fot. Monika Bilska

Mec. M. Chodkowski dla „Naszego Dziennika”: Nie jest prawdą, jakoby wniosek Watchdoga nie został rozpoznany przez Fundację „Lux Veritatis”

Dostrzegam istotną niekonsekwencję w stanowisku Watchdoga, które z jednej strony ma na sztandarach jawność życia publicznego, w tym jawność w zakresie finansów, a z drugiej strony, kiedy padają pytania o kwestie finansowania samego stowarzyszenia, to słyszymy zarzut stosowania „rosyjskich metod” – powiedział mecenas Marcin Chodkowski, jeden z obrońców członków Zarządu Fundacji „Lux Veritatis”, w wywiadzie opublikowanym w sobotnio-niedzielnym wydaniu „Naszego Dziennika”

***

Nie będzie zawieszenia postępowania przeciwko „Lux Veritatis” ze względu na sprawę w TK. Sąd Okręgowy w Warszawie nie uwzględnił zażalenia obrony. Jakie było uzasadnienie tej decyzji?

Mec. Marcin Chodakowski: Postanowieniem z dnia 9 czerwca 2021 r. Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał w mocy postanowienie Sądu Rejonowego dla Warszawy-Woli, na mocy którego odmówiono zawieszenia postępowania do czasu rozstrzygnięcia przez Trybunał Konstytucyjny o konstytucyjności przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej. W uzasadnieniu swojego stanowiska sąd okręgowy wskazał przede wszystkim, że zawieszenie postępowania jest szczególną instytucją, która może być stosowana w wyjątkowych okolicznościach, a podstawą zawieszenia postępowania może być długotrwała przeszkoda, która dodatkowo uniemożliwia prowadzenie postępowania. Taką przeszkodą, zdaniem Sądu Okręgowego, nie jest oczekiwanie na zakończenie postępowania toczącego się przed TK. Sąd Okręgowy wskazał także, że w sytuacji gdy Trybunał nie wydał żadnego orzeczenia, aktualne jest domniemanie konstytucyjności art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej, zaś w wypadku uznania tego przepisu za niezgodny z Konstytucją po zakończeniu niniejszej sprawy strony będą miały możliwość skorzystania ze stosownej procedury wskazanej w Kodeksie postępowania karnego. Innymi słowy, Sąd Okręgowy, nie przesądzając o tym, czy przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej są zgodne z Konstytucją, podając argumenty czysto proceduralne, nie uwzględnił zażalenia.

Watchdog w obszernym przedstawieniu sprawy argumentuje, że wniosek Sądu Najwyższego do Trybunału Konstytucyjnego, który był podstawą wniosku o zawieszenie postępowania, ma być „ogromnym zagrożeniem dla jawności”. Stowarzyszenie broni także art. 23, którego konstytucyjność kwestionuje SN, twierdząc, że stanowi on „istotne uzupełnienie efektywnego zabezpieczenia prawa do informacji”.

– Wskazana w pytaniu argumentacja podnoszona przez sieć Watchdog zdaje się nie dostrzegać istoty problemu oraz przyczyn, dla których Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego skierował do TK wniosek o uznanie szeregu przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej, w tym art. 23 ustawy, za niezgodne z Konstytucją. Oczywiście, nie budzi wątpliwości, że jawność życia publicznego jest niezwykle istotną wartością, a prawo od informacji publicznej jest podniesione do rangi konstytucyjnej. Nie oznacza to jednak, że realizacja tego prawa może odbywać się w taki sposób, że narusza zarazem inne wartości i prawa mające także swoje źródło w Konstytucji, w tym tak fundamentalną i podstawową zasadę, jak zasada nullum crimen sine lege certa – wynikającą z art. 42 Konstytucji, zgodnie z którą tworzone przepisy karne muszą być jasne i czytelne. Obywatel musi bowiem wiedzieć, gdzie są granice zachowania realizującego znamiona czynu zabronionego. Podstawowy zarzut do art. 23 ustawy jest właśnie taki, że nie określa on precyzyjnie tych granic. Nie chodzi zatem o likwidację odpowiedzialności karnej za nieudzielenie informacji publicznej jako takiej, ale o to, aby były jasne granice, kiedy taka odpowiedzialność grozi. Ponieważ w obecnym kształcie te granice są bardzo niejasne, to art. 23 ustawy pozostaje niezgodny z Konstytucją i jako taki nie powinien stanowić podstawy wyroków karnych. Niezależnie od powyższego wbrew stanowisku Watchdoga należy stwierdzić, że ustawa o dostępie do informacji publicznej w obecnym kształcie jest dość jednolicie krytykowana w doktrynie prawa. Eksperci wskazują m.in. na brak jakichkolwiek mechanizmów pozwalających na walkę z nadużyciem prawa do informacji publicznej.

Z kolei wskazywanie na zagraniczne źródła finansowania Watchdoga prezes zarządu Szymon Osowski nazywa sięganiem „po rosyjskie metody”. Czy polscy obywatele – właśnie w ramach prawa do informacji – nie mają prawa poznać źródeł finansowania tego typu stowarzyszeń?

– Osobiście dostrzegam istotną niekonsekwencję w stanowisku Watchdoga, które z jednej strony ma na sztandarach jawność życia publicznego, w tym jawność w zakresie finansów, a z drugiej strony, kiedy padają pytania o kwestie finansowania samego stowarzyszenia, to słyszymy zarzut stosowania „rosyjskich metod”. Jako prawnik zajmujący się na co dzień prawem karnym, wiem, że jednym z podstawowych narzędzi służących do ustalenia tzw. ostatecznego beneficjenta różnych działań podejmowanych przez dany podmiot jest analiza przepływów pieniężnych tego podmiotu. Najczęściej jest tak, że rzeczywisty ośrodek decyzyjny jest umieszczony właśnie tam, skąd płynie finansowanie. Z tego powodu analiza motywów działania danego podmiotu przez pryzmat źródeł jego finansowania jest jak najbardziej uzasadniona. Skoro pytanie o źródła finansowania Watchdoga to „rosyjskie metody”, to jak określić kierowanie aktu oskarżenia – oczywiście bezzasadnego – przeciwko członkom zarządu Fundacji „Lux Veritatis”?

Sieć Watchdog utrzymuje, że jej działania służą realizacji konstytucyjnych uprawień obywateli do informacji. Przy tym perorują, że sprawa „Lux Veritatis to” „miara zawłaszczenia państwa i braku praworządności”, dopytując, „co takiego jest w tych informacjach, do których nie możemy dostać dostępu?”. Czy takie wypowiedzi nie świadczą jednak o głębszych uwarunkowaniach działań stowarzyszenia?

– W pierwszej kolejności należy raz jeszcze podkreślić, że nie jest prawdą, jakoby wniosek Watchdoga nie został rozpoznany przez Fundację „Lux Veritatis”. Fundacja udzieliła pełnej odpowiedzi w takim zakresie, w jakim pozwalały jej na to przepisy prawa, zaś w takim zakresie, w jakim stwierdzono, że nie może udzielić informacji, wydała stosowną decyzję administracyjną. Wbrew temu, co sugeruje Watchdog, prawo dostępu do informacji publicznej nie ma charakteru absolutnego i jego zakres regulują stosowne przepisy prawa, w tym przepisy nakładające na podmiot udzielający informacji obowiązek zachowania różnych tajemnic, np. tajemnicy przedsiębiorstwa, tajemnicy korespondencji itp. To Fundacja, analizując treść wniosku, musi podjąć decyzję, w jakim zakresie może informacji udzielić, a w jakim jej zrobić tego nie wolno. Co ważne, przedmiotowa decyzja administracyjna – w związku z tym, że nie została przez sieć Watchdog zaskarżona, choć podmiot ten posiadał takie uprawnienie – stała się ostateczna i prawomocna. Tym samym działanie Watchdoga polegające na kierowaniu w takiej sytuacji subsydiarnego aktu oskarżenia czy skargi do WSA na bezczynność Fundacji, w których to dokumentach przemilcza się fakt wydania decyzji administracyjnej, rodzi daleko idące wątpliwości odnośnie do rzeczywistych motywów działania Watchdoga.

Sieć podkreśla, że od kilkunastu lat działa na rzecz prawa do informacji i w związku z tym przeprowadziła już około 900 procesów. Jednak w jej obszernej informacji o sprawie przeciwko Fundacji trudno znaleźć informacje o bardzo daleko idących wnioskach dowodowych, które mogą sparaliżować działanie „Lux Veritatis”. Czy takie wnioski mieszczą się w ramach prawa do informacji?

– W ocenie obrony skierowane przez stowarzyszenie wnioski dowodowe, jak np. żądanie zabezpieczenia i udostępnienia wszelkiej korespondencji e-mailowej pomiędzy wszystkimi pracownikami Fundacji „Lux Veritatis” czy domaganie się zatrzymania, a nawet odebrania telefonów komórkowych, tabletów, laptopów, komputerów stacjonarnych oraz innych nośników danych elektronicznych używanych przez członków zarządu Fundacji, czy wreszcie domaganie się przeszukania siedziby Fundacji „Lux Veritatis” – zmierzają de facto do obejścia prawa i uzyskania przez stowarzyszenie – poprzez instrumentalne wykorzystanie postępowania karnego – danych i informacji, do których posiadania nie jest ono w najmniejszym stopniu uprawnione, a które są objęte tajemnicą przedsiębiorstwa w zakresie, w jakim Fundacja prowadzi działalność gospodarczą, tajemnicą organizacyjną, tajemnicą zawodową, tajemnicą korespondencji, czy są objęte tajemnicą wynikającą choćby z przepisów regulujących ochronę danych osobowych, w tym RODO. Wnioski te są skrajnie nieproporcjonalne i nieadekwatne do zakładanych celów. Oczywiste jest bowiem, że korespondencja e-mailowa pomiędzy wszystkimi pracownikami Fundacji zawiera szereg wrażliwych i istotnych danych, które nie mają jakiegokolwiek związku z przedmiotową sprawą. Sprawa związana z rozpoznaniem wniosku Watchdoga o udzielenie dostępu do informacji publicznej, mając na względzie zakres działalności Fundacji, ma charakter marginalny i okoliczności z nią związane nie stanowią nawet promila danych zawartych w całej dokumentacji znajdującej się w poczcie elektronicznej Fundacji. Ponadto w mojej ocenie przedmiotowe wnioski stanowią próbę obejścia przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej, ponieważ tak jak już wskazałem, w trybie przewidzianym w ustawie Fundacja „Lux Veritatis” wobec części żądania wydała decyzję administracyjną odmawiającą udzielenia informacji. I ona obecnie jest ostateczna i prawomocna. Uwzględnienie przez sąd wniosku oskarżyciela subsydiarnego doprowadziłoby do takiej sytuacji, w której Watchdog wbrew treści wspomnianej decyzji (której nie zaskarżył) i przepisom ustawy uzyskałby dostęp do wielu danych wrażliwych. Oczywiste jest też to, że działania polegające na odebraniu telefonów czy nośników elektronicznych członkom zarządu Fundacji doprowadziłyby de facto do paraliżu jej działania. W ocenie obrony treść złożonych przez sieć Watchdog wniosków dowodowych jest najlepszym probierzem dla oceny rzeczywistych motywów działania tego podmiotu.

Dziękuję za rozmowę.

Zenon Baranowski/„Nasz Dziennik”/radiomaryja.pl

drukuj