[NASZ DZIENNIK] Brońmy polskich firm
Na problematykę prawa unijnego ograniczającego konkurencyjność polskich firm zwracał uwagę podczas ostatnich spotkań z wyborcami obywatelski kandydat na Prezydenta RP dr Karol Nawrocki.
Firmy transportowe oraz te związane z przemysłem drzewnym już odczuły negatywne skutki regulacji albo wytycznych, które w ostatnich latach przyszły z Brukseli, a które faworyzują Niemców. Kwestie te poruszył dr Karol Nawrocki, który w ramach spotkań w prekampanii prezydenckiej spotkał się z mieszkańcami Radomska, w tym z przedstawicielami branży transportowej i drzewnej.
– Chciałbym zadeklarować z tego miejsca: jestem Polakiem i mam obowiązki polskie, a głos polskich przedsiębiorców w tym zgiełku biurokratycznych i administracyjnych decyzji Unii Europejskiej, tych pakietów, które dotykają codziennej działalności, będzie przedmiotem mojej głębokiej troski jako obywatelskiego kandydata na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. […] Nie możemy pozwolić na to, aby w tych sektorach, w których jesteśmy liderem w gospodarce Unii Europejskiej i w całej strukturze Unii Europejskiej, niszczyć polskie przedsiębiorstwa – podkreślał.
Nawiązał w ten sposób do wprowadzonego unijnego pakietu mobilności krępującego działalność polskich firm transportowych w Europie, a przy tym wymóg kosztownej wymiany tachografów.
Jak zauważył dr Karol Nawrocki, także „koalicja 13 grudnia” swoimi regulacjami uderza w rodzime przedsiębiorstwa w przemyśle drzewnym.
– W ostatnim czasie 17 proc. polskich lasów zostało wyłączone ze zrównoważonej gospodarki leśnej. Spotkałem się ostatnio z właścicielem zakładu stolarskiego, który mówi, że to w sposób naturalny powoduje większe ceny drewna, prowadzi do zachwiania rynku i do tego, że polskie firmy stolarskie za sprawą biurokratycznych, administracyjnych decyzji, które nie są wkalkulowane w naszą gospodarkę, upadają, przestajemy być liderem, bo implementowanie, wprowadzenie pewnych trendów nie jest równoznaczne z poczuciem tego, jak my, Polacy, gospodarujemy swoimi przedsiębiorstwami domowymi i naszą gospodarką – mówił dr Karol Nawrocki.
Zaznaczył, że nie możemy pozwolić sobie na bezmyślne przyjmowanie tego, co płynie do nas z Brukseli.
– Powinniśmy wszyscy dbać o środowisko, ale nie możemy pozwolić sobie, jako dumny Naród z ponadtysiącletnią tradycją, z naszymi aspiracjami, z naszymi ambicjami, planami […], na to, aby do naszej gospodarki społecznej, do naszego dobrobytu w naszych domach, firmach i naszych przedsiębiorstwach przykładać bezrefleksyjnie kalkę rozwiązań, które płyną z Zachodu, bo to niszczy polską gospodarkę, niszczy polskiego rolnika, polskie zakłady stolarskie, polskie piekarnie, polskie firmy transportowe – wskazał obywatelski kandydat.
Doktor Karol Nawrocki odniósł się też w Radomsku do fejkowego konta w mediach społecznościowych na swój temat, którym bez sprawdzenia jego autentyczności natychmiast „zachwycił się” Cezary Tomczak, wiceminister obrony.
– Jeśli polskie bezpieczeństwo jest w rękach człowieka, który podpala się jak zapałka w ciągu sekundy, mamy do czynienia z człowiekiem niepoważnym – ocenił.
Rozwijać powiaty
We wtorek późnym popołudniem dr Karol Nawrocki spotkał się z mieszkańcami Siedlec. Podczas rozmów z nimi akcentował, że rozwój dużych miast nie może odbywać się kosztem „Polski lokalnej”, a do tego prowadzi – jak zwracał uwagę – zbyt duża dysproporcja w lokacji środków między dużymi ośrodkami a małymi samorządami przekazywanych z budżetu centralnego. Niezbędne są również inwestycje.
– Nie może być tak, że jeśli nie mamy programów dla samorządu, to w politycznym szale zamykamy takie programy i projekty, które dawały Polsce powiatowej i wielu lokalnym społecznościom wielki oddech rozwoju i poczucie bycia częścią wielkich aspiracji narodowych, których symbolem jest CPK. Nie będę prezydentem, któremu wystarczy lotnisko w Berlinie – zaznaczył dr Karol Nawrocki.
Politolog Andrzej Maciejewski akcentuje duże znaczenie bezpośredniego kontaktu kandydatów z przyszłymi wyborcami, zwłaszcza mieszkającymi poza aglomeracjami.
– Pamiętajmy, że większość Polaków żyje w małych miejscowościach. Ten, kto chce wygrać kampanię, musi potrafić rozmawiać i ze studentem z wielkiego miasta, ale i z człowiekiem ze wsi, ze strażakiem – zauważa.
Artur Kowalski/Nasz Dziennik