fot. pixabay.com

Nie będzie zakazu dla polskich rybaków w sprawie połowu śledzi na Bałtyku w 2024 roku

Nie będzie zakazu połowów śledzia i szproty na Bałtyku w przyszłym roku. To między innymi za sprawą Polski udało się zablokować przepisy Komisji Europejskiej uderzające w sektor rybołówstwa. Tymczasem polski sektor rolno-spożywczy musi mierzyć się z kolejnymi próbami napływu taniej żywności z Ukrainy.

Komisja Europejska chciała wprowadzić kolejne ograniczenia dla rybołówstwa. Proponowane regulacje zakładały całkowite anulowanie połowów śledzia centralnego oraz znaczne ograniczenie połowów szproty na Bałtyku. Realizacja przepisów oznaczałaby poważne zagrożenie dla rentowności rybaków w krajach basenu Morza Bałtyckiego.

To za naszą sprawą wynegocjowaliśmy kompromis – poinformował ze szczytu Rady ds. Rolnictwa i Rybołówstwa w Sztrasburgu wiceminister rolnictwa, Krzysztof Ciecióra.

– Mamy przyznane na Morze Bałtyckie kwoty w postaci dokładnie 201 tysięcy ton połowów szproty i 40 tysięcy ton śledzia centralnego. To wchodzi w życie od przyszłego roku. To te dwie kwoty są do podziału przez państwa bałtyckie – mówił Krzysztof Ciecióra.

W porównaniu do bieżącego roku kwota połowu szproty będzie mniejsza o 24 tys. ton, a śledzia o 30 tysięcy ton. 19 państw członkowskich poparło kompromisowe rozwiązanie zaproponowane przez Polskę, ale rezultat nie był oczywisty. Od 2019 roku Komisja Europejska – powołując się na raporty organizacji pseudoekologicznych – sukcesywnie zakazuje m.in. połowów dorsza na Bałtyku, co bezpośrednio odbija się na dochodach polskich rybaków.

Unijna polityka ds. rybołówstwa powinna zostać zredefiniowana – przekonywał wiceminister infrastruktury, Marek Gróbarczyk.

– Te kompetencje powinny wrócić do poszczególnych państw, bo ona jest na wskroś skompromitowana i spowodowała przede wszystkim straty społeczne – zaznaczył Marek Gróbarczyk.

Tymczasem sektor rolno-spożywczy ponownie alarmuje w sprawie napływu ukraińskich produktów rolnych. Po niekontrolowanym zalewie zboża i nadmiernym imporcie – m.in. owoców miękkich, drobiu i jaj – z Ukrainy, tym razem polski rynek może zostać zdestabilizowany przez ukraińskie ziemniaki.

Monitorujemy sytuację – podkreślił wiceminister rolnictwa, Krzysztof Ciecióra.

– Dostaliśmy takie sygnały. Jest znacząca różnica w cenach na Ukrainie, a tymi w Polsce – zaznaczył wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi.

Import ziemniaków z Ukrainy może zaniżyć stawki polskiego warzywa, jak miało to miejsce w wakacje z cenami malin. Kijów przez trwający konflikt znaczną część budżetu przeznacza na prowadzenie wojny. Środki na nią pochodzą głównie z handlu towarami rolno-spożywczymi.

Ukraina będzie szukała okazji wejścia w każdy rynek ze swoimi produktami – podkreśliła dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, Monika Przeworska.

– Obawiam się, że w najbliższych miesiącach strat sektorów, które będą w trudnej sytuacji ze względu na import produktów z Ukrainy, będzie przybywać. Powinniśmy skoncentrować się na tym, jak poukładać te relacje między Polską a Ukrainą, ale także między Polską, Unią Europejską a Ukrainą – wskazała Monika Przeworska.

Zdaniem ekspertów będzie to jedno z kluczowych zadań dla nowego rządu w Polsce.

TV Trwam News

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl