Nowe jedynki na listach wyborczych PO
Znamy ostateczny kształt list wyborczych Platformy Obywatelskiej. Wśród „jedynek” zabrakło miejsca dla skompromitowanych polityków związanych z aferą podsłuchową, co jest autorskim pomysłem premier Ewy Kopacz.
„To zmiany bardzo radyklane, ale potrzebne” – tak o nowych „jedynkach” na listach wyborczych Platformy Obywatelskiej do parlamentu mówiła wczoraj premier Ewa Kopacz po ponad godzinnym posiedzeniu zarządu partii.
– Platforma nie musi wstydzić się swoich osiągnięć, bo wiele dobrego wydarzyło się podczas naszych rządów. Jesteśmy z tego oczywiście dumni, ale też popełniliśmy wiele błędów. W związku z tym miarą naszej dojrzałości będzie to, czy będziemy umieli wyciągnąć wnioski z tych błędów, które popełnialiśmy – wskazywała szefowa rządu.
„Jedynką” listy Platformy Obywatelskiej pod Warszawą będzie Małgorzata Kidawa–Błońska. Rafał Trzaskowski będzie „jedynką” w Krakowie, Tomasz Siemoniak w Wałbrzychu, a Grzegorz Schetyna w Kielcach. Szefowa rządu Ewa Kopacz ma startować do Sejmu z pierwszego miejsca w Warszawie.
– Cel tej wspólnej drużyny jest jeden – zwycięstwo w jesiennych wyborach. To zwycięstwo rozumiemy jako triumf PO. Nie chodzi jednak o wygraną Platformy Obywatelskiej, a zwycięstwo Polski Obywatelskiej – dodała Ewa Kopacz.
Zdaniem premier zwycięstwo Platformie ma przynieść przesunięcie skompromitowanych polityków na drugie lub dalsze miejsca na listach. „Dwójkę” pod Warszawą otrzymał jeden z najbliższych doradców Ewy Kopacz Michał Kamiński, zaś Andrzej Halicki będzie „dwójką” w Warszawie. Były minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk będzie „dwójką” na liście w Łodzi, a Jacek Protasiewicz „dwójką” na liście we Wrocławiu. Z kolei ostatnie miejsce w Szczecinie otrzymał były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
Jak tłumaczy dr Krzysztof Prendecki, socjolog związany z Politechniką Rzeszowską, PO liczy na swój żelazny elektorat, zakładając, że i tak po jesiennych wyborach przejdzie do opozycji.
– Platforma wychodzi z założenia, że i tak prawdopodobnie władzy nie obejmie i przejdzie do opozycji. Jest jej zatem wszystko jedno, liczy na swój twardy, żelazny elektorat, który myślę, że oscyluje w granicach kilkunastu procent. To, kto się znajdzie na listach, nie ma żadnego znaczenia, bo i tak ludzie zagłosują na PO w obawie przed rządami PiS-u. Nie będzie miało to znaczenia dla wyborców, ale będzie oznaczało „żyć albo nie żyć” dla ludzi, którzy żyją z polityki, bo nic innego poza polityką nie potrafią robić – ocenia dr Krzysztof Prendecki.
Ze startu w wyborach, ale także z funkcji sekretarza partii zrezygnował Andrzej Biernat, jeden z aktorów afery podsłuchowej, którym interesuje się CBA.
TV Trwam News/RIRM