Gra słowna NPW
Naczelna Prokuratura Wojskowa wykorzystuje grę słowną, by obejść problem wystąpienia śladów materiałów wybuchowych na wraku rządowego samolotu Tu-154M, który 10 kwietnia 2010 roku rozbił się pod Smoleńskiem – ocenia mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego.
Mecenas odniósł się do komunikatu wydanego przez NPW w związku z przebiegiem dzisiejszego posiedzenia zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy samolotu Tu-154M. W oświadczeniu prokuratura poinformowała, że „trwa proces badawczy próbek, zabezpieczonych w Smoleńsku na przełomie września i października 2012 r.”.
„Jak wcześniej informowaliśmy, okres badawczy w założeniu miał trwać około 6 miesięcy, od dnia dostarczenia próbek do CLKP, co nastąpiło w dniu 5 grudnia 2012 r. Zdaniem powołanych biegłych realne jest dotrzymanie zakreślonego wcześniej terminu przeprowadzenia tych badań” – czytamy w komunikacie płk. Zbigniewa Rzepy, rzecznika prasowego NPW.
Tymczasem mec. Pszczółkowski w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl przestrzega przed „grą słowną” jakiej – jego zdaniem – dopuszczają się śledczy. – Jesteśmy w posiadaniu wiarygodnych informacji, że nie zostało rozpoczęte to, co w tym procesie badawczym jest najważniejsze, czyli proces badania próbek – wyjaśnił nasz rozmówca. Pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego dodał: „komunikat prokuratury traktuję dokładnie tak samo jak w październiku ubiegłego roku, czyli jako próbę obejścia problemu i pokazania opinii publicznej przy pomocy gry słownej, że rozpoczął się proces badawczy, który de facto rozpoczyna się w momencie pobrania próbek”.
– Można powiedzieć, że rozpoczyna się postanowieniem prokuratora. Nie zmiana to faktu, że po prostu nie rozpoczęto żadnych prac nad samymi próbkami. Pytanie więc brzmi: co zrobiono przez minione cztery miesiące? – stwierdził mec. Pszczółkowski.
Jednocześnie nasz rozmówca wskazał, że „w tym zakresie oczekuje od prokuratury prostego i jasnego komunikatu”. – Interesuje mnie konkretna liczbę próbek, które dotychczas zostały przebadane. Niech śledczy to właśnie nam powiedzą, a nie ogólnie twierdzą, że rozpoczęli proces badawczy. Z tego procesu nic nie wynika, a powinien on być znacznie krótszy, biorąc pod uwagę szczególną wrażliwość badanej sprawy – zaznaczył mec. Pszczółkowski.