fot. PAP/EPA

Prezydent Turcji żąda pieniędzy od UE

Turecki prezydent odbył szereg spotkań w Brukseli między innymi  z szefami NATO, KE i Rady Europejskiej. W tle rozmów niepokojąca sytuacja na granicy turecko-greckiej i znów nasilający się kryzys migracyjny.

Zdaniem politologów Ankara wywiera presję na UE, a ta, przeznaczając środki finansowe dla Turcji, błędnie założyła, że fala imigrantów już się nie powtórzy.

Recep Tayyip Erdogan w Brukseli miał poruszyć z unijnymi politykami przede wszystkim kwestie relacji między UE a Turcją, w tym migracji, bezpieczeństwa, stabilności w regionie i kryzysu w Syrii.

Prezydent Turcji twierdzi, że Unia Europejska nie wywiązała się z zawartej w 2016 roku umowy – tłumaczy politolog, prof. Krzysztof Kubiak.

– W zasadzie twierdzi, że UE dotrzymała tylko warunków finansowych, czyli przekazała Turcji pieniądze liczone w miliardach euro na wsparcie dla uchodźców. Natomiast prezydent wyciąga kwestię niezapewnienia obywatelom tureckim ruchu bezwizowego w przestrzeni europejskiej. Tak naprawdę jest to tylko pretekst. W istocie Turcja żąda od UE dodatkowych pieniędzy. Co więcej Turcja ultymatywnie żąda od UE wsparcia w Syrii. W tej chwili chodzi o dodatkowe fundusze, ale nie można wykluczyć, że ambicje tureckie pójdą dalej – wskazuje.

W Turcji jest 3,5 mln uchodźców z Syrii. Osoby te przez tureckie władze i ich sojuszników są wykorzystywane jako forma nacisku na UE. Jeśli Wspólnota nie spełni żądań między innymi finansowych, całkiem realna staje się wizja kolejnego kryzysu migracyjnego.

RIRM

drukuj