fot. PAP/Darek Delmanowicz

Pociągi na Ukrainę nie odjeżdżają puste; jedni wracają do domu; inni po rodziców albo by walczyć

Rozkładowe pociągi na Ukrainę nie odjeżdżają z Przemyśla puste, choć pasażerów nie ma wielu. Jedni wracają do swoich domów, inni jadą po starszych rodziców, a jeszcze inni, by walczyć o wolność kraju.

Wszystkie rozkładowe pociągi, które z Ukrainy przyjeżdżają do Przemyśla (Podkarpackie), wracają do swoich stacji początkowych z pasażerami.

„O wyjazdach zgodnych z rozkładem nie ma co marzyć” – mówi jeden z wolontariuszy, który pracuje przy kolejowym punkcie odpraw granicznych. Przypomina, że na Ukrainie tory kolejowe mają szerszy rozstaw i wszystkie pociągi trzeba przestawiać.

„W sytuacji, gdy na linii do Przemyśla jeździ wiele pociągów specjalnych, czas oczekiwania się wydłuża” – tłumaczy.

We wtorek wieczorem pociąg ze Lwowa przywiózł kolejną już grupę uchodźców. Gdy oni wysiadają i przechodzą kontrolę graniczną, przed punktem odpraw gromadzi się grupa osób, które chcą jechać na Ukrainę.

Wśród nich wyróżnia się wysoki mężczyzna z plecakiem, śpiworem. Na imię ma Jonasz, jest obywatelem Szwajcarii, jednak mówi dobrze po polsku.

„Moja mam jest Polką, a ojciec Szwajcarem. Za to moja babka pochodziła z obecnej Ukrainy” – wyjaśnia.

Jonasz jedzie na wojnę.

„Ukraińcy mają prawo do wolności, samostanowienia” – podkreśla. Mężczyzna nie jedzie w ciemno. Już skontaktował się z ukraińską armią. Otrzymał informację o punkcie, w którym ma się stawić.

Jonasz przeszedł przeszkolenie wojskowe.

„W Szwajcarii to oblig” – podkreśla.

Na pytanie, czy nie boi się, że może nie wrócić do domu, odpowiada z przekonaniem w głosie: „Jestem człowiekiem wierzącym, dla mnie życie nie kończy się tu na Ziemi.”

Do Jonasza podchodzi postawny mężczyzna w cywilu. Spod kurtki wystaje mu kabura pistoletu. Prosi o paszport, wypytuje o cel podróży. Pyta, czy w plecaku nie ma broni, noża, pałki.

„Żebyś wrócił żywy” – mówi i odchodzi bez pożegnania.

W kolejce do odprawy czeka również niewielka staruszka w okularach o grubych szkłach.

„Wracam do domu” – wyjaśnia 70-letnia pani Ołeksandra. Mieszka na wsi w obwodzie donieckim. Była w Polsce trzy dni. Przywiozła wnuczka, bo tu mieszka i pracuje jej córka.

„Muszę wracać do domu, zostawiłam tam kurki, kto im da jeść? Sąsiadka, która się nimi teraz opiekuje, ma dosyć swojej roboty i zmartwień” – tłumaczy.

Do Lwowa wybiera się również Tatiana Stadnichen. Mieszka od wielu lat w Świnoujściu. Jedzie po swoich rodziców. Oni uciekli z Dniepropietrowska w środkowo-wschodniej Ukrainie.

„Od wczoraj są we Lwowie. Mam nadzieję, że jutro, albo pojutrze będziemy już razem bezpieczni w Polsce” – podkreśla.

Od początku napaści Rosji na Ukrainę do Polski przyjechało już ponad 1,2 mln uchodźców.

PAP

drukuj
Tagi: , , , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl