliwa ani dla matki, ani dla dziecka. „In-vitro” to metoda głęboko nieetyczna, bo ogromna większość około 90 % poczynanych dzieci ginie. Tego nie mamy w ogóle w naprotechnologii. Tu zachowujemy czyste sumienia i to jest bardzo ważne. Jest to metoda skuteczniejsza niż „in-vitro” i wielokrotnie tańsza – informuje Zięba.
RIRM