Autorstwa Rechtfertigungslehre_St.-Anna_Augsburg.jpg: Emkaerderivative work: ARvєδuι + - Rechtfertigungslehre_St.-Anna_Augsburg.jpg, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=12789958

[FELIETON] Ekumenizm tak, ale po katolicku

Z okazji trwającego Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan jak co roku podnoszą się skrajne głosy – z jednej strony z góry negujące samą ideę ekumenizmu, z drugiej – forsujące jego błędną formę. Dlatego zwłaszcza teraz należy przypominać na czym polega prawdziwy, katolicki ekumenizm.

Zacznijmy od definicji, bo najczęściej rozmaite spory mają źródło w niezrozumieniu danego pojęcia. Najprościej mówiąc ekumenizm oznacza działalność zmierzającą do jedności chrześcijan. W myśl katolickiego nauczania, tak przed Soborem Watykańskim II, jak i po nim, celem ekumenizmu nie jest budowa jakiegoś nowego Kościoła, ale powrót wszystkich chrześcjan do jedności z Kościołem katolickim. Dlatego modlimy się o jedność chrześcijan, a nie Kościoła, który mimo różnych zawirowań historii nie utracił przymiotu jedności.

Nie bez powodu jednak przymiotnik „ekumeniczny” stał się słowem wzbudzającym u niektórych szczególną czujność i dystans. W „Raporcie o stanie wiary” ks. kard. Joseph Ratzinger diagnozował, że po Soborze „pewien rodzaj postawy ekumenicznej u katolików zaczął przypominać masochistyczne dążenie do przesadnego brania na siebie winy za wszystkie nieszczęścia historii”. Błędnie rozumiany i uprawiany ekumenizm wywołuje wrażenie, że nie ma znaczenia, jakiego się jest wyznania, bo każde z nich jest równorzędną drogą do zbawienia. To m.in. dlatego wydanie przez Kongregację Nauki Wiary deklaracji „Dominus Iesus” spowodowało tak zmasowany atak nietórych środowisk ekumenicznych na ks. kard. Ratzingera, owczesnego prefekta. W dokumencie przypomniano, że Kościół Chrystusowy trwa w Kościele katolickim i że nie każdą wspólnotę chrześcijańską można nazywać Kościołem (co nie znaczy, że nie działa tam w ogóle łaska Boża). Było to w zasadzie powtórzenie nauczania soborowego, na które tak chętnie powoływali się działacze ekumeniczni. Jest to więc kolejny spośród niezliczonych przykładów, jak posoborowa praktyka rozminęła się z treścią dokumentów Vaticanum II.

Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na przekraczanie cienkiej granicy między właściwie pojętym ekumenizmem a irenizmem. Przypomnijmy: irenizm jest to stanowisko, wedle którego do jedności chrześcijan można dojść na drodze kompromisów doktrynalnych. W encyklice „Ut unum sint” św. Jan Paweł II stanowczo skrytykował taką postawę: „Jedność, jakiej pragnie Bóg, może się urzeczywistnić tylko dzięki powszechnej wierności wobec całej treści wiary objawionej. Kompromis w sprawach wiary sprzeciwia się Bogu, który jest Prawdą. W Ciele Chrystusa, który jest drogą, prawdą i życiem, któż mógłby uważać, że dopuszczalne jest pojednanie osiągnięte kosztem prawdy?”. Dlatego przemilczanie różnic doktrynalnych w obawie przed porażką działań ekumenicznych (np. za sprawą forsowania interkomunii) jest z punktu widzenia nauki Kościoła absurdalne. Wręcz pożądana jest konstruktywna polemika teologiczna np. z protestantami, bo rozwija ona obie strony.

Modelowy przykład na realizowanie w praktyce katolickiego ekumenizmu dał nie kto inny, jak Benedykt XVI, paradoksalnie uznawany za najbardziej zdystansowanego wobec tej idei papieża po Soborze Watykańskim II. Za sprawą konstytucji apostolskiej „Anglicanorum coetibus” umożliwił przyjęcie anglikańskich wiernych na łono Kościoła katolickiego, przy zachowaniu ich własnych tradycji np. liturgicznych. Przestali się oni odnajdywać w swojej wspólnocie po tym, jak dopuszczono w niej m.in. kapłaństwo kobiet i błogosławienie związków homoseksualnych. Dzięki inicjatywie Benedykta XVI, do utworzonych na mocy konsytucji ordynariatów personalnych, dołączyło ok. 10 tys. osób, w tym 200 anglikańskich kapłanów i 13 biskupów. Dzięki dyspensie Stolicy Apostolskiej mogli oni nawet przyjąć święcenia kapłańskie mimo pozostawania w związku małżeńskim.

W tym kontekście warto przemyśleć, jak dziś w Kościele praktykuje się ekumenizm. Marcin Hintz, który stoi na czele ewangelicko-augsburskiej diecezji pomorsko-wielkopolskiej powiedział ostatnio w wywiadzie, że obserwowany jest spadek zainteresowania nabożeństwami ekumenicznymi: „Co roku przychodzą ci sami ludzie, z tą różnicą, że są o rok starsi i jest ich coraz mniej, gdyż śmierć zbiera swoje żniwo, a młodych nie ma. Taka jest brutalna prawda”. Te słowa przedstawiciela wspólnoty protestanckiej potwierdzają również katolicy zaangażowani w ruch ekumeniczny. Wypada zapytać: dlaczego tak się dzieje? Czyż nie z powodu przekraczania cienkiej granicy między ekumenizmem a irenizmem? Czyż nie z powodu nadużyć liturgicznych na wspólnych nabożeństwach? A może z powodu niespełnionych nierealistycznych oczekiwań przywrócenia jedności tylko działaniami ludzkimi i w krótkim czasie? Czy wreszcie ostateczny cel ekumenizmu, jakim jest doprowadzenie wszystkich ludzi do poznania prawdy i zbawienia, nie został zaciemniony przez różne wypaczenia? Wszyscy zaangażowani w ruch ekumeniczny powinni odpowiedzieć sobie na te pytania.

Wojciech Grzywacz/radiomaryja.pl

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl